Hej
Czasem kiedy zbliża się wieczór a zwierz nie ma zielonego pojęcia o czym napisać (tak przez ostatnie pięć lat zdarzało się to kilka razy) zwierz prosi siły wyższe o jakiś mały popkulturalny cud. Wczoraj siły wyższe musiały wyjątkowo nadstawiać ucha bo cud się zdarzył. Brat zwierza, poprosił go o wpis. To prawdziwe święto bo brat zwierza, który czasem go trolluje korzystając z różnych nicków (w przeciwieństwie do drugiego brata zwierza, który zawsze trolluje go jako plugawa bestia. Ogólnie trolling jest w rodzinie zwierza takim popularnym hobby jak widać) rzadko prosi zwierza o cokolwiek, a zwłaszcza o wpis na blogu. Trzeba zresztą przyznać, że sam pomysł niemal idealnie zgrał się z nastrojem w jakim jest zwierz pod koniec serialowego sezonu. A mowa o pewnym specyficznym rodzaju zniechęcenia. I to zniechęcenia specyficznego bo wcale nie dotyczącego pracy i obowiązków.
Otóż brat zwierza zapytał go nie tak dawno temu (no dobra dwa dni temu) czy czasem zwierz ma tak, że mu się nie chce. Nie chodzi bynajmniej o czynności od których uchylamy się na co dzień (praca, nauka, sprzątanie, robienie czegokolwiek o co proszą nas inni) ale o to co teoretycznie powinno nam sprawiać przyjemność. Nie ma chyba bowiem na świecie takiej czynności, która raz na jakiś czas nie budziłaby naszego całkowitego zniechęcenia. Brat zwierza, ma ten problem z grami komputerowymi – przez rok przygotowań do matury nazbierało się sporo tytułów wartych sprawdzenia, ale kiedy nadchodzi ten moment kiedy w końcu można oddać się nieskrępowanej rozrywce, wszystko wydaje się ciekawsze. A nawet jeśli nie wydaje się ciekawsze, to w człowieku nie ma po prostu energii by zacząć nową przygodę, ciekawości by sprawdzić gdzie zaprowadzi nas fabuła czy zniecierpliwienia kiedy wreszcie znajdzie się czas by grać. Z kolei zwierz zauważył u siebie podobny syndrom jeśli chodzi o seriale które oglądał latami – finały kolejnych produkcji – takich jak Castle, Grey’s Anatomy czy How I Met Your Mother, wcale nie były przez zwierza wyczekiwane. Oczywiście zwierz je obejrzał ale bez większego entuzjazmu. Co więcej, wcale na nie nie czekał i prawdę powiedziawszy gdyby ktoś mu je po prostu streścił byłoby zwierzowi wszystko jedno. Mógł je zobaczyć ale nie musiał, albo co gorsza musiał je zobaczyć choć wcale nie chciał
Takie zniechęcenie dopada nas wszystkich. Wcale nie oznacza, że przestaliśmy lubić seriale, nigdy więcej nie zagramy w grę komputerową czy raz na zawsze porzuciliśmy zauroczenie kinematografią, czy literaturą. Zniechęcenie które odczuwa zwierz i pewnie nie jedna osoba, która na co dzień żywo interesuje się kulturą zarówno tą wyższą jak i popularną. Nie ma w tym nic dziwnego, po prostu od czasu do czasu wszystko zaczyna nas nużyć, nudzić i denerwować. Zwłaszcza, jeśli oglądamy sporo filmów czy gramy w sporo gier i potrafimy sobie uświadomić, że właściwie większość z nich oferuje nam podobne rozwiązania i emocje. To trochę jak z finałami seriali – trzymają w napięciu do czasu kiedy nie usiądziemy i nie rozłożymy na części pierwsze możliwych scenariuszy – kiedy to zrobimy może się okazać (i często się okazuje) że tak naprawdę nie jesteśmy aż tak przejęci tym co będzie dalej jak nam się wydaje. Zwłaszcza – ze zwierz już dość dawno zwrócił uwagę, że przy odpowiednim zaangażowaniu w oglądanie serialu i świadomości tego na co pozwala scenarzystom świat producentów można się spokojnie domyślić, które z rozwiązań zostanie wybrane. Przypomina to zwierzowi sytuację (przeskakując do sfery zupełnie innego zniechęcenia) kiedy nagle dostajemy sporo kasy i wybieramy się na zakupy. Brzmi świetnie ale nagle uświadamiamy sobie, że tak naprawdę nie chcemy jeszcze jednej pary spodni czy butów. Mimo, że sama koncepcja zakupów wciąż brzmi świetnie to nie ma w nas potrzebnego entuzjazmu by stało się to czymś więcej niż tylko wydawaniem kasy (chyba że tylko zwierz tak ma). Zwierz ma kilka sposobów na takie zniechęcenie. Zwierz nie twierdzi, że pomagają wszystkim (zwierz nawet nie twierdzi, że wszyscy na takie zniechęcenie cierpią) ale w jego przypadku najczęściej to się sprawdza.
Po pierwsze nigdy się do niczego nie zmusza. Jedną z najlepszych rzeczy jaką może sobie uświadomić nieco znużony fan serialu, jest fakt, że tak naprawdę prawie nikt nie ogląda wszystkich odcinków. Ci którzy są absolutnymi maniakami i ściągają każdy odcinek z sieci, może czasem dobijają do 100% oglądalności serialu, ale większość zawsze omija kilka odcinków w sezonie – jest to nawet zdrowe bo oznacza, że nie przesiedziało się 24 wieczorów przed telewizorem. Oznacza to ni mniej ni więcej tylko, że nic się nie stanie jak sobie jakiś odcinek odpuścimy. Tak po prostu. Oczywiście opuszczenie finału może być marnym pomysłem ale nawet nie wiecie o ile zwierzowi lepiej oglądało się ostatni sezon HIMYM kiedy powiedział sobie, że nie musi obejrzeć wszystkich odcinków. Coś co zaczynało być trochę przymusem wróciło na swoje miejsce rozrywki na życzenie. Podobnie z sytuacją kiedy wszyscy mówią nam co mamy oglądać. Jeśli w danym momencie absolutnie nie chce się nam oglądać miliona polecanych produkcji możemy sobie wybrać jedną i po prostu resztę olać. Obecnie w świecie Internetu i DVD nawet drobne opóźnienie w serialowej fascynacji nie oznacza, że coś stracimy na zawsze, a nawet fajniej nadrabiać od razu cały sezon.
Druga sprawa – niekiedy zniechęcenie bierze nas wtedy kiedy mamy wrażenie, że oglądamy non stop to samo. Zwierz ma (działający przynajmniej na niego) prosty mechanizm wyrwania się z takiego marazmu. Kiedy nagle widzi, że kinematografia zaczyna go nużyć, zwierz decyduje się na prześledzenie kariery jakiegoś aktora. Dlaczego? Bo wtedy zwierz kompletnie traci panowanie nad wyborem filmów. Decyzje co zwierz oglądał podejmuje za niego wybrany aktor czy aktorka, która zdecydowała się wsiąść udział w takich a nie innych projektach. Dzięki temu zwierz, którego nic z filmów wybieranych na własną rękę nie jest w stanie poruszyć staje oko w oko z produkcjami, których by nie tknął a może nawet by o nich nie słyszał. Na dowodów tego zwierz może wam bardzo polecić australijski film Burning Man, który obejrzał w ramach filmograficznego stalkingu, którego ofiarą padł Matthew Goode. Zwierz poleca ten sposób oglądania filmów kiedy tylko może bo to chyba najlepszy sposób by zobaczyć coś czego byśmy nigdy nie wybrali i co – jak wskazuje doświadczenie zwierza – może zrobić na nas większe wrażenie niż niejedna wyczekiwana miesiącami produkcja.
Trzeci sposób by jakoś pokonać ogólne zniechęcenie (niezależnie od tego czy chodzi o filmy, książki seriale czy muzykę) jest wrócić do tego co się zna. Nigdzie nie jest powiedziane, że człowiek musi spędzić swoje życie oglądając nowe rzeczy, i powoli zapominając o tym co kiedyś sprawiło mu sporo frajdy. Kiedy zwierz ma już zupełnie dość seriali w których nie wiadomo jak wszystko się skończy wraca do swoich ulubionych dawno zakończonych serii, kiedy absolutnie nie chce mu się oglądać jakiejś nowości organizuje sobie przegląd ukochanych filmów z przeszłości i ma gdzieś fakt, że życie jest krótkie a w kolejce do obejrzenia stoi mnóstwo produkcji. Zwierz uważa, że jeśli zaczyna się czuć jakikolwiek obowiązek oglądania filmów, to jest to pierwszy moment by się zatrzymać i zająć czymś innym. Bo można sobie zmarnować super przyjemność.
No i po czwarte czasem po prostu człowiek chce coś obejrzeć ale nie ma najmniejszej ochoty na żaden film i serial, więcej tym czego naprawdę chce to po prostu coś pooglądać. Zwierz zwraca się wtedy ku swoim ulubionym guilty pleasueres i nadrabia za jednym posiedzeniem całe sezony takich programów jak Kitchen Nightmare’s czy Master Chief. Nie chodzi nawet o to by się w nie szczególnie zaangażować, ale każdy od czasu do czasu ma dość fabuły, myślenia i analizowania. Taki oddech jest dobry bo potem ochota na obejrzenie czegoś z fabułą wzrasta niesamowicie. Poza tym wciąż jesteśmy na czasie. Tylko z innym rodzajem programów.
No i ostatnia z ładnej piątki zwierzonych sposobów na filmowo/serialowe zniechęcenie jest przypomnienie sobie prostej zasady – kultura to nie wyścig. człowiekowi zawsze wydaje się, że coś powinien obejrzeć – znajomi piszą o serialach, które są znakomite, krytycy polecają kolejne filmy, festiwal w Cannes każe rezerwować czas na seanse rok na przód, wszyscy zdają się być lepiej obeznani. Kiedy tylko kończy się jeden sezon, ktoś pisze o kolejnym serialu który powinno się zobaczyć, ludzie omawiają finały serii których jeszcze nie ruszyliśmy, i porównują wrażenia po premierach programów o których istnieniu nawet nie wiedzieliście. Mamy wtedy poczucie, że nie tyle chcemy coś oglądać, czy w coś grać ale że powinniśmy coś zobaczyć. Jakbyśmy brali w jakimś wielkim wyścigu w którym musimy być w czołówce. To nie ma sensu, nie zobaczymy wszystkiego, a ściganie się z kimkolwiek doprowadzi tylko do większego zniechęcenia. Jeśli coś nas nie zaintryguje i nie zaciekawi po prostu trzeba sobie dać spokój. Ktoś inny zobaczy ten serial za nas.
Zwierz wcale nie planował pisać żadnego poradnika (czy tylko zwierza denerwuje ciągła skłonność blogerów do radzenia nam jak żyć) po prostu ostatnio zwrócił uwagę, że zarówno on jak i jego brat, jaki i całkiem sporo osób przejawia ten czasowy (kto wie czy nie związany z końcem serialowych serii) okres zniechęcenia. Oczywiście można zrobić jeszcze jedną najzdrowszą rzecz. Skoro robimy tylko to co ma nas bawić, a skoro wpatrywanie się w ekran czy w książkę po prostu nie sprawia nam przyjemności, możemy wszystko wyłączyć, zostawić na chwilkę te wszystkie nieistniejące światy i nieoddychające postacie i pójść na spacer. I to nie dlatego, że spacer jest lepszy (choć kiedy w naszym kraju jest ładnie to grzechem jest tego nie wykorzystać), ale dlatego, że z doświadczeń zwierza wychodzi, że ze spaceru do świata fikcji wraca się truchcikiem.
ps: Zwierz wybiera się dziś na Wielkiego Gatsbiego – zobaczymy jak wychodzi dekonstrukcja amerykańskiego snu w 3D
ps2: Zwierz w ten weekend wybiera się do Katowic i choć ma już wcześniej umówione spotkania towarzyskie, jakby ktoś chciał to zwierz może wykroić chwilkę czasu dla Katowickich czytelników. O ile są chętni. ??
ps3: po wczorajszym zlinkowaniu starego wpisu zwierza (z września zeszłego roku) zwierz dostał całkiem sympatyczny odzew od osób, które wpis przegapiły. Co powiecie na od czasu do czasu wrzucanie takich – best of… czyli linków do wpisów dawniejszych. chyba, że jesteście niesłychanie pilnymi czytelnikami zwierza.