?
Hej
Zwierz oglądał dwa dni temu rozdanie telewizyjnych nagród BAFTA. Być może dla części z was jest to jedna z cyklu „najmniej intrygująca nagroda na świecie” ale zwierz wyjątkowo trzymał kciuki za swoich faworytów. Co prawda nie wszystko poszło po myśli zwierza ale obstawianie jednej aktorki okazało się pewniakiem. Olivia Coleman była tego wieczoru prawdziwą gwiazdą i objawieniem (mimo, że jej kariera zaczęła się już jakiś czas temu) tego wieczoru. Wychodziła na scenę trzy razy – odebrała nagrodę za najlepszą rolę w serialu dramatycznym, potem za najlepszą rolę w serialu komediowym a przy okazji była wśród członków zwycięskiej obsady Twenty Twelve – bardzo fajnego mockumentary o przygotowaniach do Olimpiady. Zwierz cieszył się jej zwycięstwem jak mało kto, bo to znakomita aktorka, która pewnie w przyszłym roku też będzie wychodzić z rozdania nagród ze statuetką, bo tylko pozbawiony gustu, na wpół ślepy, siedzący tyłem do telewizora człowiek który nigdy nie widział gry aktorskiej nie dałby jej nagrody za rolę w Broadchurch. Tak Olivia Coleman jest prawdopodobnie jedną z tych aktorek, które po prostu jeszcze nie dowiedziały się, że można źle grać. Nie mniej zwierz zwrócił uwagę, że ma ona jeszcze jedną cechę, która jest zdaniem zwierza kluczowa. Nie jest piękna.
Tak moi drodzy Olivia Coleman nie jest super pięknością. W ładnej sukience, nowej fryzurze i świetnym makijażu jest ładna, ma bardzo przyjemną i miłą twarz, śliczny uśmiech. Jest nawet ładna,ale piękna nie jest. Możecie zapytać czy zwierz się nie czepia, i czy w ogóle to jest w jakikolwiek sposób ważne. Zwierz pisał kiedyś na początku istnienia tego bloga, że programy typu reality show działają na nas tak mocno ponieważ podważają naszą wiarę w to, że talent idzie w pakiecie z pewnym charakterystycznym wyglądem. Choć teoretycznie wiemy, że nie tylko ładni ludzie potrafią śpiewać, zawsze zdumiewa nas kiedy niezbyt ładna pani w średnim wieku okazuje się znakomitą śpiewaczką. Oczywiście nikt nie rodzi się z takim przekonaniem – sami je w sobie pielęgnujemy, dzień po dniu oglądając pięknych ludzi którzy śpiewają, grają i popisują się swoimi talentami. Rzadko kwestionujemy fakt, że są piękni (nie muszą się nam osobiście podobać ) po prostu przyjmujemy że tak jest. Problem polega na tym, że w cale tak nie jest.
Zdaniem zwierza najgorszej ten przesąd czy właściwie pewne przekonanie odbija się na kinie. A zwłaszcza w przypadku aktorek. Nie oznacza to, że wymóg bycia przystojnym nie jest stawiany aktorom, ale przynajmniej zwierzowi wydaje się, że dużo łatwiej przełamać go mężczyznom niż kobietom. Zwierz nie wie do jakiego stopnia to prawda ale pamiętał jak słuchał skarg osoby, która dostała się na akademię Teatralną, że wśród chłopaków przyjmuje się tych najbardziej utalentowanych, wśród dziewczyn te najładniejsze utalentowane. Zwierz patrząc na współczesne kino ma trochę wrażenie jakby to była prawda. Choć utalentowanych i bardzo utalentowanych aktorek jest całe mnóstwo to większość z nich wyróżnia niespotykana uroda. Nawet jeśli jej osiągnięcie oznaczało korekcję zębów, długoletnie diety, wstrzykiwanie botoksu czy poprawianie to tego to tamtego to w ostatecznym rozrachunku uzyskujemy aktorkę ładną albo bardzo ładną. Nie każdemu musi się podobać, ale uroda staje się obsesją i niema głównym warunkiem sukcesu. Co prawda od czasu do czasu uda się przebić aktorce mniej urodziwej, lub z taką nieoczywistą urodą, ale chyba tylko po to by do końca życia udzielać wywiadów, że nigdy nie była wystarczająco piękna by grać główne role, więc musiała bardziej kombinować. No właśnie paradoks polega na tym, że ról dla mniej urodziwych aktorek jest całkiem sporo i to nawet wychodzące poza przysłowiową „brzydszą siostrę”. Próba odwzorowania świata nakazuje by pojawiali się w produkcjach ludzie nie koniecznie podpadający pod definicję piękna. Choć ten problem też udaje się niekiedy ominąć próbując wmówić nam za wszelką cenę, że bardzo urodziwi ludzie są brzydcy.
I tu dochodzimy do konkluzji zwierza. Otóż wcale tak być nie musi. Jedną z pierwszych rzeczy jaką zaobserwował zwierz kiedy zanurzał się w kinematografię brytyjską było odkrycie, że w Wielkiej Brytanii uroda wcale nie jest absolutnie koniecznie wymagana by grać w filmach czy serialach. Oczywiście, zwierz nie idealizuje, brytyjskie kino jak każde inne ma obsesję na punkcie piękna i młodości. I bardzo wiele brytyjskich aktorek wygląda jakby wyszło spod jednej sztancy. Ale nie aż tak wielką. Oglądając kolejne produkcje zwierz zorientował się, że widzi na ekranie całkiem dużo zupełnie normalnych twarzy, całkiem zwyczajnie wyglądających kobiet – wysokich, niskich, bardzo szczupłych, nie takich aż strasznie szczupłych, ekscentrycznych, bardzo normalnych. W znakomitej większości były to aktorki bardzo utalentowane. Zwierz zastanawia się czy jego sympatia dla brytyjskiej kinematografii nie bierze się po części właśnie z tego, że oglądając programy brytyjskie miał wrażenie, że są w nich prawdziwi ludzie. Przy czym by może nieco zbliżyć się do prawdy – znaczna część z nich rekrutowała się z kręgów komediowych. To w ogóle ciekawa (choć niezwykle logiczna obserwacja), że jeśli człowiek chce się przebić w świecie rozrywki z nietypową urodą, to powinien zacząć (bez względu na płeć) od komedii. Zwłaszcza, że nic tak nie działa na krytykę jak odkrycie, że niekoniecznie ładni, zabawni ludzie są znakomitymi aktorami w rolach dramatycznych. To niemal przykre jak bardzo zaskakuje to część krytyków i widzów.
Przy czym zwierz nie sugeruje, że ładne aktorki nie umieją grać. Ani nawet nie sugeruje, ze wszystkim nam byłoby łatwiej gdyby zamiast oszpecać aktorki do kolejnych ról, po prostu dawać szansę niekoniecznie pięknym kobietom. Po prostu zwierza zawsze dziwi, jak łatwo przychodzi nam narzucać ograniczenia tam gdzie liczyć się powinien przede wszystkim talent. Pomijając już fakt, że największą krzywdę robimy sobie (zdaniem zwierza zawsze na niewykorzystanym aktorskim talencie najwięcej traci widz), ale także koszmarnie utrudniamy sobie życie. Te wszystkie role, w której nie do końca wierzymy bo przechodząca metamorfozę piękność była śliczna od pierwszych scen, te wszystkie dramaty kiedy załamuje się kariera aktorki, która zaczęła wykazywać pierwsze oznaki starzenia się, te wszystkie śliczne dziewczyny dla których kino nie potrafi znaleźć ciekawej roli. Zwierz pisze że my robimy sobie krzywdę bo prawda jest taka, że w jakiś sposób wszyscy bierzemy udział w takiej niemej zmowie, mówiącej że aktorka powinna być ładna. Usprawiedliwień znajdujemy tysiące – pierwszym z nich jest to, że przecież oglądamy ja na ekranie więc kamera powinna taką osobę „kochać”. Zdaniem zwierza nie ma to za wiele sensu, bo kamera nie wie jakie są nasze standardy piękna, i można ją namówić do romansu z prawie każdym. Inni z kolei wskazują, że to jasne iż poszukujemy jakiegoś tam ideału piękna. Zwierz się nawet nie kłóci po prostu kino nie wydaje się najlepszym miejscem do prowadzenia przesłuchań do tego konkursu.
Wracając do Olivii Coleman, najciekawsze jest to, że niekoniecznie piękną aktorkę zawsze można łatwo „poprawić”. Widz nie jest głupi, jeśli w jednej scenie pojawia się bez makijażu i w nie twarzowej sukience, a w drugiej z ładnym makijażem i dobrze dobranych ciuchach to widzowi nie zajmie dużo pojęcie takiej przemiany. Zresztą kino to kwestia iluzji – odpowiednio dopasowana soczewka, ujęcie, zbliżenie – prawie każdego można tak ustawić przed kamerą by widać było jego zalety a nie wady. Poza tym uroda to taka rzecz, którą doskonale można zagrać. To znaczy, można stworzyć postać na tyle interesującą, że nagle wyda się nam piękniejsza. Wiele aktorek ładnieje przed kamerą, kiedy wymaga od nich tego scena, podobnie jak brzydnie – choć to akurat wcale aż tak strasznie trudne nie jest. Dużo gorzej wychodzi udawanie, że wielka piękność jest nie zwracającą niczyjej uwagi kobietą z przedmieścia, zawiedzioną i porzuconą osobą bez planów, kimś kto cierpi z powodu niskiej samooceny. Zwierz nie twierdzi, że to się ładnym ludziom nie zdarza (zwierz pragnąłby zostać dobrze zrozumiany – nie jest przeciwnikiem ładnych aktorek) ale powiedzmy sobie szczerze, wszyscy chyba znamy tą filmową kliszę w której szarą myszkę czy brzydszą przyjaciółkę gra ewidentnie piękna kobieta, która co najwyżej ma gorzej dopasowane ubrania lub nie daj boże nosi okulary (tak przy okazji jakim cudem okulary wciąż są elementem który dodaje się by zaznaczyć, że dziewczyna jest mniej ładna). Tym samym zniekształcamy rzeczywistość do tego stopnia, że już nie ma nic wspólnego z nami samymi. I otrzymujemy takie sytuacje, jak na przykład w serialu Grey’s Anatomy gdzie właściwie cała obsada jest jakoś surrealistycznie urodziwa. Nie wiem jak wy ale jak zwierz ostatnio sprawdzał w okolicznej przychodni to jednak nabór do zawodu lekarza nie jest poprzedzony konkursem piękności.
Zwierz wie, że jego wywód nie wnosi zbyt wiele nowego do dyskusji i że elementy tego wpisu pojawiały się to tu to tam na blogu zwierza. Ale za każdym razem uderza zwierza to jak często mylimy wygląd z talentem i jak często wydaje się nam, że jedno i drugie jest ze sobą nierozłącznie związane. Starzejące się aktorki dostają mniej ról, nawet jeśli są bardzo dobre. Niezbyt ładne aktorki rzadko dostają w Hollywood główne role. Tak jakby bez idealnego wyglądu talent liczył się mniej a może w ogóle by go nie było. Zwierz który jest ponad wszystko wielkim wielbicielem ludzi utalentowanych – którym kibicuje od zawsze i których kariery śledzi zawsze z niezmiennym zachwytem, nie jest w stanie pojąć jak łatwo zostaliśmy zapędzeni w ten kozi róg. Może więc zamiast wmawiać sobie, że wszyscy są piękni powiedzmy sobie szczerze, nie wszyscy są piękni ale każdy może być utalentowany. A talentu podrobić się nie da.
Ps: Zwierz wie, że zrobił strasznie olbrzymią pętlę i napisał trochę o dwóch różnych sprawach ale jakoś tak mu się w mózgu wszystko połączyło za co w sumie nie przeprasza. Może co najwyżej powiedzieć, ze to wina chomika który napędza mu w głowie to kółko od myślenia.
ps2: Dzięki tym, którzy zjawili się na wczorajszym występie zwierza albo przysłali rodzinę. Zwierz się będzie jeszcze produkował na mieście w przyszłym tygodniu, ale szczegóły potem.
Ps3: Dziś zaczyna się Cannes a to oznacza że w najbliższych tygodniach dowiemy się jakie filmy będziemy musieli w przyszłym roku obejrzeć by mieć się czym chwalić przed znajomymi.