Home Książki Na Tiffanego patrzymy przez szybkę czyli o fenomenie czasopism o rzeczach niedostępnych

Na Tiffanego patrzymy przez szybkę czyli o fenomenie czasopism o rzeczach niedostępnych

autor Zwierz

 

Hej!

 

Kiedy zwierz zakładał blo­ga chci­ał pisać aut­en­ty­cznie o wszys­tkim pop­kul­tur­al­nym. Później jed­nak blog co raz bardziej zbaczał w stronę fil­mu i dziś zwierz widzi, że jeśli link do blo­ga pojaw­ia się w czy­je­jś bocznej szpal­cie to najczęś­ciej pod linka­mi do blogów fil­mowych. Ponieważ zwierz chce zachować artysty­czną dowol­ność pisa­nia o czym chce, to zami­ast ogłosić zmi­anę pro­filu blo­ga, postanow­ił uraczyć was wpisem o czymś co stanowi znaczy ele­ment pop­kul­tu­ry a wcale nie jest filmem. Zwłaszcza, że zwierz ma całkiem niezły pretekst by pod­jąć ten tem­at (ha! zwierz kocha pretek­sty!). O czym więc będzie? Zwierz musi koniecznie napisać wam o czymś co fas­cynu­je go od lat czyli o luk­su­sowej prasie kolorowej. Asumpt do zaję­cia się tym tem­atem dał zwier­zowi pier­wszy numer pol­skiego Harper’s Bazaar. Zwierz musi tu dodać (co jest para­noicz­na ale takie mamy cza­sy), że nie jest to wpis, który wyni­ka z fak­tu, że zwierz znalazł na swoim progu paczkę od wydaw­cy. Zwierz nie ukry­wał było­by to miłe, ale ten prod­uct place­ment jest upraw­iany na włas­ną rękę, bo zwierz pier­wsze (tzn. pier­wsze poza poka­zowym, które rozesłano do wielu wpły­wowych kobi­et w kra­ju) wydanie nowego cza­sopis­ma kupił sobie sam.

Zwierza luk­su­sowe cza­sopis­ma o modzie fas­cynowały od dziecińst­wa głównie dlat­ego, że nigdy nie miał okazji trzy­mać ich w łap­kach — co tam Vogue, Van­i­ty Fair czy wspom­ni­ane Harper’s Bazaar, zwierz spo­tykał się z Twoim Stylem tylko w poczekalni­ach u den­tysty, jakoż iż wszys­tkie kobi­ety w rodzinie zwierza cier­pi­ały i cier­pią na wyso­ki stopień obo­jęt­ność wzglę­dem tego typu prasy i mody jako takiej. Nic więc dzi­wnego, ze w głowie zwierza utworzyła się niezwyk­le wyide­al­i­zowana wiz­ja tego jak taki mag­a­zyn wyglą­da i co w sobie zaw­iera. jakież więc było zdzi­wie­nie zwierza, kiedy w wieku kilku­nas­tu lat po raz pier­wszy zła­pał w ręce Vogue i zori­en­tował się, że zaw­iera on jedynie reklamy i zdję­cia ubrań plus naprawdę niewiele treś­ci. Gdy zwierz podzielił się tym smut­nym odkryciem ze swo­ją matką, ta wykaza­ła się zupełnym brakiem zrozu­mienia dla zwier­zowego zawodu pod­sumowu­jąc go jed­nym zdaniem ‘Czego się spodziewałaś po żurnalu”

 

Owo okrut­nie prawdzi­we zdanie wbiło się zwier­zowi w pamięć i powraca do niego  ilekroć zwierz próbu­je zrozu­mieć fenomen prasy luk­su­sowej. Bo prob­lem zwierza pole­ga na tym, że choć wszys­tkie te cza­sopis­ma to istot­nie zwykłe żur­nale, to przez lata swo­jego ist­nienia na rynku (HB to ma pon­ad 100 lat) udało im się wyjść daleko poza sławę cza­sopis­ma prezen­tu­jącego kole­jne kro­je sukienek.  Zaczni­jmy od tego, że teo­re­ty­cznie powin­na już dawno paść. Ilość potenc­jal­nych klien­tów tego typu mag­a­zynów jest w sum­ie dość niewiel­ka, a w cza­sach Inter­ne­tu powin­na się zmniejszyć prak­ty­cznie do zera. Zwierz trwałość tego typu prasy wiąże z prostym mech­a­nizmie, nad którym zwierz kiedyś się pochy­lał. Żyje­my w świecie składa­ją­cym się z rzeczy. Chce­my się otaczać ład­ny­mi rzecza­mi. Jeśli nas na nie nie stać, a przyjmi­jmy, że więk­szoś­ci z nas nie stać, otacza­my się ich zdję­ci­a­mi. Inter­net pozwala nam się więc otoczy piękny­mi wirtu­al­ny­mi zdję­ci­a­mi wirtu­al­nych (z naszego finan­sowego punk­tu widzenia) przed­miotów. Stąd taka szy­bko ros­ną­ca pop­u­larność pin­tres­ta. Kiedy kupu­je­my cza­sopis­mo, której jest realne(a przy­na­jm­niej namacalne), a nasze zdję­cie jest wdrukowane na papierze, to posi­ada­jąc takie realne zdję­cie, przy­bliżamy się jak­by o krok bliżej niż gdy­byśmy tylko przyp­ięli je na wirtu­al­nej tabl­i­cy. Stąd mimo że np. Vogue jest pis­mem, które szy­bko się przeter­mi­nowu­je (serio to co pokazu­ją dziś będzie ponown­ie modne dopiero pod koniec następ­nej dekady), to jed­nak moda na jego kolekcjonowanie rozprzestrzenia się zwłaszcza wśród nastolatek. 

Nawet zwierz, który jak wiedzą wszyscy, którzy go zna­ją, intere­su­je się modą wysoce kore­spon­den­cyjnie, co roku prze­chodzi obok wrześniowego numeru Vogue z myślą, że może by go sobie tak kupił. A do tego trzy­ma w szu­fladzie biur­ka ten numer fran­cuskiego Vogue’a, który był całkowicie redagowany  przez Toma For­da (no ale to ze wzglę­du na niesamow­itą słabość zwierza do Toma For­da). Oczy­wiś­cie posi­adanie włas­nej kolekcji takich cza­sop­ism to jeden z tych “must have”  każdej oso­by intere­su­jącej się modą, ale zwierz odnosi wraże­nie, że co raz częś­ciej nie ma się kolekcji Vogue’a dla inspiracji czy nau­ki ale ze wzglę­du na sam fakt zapośred­nic­zonego posi­ada­nia tego co w nim pokazu­ją. Poza tym samo cza­sopis­mo sta­je się przed­miotem kul­tu a co dalej idzie tą luk­su­sową rzeczą którą się posi­a­da. Pod tym wzglę­dem zupełnie traci owo znacze­nie jako żur­nal a sta­je się oso­bistym frag­mentem luk­susu w mieszka­niu młodej dziew­czyny, która może sobie co najwyżej kupić ciuchy syg­nowane przez pro­jek­tan­tów dla H&M (coś co niesamowicie wkurza zwierza, bo w przy­pad­ku łącz­nia znanych metek z jakoś­ci H&M najczęś­ciej płaci się wyłącznie za metkę.)

 

Jed­nak zwierz zeszedł z tem­atu. Bowiem to o czym chci­ał napisać to niesamowi­ta dychoto­mia funkcjonowa­nia tego typu cza­sop­ism. Z jed­nej strony właś­ci­wie nic w nich nie ma , z drugiej na każdym kroku pod­kreśla się ich wagę dla współczes­nej kul­tu­ry nie tylko pop­u­larnej. Vogue, dał nam nie jed­ną piękną sesję zdję­ciową, ale także dokon­ał prak­ty­cznie całkowitej zmi­any pro­filu kiedy na okład­kach zaczęły się pojaw­iać nie mod­e­lik ale aktor­ki. To samo cza­sopis­mo, które ma w środ­ku sesję zdję­ciową z kobi­eta­mi o numerze 0 może we współczes­nych cza­sach szczy­cić się tym, że na okład­ce uśmiecha się Adele ucharak­tery­zowana i popraw­iona tak by nie przy­pom­i­nała miłej nieziem­sko zdol­nej pul­chnej dziew­czyny. Dzię­ki temu okład­kę Vouge pokazu­ją wszys­tkie ser­wisy plotkarskie, zada­jąc swoim wid­zom pytanie czy nie za bard­zo wyre­tus­zowano przed­staw­ionej na okład­ce aktor­ki, piosenkar­ki a niekiedy mod­el­ki. Kwes­t­ia mody sta­je się dru­gorzęd­na wobec zupełnie plotkarskiej dyskusji nad prawdzi­woś­cią i jakoś­cią zdjęć. Do tego nagle — po zma­sowanym ataku w postaci filmów Sep­tem­ber Issue (dobry film doku­men­tal­ny ale w ostate­cznym rozra­chunku niewiele odkry­wa­ją­cy) i Dia­beł Ubiera się u Prady, wszyscy zaczęli się zachowywać tak jak­by nie wiedzieli, że w prowadze­niu takiego cza­sopis­ma chodzi jedynie o ilość powierzch­ni reklam­owej. Każ­da dziew­czy­na patrzą­ca na swój niebies­ki sweter zaczy­nała nagle widzieć w tym zasługę Anny Win­tour. I nawet jeśli była to zasłu­ga osób zaj­mu­ją­cych się pro­fesjon­al­nie modą to sprowadze­nie tego do jed­nego cza­sopis­ma i jed­nej oso­by to znacz­na prze­sa­da, którą jed­nak nasza kul­tura uwiel­bia. Trze­ba tu jeszcze dodać, że wiedza, kto zasi­a­da w redakcji jakiego cza­sopis­ma i jakie opinie o modzie prezen­tu­je zupełnie odczepiła się od świa­ta mody i radośnie przepłynęła do świa­ta plotek a nawet ogól­nej erudy­cji. Dobrym przykła­dem jest zwierz, który może z głowy przed­staw­ić kil­ka nazwisk z branży, mimo, że zupełnie się nie intere­su­je modą. Zresztą zwierz nigdy nie był w stanie wyrzu­cić z głowy obraz redak­torek naczel­nych cza­sop­ism mod­owych jakie przed­staw­ił Robert Alt­man w Pret a Porter . Zde­cy­dowanie złośli­wa, okrut­na ale kto wie czy nie bliska prawdy wer­s­ja. 

 Z kolei Van­i­ty Fair zgod­nie ze swo­ja nazwą po tym jak prze­brniemy przez zaled­wie trzy­dzieś­ci stron reklam obdarzy nas nawet jakąś treś­cią, ale wcześniej czy później zori­en­tu­je­my się, że trzy­mamy w ręku cza­sopis­mo plotkarskie gdzie zami­ast biedron­ki rekla­mu­ją Tiffanego. Jedy­na różni­ca to naprawdę znakomite zdję­cia. Dziś Van­i­ty Fair bardziej niż kiedykol­wiek wcześniej służy za miejsce które dostar­cza znakomi­tych sesji zdję­ciowych. Jeśli ktoś chce wypro­mować swój film jako hit musi zapukać do drzwi redakcji. ta zad­ba już o to by aktorzy wyglą­dali lep­iej niż kiedykol­wiek za życia i by film wydał się obskurną pro­dukcją krę­coną kamerą z ręki w porów­na­niu z jakoś­cią i urodą zdjęć jaką zamieś­ci się w mag­a­zynie. Zwierz który co roku kupu­je Hol­ly­wood Issue przekon­ał się, że to cza­sopis­mo na którego wezwanie przy­by­wa­ją zgod­nie właś­ci­wie wszyscy którzy coś znaczą w Hol­ly­wood nawet jeśli chodzi tylko o zbiorową fotkę w ład­nych ciuchach. choć zwierz nie przeczy że Van­i­ty Fair wyróż­nia się na tle cza­sop­ism o modzie posi­adaniem jakiejkol­wiek treś­ci to i tak w ostate­czny rozra­chunku, na pół­ki więk­szoś­ci czytel­ników trafi książ­ka z ład­nie wydany­mi kwes­t­ionar­iusza­mi Prous­ta, który kończy każde wydanie. Z resztą to dobry przykład na to jak salonowa zabawa, która niewiele różni się od wymieni­anych w szkole Zło­tych Myśli zosta­je pod­nie­siona do ran­gi czegoś ważnego dla kul­tu­ry poprzez dodatek Prous­ta w nazwie i odpy­tanie znanych osób.

 

Wszys­tkie cza­sopis­ma tylu Vouga, Harper’s Bazaar , Van­i­ty Fair czy kole­jne edy­c­je ELLE, zysku­ją na prestiżu dzię­ki swoim między­nar­o­dowym wydan­iom. Zapy­ta­j­cie się lep­iej rozez­nanych dziew­cząt i chłopców a powiedzą wam dokład­nie, że czego innego moż­na się spodziewać po edy­c­jach fran­cus­kich, ang­iel­s­kich, włos­kich czy niemiec­kich. Co więcej trak­tu­je się to jako swoisty dia­log na zadany tem­at mody, czy dyskusji o luk­susie, a nie jako zwykłe dos­tosowywanie cza­sopis­ma do różnych jed­nak odbior­ców. Ponieważ cza­sopis­ma wypeł­ni­a­ją przede wszys­tkim zdję­cia zna­jo­mość języ­ka sta­je się dru­gorzęd­na — każdy może kupić cza­sopis­mo w każdym języku. Jed­nocześnie przekonu­je się nas, że te epatu­jące luk­susem strony to tak naprawdę pole wymi­any kul­tur­al­nej. Zad­nie, że moda jest sztuką niko­go  nie dzi­wi, nie oburza i nikt nie doda­je, że oczy­wiś­cie że moda jest sztuką ale te 600 stron reklam już niekoniecznie.

W odpowiedzi na zarzu­ty luk­su­sowe cza­sopis­ma przy­wołu­ją swo­je lata świet­noś­ci kiedy ich okład­ki zdo­biły nie znakomi­cie wypro­filowane zdję­cia ale grafi­ki, a strony zapeł­ni­ały nowe rozdzi­ały wiel­kich powieś­ci czy feli­etony znakomi­tych pis­arzy i repor­tażys­tów. Żeby nie było, zwierz sam ma  w mieszka­niu opraw­ioną i zdo­biącą półkę okład­kę ang­iel­skiego Vogue z 1927 roku (zwierz nie jest tak sza­lony by sam naby­wać takie rzeczy, dostał od przy­ja­ciela, który wie, że zwierz lubi kłaść łapy na wszys­tkim co przetr­wało sza­lony wiek dwudzi­esty). Jed­nak ja bard­zo nie uśmiechała­by się do zwierza ślicz­na teni­sist­ka, w której stro­ju powoli zaczy­na być widać modę lat trzy­dzi­estych, jest to nadal okład­ka żur­nala. Co praw­da wiele z tych sesji, które tak zach­wyca­ją w cza­sopis­mach druku­je się potem w albu­mach (hor­ren­dal­nie zresztą drogich), ale wtedy mimo urody tracą trochę swo­jego czaru. Jak­by łatwiej było dostrzec, że na stole prezen­tu­ją­cym stół jest tylko stół, a na zdję­ciu z ele­ganck­iego przyję­cia są tylko obcy nam ludzie z kieliszka­mi od szampana.

 

  Jed­nak ses­je zdję­ciowe omaw­ia się co raz częś­ciej  w głównych medi­ach zupełnie w oder­wa­niu od tego co pokazu­ją. Głównie dlat­ego, że cza­sopis­ma — raczej celowo niż przy­pad­kiem — wywołu­ją raz na jak­iś czas skan­dal. Jest to skan­dal z gatunku tych, które budu­ją może nie tyle pop­u­larność tytułu co przeko­nanie o jego znacze­niu. Otóż dajmy na to w Vogue pojaw­ia się zdję­cie gdzie dziew­czyn­ki są prze­brane za dorosłe kobi­ety. Mak­i­jaż, dorosłe ubra­nia, dorosła biżu­te­ria. Ses­ja sta­je się punk­tem wyjś­cia do długiej dyskusji czy nie prze­sadza­my, czy to nie jest ped­ofil­ia itp. Nie mniej ilość osób, która się­ga po cza­sopis­mo nie jest więk­sza. Zwięk­sza się jedynie przeko­nanie, że na jego łamach dzieje się coś ważnego. Podob­nie jak wszys­tkie te ses­je, w których pojaw­ia się trochę bez sen­su co raz więcej nagoś­ci — kobiecie, która ma kupić futro za kilka­dziesiąt tysię­cy (dolarów, zło­tych walutę moż­na wybrać dowol­nie) nic nie obchodzi czy mod­el­ka na którą je założona miała biust na wierzchu czy  nie. Ale dyskus­ja nad biustem mod­el­ki prze­niesie się z wiel­kich salonów na por­tale plotkarskie. Znów cza­sopis­mo, które pokazu­je futro stanie się cen­trum świa­ta. Nawet jeśli nikt o cenie i marce futro nie wspomni.

 

Zwierz próbował jakoś uporząd­kować swo­je obserwac­je ale jak zwyk­le wyszedł mu misz masz (za który bard­zo przeprasza) ale praw­da jest taka, że zwierza to nie przes­ta­je zdu­miewać. Serio — kupu­je się coś ze zdję­ci­a­mi rzeczy, których się nie będzie miało aby ewen­tu­al­nie kupić coś podob­ne­go albo tańszego do tych rzeczy. Co więcej tak właś­ci­wie to żeby dowiedzieć się co jest modne wystar­czy pójść do sklepu bo obec­nie w sklepach nie sprzeda­je się właś­ci­wie pro­duk­tów nie mod­nych. Tak więc pomi­ja­jąc wąską grupę osób, która wpa­da po kolacji na zakupy do Tiffanego więk­szość z nas widząc, że w danym roku modne są kol­czy­ki z paw­i­mi pióra­mi zapewne je kupi. Ale i tak byśmy je kupili bo jak coś jest modne to nie da się kupić niczego innego. Co więcej o ile te kol­czy­ki z paw­i­mi pióra­mi znakomi­cie wyglą­dały na tej mod­elce we wspani­ałej sesji gdzieś w górach Kam­bodży gdzie oprócz pawich piór miała na sobie jeszcze prześwitu­jącą sukienkę od Dio­ra, o tyle kiedy zakładamy je do naszego T‑shirta to wyglą­da­ją już nie tak efek­town­ie. No i pytanie czy naprawdę potrze­bu­je­my do tego wszys­tkiego Vogue’a czy Harpers Baz­zar. Oczy­wiś­cie odpowiedź na wąt­pli­woś­ci zwierza jest dość pros­ta. Im mniej mamy tym radośnie wybier­amy się w krainę luk­susu. Kupowanie drogich cza­sop­ism przez dorosłych jest jak oglą­danie Gos­sip Girl przez nas­to­lat­ki. Żaden nas­to­latek nie ma takiej garder­o­by i szofera jak bohaterowie zakońc­zonego już seri­alu, ale pomarzyć zawsze można.

 

A więc w ostate­cznym rozra­chunku dochodz­imy do wniosku, jakże prostego, że chodzi o ten banal­ny dostęp do luk­susu, który od wieków pcha nas pod pałace monar­chów, pod wit­ryny ekskluzy­wnych sklepów i jak widać do kiosków. Z jed­nej strony zwierz doskonale rozu­mie ten mech­a­nizm, z drugiej wciąż go zdu­miewa jak coś co właś­ci­wie zaj­mu­je się wyłącznie pokazy­waniem ład­nych rzeczy, może samo stać się luk­su­sowym przed­miotem. To nie o zawartość chodzi tylko o to, że jesteśmy osoba­mi, które się­ga­ją po jeden z tych luk­su­sowych tytułów. Czy to nie fas­cynu­jące jak bard­zo stra­gan może wys­zla­chet­nieć od prezen­towanych na nim pro­duk­tów. Ale z drugiej strony kiedy bierze się do ręki cięż­ki, lśnią­cy pier­wszy numer Harper’s Bazaar (który jak na złość zamieś­cił roz­mowę z Tomem For­derm więc zwierz nawet miał co w nim przeczy­tać) to prze­cież trud­no takie cza­sopis­mo wyrzu­cić. Wędru­je więc na półkę ze swoim sze­rokim grz­bi­etem. Zwierz będzie mógł je wyjąć za pół roku i popa­trzeć na wszys­tkie piękne rzeczy, które nigdy nie będą jego. Co o dzi­wo zupełnie zwier­zowi snu nie mąci..

Ps: Zwierz czu­je się w obow­iązku dodać, że oczy­wiś­cie ist­nieje część osób, którym te cza­sopis­ma są potrzeb­ne mniej więcej tak jak zwier­zowi cza­sopis­ma fil­mowe, ale zwierz uważa, że społeczne funkcjonowanie tego seg­men­tu prasy znacznie wykracza poza ramy jakie wyz­nacza­ją mu potenc­jal­ni zawodowi odbiorcy.

 

 Ps2: Ci którzy jeszcze nie wiedzą, win­ni się dowiedzieć, że zwierz nie zak­wal­i­fikował się do trze­ciego eta­pu wal­ki o blog roku w swo­jej kat­e­gorii. Nato­mi­ast jeśli dobrze przeczy­tał reg­u­lamin to zupełnie teo­re­ty­cznie ma szanse w kat­e­gorii blog blogerów, co jed­nak nie ukry­wa­jmy jest szan­są ilu­zo­ryczną. Zwierz ma swo­je uwa­gi i zas­trzeże­nia co do konkur­su jako takiego, ale zachowa je dla siebie, bo po co psuć miłą atmos­ferę, podz­iękowań dla czytel­ników bez których zwierz zapewne nigdy by tak wysoko nie dotarł. Więcej zwierz na pewno by tak wysoko nie dotarł.??

0 komentarz
0

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online