Nie spodziewałam się, że jedną z najciekawszych narracji ostatnich tygodni zaproponuje mi serial dokumentalny. Jeszcze mniej spodziewałam się, że będzie to serial dokumentalny i piłkarzu. Trzeba jednak przyznać, że dostępny na Netflix „Beckham” doskonale pokazuje, że historia jest dokładnie tak ciekawa jak ciekawie potrafimy ją opowiedzieć. A tym razem jest naprawdę bardzo ciekawie.
Jako dziewczyna, wychowana na przełomie lat dziewięćdziesiątych i dwutysięcznych nie tylko musiałam wiedzieć kim jest David Beckham ale też – byłabym chyba w stanie odwzorować z pamięci po kolei każdy jego fryzjerski wybór. Beckham był jednym z tych absolutnych symboli na przecięciu sportu i popkultury. Nie tylko dlatego, że jego żoną była Victoria Adams, czyli jedna ze Spice Girls (popularność tego zespołu była w pewnym momencie obezwładniająca i sama pamiętam, że każda moja koleżanka wiedziała która „spicetka” jest jej ulubioną). Beckham był jednym z pierwszych mężczyzn, których przywoływało się, kiedy pojawiło się pojęcie mężczyzny metroseksualnego. To w ogóle było zabawne – pomyśleć, że na początku lat dwutysięcznych omawiano jaką kulturową zmianą jest to, że mężczyzna chce się umyć, skorzystać z kremu i być może ubrać się w ciuchy, które są dopasowane do jego typu urody. Nie ukrywam – czasem cieszę się, że trochę zapomniałam, jak wyglądały wtedy standardy mówienia o ludziach i wyglądzie. W każdym razie Beckhama kojarzyłam ode zawsze. Więcej – był to jeden z tych piłkarzy, których śledziłam też na boisku, pamiętam i jego karierę w Manchester United, i niesamowity skład Realu Madryt i zaskoczenie, gdy przeniósł się do USA. Im dłużej się nad tym zastanawiam tym bardziej wydaje mi się, że to Beckham wprowadził mnie do świata piłki klubowej.
Skoro więc znałam całą historię, to dlaczego czteroodcinkowy serial „Beckham” zrobił na mnie takie wrażenie? Przede wszystkim udało się niesłychanie sprawnie opowiedzieć historię sportowca. To wcale nie jest takie proste – wymaga odpowiedniego dobrania nie tylko materiału źródłowego, ale też – stworzenia atmosfery niepowtarzalności i wyjątkowości danej kariery. W przypadku osób, które grają zespołowo pojawia się jeszcze problem – jak opowiedzieć o jednym sportowcu nie zapominając, że jest częścią drużyny. Tu wchodzi to doskonale. Od samego początku Beckham jawi się nam jako sportowiec bardzo wyspecjalizowany, posiadający określony zestaw umiejętności. Serial dość dobrze podkreśla, że to nie był piłkarz do wszystkiego, ale do tego co mu powierzano w drużynie nadawał się doskonale. Jednocześnie – widać, jak bardzo na karierę piłkarzy mają wpływ ludzie, z którymi trenują, trenerzy czy właściciele klubów sportowych. Chyba największe wrażenie robi moment, w którym Beckham zostaje oddelegowany do samodzielnych ćwiczeń – za karę po podjęciu decyzji o transferze. Piłkarz mimo swojego statusu gwiazdy, oraz świadomości, że być może do końca sezonu nie zostanie wypuszczony na murawę wciąż stawia się na treningach. Takie momenty tworzą naprawdę doskonałą historię zaangażowanego sportowca, który chce się sprawdzić.
Równolegle do tej sportowej narracji, która pewnie sama sobie wystarczyłaby na doskonały serial, mamy też dwie kolejne – prywatną i medialną. Prywatna jest z jednej strony najlżejsza z drugiej – równie mistrzowsko poprowadzona. Beckham wbrew piłkarskim obyczajom ślub wziął wcześnie, jak powiadają – nie imprezował bardzo. Victoria Beckham opowiada o ich związku w taki sposób, że wiele osób może się z tym utożsamiać. Nie chodzi oczywiście o kwestie sławy czy finansów, ale raczej – podporządkowania całej rodziny konieczności przenoszenia się z miejsca na miejsce, czy dostosowania nawet najważniejszych planów do zawodowych zobowiązań. Fakt, że nie mamy tu wizji małżeństwa idealnego – raczej takiego, które pewnie nie jeden kryzys za sobą miało, ale małżonkowie wciąż się przede wszystkim lubią (widać to po drobnych złośliwościach, interakcjach i gestach) – sprawia, że paradoksalnie czujemy większą sympatię. Jednocześnie nie da się ukryć – widać jak sam Beckham zabrany od rodziny do szkółki piłkarskiej w młodym wieku, wciąż dąży do tego, żeby mieć rodzinę przy sobie, żeby był jakiś dom, żona, dzieci – wszystko na miejscu. Nie trzeba psychologa by się domyślić, jakim kosztem dla tamtego nastolatka było podążanie za marzeniami o karierze sportowej. Z tym, że w tej strefie prywatnej serial nigdy nie przekracza nadmiernych granic wścibstwa, co sprawia, że to wciąż nieźle poprowadzona historia a nie reality show.
Na koniec jednak mamy chyba narracje najciekawszą – taką która osadza Beckhama w szerszym spektrum popkultury. Piłkarz staje się przede wszystkim wzorem nowego, sportowego celebryctwa, które w takiej formie jaką znamy teraz narodziło się właśnie na przełomie wieków. Nie byłoby Roberta Lewandowskiego (ba nawet Anny Lewandowskiej) gdyby Beckham nie przetarł drogi jak ma wyglądać i zachowywać się piłkarz celebryta. Jednak nie tylko ten etap tworzenia się nowego modelu sławy jest ciekawy. Przyglądając się medialnej historii kariery Beckhama bardzo widać, jak krwiożercze były media na chwilę przed pojawieniem się Internetu. Sposób mówienia o osobach sławnych, nacisk na zdobycie jak najwięcej zdjęć, budowanie ogólnonarodowej nienawiści do jednostki – to jednak znacznie się zmieniło po tym jak weszły social media. Między innymi dlatego, że dały samym gwiazdom platformę by w jakiś sposób odpierać medialną narrację. Wciąż jednak – ogląda się to ciekawie, zwłaszcza gdy pamięta się jak dojmująca była to narracja. Sama pamiętam historię z czerwoną kartką dla Beckhama na piłkarskich Mistrzostwach Świata. Byłam zaskoczona, gdy zobaczyłam teraz klip z tego wydarzenia – w mojej pamięci, zapisało się ono zupełnie inaczej, właśnie przez tą dominującą medialną narrację.
Jestem pod wrażeniem jak połączenie tych trzech wątków sprawiło, że historie Beckhama ogląda się bardziej jako moment w historii sportu, kultury popularnej i mediów. Jasne jest w tym bohater, z reszta łatwy do polubienia. Obsesyjnie dbający o porządek, mówiący delikatnym głosem i pragnący przede wszystkim – wciąż mieć coś wspólnego z piłką. Taki rodzaj człowieka, przy którym widzisz, że kariera sportowa nie była wynikiem pochodzenia czy koneksji, ale umiejętności i pasji. Bo gdzieś tam w tle opowieść ma też wymiar klasowy – taka kariera sportowa jaka spotkała Beckhama jest w pewnym stopniu z roku na rok coraz mniej możliwa – coraz więcej pieniędzy potrzeba by móc zainwestować w sportową edukację młodego człowieka, sport staje się coraz bardziej dochodowy a co za tym idzie – klasowo niedostępny. Z resztą w niewielkim zabawnym klipie, w którym Beckham każe swojej żonie przypomnieć jakim samochodem ojciec woził ją do szkoły, odzywa się ta wpisana we wszystko co brytyjskie klasowość. Choć serial całkiem nieźle pomija, że pewna społeczna i klasowa pozycja Beckhamów jest tak wysoka, że dało się ich dostrzec na ślubach rodziny królewskiej, co w sumie plasuje ich obecnie gdzieś w gronie współczesnej arystokracji sławy.
Nie zakwalifikowałabym tej Netflixowej serii po prostu jako produkcji sportowej. Mam poczucie, że jeśli nie zna się dobrze historii piłki, zwłaszcza tej z przełomu wieków, to opowieść może być dość fragmentaryczna. Pewnych elementów kariery w ogóle tu nie dostaniemy. Nie jest to też biografia pełna, myślę, że śledzący wszystkie wydarzenia z życia Beckhama pewnie umieliby wskazać, które fragmenty kariery czy obecności w mediach udało się w jakiś sposób pominąć. Ale jako opowieść o kulturowym fenomenie, w którym skupia się narracja o społeczeństwie w bardzo konkretnym historycznym momencie – serial zdecydowanie się sprawdza. Polecam wiec wszystkim, którzy mają wrażenie, że ten przełom wieków pamiętają. Być może pamiętają go słabiej niż im się wydaje. Nawet jeśli potrafią z dokładnością co do dnia powiedzieć, kiedy Beckhama ściął te swoje blond pukle i wbiegł na murawę z łysą głową.