Jak co roku wyobrażam sobie, że jestem kaznodzieją w małej, niesłychanie tolerancyjnej wspólnocie, która przytula do serca wszystkich, ale jednocześnie z uporem maniaka raz do roku szuka nowych sensów w świętach, które obchodzimy. Jak kiedyś pisałam – to mój sposób odreagowania, że proboszcz kościoła, do którego w dzieciństwie chodziłam na pasterkę miał tylko jedno kazanie na święta i zawsze je powtarzał.
Musieli plotkować. Plotka jest starsza niż jakiekolwiek spisane podobanie. Jest tak stara jak sami ludzie, jak kawałek kamienia, ziemi i drewna, na którym mogą przysiąść obok siebie dwie osoby. Tak, z pewnością musieli plotkować. Siadali przed domem, w tej godzinie, gdy już człowiek zmęczony codzienną pracą powinien już się kłaść spać, ale chce jeszcze urwać dla siebie kawałeczek życia, w którym nie chodzi wokół zagrody, nie gotuje, nie sprząta, nie przelicza swoich dzieci. Nie trzeba się bardzo wysilić by ich usłyszeć.
***
Ten twój kuzyn Józef, co tam u niego?
Wiesz co mówią…
Ale to prawda? Bo on, gdzie, w tym Nazarecie mieszka teraz, prawda?
Tak, wyjechał lata temu za pracą. Wiesz, jak jest zawsze więcej rąk niż rzeczy do zrobienia. A to wielki chłop. Mówię ci łapy olbrzymie takie. Cieśla, choć nie wiem czy taki dobry, dla cieśli niby zawsze się praca znajdzie, ale nie siedział tu na miejscu tylko go aż do Nazaretu wywiało.
Ale coś takiego…, żeby się tak dać złapać.
On chyba nigdy za mądry nie był. Ale też… to pierwszy, którego dziewczyna na dziecko złapała.
No ale mówią, że nie jego. Tam się podobno dni i miesiąc nie zgadzają. Był tu taki jeden co do Nazaretu jechał handel robić, to podobno dziewczyna brzuch już ma wielki a mieszkają ze sobą nie dłużej niż pięć miesięcy. Ponoć jak kto mu uwagę zwróci, jak się za jego plecami zaśmieje, to patrzy tak jak pies dziki i się gotowy brać do bitki. Ludzie się boją, bo wielki chłop. Ale się śmieją.
Mówię ci, głupi jest. Albo nawet nie głupi, ale miękki. W ogóle ludzie teraz inni są. Jacyś się tacy miękcy zrobili. Za mojej młodości to by chłop taką kobietę przepędził, a za dziadka mego to by nikt nawet o niej nie wspominał. A teraz ledwo się dziewczyna rozpłacze, ledwie powie, że niewinna, to nagle mu serce mięknie i do domu ją wpuszcza jakby to była jego żonka najlepsza.
Masz rację. Ludzie dziś są w ogóle tacy rozmemłani. Nikomu nic się nie chce. Czasy takie paskudne. Zbiory były słabe, podatki wysokie, a plotki chodzą, że będzie jakieś ruszenie, bo Rzymianie podobno chcą wszystkich w miejsce urodzenia zagonić. A Herod…
Nie rozmawiajmy o Rzymianach ani Herodach, co to nam da. Tylko się denerwować będziemy. A nic się nie zmieni. Jak tam twoja córka?
Martwię się. Będzie dwa lata jak ślub wzięła. A wnuka nie ma. Chodziłem pytałem, czy może oni się tam źle dobrali w tym małżeństwie, bo czasem bywa tak, że nikt tego dzieciaka robić nie chce, ale nie szczęśliwi są. Znaczy wiesz jak szczęśliwi mogą być jak tam nic nie mają.
Może i dobrze. Czasy złe, tylko dziwne wieści ze świata dochodzą. Wszystkiego brakuje, jakieś bunty, ruchawki, ktoś żołnierzy widział, ktoś coś słyszał. Może trzeba będzie gdzieś uchodzić. Bez dzieciaka łatwiej.
To samo mi brat mówił. Nawet jakby się nic nie działo, to u nich pieniędzy nie ma. Ten jej chłop, dobre robi wrażenie, ale niezaradny w ogóle. A nawet jakby zaradny był to dziś o życie trudno, ziemia tu prawie nic nie rodzi, zwierzęta coraz droższe, a ludzie … ech o ludziach szkoda gadać. Ale że dzieciaka nie mają to się martwię.
Będą jeszcze mieć. Chodzą takie historie, o tych co w małżeństwach wiele lat byli o dzieciaku marzyli a potem w końcu Bóg ich wysłuchał i choć wszystkim się zdawało, że za późno to im się dzieciak urodził.
Coś mnie się zdaje, że wszechmocny ma lepsze rzeczy do roboty niż dzieciak mojej córki. Nie wiem co robi, ale chyba gdzieś daleko stąd. Oj nie patrzy oko najwyższego na Betlejem.
A czemu miałoby patrzeć. Dziura straszna. Ale może się coś zmieni. Bóg da.
Nic się nie zmieni. Było, jak będzie, tylko my będziemy coraz starsi, a Rzymianie coraz bardziej uciążliwi.
Ludzie mówią, że to już chwila i Mesjasz na pewno przyjdzie. Że nie może być tak, że tyle się czeka i nic się nie dzieje. Ponoć ci co się znają już jakieś znaki widzieli.
Jak ludzie chcą znaki widzieć to jak im krowa pierdnie to słyszą w tym anielskie pienia. Nic się nie zmieni.
Ty się na starość robisz strasznie zgorzkniały.
A kto wczoraj narzekał na tego syna swojego co ma dwie lewe ręce?
Daj spokój nawet mi się mówić o nim nie chce.
***
A ten twój kuzyn Józef… odwiedzi was? Jak teraz te rozporządzenie mają wydać to pewnie zajedzie do tu do nas do Betlejem .
Nie, od dawna nie rozmawiamy. Nawet jakby przyjechał to do nas nie zapuka.
To ja już pójdę. Żona zła będzie jak znów późno wrócę. Choć jakby tak na niebo spojrzeć, to trudno powiedzieć ileśmy siedzieli. Taka ciemnica.
Idź, idź żony nie denerwuj, jeszcze tylko tego zabrakło do wszystkich nieszczęść.
To co widzimy się jutro?
Jutro, jak zawsze, o ile Mesjasz nie przyjdzie.
Nie żartuj, tylko tego zamieszania nam brakowało.
Tylko drzwi tam u siebie zamknij dobrze, widziano w okolicy jak się jakieś typy podające za pasterzy kręciły.
Dzięki, wszystko pozamykam. Idę już, żona czeka.
***
I tak się rozchodzą spod tego domu, spod tej ławki, do swojego życia, które przecież toczyć się musi, bo tak to jest, że niezależnie jakie są czasy, jakie wieści i jakie przepowiednie życie toczyć się musi. I siedzą ludzie i plotkują, przeplatając to co się dzieje z tym co się zdarzyć może, a jeśli mają jakieś nadzieje, to wypowiadają je od niechcenia, bo mówić głośno o tym czego się najbardziej pragnie zawsze wydaje się kuszeniem losu. A świat się kręci, kręci i cesarz rzymski śpi spokojnie w noc Bożego Narodzenia.