Home Seriale Wszystkie odcinki na które czekamy

Wszystkie odcinki na które czekamy

autor Zwierz
Wszystkie odcinki na które czekamy

Niespodziewanie wrócił mój kalendarz serialowy. Pożegnałam się z nim parę lat temu. Siadało się i oglądało zgodnie z nowym przykazaniem binge watchingu. Gdy jednak patrzę na seriale, które teraz zaprzątają moje serce i duszę – nie mam wątpliwości, że powrót do klasycznej dystrybucji odcinków tydzień po tygodniu nie jest już wyjątkiem w streamingu a staje się normą.

 

Zaczynam od „Nasza bandera znaczy śmierć” – co tydzień dwa, trzy odcinki. Dobrze, że nie jeden, choć nawet mając do wyboru dwa, nie oglądam ich tak szybko jakbym mogła. Gdyby ktoś mnie zapytał co w ostatnich tygodniach było moim „Imperium Rzymskim” o którym myślę bez przerwy, byłaby to romantyczna historia o piratach. Miłość jest trudna, więc moje rozmyślania krążą wokół tego, czy jednak element komediowy wygra z melodramatem i jak to możliwe, że najpiękniejsze wykorzystanie piosenki Edith Piaf jakie słyszałam w kinie, jest w serialu o piratach.

 

Aby jakoś ochłonąć z tych emocji, przeskakuję na Apple TV Plus – tu żyję kolejnymi odcinkami „The Morning Show” (które w swoim trzecim sezonie zaczyna mi niezwykle przypominać The Newsroom), serialu, który w końcu stał się tym na co czekałam w pierwszym sezonie. Kiedy już nie jestem w stanie wytrzymać tych emocji, przeskakuję na „Lekcje Chemii” – tu z kolei jestem przeniesiona w świat historii obyczajowej, co niezwykle się cieszy, bo jestem osobą, która zawsze szuka czegoś obyczajowego do oglądania. Nazwijcie mnie miękką bułą, ale seriale, w których nie ma wątku kryminalnego są miłą odmianą. Zestaw ten kończę nowym odcinkiem „Lokiego” – drugi sezon cały czas przypomina mi oglądanie Doktora Who. Fabuła trzyma się na cienkiej nitce wewnętrznej logiki, skaczemy po różnych liniach czasowych, dowcipne sceny, przeplatają się z dramatycznymi rozmowami o ratowaniu istnienia wszystkiego co żyje. A i tak wszystko się trzyma, bo jeden brytyjski, klasycznie wykształcony aktor odmawia odrzucenia swoich umiejętności tylko dlatego, że gra w produkcji rozrywkowej. No mówię – nie sposób odróżnić tego serialu od przygód Doktora.

 

Trochę żałuję, że niedawno skończyły się „Zbrodnie Sąsiedzkie” – serial, który zdecydowanie zyskiwał na tym, że musiałam mu poświęcić tylko chwilkę raz na tydzień, bo pewnie gdybym chciała obejrzeć całość na raz, to niekoniecznie by mi się chciało – zwłaszcza po słabszym początku sezonu. Ale te pół godziny raz na tydzień sprawiło, że nie straciłam entuzjazmu i dzięki temu doczekałam się jednego z najpiękniejszych serialowych finałów jakie widziałam od dawna (każdy serial powinien się kończyć musicalem). Oczywiście ten emocjonalny cotygodniowy rollercoster emocji mógłby być jeszcze większy. Mogłabym dorzucić do spisu Pokolenie V – spin off serialu The Boys, który Amazon też wprowadza w tym dość tradycyjnym sposobie dystrybucji. Tu jednak przyjęłam taktykę, że poczekam aż będzie już wszystko, a potem być może się zastanowię, czy w ogóle chce mi się ten serial oglądać. Z resztą tych dystrybułowanych w bardziej tradycyjny sposób seriali jest jeszcze więcej.

 

Z jednej strony – bywają dni, kiedy odczuwam lekką irytację. Przecież miało tego nie być, już nie mieliśmy odchodzić od ekranu odliczając dzień po dniu do następnego odcinka. Ale potem łapię się, że chodzę kilka dni z myślą o tym, dlaczego piraci nie mogą być szczęśliwi, nici czasu nie mogą się splatać bez problemu, a dziennikarze dojść do porządku ze swoim życiem prywatnym. Ożywa we mnie coś co myślałam, że dawno pogrzebałam – wyciąganie wniosków, z pojedynczych fotosów, obsesyjne sprawdzanie dyskusji i omówieni, wracanie do poprzedniego odcinka by z obejrzanych już scen wyłuskać to co może podpowiadać co będzie dalej.

 

Przypominają mi się czasy, gdy zakładałam tego bloga, gdy były odcinki, które zostawiały mnie z takim wachlarzem uczuć, że potrzebowałam osobnego bloga (pozdrawiam wszyscy którzy pamiętają Popcornera) by omawiać seriale odcinek po odcinku. Cały ten emocjonalny bagaż oglądania serialu rozpisanego na kilkanaście tygodni powraca a wraz z nim to co sprawiło, że pokochałam seriale. Bo przecież, to co oglądam – nawet jeśli niekiedy niezwykle satysfakcjonujące, jest niczym w porównaniu z tym co rodzi moja głowa w oczekiwaniu na ciąg dalszy. Moja wyobraźnia działa wtedy w trybie najbardziej zaangażowanych twórców fan fiction, rozważam wszystkie możliwe tropy i schematy, zastanawiam się nad tym jaką scenę chciałabym obejrzeć, co bohaterowie mogliby powiedzieć, gdzie mogłaby skręcić narracja. Czasem te moje wyobrażenia przebijają co oglądam, czasem scenarzyści potrafią mnie nagle zaskoczyć. Ale wciąż – serial okupuje moje myśli tygodniami.

 

Przyznam wam szczerze – nie myślałam, że będę za tym tęsknić. Podobnie jak większości odbiorców wydawało mi się, że ten tygodniowy kalendarz odcinków, jest bardziej zawracaniem głowy niż wygodą. Emisje całych sezonów na raz przyjęłam z entuzjazmem, wciąż – cieszy mnie, gdy dostaję na raz kilka odcinków. Nie będę ukrywać, że jestem najcierpliwszą osobą na świecie. Nie zmienia to faktu, że emocje jakie daje czekanie na następny odcinek są inne niż te związane z czekaniem na kolejny sezon. Ten rytm tygodnia, który wyznacza dorzucanie kolejnych epizodów, ma w sobie coś z czekania na nagrodę. Skoro się dotrwało do kolejnego piątku dostaje się w nagrodę odcinek Lokiego, skoro doczołgałam się do czwartku – mam wieczór z piratami.

 

W sumie nie powinnam się dziwić – właśnie to dawkowanie serialu rozpaliło we mnie miłość do tego sposobu snucia opowieści. Być może mój obecny entuzjazm wynika z faktu, że po prostu przypominam sobie jak byłam młodsza i odliczałam dni do kolejnych dni emisji. Jednocześnie – patrząc na to z punktu widzenia osoby piszącej o serialach krytycznie – taki sposób dystrybucji daje nam dużo więcej czasu na przemyślenia, ale przede wszystkim dużo więcej wolności. Możemy spokojnie poczekać parę tygodni zanim weźmiemy się za oglądanie – zamiast spieszyć się by napisać recenzje najlepiej w ciągu jednego dwóch dni zanim produkcja przestanie być na ustach wszystkich. To też jest ten aspekt, który za mną chodzi – bardzo lubię pisać o serialach, kiedy mam sporo czasu by zdecydować, kiedy będę o nich pisać. Tymczasem – wystarczy przegapić bardzo wąskie okno zainteresowania i nawet największy hit staje się wczorajszymi wiadomościami.

 

Nie będę udawać – wcale nie chciałabym, żeby wszystkie seriale były w ten sposób dystrybułowane. Ostatecznie – przyjemność czekania wynika też z tego, że jest to do jakiego stopnia wybór – wciąż jest mnóstwo seriali wrzucanych na raz. Ale wydaje mi się symptomatyczne, że jednak – wróciliśmy do tego, jak się zdawało przestarzałego schematu. Przyczyn dla których platformy się na to decydują jest wiele – większość nie ma nic wspólnego z umiłowaniem do epizodycznej narracji – więcej tu marketingowej a przede wszystkim finansowej kalkulacji. Ale kiedy tak siedzę sobie przed komputerem to myślę, że dobrze sobie przypomnieć, że w serialu odcinki, na które czekamy bywają równie ważne co te które oglądamy.

0 komentarz
7

Powiązane wpisy

slot
slot online
slot gacor
judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online