Kiedy dostałam do przeczytania „Książkę o przyjaźni” moja pierwsza myśl był taka, że jest coś uroczo bezczelnego w tytule tak prostym i oczywistym. Tyle jest na rynku książek, które kryją się za poetyckimi, dwuznacznymi tytułami. A tu po prostu – „Książka o przyjaźni”. Kiedy już dostałam do przeczytania pdf z powieścią i skończyłam ją po dwóch dniach pomyślałam, że tytuł jest nie tylko bezczelny, ale równie szczery co książka, którą właśnie skończyłam.
Od razu muszę wam się do czegoś przyznać. Znam Maćka Marcisza osobiście. Na tyle dobrze by móc mu zaraz po przeczytaniu ostatniej strony książki napisać w prywatnej wiadomości co myślę (a myślę, że mnie zaskoczył). Czasem udaję, że nie wiem, że Maciek jest ode mnie dwa lata młodszy, bo jakoś mi lepiej z myślą, że zdolni autorzy powieści są ode mnie starsi. Wiecie to bezpieczne ustawianie się w odpowiedniej perspektywie. W każdym razie piszę to na początku, bo czytając powieść kilka raz złapałam się na tym, że czytam ja głosem autora czy widzę jego uważne, choć nie pozbawione humoru spojrzenie, na świat które owocuje najlepszymi wakacyjnymi story w historii Instagrama i książkami o których myśli się długo po lekturze.
„Książka o przyjaźni” to historia trójki licealnych przyjaciół – Michała, Kasi i Doroty. Ich przyjaźń zaczyna się równie egzaltowanie i poetycko co niejedna licealna znajomość. Od wysyłania sobie listów. Oczywiście jak to zwykle z młodymi ludźmi bywa – znajomi widzą o sobie dużo mniej niż im się wydaje. To co dzieje się potem to opowieść o latach dorastania – nadziejach, porażkach, doświadczeniach, które kształtują dorosłe osoby, którymi są bohaterowie, gdy ich spotykamy. Jest to też historia o życiu w okolicach trzydziestki, gdzie trzeba podjąć pewne życiowe decyzje, które mają zaciążyć na całym życiu. Jak rodzina, mieszkanie i pytanie – co dalej ze swoją tak pięknie rozpoczętą karierą.
Jeśli czytaliście „Taśmy rodzinne” wiecie, że autor ma niezwykły talent do oszczędnego, ale niezwykle efektownego przywoływania konkretnych przeżyć i momentów w czasie, które budzą poczucie nostalgii u niemal każdego trzydziestolatka w Polsce. Tu jest podobnie – nie trzeba wiele, byśmy poczuli, że nie tylko znamy bohaterów, ale też, że przeżyli dokładnie to samo co składa się na nasze wspomnienia – śmierć papieża, przystanki Woodstock, czytanie czasopism w Empiku i wiele innych. Podczas kiedy wielu pisarzy bardzo chce by ich książki działy się w jakimś nieokreślonym czasie i przestrzeni, często uciekając przed Polską tu wszystko jest zatopione w bardzo konkretnych przeżyciach i momencie w czasie – co czyni z książki także pozycję w jakimś stopniu pokoleniową.
W powieści przeplatają się dwa wątki, które wydają mi się niezwykle bliskie każdemu kto właśnie zbliża się czy przekroczył właśnie trzydziestkę. Pierwsze to zmierzenie się z wizją własnego dorosłego życia, z którą idzie się w świat od lat nastoletnich do momentu, kiedy trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie – kim się tak właściwie jest. Czy te wszystkie potencjały które miało w czasach szkoły czy na studiach rzeczywiście znajdą swoje ujście, czy rzeczywiście będziemy tymi osobami, które sobie wymarzyliśmy. Od pracy po związki – przyglądamy się dorastaniu do odpowiedzi na pytanie – kim jestem, jeśli nie jestem osobą z własnych wyobrażeń. Drugi wątek to pytanie o tytułowa przyjaźń – czy to rzeczywiście ten rodzaj relacji który jest na zawsze? Czy to, że się z kimś długo przyjaźnimy znaczy, że będziemy się przyjaźnić na zawsze? Co jest bardziej bolesne – złamane serce niż przyjaźń, która się wypala? Czego właściwie od przyjaciół oczekujemy? Co mogą nam dać? Czego nam nigdy nie dadzą?
Przyznam szczerze, że po lekturze „Książki o przyjaźni” spędziłam sporo czasu rozmyślając o moich własnych licealnych i późniejszych przyjaźniach. Przypominało mi się to uczucie niezniszczalności jakie dawały bliskie więzy z osobami, które wydawały się najważniejsze w życiu. Złapałam się na tym, że wiele z tych „wiecznych” relacji rozpłynęło się przez lata, podczas kiedy inne – które wydawały mi się zdecydowanie mniej ważne – wciąż trwają. Przyjaźń – zarówno w książce Maćka jak i w realnym życiu wydaje się zdecydowanie bardziej skomplikowana od miłości. Być może dlatego, że nasze wymagania względem przyjaciół potrafią być niekiedy wyższe niż w stosunku do życiowych partnerów. Zresztą czytając książkę cały czas zastanawiałam się – dlaczego jest tak niewiele powieści koncentrujących się właśnie na przyjaźni – relacji, która wydaje się tak kluczowa dla większości osób.
Mam pewien sposób oceniania czy powieść jest w moim mniemaniu dobra czy zła. Kiedy dochodzę do zakończenia i myślę np. „NO tak Michał by dokładnie to zrobił” – tak jakby bohater był prawdziwym człowiekiem, a ja oceniała decyzje mojego znajomego – wtedy wiem, że autor osiągnął sukces. Przełamał tą cienką granicę pomiędzy światem fikcji a światem realnym – sprawiając, że myślę o historii jakby ktoś opowiedział mi przypadki prawdziwych osób, przedstawił mi ich jak znajomych. Pod koniec „Książki o przyjaźni” tak właśnie było – odłożyłam ją na bok i przez chwilę rozmyślałam o bohaterach tak jakby były to osoby, które znam i to na tyle dobrze by móc oceniać ich życiowe decyzje. Choć początkowo zakończenie mnie zaskoczyło – i to pozytywnie – to potem doszłam do wniosku, że miało sens w kontekście tego jak bohaterowie są zbudowani. Jak może zauważyliście – nie podaję wam zbyt wielu szczegółów fabuły bo mam wrażenie, że poznanie tych bohaterów na własną rękę – w takim tempie w jakim założył autor – jest kluczowe dla tej powieści.
Nie mogę was zostawić bez refleksji, że to jest powieść w których znajdują się co pewien czas zdania bardzo błyskotliwe, zarówno gdy chodzi o refleksję o Polsce jak i relacji między ludźmi. Choć autor pisze oszczędnym stylem to co pewien czas zdarzy mu się prawdziwa literacka perełka, zdanie, które z człowiekiem zostaje, scena, która jest tak plastyczna, że widzimy ją przed oczami. W takich chwilach myślę sobie, że to bardzo dobrze, że znam Maćka. Przynajmniej będę mogła za kilka lat mówić, że znałam go zanim był sławny.
Post powstał we współpracy z wydawnictwem W.A.B. Oprócz tego wpisu moją rekomendację znajdziecie też w książce.