Hej
Zwierz rozmawiał kilka tygodni temu na swojej stronie na fb na temat wspaniałości filmu Wesa Andersona czyli Fantastycznego Pana Lisa. Rozmowa toczyła się raczej sympatycznie i wszyscy skłanialiśmy się do tego, że produkcja poza tym, że jest śliczna jest jeszcze bardzo mądra kiedy odezwała się jedna z czytelniczek ze skargą, że próbowała przekonać znajomych do filmu ale niestety nie oglądają oni animacji. Na pytanie zwierz skąd w nich niechęć padła odpowiedź, że po prostu stwierdzili że tego gatunku filmów nie lubią i kropka. Zwierz przyglądał się ekranowi komputera z pewnym zaskoczeniem ale zaraz przypomniał sobie, że to przecież nie jest aż tak strasznie dziwne. W końcu są ludzie, którzy w pewnym momencie dochodzą do wniosku, że wyrasta się z animacji. Z kolei na jednym z bogów zwierz znalazł rozpiskę dorastania do bycia kinomanem gdzie jako jeden z etapów podane było przechodzenie od oglądania najnowszych produkcji do oglądania filmów których data produkcji jest wcześniejsza niż ostatnie dziesięć lat. Zwierz zdziwił się bardzo ale po chwili uświadomił sobie, że to przecież prawda, jest cała grupa ludzi, którzy nie oglądają starych filmów. Bo są stare, nudne albo po prostu kojarzą się wyłącznie z czarno białymi antycznymi z punktu widzenia historii kina arcydziełami. Nic co mogłoby przynieść rozrywkę. Nie bardzo dawno temu kiedy zwierz mocno przeżywał kolejne premiery filmów na podstawie komiksów niemal za każdym razem kiedy w miejscach publicznych fanami niezasiedlonych wyjawiał swoje podekscytowanie, znalazł się ktoś skłonny go poinformować, że nie ogląda filmów na dostawie komiksów. Bo filmy na podstawie komiksów nie są dla niego – bo są za mało intelektualne, bo są głupie bo są przeznaczone dla ludzi młodych (zwierz nie obraca się przecież w kręgach wyłącznie swoich rówieśników).
Wymienione tu przez zwierza sytuacje to tylko wierzchołek góry lodowej. Niekiedy rozmawiając z ludźmi o filmach zwierz ma wrażenie, że ludziom zdecydowanie łatwiej wymienić gatunki filmów, których nie lubią niż te na które chętnie wybrali się do kina. Nie zawsze chodzi o snobizm, czasem jest to podążanie za stereotypami płci (faceci deklarujący że nigdy nie pójdą na Annę Kareninę, kobiety z pogardą traktujące Szybkich i Wściekłych 6), niekiedy wręcz przeciwnie jest to próba podkreślenia, że się za stereotypem nie podąża (odrzucanie przez wiele dziewczyn wszystkich chick flick w wydaniu filmowym). Niekiedy jak zwierz napisał decyduje kryterium wieku – przekonanie, że jest się na coś za starym (pojawiające się u ludzi niesłychanie szybko) czy też za młodym (jak w przypadku sporej ostatnio ilości produkcji opowiadających o wieku średnim czy podeszłym). Niektórzy łapią się do tego w pułapkę wykształcenia wychodząc z założenia, że jakiś tam dyplom w kieszeni sprawia, że powinni zmienić filmowe przyzwyczajenia. Powszechna niechęć do kina rozrywkowego na rzecz kina artystycznego na jaką zapada część studentów wydaje się zwierzowi wyrazem takiego mechanizmu. Przy czym by nie czynić z wielbicieli kina europejskiego snobów, zwierz zauważył też mechanizm odwrotny tzn. uznawanie, że poza Ameryką Anglią i polską kino nie istnieje. Zwierz pisze tu przede wszystkim o pewnych ograniczeniach, które pisze nie tylko ze względu na gust ale na jakieś założenia odnośnie naszego gustu jakie przyjmujemy.
Obok tego oczywiście pojawiają się opinie zakorzenione w naszym guście – przy czym rzadko poprzedza je naprawdę zapoznanie się z gatunkiem. „Nie lubię horrorów” to zdanie, które zwierz wypowiedział po kilku jeśli nie kilkunastu próbach obejrzenia horroru – zawsze kończące się tak samo – totalnym przerażeniem zwierza, bez względu na jego wiek. Przy czym zdaniem zwierza horror to bardzo specyficzny gatunek bo właściwie nie tyle nie lubi się filmu co uczucia, które usilnie stara się wywołać. Bo np. filmy gore zwierz bardzo lubi podobno jak bardzo marne horrory gdzie tym co ma straszyć jest jakaś przerośnięta jaszczurka czy coś w tym stylu. Jednak większość z nas nie „torturuje” się kolejnymi podejściami do gatunku. Części wystarczy, że gatunek zawiódł ich raz by skreślić cały rodzaj filmów. Strasznie to surowe kryterium z którego dużo częściej korzystamy w przypadku filmów niż książek (zwierz nie zna nikogo kto porzuciłby cały gatunek książkowy po jednej a nawet kilku wpadkach) Podobnie jest zresztą w przypadku aktorów. Niechęć do jednego członka obsady jest dla części widzów wystarczająca by odrzucić całą produkcję a właściwie wszystkie produkcje w jakich aktor się pojawił. Byłby to mechanizm, do którego zwierz podchodziłby ze zrozumieniem gdyby nie fakt, że właściwie prawie nikt nie gra w monodramach. Odrzucanie filmów jednego aktora to często odcinanie się od występów innych aktorów – często przez nas lubianych no i całkiem niezłych filmów. Zwierz nie cierpi Toma Cruise ale gdyby postanowił nie oglądać filmów, w których aktor gra tylko by sobie zrobił krzywdę, bo mimo wielu irytujących właściwości Tom zagrał w kilku naprawdę dobrych produkcjach. Podobnie ma zwierz w przypadku Leonardo DiCaprio, który jak na złość zwierzowi gra w filmach, które się zwierzowi na ogół podobają.
W tym momencie czytelniku możesz dojść do wniosku, że zwierz oszalał i uznał, że jakikolwiek przejaw filmowych preferencji filmowych jest godny potępienia. Oczywiście, że nie! Po pierwsze dlatego, że zwierz jeszcze nie oszalał (proces w toku). Zwierz im jest starszy tym bardziej zdaje sobie sprawę, że umiejętność wskazania, które filmy lubimy (albo takie które umiemy polubić), jest jedną z kluczowych umiejętności kinomana. Przy czym bardziej niż o gatunek chodzi o pewne składowe elementy fabuły, które potrafią się pokazać w filmach niezależnie od tego kto i z jakiego powodu je kręcił. Problem polega na tym by nie robić tego zbyt kategorycznie. Zwierz nie tak strasznie dawno temu pisał o tym czego w filmach nie lubi. Jakiś czas temu zwierz zdał sobie sprawę że nie lubi filmów które dzieją się na pustyni… poza Lawrencem z Arabii, Mumią, Gwiezdnymi Wojnami i całą masą innych w których pustynia mu nie przeszkadza. I to jest właśnie klucz rozmyślań zwierza – oczywiście powinniśmy wybierać filmy które lubimy ale nie kategorycznie. Poza tym zdaniem zwierza od czasu do czasu warto sprawdzić czy nasze kategoryczne sądy o tym czego nie oglądamy są na pewno słuszne.
Zwierz pisze to nauczony niedawnym doświadczeniem – często nasza niechęć do kina czy filmów jako takich wcale nie jest wynikiem naszej niechęci do tego medium. Oczywiście jest część osób, które nie lubi filmu. Ale zdaniem zwierza ludzie którzy nie lubią kina są dokładnie w takiej samej pozycji jak ci którzy nie lubią książek. Wielu tych którzy deklarują że nie lubią czytać nie wiedza że po pierwsze – jeszcze nie natknęli się na literaturę którą mogli by polubić po drugie, nie umieją dobrze czytać. Zwierz nie chce się zagłębiać dziś w całość problemu, ale sporo ludzi nie umie oglądać filmów. Nie chodzi o to, ze są za głupi by je zrozumieć, ale nie mają pewnych narzędzi, które pozwalają cieszyć się w pełni produkcją No i podobnie jak w przypadku literatury całkiem sporo z nas ogląda zupełnie nie te filmy które mógłby się im spodobać.
Dlaczego? Z wielu powodów – część zwierz wymienił na początku, robimy pewne założenia dotyczące tego jaki film jest dla nas a jaki nie dla nas lub też na podstawie złych doświadczeń z jedną czy dwiema produkcjami danego gatunku. Czasem robimy dość błędne założenie, że np. skoro nie przepadamy za czytaniem kryminałów nie będziemy ich lubili na ekranie, skoro lubimy romanse będziemy lubić takie filmy. Zwierz uważa że to spora pułapka. Film i książka rządzą się naprawdę różnymi prawami. Ci którzy uwielbiają książki w których akcja toczy się powoli i nic się właściwie nie dzieje mogą przysypiać na powoli rozwijających się filmach. Z kolei młodzi ludzie zakładający, że stare filmy są nudne mogą się znaleźć w sytuacji kiedy okazuje się, że wśród starych filmów jest dużo więcej produkcji dobrych bo przecież już przez lata przebranych (zresztą dotyczy to widzów w każdym wieku). Więcej zwierz odnosi wrażenie, ze np. wielbiciele komiksów dość błędnie zakładają, że ekranizacje komiksów okażą się ich ulubionym gatunkiem filmowym. Tymczasem ekranizacje często tak bardzo rozczarowują ich niezgodnością z komiksową fabułą, że ten teoretycznie ulubiony gatunek filmowy przynosi im więcej rozczarowań niż radości. Jak już zwierz pisał problem ten zwierz przerabiał stosunkowo nie dawno kiedy zorientował się, że jego teoretycznie lubiącą filmy obyczajowe matkę da się skusić do wspólnego oglądania filmów wtedy kiedy pokaże się jej ojca chrzestnego albo szklaną pułapkę – filmy które jak może obiło się wam o uszy nie są koniecznie filmami obyczajowymi.
Zwierz co raz częściej dochodzi do wniosku, że raz na jakiś czas powinniśmy robić naszym filmowym preferencjom test. Jeśli przez lata żyliśmy w przekonaniu, że nie lubimy kina wojennego może warto jednak spróbować obejrzeć film wojenny – ku zaskoczeniu może się okazać, że nie tyle nie lubiliśmy filmów wojennych tylko jakich konkretnych filmów które zobaczyliśmy. Podobnie z np. z filmami które odrzuciliśmy w pewnym momencie ze względu na to, ze wydały się nam z góry nie dla nas. Jakim zaskoczeniem było kilka lat temu dla zwierza spotkanie z Bergmanem, które zwierzowi kojarzyło się zawsze z filmami strasznie ciężkimi podczas kiedy jego Tam gdzie rosną poziomki i Fanny i Aleksander natchnęło zwierza sporą dawką optymizmu. I nawet jeśli Szepty i Krzyki tego reżysera są koszmarnie przygnębiające to przecież skreślenie całego reżysera byłoby działaniem zdecydowanie na niekorzyść. Zwierz oczywiście nie twierdzi, że każdy kto przysypia na Bergmanie się nie zna ale proponuje dać mu choć raz szansę
Zwierz często spotyka się ze stwierdzeniem, że ograniczanie własnych wyborów filmowych wynika z faktu, że nie da się obejrzeć wszystkiego. Zwierz pisał kiedyś o tym, że nie warto oglądać samych dobrych filmów. Dziś więc proponuje wam by nie oglądać samych filmów które się lubi. Jednak by oddać sprawiedliwość, zwierz nie twierdzi, że wszyscy masowo się mylicie. Że nie macie pojęcia co oglądać, że błądzicie niczym dzieci w kinematograficznej mgle. Zwierz podejrzewa, że w przypadku bardzo wielu z was okaże się, że jednak zaproponowany przez zwierza eksperyment z testowaniem własnych gustów zakończy się klęską czy wręcz przeciwnie sukcesem i potwierdzeniem poczynionych kiedyś wyborów. Ale zwierz ponownie pozwoli sobie na dygresję. Kiedy był jeszcze młody i naiwny zwierz był przekonany, że nie cierpi poezji. I trwał w tym przekonaniu całe lata do czasu kiedy nie okazało się, że żył w tzw. mylnym błędzie. Okazało się, że tylko mu się wydawało, że nie lubi poezji – wychodząc z błędnych założeń i błędnych doświadczeń. Dziś zwierz lubi dokładnie ten gatunek poezji, z którego się naśmiewał czyli tą niezrozumiałej poezji współczesnej. Podobnym do tego przeżyciem była niedawna wycieczka do Opery na współczesną Operę Polską. Zwierz szedł pełen złych przeczuć (na poziomie – a może by tak przypadkowo skręcić sobie nogę po drodze) a wyszedł absolutnie zachwycony z taką radością w sercu, jaką daje tylko obcowanie z naprawdę dobrym kawałkiem sztuki. Przy czym zwierz jest popkulturalny więc gdzie mu do współczesnych oper.
Zwierz wie, że ostatnio wszyscy blogerzy nauczają swoich czytelników jak żyć i przekonują ich że zapewne popełnili mnóstwo błędów i błędnych założeń które da się poprawić. Zwierz sam za tym nie przepada, więc podejrzewa, że w części z was może obudzić się taki mechanizm : „Niech mi zwierz nie mówi co mam oglądać”. Zwierz rozumie ten mechanizm, wszak sam się oburza kiedy ktoś zaczyna go pouczać za pośrednictwem Internetu. Tak więc aby było jasne. Zwierz nie chce was przekonać, że nie wiecie jakie filmy lubicie, albo że w ogóle się nie znacie. Zwierz po prostu uważa, że życie jest za krótkie by robić sobie kulturalną krzywdę. A krzywdą jest świadome odgradzanie się z góry od jakichkolwiek kulturalnych wytworów. Innymi słowy tak jak apeluje się o zróżnicowaną dietę dla zachowania zdrowia tak zwierz poleca spróbować kilku rzeczy, które nam nie zasmakowały kiedyśmy je jedli po raz pierwszy. Kto wie może dorośliśmy do szpinaku? Zwierz co roku próbuje naleśników ze szpinakiem. Tak by sprawdzić czy już mu nie smakują. Jak na razie jeszcze do niego nie dorósł
Ps: Zwierz zdaje sobie sprawę z pewnej chaotyczności tego wywodu, ale zwierz uznał, że skoro ma imieniny i musi siedzieć w pracy to przynajmniej na blogu może sobie trochę radośnie pobełkotać wedle własnego widzimisię.