Home Książki Tak pięknie że zbyt pięknie czyli o “Pięć Stawów. Dom bez adresu”

Tak pięknie że zbyt pięknie czyli o “Pięć Stawów. Dom bez adresu”

autor Zwierz
Tak pięknie że zbyt pięknie czyli o “Pięć Stawów. Dom bez adresu”

Na początku chci­ałam o tej książce napisać tylko krót­ki tekst na Insta­gram ale ostate­cznie doszłam do wniosku, że mam za dużo prze­myśleń by nie zmienić tego we wpis na blo­ga. Chodzi o książkę Beaty Sabały ‑Zielińskiej „Pięć Stawów. Dom bez adresu”. Książkę wydaną przez Prószyńs­ki i S‑ka.

 

Po niesamowitej pop­u­larnoś­ci książek o himalaizmie przyszedł czas na wysyp książek o tatra­ch. Wciąż jest to lit­er­atu­ra górs­ka ale odbior­cy bliższa i jed­nak osad­zona zde­cy­dowanie bardziej w jego przeży­ci­ach i możli­woś­ci­ach. Sama oso­biś­cie uważam, że jeśli ktoś szu­ka książ­ki o dra­maty­cznych wydarzeni­ach w tatra­ch to nie ma lep­szej pozy­cji niż „Wołanie w górach” Michała Jagiełły (jestem do dziś na siebie zła, że miałam na stu­di­ach zaję­cia z autorem i nie sko­jarzyłam że to jest autor tej książ­ki) ale ostat­nia książ­ka autor­ki o TOPR też była bard­zo dobra. Ogól­nie o Tatra­ch pisać moż­na dużo bo dużo się tu dzi­ało – ostate­cznie wiado­mo, że od kiedy zaczę­to eksplorować górskie szla­ki to więź Polaków z Tatra­mi stała się skom­p­likowana i nierozerwalna.

 

AKu­rat tak się złożyło, że mam na dysku trochę zdjęć z dro­gi do Pię­ciu Stawów więc wrzucam

 

Pięć Stawów. Dom bez adresu” to jak sam tytuł wskazu­je opowieść o Pię­ciu Stawach najwyżej położonym w Polsce schro­nisku górskim.  Pięć Stawów wyróż­nia się na tle innych schro­nisk w kra­ju (a także na tle wielu innych schro­nisk na świecie), że jest odosob­nione, nie prowadzi tam żad­na łat­wo prze­jezd­na dro­ga, wielokrot­nie obsługę zasypy­wało, a jeszcze dawniej – życie na wysokoś­ci wyma­gało do gospo­darzy sporego wysiłku. Jest to też jed­no z najbardziej „kul­towych” miejsc w Tatra­ch, gdzie oczy­wiś­cie dojść może prak­ty­cznie każdy turys­ta ale nie każdy się pode­j­mu­je – co czyni Pięć Stawów tym ostat­nim „prawdzi­wym” schro­niskiem, w którym nocu­ją ludzie prag­ną­cy rzeczy­wiś­cie chodz­ić po górach a nie tylko pobiec po najbardziej pop­u­larnych szlakach. Nietrud­no się dzi­wić, że przestrzeń może przy­cią­gać jako miejsce magiczne.

 

Samo schro­nisko od momen­tu swo­jego pow­sta­nia prowadzi jed­na rodz­i­na – Krzep­tows­cy, przez których wspom­nienia i doświad­czenia poz­na­je­my całą his­torię zarówno budynku jak i samej idei schro­niska. Naj­ciekaw­iej wypada­ją tu pamięt­ni­ki (tylko częś­ciowo pub­likowane) Marii Krzep­towskiej – która schro­nisko zakładała. To wspom­nienia niesamowite, zwłaszcza, że część z nich przy­pa­da na czas wojny. Maria Krzep­tows­ka jawi się w nich jako oso­ba stanow­cza, niemal nie zna­ją­ca stra­chu, o kondy­cji której poza­z­droś­cił­by jej dziś nieje­den młody człowiek, nawet upraw­ia­ją­cy zawodowo sport. Te wspom­nienia – z racji dys­tan­su cza­sowego, są naj­ciekawsze, najbardziej niejed­noz­naczne, ale też przy­czy­ni­a­jące się do budowa­nia leg­endy schro­niska. Potem poz­na­je­my losy kole­jnych pokoleń Krzep­tows­kich aż do Marych­ny i Mar­ty, które prowadzą schro­nisko do dzisiaj.

 

 

No i właśnie to pow­iązanie schro­niska z jed­ną rodz­iną sta­je się najwięk­szym prob­le­mem książ­ki. Ponieważ nie da się napisać o tym miejs­cu bez pisa­nia o tej rodzinie a nie da się napisać o rodzinie bez roz­mowy z jej członka­mi – dosta­je­my dość szy­bko portret ludzi niemalże ide­al­nych, których nawet wady były zale­ta­mi, którzy byli lep­si niż wszyscy inni. Nie twierdzę że kole­jne pokole­nia Krzep­tows­kich nie posi­adały zalet i wytr­wałoś­ci, której nie miało wiele innych rodzin, ale obrazek wyła­ni­a­ją­cy się z książ­ki jest po pros­tu zbyt piękny. Gdzieś w połowie moż­na odnieść wraże­nie, że czy­ta się hagiografię. Zwłaszcza, że poza najbliższy­mi członka­mi rodziny wypowiada­ją się też blis­cy przy­ja­ciele. Jest miło, rodzin­nie, ale dla słuchacza z boku – za dużo tam słod­koś­ci i przeko­na­nia, że wszys­tko było od zawsze w porządku.

 

To wszys­tko spraw­ia, że moim zdaniem naj­ciekawszy wątek książ­ki – czyli to jak rozbi­ja życie pra­cown­ików na to „na górze’ i „na dole” został potrak­towany po łebkach. Tym­cza­sem to jest ten ele­ment zaburza­ją­cy siel­ską wiz­ję schro­niskowej, ciężkiej, ale satys­fakcjonu­jącej pra­cy. Widać, pomiędzy wier­sza­mi, i w krót­kich roz­mowach, że aby takie życie prowadz­ić trze­ba wiele poświę­cić. Zwłaszcza jak się ma rodz­inę. Żałowałam, że nie pociąg­nię­to tego tem­atu dalej i głę­biej doda­jąc nieco szer­szy kon­tekst tej siel­skiej wiz­ji. To jest właśnie ten prob­lem – książ­ka syg­nal­izu­je, że to schro­niskowe życie jest bez porów­na­nia bardziej skom­p­likowane i trud­niejsze, ale za bard­zo sku­pia się na budowa­niu leg­endy by nas do tej bard­zo przyziem­nej wiz­ji dop­uś­cić. A szko­da, bo w sum­ie, to że Pięć Stawów to kul­towe i fajne miejsce wie każdy, ale te właśnie nieco bardziej skom­p­likowane aspek­ty życia moglibyśmy dzię­ki książce poz­nać. Zwłaszcza, że jest na to miejsce – sko­ro książ­ka ma naprawdę pół rozdzi­ału o przyschro­niskowej oczyszczal­ni ścieków (która sama w sobie jest ciekawa ale mniej niż ludzie).

 

Kole­jnym prob­le­mem książ­ki jest to, że bard­zo wyraźnie widać, że sam tem­at Pię­ciu Stawów i jego his­torii nie jest w stanie wypełnić całej pozy­cji. Dosta­je­my więc – zwłaszcza w drugiej częś­ci książ­ki, takie odbi­cia w bok. Dowiadu­je­my się jak to jest ter­az na Ornaku albo w Dolin­ie Cho­chołowskiej – schro­niskach, które mają zde­cy­dowanie inny tryb funkcjonowa­nia i specy­fikę. Przyz­nam, że nie przeszkadza mi sam pomysł zajrzenia do innych schro­nisk, ale miałam poczu­cie, że nie jest to podyk­towane potrze­bą szer­szej opowieś­ci o Tatrza­ńs­kich schro­niskach (co chęt­nie bym przeczy­tała) ale próbą znalezienia jeszcze jakiejś treś­ci, żeby dopełnić książkę. Podob­nie jak kro­ni­ka wypad­ków na Zamarłej Turni wyda­je się być raczej próbą rozsz­erzenia treś­ci książ­ki niż jakąś opowieś­cią ściśle związaną z Pię­cioma Stawami.

 

Przy czym oczy­wiś­cie – sama lek­tu­ra książ­ki, zwłaszcza zimą, zwłaszcza w cza­sie pan­demii wywołu­je niesamow­itą ogrom­ną tęs­knotę za góra­mi. Czy­ta się o tym co dzieje się w Tatra­ch i człowiek chci­ał­by się tam naty­ch­mi­ast prze­nieść (no może nie w lutym) i posiedzieć przed schro­niskiem, a może się gdzieś jeszcze prze­jść. Pod tym wzglę­dem książ­ka pewnie trafi ide­al­nie w tar­get – zamknię­tych w domach, z bard­zo wyraźnym adresem, turys­tów którzy dal­i­by się pokroić za to by ich też przysy­pał śnieg tam, gdzie nie ma dobrego połączenia inter­ne­towego. Jed­nocześnie – czy­ta­jąc książkę miałam wraże­nie, że wpisu­je się ona w trend narzeka­nia na turys­tów co prowadzi do tego paradok­su, że czy­tasz i nigdy ci nie przyjdzie go głowy, że to ty jesteś ten niedo­bry, roszczeniowy turys­ta, to pewnie jest ktoś inny. Sama mam tu mieszane uczu­cia, bo ten ton roz­mowy o turystyce tatrza­ńskiej, którym żywi się głównie Inter­net jest dla mnie bard­zo męczą­cy i wcale mnie nie bawi.

 

 

Na koniec muszę się z wam podzielić moim włas­nym wspom­nie­niem z Pię­ciu Stawów. Otóż byłam tam w roku kiedy w Krakowie odby­wały się między­nar­o­dowe dni młodzieży. No i część z tej między­nar­o­dowej młodzieży stała przede mną w kole­jce do toale­ty. Właś­ci­wie była to żeńs­ka część między­nar­o­dowej młodzieży. I wtedy właśnie ktoś zaczął nucić piosenkę z Pieknej i Bestii. I kilka­naś­cie głosów dziew­czę­cych, posługu­ją­cych się co najm­niej kilko­ma języka­mi poczyniło nucić piosenkę z Pięknej i Bestii – tylko każ­da w swoim języku. Było to być może nie pasu­jące do całej tej leg­endy eli­tarnych Pię­ciu Stawów doświad­cze­nie, ale dowód, że rzeczy­wiś­cie — jeśli gdzieś się z ludź­mi doga­da człowiek w każdym języku to w górskim schronisku.

 

PS: Swego cza­su mat­ka Zwierza powiedzi­ała mu, że nie lubi Pię­ciu Stawów bo tam zawsze ktoś jest pijany. Niekoniecznie jej wierzyłam ale po przeczy­ta­niu książ­ki gdzie cią­gle ktoś pije alko­hol dochodzę do wniosku, że była to najpewniej obserwac­ja bard­zo traf­na, choć nieco przeter­mi­nowana bo dziś chy­ba tyle alko w Pię­ciu Stawach nie ma.

 

 

0 komentarz
4

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online