Hej
Zwierz miał napisać o czym innym ale dochodzi do wniosku, że dziś napisze o Elizabeth Taylor. Niewiele osób dziś pamięta że miłość Amerykanów do Taylor zaczęła się na długo przed tym jak zrobiło się głośno o jej licznych małżeństwach i romansach. Taylor była bowiem jedną z niewielu gwiazd dziecięcych którym udało się bez szwanku wejść do dorosłego grania. Jako dziewczynka czekała aż przybiegnie do niej ” Lassie”, jako nastolatka wygrywała gonitwę w ” National Velvet”.
Jako dorosła aktorka dość szybko okazała się stworzona do grania silnych kobiet niekoniecznie silnych mężczyzn – taka była z całą pewnością w „Olbrzymie” czy ” Kotce na gorącym blaszanym dachu” – choć wygląda w nich słodko i delikatnie to ona jest tą silną postacią i to działania jej bohaterek odciskają największe piętno na poczynaniach bohaterów. Im była starsza tym łatwiej przychodziło jej granie kobiet silnych czy apodyktycznych, które choć piękne nie mają już w sobie nic słodkiego. Nawet jeśli ” Kleopatra” okazała się totalną klapą to jednak nie sposób dziwić się producentom że wybrali do grania niezależnej królowej właśnie Taylor. Z kolei w ” kto się boi Virginii Woolf” nie była już ani ładna, ani miła, ani sympatyczna za to w pełni udowodniła jak dobrze potrafi grać i raz na zawsze zamknęła usta tym malkontentom którzy twierdzili że swojego pierwszego Oscara dostała wyłącznie jako nagrodę pocieszenia za to że prawie umarła ( od zawsze była słabego zdrowia).
Jednak śmierć Taylor to nie tylko śmierć świetnej aktorki. Kiedy stacje telewizyjne pokazywały jej zdjęcia z przeszłości widać ze to świat gwiazd którego już nie ma. To świat gwiazd świecących jaśniej niż dziś bo fotografowie jeszcze nie śledzą każdego ruchu aktorów, nie ma stron internetowych na których nie ma tych pozowanych zdjęć ale te najgorsze robione telefonem komórkowym. Świat przed twitterami, blogami i reality showami. Gwiazd było mniej, nie do końca było wiadomo skąd się wzięły bo dzisiejsze dociekanie zastępowała raz napisana dla prasy historia, w której nikt nie grzebał. Romanse na planie budziły emocje ( choć wydaje się że nigdy już potem nie oburzano się romansem na planie tak jak wtedy kiedy spotkali się po raz pierwszy Elizabeth Taylor z Richardem Burtonem) ale i oburzenie zaś śluby gwiazd były traktowane i fotografowane jak śluby pary królewskiej.
Stąd gdy dziś wspomina się tamte czasy zawsze widzi się dawne gwiazdy piękniejszymi, wspanialszymi i bardziej utalentowanymi niż dzisiejsze. Przez lata zgubiły się wspomnienia złych filmów, marne zdjęcia, pomniejsze skandale. Zapomnieliśmy o tym jak gwiazdy wyglądały poza planem i we wspomnieniach mamy tylko te przecudowne pozowane zdjęcia na których każdy był piękny.
Elizabeth Taylor była ostatnią z takich wielkich amerykańskich gwiazd. Jej śmierć niczego nie kończy bo przecież z grania wycofała się dość dawno. Ale dziś zwierz i pewnie wielu kinomanów mocniej niż zazwyczaj uświadomiło sobie jak bardzo się za tym tęskni. Zwierz nie chce idealizować przeszłości ale pewnie gdy dziś obejrzy sobie ” Olbrzyma” ( z którego obsady nikt już nie żyje) to ów sentyment sam się w nim pojawi i zwierz niema najmniejszej ochoty z nim walczyć.
Jedno z moich ulubionych zdjęć. Elizabeth Taylor i James Dean odpoczywający na planie ” Olbrzyma”. Zwrócię uwagę że Dean czyta czasopismo na którego okłdce jest Taylor.
Ps: O obcych będzie jutro