Ostatnio nie jest wesoło. Nie wiem, czy zauważyliście, ale przyszła jesień, wirus szaleje i w sumie nie wiadomo dokąd nasz kraj zmierza ale można odnieść wrażenie, że stanęliśmy nad przepaścią i robimy krok do przodu. W takich sytuacjach nie pozostaje człowiekowi nic innego tylko postępować zgodnie z zasadą, że „czego się nie da zniszczyć z tego trzeba szydzić” i szukać ucieczki w humorze i dystansie. Jeśli czujecie, że tego właśnie wam brakuje to sięgnijcie po nową książkę Malcolma XD czyli „Edukację”
Kto wie, kim jest Malcolm XD niech teraz usiądzie na chwilkę cicho w ostatniej ławce. Tym którzy nie kojarzą – Malcom jest człowiekiem z Internetów. Tak ciekawym, że anonimowym. Nikt z czytelników tak naprawdę nie wie kim jest, choć istnieją podejrzenia, że mogą to wiedzieć ludzie, którzy podpisywali z nim umowę wydawniczą. Albo tylko im się tak wydawało. Malcolm wypłynął w Polskiej sieci lata temu jako autor past – zabawnych tekstów, które w sieci zaczynają żyć własnym życiem i często poddawane są twórczemu przetworzeniu. Najbardziej znana pasta Malcolma – ta o ojcu fanatyku wędkarstwa doczekała się nawet ekranizacji co jest – jakby się nad tym zastanowić – równie cudownie surrealistyczne co cała proza autora. Jakiś czas temu ukazała się książka „Emigracja” Malcolma w której opisywał swoje przeżycia związane z emigracją na wyspy. Ku pewnemu zaskoczeniu książka nie tylko była dobra i zabawna, ale wiele osób, które pewnie by nie sięgały po taką literaturę uznały ją za całkiem dobrą. Nic więc dziwnego, że ukazała się kontynuacja losów bohatera – tym razem w książce „Edukacja”.
Jak mówi sam Malcolm (z którym miałam okazję rozmawiać w czasie premiery książki, ale nadal nie wiem, jak wygląda) jego opowieści składają się trochę z prawdziwych wydarzeń, a trochę z tego co jest zmyślone. Nie wydaje mi się jednak by zwykłemu czytelnikowi było aż tak łatwo oddzielić prawdę od fikcji, bo zwłaszcza dziś – cała Polska wygląda jak jednak wielka pasta, i rzeczy które brzmią jak dowcip są w istocie tym co wypełnia wiadomości. W „Edukacji” bohater powrócił z emigracji w UK i podejmuje studia, a także staż. Zwłaszcza staż okazuje się ciekawym momentem nauki życia w Polsce, gdzie człowiek dowiaduje się jak zająć mieszkanie przez zasiedzenie, czy warto się targować z księdzem o miejsce na Powązkach i jak skutecznie sprzedać Polskę Żydom. Jeśli liznęliście prozy Malcolma to wiecie, że jego opowieści zawierają w sobie zawsze element całkiem celnej diagnozy społecznej. W moim zdaniem najlepszym fragmencie książki, bohaterowie wybierają się na miasteczko Wilanów (jeszcze w trakcie budowy) i gdzieś pomiędzy jednym a drugim żartem dostajemy całkiem niezły opis deweloperskiej samowoli. Zresztą takich uwag jest więcej – do refleksji nad napisami na pomnikach, po obserwacje na temat mieszkańców podwarszawskich miejscowości.
Czyta to się wszystko niesłychanie szybko, aż trudno książkę odłożyć bo jakoś nie chce się człowiekowi z tego świata wychodzić do rzeczywistości, która jest równie zachwiana ale zdecydowanie rzadziej pojawia się dowcipna puenta. Do tego, dla mnie ta książka jest w pewnym stopniu taką całkiem nieźle napisaną kapsułą czasu bo przypominam sobie wydarzenia i atmosferę sprzed kilkunastu lat. Na dodatek wszystko tym razem rozgrywa się w Warszawie (poza kilkoma scenami w niewielkiej miejscowości, które to sceny są jednymi z najlepszych fragmentów książki) a że autor (jak sam przyznał) ma przywiązanie do miejsc i szczegółów to jest to dodatkowo wycieczka po mieście sprzed kilkunastu lat. A że autor często chadza podobnymi ścieżkami co ja (choć ja nikomu Warszawy nie sprzedawałam i nie kupowałam dopalaczy) to dodatkowo jest to dla mnie lektura sentymentalna.
Pasty Malcolma mają to do siebie, że nie są głupawe tylko dowcipne. Widzicie moje poczucie humoru cierpi, bo ostatnio mam wrażenie, że powoli dochodzimy do momentu, w którym dodanie do jakiegokolwiek zdania słowa „dupa” czyni je w opinii wielu dowcipnym. Tymczasem bycie człowiekiem dowcipnym nie jest ani proste, ani powszechne. U Malcolma zwykle schemat jest taki sam – wychodzi od jednego pozornie niewielkiego wydarzenia, które szybko wypada z torów rzeczywistości i prowadzi nas do jakiejś surrealistycznej wersji rzeczywistości. Bliskiej, bo w Polsce wszystko wygląda jakby się komuś jakieś kółko nie dokręciło. A jednocześnie na tyle dowcipnej, że ma się ochotę nie tyle tylko śmiać co czytać fragmenty na głos znajomym. Bo nie ukrywajmy, że pasty się do tego doskonale nadają. Przy czym jak zawsze w najlepszych i najdowcipniejszych tekstach bywa i do płaczu, i do śmiechu, bo przecież nie byłoby naszego bohatera na specyficznym stażu gdyby nie miał on wcześniej problemów ze stanami lękowymi. Biorąc pod uwagę jak mało w Polsce osób pisze o stanach lękowych i w ogóle jak rzadko przyznają się do tego faceci – niewątpliwie książka ma wymiar edukacyjny.
Ponieważ książka jest kolejnym tomem takiej pastobiografii autora to urywa się na tyle dawno (ostatecznie mówimy o wydarzeniach sprzed kilkunastu lat), że spokojnie można się spodziewać ciągu dalszego, zwłaszcza że sama książka ma trochę taką formułę, że spokojnie mogłoby być więcej. Sam autor twierdzi, że ma obecnie bardzo dużo rzeczy na głowie i jego kariera się pięknie rozwija, ale też – że wszystko zależy od wydawnictwa i tego czy będzie na kolejny tom zapotrzebowanie. I tu zwracam się do was uprzejmi czytelnicy, że skoro już wszyscy mamy dość ponurości i chcemy sobie poprawić humor, to sięgnijmy po „Edukację”. Tym samym Malcolm XD sprzeda jak najwięcej egzemplarzy, będzie miał możliwość napisania kolejnego tomu i znów będzie nam wszystkim lepiej. Książka zaś wydania przez wydawnictwo W.A.B od wczoraj jest w księgarniach i pewnie też pojawi się w serwisach subskrypcyjnych Empiku oraz na Ebooku i w ten piękny sposób wszyscy będziemy mieli choć kilka godzin spędzonych w jakieś nieco zabawniejszej rzeczywistości. I nie mówcie, że tego nie potrzebujecie, wszyscy tego potrzebujemy.
Wpis powstał w ramach współpracy z wydawnictwem W.A.B