Hej
Platforma Mediowa Point Group przestaje wydawać miesięcznik Film. Przypomnijmy Film ukazywał się od 1946 początkowo jako tygodnik potem co miesiąc. Zwierz miał w ręku pierwsze egzemplarze Filmu – kiedy pisał pracę magisterską składając kolejne rewersy na czasopisma przedwojenne postanowił zajrzeć do pierwszych roczników Filmu. Czasopismo nie było wybitne ale przez chwilę zwierz mógł wyobrazić sobie jak czuli się ludzie, którzy jeszcze nie wiedzieli, który z zapowiadanych i produkowanych filmów przejdzie do historii kinematografii a który zniknie w pomroce dziejów. Jednak nie chodziło tylko o historyczną refleksję. Zwierz był przez lata związany z filmem emocjonalnie, bardziej niż z jakimkolwiek innym czasopismem wydawanym w Polsce.
Zwierz nie ma wątpliwości, że nie byłoby tego bloga gdyby nie Film. Czasopismo przez lata kupował ojciec zwierza. Choć zwierz jako dziecko do kina chodził rzadko, sam magazyn od momentu nauczenia się czytać zwierz wertował bardzo uważnie. Na stronach gdzie wymieniano planowane premiery, zwierz przypatrywał się małym zdjęciom i zaznaczał w głowie, które produkcje chętnie by zobaczył. Recenzje początkowo zwierz czytał pobieżnie, ale od czasu do czasu jakaś opinia, streszczenie fabuły czy zdjęcie zapadało zwierzowi w pamięć. Dość powiedzieć, że do dziś zwierz łapie się na tym, że nadrabia część z filmów o których kilka czy kilkanaście lat wcześniej przeczytał na łamach filmu. Ostatnio zwierz przywiózł sobie z Londynu „Mały Głos”, film do którego zachęciła zwierza recenzja w miesięczniku opublikowana kilkanaście lat wcześniej. Jednak z całego numeru zawsze najważniejsze były dla zwierza dyrdymały – cudowna rubryka pojawiająca się na samym końcu wydania. Zawierała ciekawostki, dziwne zestawienia, porównania ról, oceny tych elementów fabuły, które zazwyczaj się pomija. Zwierz musi przyznać, że nie tylko czerpał z tej rubryki widzę (szalone czasy przed Internetem) ale także w jakiś sposób uczył się jak z fabuły wyciągać to co może i śmieszne ale przede wszystkim nieoczywiste.
Ostatni moment kiedy zwierz czuł silny związek z filmem to rok 2001. Zwierz był za młody by oglądać Oscarową galę, a brak Internetu w domu sprawiał, że jakiekolwiek informacje na temat rozdania nagród można było czerpać jedynie z prasy i ewentualnie z telewizyjnych Wiadomości. Zwierz pamięta jak biegał do kiosku dzień w dzień pytając się czy jest już nowy film. Ten przyszedł akurat z kilkudniowym opóźnieniem ponieważ zawierał piękną wkładkę poświęconą Oscarom ze zdjęciami, historią, i obszerną relacją. Zwierz jest tak przywiązany do tej wkładki że jeszcze ją ma. Zresztą nie tylko ją. Kiedy zwierz poszedł do szkoły średniej obowiązek kupowania Filmu przeszedł na niego. Nie chodziło o kwestie finansowe tylko o czas. Zwierz musiał mieć Film w rękach zaraz po jego wydaniu, ojciec zwierza mógł trochę poczekać. Wraz z kupowaniem Filmu, zwierz otrzymał prawo do przejrzenia domowych archiwów tygodnika. Widzicie ojciec zwierza ze skrupulatnością szalonego archiwisty przetrzymywał wszystkie numery miesięcznika od1992. Nadal leżą w piwnicy rodziców zwierza. Być może należałoby się ich pozbyć, ale sentyment jest olbrzymi. Widzicie, zwierz może przymknąć oczy i przypomnieć sobie całe artykuły – jak na przykład w roku w którym na ekrany wszedł Angielski Pacjent w miesięczniku pojawił się krótki biogram Colina Firtha, zajmował pół strony był na kremowym tle i autor wskazywał, że to znakomity aktor drugiego planu, ze znacznie większymi możliwościami niż się może wydawać. Takich artykułów zwierz pamięta więcej (zwłaszcza w rubryce „Portret na Życzenie” gdzie redakcja pisała o ludziach, o których sylwetki prosili czytelnicy.
Śmierć Filmu jest z jednej strony absolutnie logiczna. Dziś kiedy sięga się po czasopismo najczęściej znajduje się w nim potwierdzenie czegoś co się już i tak wie. Ilustrowany jednym zdjęciem artykuł przegra z multimedialną galerią na oficjalnej stronie produkcji. Wywiad, jeśli nie zostanie dobrze przeprowadzony zblednie wobec dziesiątek podobnych wywiadów z aktorem dostępnych w sieci. Znaczenie mają co prawda recenzje, ale jakoś ostatnio wszyscy nabraliśmy dystansu do zdania krytyków. Mamy swoich ulubionych blogerów, ilość gwiazdek na IMdb czy Filmwebie, Metacritica czy inne miejsca w których poznajemy indywidualną czy zbiorową opinię o filmie. Nawet artykuły przekrojowe wydają się dziś czymś zbędnym bo Internet oferuje nam zdecydowanie więcej treści a jeśli znamy język obcy to treści te mogą być na zdecydowanie wyższym poziomie. Tak więc nikogo nie powinno dziwić, ze błądzący od paru lat, niczym dziecko we mgle Film dokonał żywota
Problem polega na tym, że wszystko co zwierz napisał w poprzednim akapicie wcale nie musi oznaczać oczywistego zmierzchu czasopisma. Zwierz od kilku lat wydaje miesięcznie ok. 100 zł na brytyjskie czasopisma filmowe (ostatnio nieco mniej bo Sight&Sound może sobie poczytać w pracy). Zwierz nie wie jak idzie Empire i Total Film, ale na oko nie wygląda na to by którekolwiek z nich się zwijało. Być może dlatego, że nie udają, że są czasopismami ambitnymi. Są znakomitymi magazynami o tym co właśnie jest w kinie, sporo w nich wywiadów z aktorami, którymi właśnie interesują się widzowie, są zarówno ciekawe zestawienia (ludzie uwielbiają zestawienia) jak i olbrzymie działy poświęcone kręconym właśnie produkcjom. Oczywiście budżet takich czasopism jest bez porównania większy niż Filmu. Ale nie chodzi nawet o ilość zdjęć, wizyt na planie, czy zaczepionych gwiazd światowej rozrywki. Chodzi o jasny przekaz i jasne podejście, jesteś widzem, chodzisz do kina, nie koniecznie czujesz potrzebę zdystansowania się do wszystkich pokazywanych na ekranie produkcji. Takie czasopsimo ma trochę funkcji informacyjnej ale przede wszystkim daje fanom coś co mogą kupić położyć na półce i wracać z sentymentem.
Tymczasem Film od pewnego czasu sprawiał wrażenie jakby był obrażony na kino popularne, choć na ekranie mógł być Iron Man to artykuł w środku kazał zawsze się zastanawiać czy nie jest jakimś grzechem lubić ekranizacje komiksów. Zresztą czasopismo pozostawało od dłuższego czasu jakby w opóźnieniu w stosunku do światowych trendów. Artykuły o serialach sprawiały wrażenie jakby wciąż przyjmowano, że ludzie nie mają pojęcia co leci w zachodniej telewizji, z kolei te o filmach, jak zwykle zbaczały w stronę – możemy oglądać kino popularne tylko wtedy jeśli poddamy je takiej analizie, że nie zostanie nic z prostej rozrywki. Ponadto widać było, że metoda pisania tak jak pisało się w epoce sprzed Internetu (można zrobić drobny błąd lub przekłamanie i tak nikt tego nie sprawdzi) oraz zasada, że wszystko zawsze tłumaczy się od samego początku (tak jakby czytelnik nie miał pojęcia o czym czyta) się nie sprawdziła. Dzisiejszy czytelnik od tego sprzed dziesięciu lat różni się niesamowicie przede wszystkim tym, że o wielu sprawach dowiaduje się dokładnie w momencie w którym się dzieją. I choć chętnie poczyta analizę zdarzeń to już zaczyna ziewać kiedy wszystko mu się tłumaczy od początku. Zwłaszcza wyspecjalizowany czytelnik Filmu.
Zwierz oświadczył, rodzinie i znajomym, że przestaje kupować Film dokładnie miesiąc temu. Po latach dawania miesięcznikowi kolejnych szans, biadania nad spadającym poziomem i nie satysfakcjonującymi zmianami zwierz się poddał. Dlaczego? Bo nie ma nic bardziej frustrującego niż przyglądanie się jak czasopismo, które miało wciąż potencjał by osiągnąć sukces. Poza tym zwierz nie mógł dłużej patrzeć jak umiera jego dziecięce marzenie by zostać dziennikarzem Filmu. I to nie dlatego, że nikt mu tego nie zaproponował, ale dlatego że zwierz chyba już nie chciałby pisać w takim czasopiśmie (które np. przywróciło listy do redakcji tylko po to by publikować pieśni pochwalne na swój temat).
Jednak zwierz nie będzie ukrywał. Gdyby nie Film, nie byłby taki jaki jest dziś. Może nigdy nie popadłby w manię kolekcjonowania zbędnych danych, życiorysów aktorów, tytułów filmów, co trafniejszych linijek z recenzji. Może gdyby w wieku młodzieńczym nie naczytał się tylu recenzji dziś nadal nie wiedziałby od czego zacząć formułowanie swoich myśli dotyczących filmu. Może gdyby nie przekonanie, że gdzieś tam czeka na zwierza wielka kariera filmowego krytyka (zwierz zaczął przejawiać takie wizje swojej przyszłości w bardzo młodym wieku), zwierz nie studiowałby z takim zapałem historii filmu i nie starałby się nadrobić zaległości w filmowej klasyce. Może gdyby nie moment autentycznego szczęścia kiedy nowy numer trafiał w ręce zwierza, wasz bloger nigdy by nie odkrył, że kocha kino miłością szczerą, prawdziwą i kto wie czy nie wrodzoną. Tak więc nawet jeśli Film w ostatnich latach zawodził zwierza co raz bardziej, jego koniec jest momentem smutnym i przełomowym. Jakby kończyło się dzieciństwo. Cóż czas dorosnąć.??