Home Książki Stracił śledzionę i wolę życia czyli Zwierz o “Rado Boy” Doroty Jaworskiej

Stracił śledzionę i wolę życia czyli Zwierz o “Rado Boy” Doroty Jaworskiej

autor Zwierz
Stracił śledzionę i wolę życia czyli Zwierz o “Rado Boy” Doroty Jaworskiej

Przeczy­tałam naj­gorszą książkę roku. Serio nie pamię­tam kiedy ostat­nim razem czy­tałam tak zły tekst. Co gorsza, nie wybrałam tej powieś­ci w ramach mojej kruc­jaty przez książ­ki naj­gorsze. Wręcz prze­ci­wnie zachę­ciła mnie tem­aty­ka, wydaw­ca a nawet szcząt­ki recen­zyjnych opinii na skrzy­dełku. Ale „Rado Boy” nauczył mnie że niczemu nie moż­na ufać. Zawsze bowiem może się okazać że mamy w rękach książkę oso­by, która po pros­tu – mimo szcz­erych chę­ci – pisać nie umie. I tak jest w tym przy­pad­ku. Tekst ujaw­nia ele­men­ty fabuły ale nie jest w stanie odd­ać atmos­fery lektury.

Po „Rado Boy” sięgnęłam głównie dlat­ego, że wydawało się iż jestem na dobrej drodze. Powieść młodzieżowa z wątka­mi LGBT to w Polsce rzecz sto­sunkowo rzad­ka. Ostat­nim razem kiedy Kry­ty­ka Poli­ty­cz­na (w której wydano powieść Doroty Jaworskiej) zabrała się za taką lit­er­aturę, świat ujrzał „Fan­fik” Natalii Osińskiej – jed­na z lep­szych rzeczy jaka przy­darzyła się pol­skiej lit­er­aturze młodzieżowej w ostat­nich lat­ach. Wydawało mi się więc – niesłusznie, że sko­ro ci sami redak­torzy dostrzegli potenc­jał powieś­ci dla młodzieży z mniejs­zoś­ci co znów zafun­du­ją mi ciekawą lek­turę. Och jakże wiel­ka była to pomył­ka, jakże boleśnie się o tym przekon­ałam. Co więcej, po lek­turze książ­ki dopadła mnie smut­na myśl, że być może powieść jest tak sła­ba bo wydawnict­wo potrze­bowało kogoś kto zastąpi w ich port­fo­lio Osińską (która ter­az jest w wydawnictwie Ago­ry) i przyję­to książkę do druku li tylko ze wzglę­du na tem­atykę. Było­by to posunię­cie dość cyn­iczne, ale jest to jakieś wyjaśnie­nie dlaczego tak sła­ba powieść ujrza­ła światło dzienne.

Co jest w „Rado Boy” złego? Powiedzi­ałabym wszys­tko. Zaczni­jmy od prostego fak­tu, że jest to książ­ka napisana kosz­marnym, egzal­towanym i zupełnie nien­at­u­ral­nym językiem. Ludzie zwraca­ją się do siebie zda­ni­a­mi, które należało­by naty­ch­mi­ast przełożyć na hisz­pańs­ki czy por­tu­gal­s­ki i włożyć w usta bohaterów telenow­eli. Bez dra­maty­cznej muzy­ki w tle i charak­terysty­cznych zbliżeń na twarz, wszys­tkie wypowiadane w książce kwest­ie są bez sen­su. Bohaterowie posługu­ją się niesamowicie egzal­towanym językiem, dużo mówią choć mało komu­niku­ją. Co więcej zaj­mu­ją się głównie wygłaszaniem albo wiel­kich przemów albo utar­tych frazesów. W całej książce nie ma ani jed­nego dia­logu który brzmi­ał­by nat­u­ral­nie. Wszyscy mówią zresztą tym samym koślawym językiem, w który spraw­ia wraże­nie jak­by został wygen­erowany przez kogoś kto nigdy nie widzi­ał żywej oso­by. Jest to tak karykat­u­ralne, że cały czas miałam wraże­nie jak­bym czy­tała wari­ację na tem­at „sztucz­na inteligenc­ja próbu­je napisać powieść dla młodzieży”.  Do tego wszys­tkiego wszys­tko właś­ci­wie co bohaterowie mówią w książce musi być na wysokim C – nie ma tu ani odrobiny humoru czy lekkoś­ci. Autor­ka uznała, że sko­ro bohaterowie cier­pią, to cier­pieć (ewen­tu­al­nie niekiedy zabójc­zo kochać) musi cały świat. Serio taka jest emocjon­al­na skala wypowiedzi i zachowań ludzi w tej powieści.

Jed­nak nie tylko dialo­gi kule­ją, jed­nym z najwięk­szych prob­lemów autor­ki jest fakt, że doda­je w zupełnie niepotrzeb­nych momen­tach ele­men­ty opisu, które zupełnie nie pasu­ją do nas­tro­ju sce­ny, albo niepotrzeb­nie ją rozbu­dowu­ją. W recen­zji napisanej w „Dwu­ty­god­niku” (już po lek­turze książ­ki się na nią natknęłam) autor­ka przy­tacza zdanie o „rzy­ga­niu pod dorod­nym rodo­den­dronem” co moim zdaniem jest kwin­tes­encją tego sty­lu. Ja z kolei uwiel­bi­am dokład­ny opis tego jak polic­jant przeczesu­je włosy na głowie dłonią gdzie pod kciukiem kur­czowo trzy­ma dłu­gopis. Po kiego grzy­ba dosta­je­my pół aka­pitu o przeczesy­wa­niu włosów na głowie? Jest też pokaźny frag­ment w którym trze­cio­planowy bohater, nagle w środ­ku całego zamiesza­nia, zaczy­na rozmyślać nad tym, że jed­nak pojedzie do Szkocji wziąć ślub ze swo­ją dziew­czyną. Facet nie ma żad­nego znaczenia dla fabuły. Jedyne co go wyróż­nia to fakt, że chwilowo na nic nie umiera. Trud­no powiedzieć, ale właśnie tak wyglą­da styl autor­ki. Zresztą w ogóle to jakim językiem powieść jest napisana – choć jest to język sztuczny i fatal­ny – sta­je się w pewnym momen­cie sprawą dru­gorzęd­ną, wobec prostego prob­le­mu – że właś­ci­wie nic opisanego w książce nie ma sen­su, a stęże­nie tragedii w pewnym momen­cie jest tak wielkie, że zami­ast bohaterów żałować zaczy­namy parskać śmiechem.

Autor­ka wybrała bowiem naj­gorszą możli­wą drogę – otóż założyła, że sko­ro bohaterom dzieje się źle to musi dzi­ać się NAPRAWDĘ źle. Główny bohater pomiędzy pier­wszą a ostat­nią stroną książ­ki, zosta­je skopa­ny, spa­da boleśnie z krzesła (do utraty przy­tom­noś­ci!) zosta­je ponown­ie pobity, traci nerkę i jak­by tego było mało zapa­da na tężec. A to i tak wierz­chołek góry lodowej ponieważ gdzieś w między­cza­sie okazu­je się, że prowodyrką bandy napada­jącej na homosek­su­al­istów jest jego bab­cia, która w isto­cie nie jest jego bio­log­iczną bab­cią, za to jego dzi­adek, był jego ojcem, czego nasz bohater dowiadu­je się kiedy jego zagin­iony przez kilka­naś­cie lat ojciec przy­by­wa by odd­ać mu nerkę, aku­rat wtedy kiedy jego (Kami­la) mat­ka alko­holicz­ka umiera, najpraw­dopodob­niej uto­pi­ona przez bab­cię. A chłopak jeszcze matu­ry nie miał. Nieszczęś­ciom Kami­la nie ustępu­ją jed­nak nieszczęś­cia poe­ty Woj­ciecha – który przy­by­wa do szkoły liceal­isty tylko po to by się w nim zakochać (fakt że bohaterowie nie mają szan­sy pomiędzy różny­mi napada­mi i wypad­ka­mi ze sobą poroz­maw­iać wielkiemu uczu­ciu nie stoi na przeszkodzie). Woj­ciech i jego sios­tra są siero­ta­mi. Książ­ka infor­mu­je nas o tym kil­ka razy za każdym razem doda­jąc kole­jne porusza­jące ele­men­ty his­torii. Pod sam koniec autor­ka dochodzi do wniosku, że porzuce­nie dzieci w kar­tonie na przys­tanku jest za mało trag­iczne, więc dorzu­ca jeszcze że był to przys­tanek rzad­ko uczęszczany i gdy­by nie wypadek obok to nikt by tych dzieci nie znalazł i by umarły. Bo widzi­cie taka to książ­ka, gdzie samo bycie sierotą czy ofi­arą pobi­cia jest zde­cy­dowanie zbyt mało znaczące. Zresztą wzruszyło mnie, że wymieni­a­jąc swo­je nieszczęś­cia życiowe gdzie znalazło się życie na uli­cy, pró­ba samobójcza czy prosty­tuc­ja nasz poeta nie zapom­i­na dodać że musi­ał stu­diować zaocznie mimo dobrych wyników matu­ry. Nic dzi­wnego że bohater stracił śledzionę i wolę życia (na raz).  A to tylko dwie z wielu nieszczęs­nych postaci.

Dodatkowo w książce posta­cie napisane są wyłącznie jed­ną cechą ale jest to cecha doprowad­zona do absur­du. Jeśli mat­ka jed­nego z bohaterów jest poboż­na, to jest to pokazane wręcz karykat­u­ral­nie. Cały czas jest w koś­ciele, tylko się mod­li, nie syp­ia z mężem, zakła­da salkę mod­litewną w mieszka­niu, słucha tylko pro­boszcza itp. Jeśli tren­er koszyków­ki pod­judza chłopaków z klasy żeby bili homosek­su­al­istów, to tren­er ów jest synem ludzi którzy pod­palali obo­zowiska cygańskie zaś w mieszka­niu ma podobizny Hitlera i swasty­ki. Jeśli polic­jant jest dobry i przyjął sprawę to jego zaan­gażowanie jest tak wielkie, że wraz z narzec­zoną jeździ za sprawą (przy­pom­ni­jmy to się dzieje w Polsce a sprawą jest pobi­cie na uli­cy bez żad­nych pode­jrzanych i świad­ków) po całej Polsce. Jeśli autor­ka ustali że sios­tra poe­ty jest wygadana i porywacza to dziew­czy­na nie będzie miała ani jed­nej nor­malne sce­ny, gdzie nie rzu­ca kimś o ścianę, nie bije po pysku itp. Jeśli autor­ka chce pokazać homo­fo­biczną pielęg­niarkę to zro­bi to w sposób ta karykat­u­ral­ny, że nie będzie w tym ani odrobiny wiary­god­noś­ci. Chy­ba nad wszys­tki­mi góru­je jed­nak bab­cia Kami­la, która jest tu złem wcielonym, postacią która ma na kon­cie nie tylko śmierć męża, bicie ludzi na uli­cy ale nawet psu kark ukręciła.

Tu trze­ba było­by się na chwilkę zatrzy­mać przy reali­ach książ­ki. Głównie dlat­ego, że ta książ­ka nie ma real­iów. Dzieje się gdzieś w Polsce i to Polsce teo­re­ty­cznie współczes­nej. Nie mniej moż­na tu np. jako ważny punkt fabuły znaleźć bud­kę tele­fon­iczną. Budek tele­fon­icznych już nie ma. To szczegół ale w sum­ie z tych szczegółów wyła­nia się taki świat którego nie ma. Autor­ka zresztą uznała, że nie będzie sobie zawracać głowy jakąkol­wiek nazwą mias­ta, wiec his­to­ria dzieje się w mieś­cie. Ale nie wiemy jakim. Wiemy nato­mi­ast na pewno że w świecie Rodo Boya nie ma żad­nego RODO. Polic­jan­ci, lekarze, psy­chol­o­gowie, wszyscy mówią wszys­tkim wszys­tko. Obcym osobom, sobie nawza­jem, przekazu­ją infor­ma­c­je o stanie medy­cznym pac­jen­tów każdego kto o to zapy­ta, przekazu­ją sobie akta, szuka­ją zagin­ionych ojców itp. Patrząc na ten ele­ment powieś­ci moż­na bez trudu dojść do wniosku, że autor­ka po pros­tu nie prze­j­mowała się realia­mi tylko napisała tak, żeby jej się to w całość składało. A potem okrasiła to tu to tam jakim­iś nazwa­mi. I tak okazu­je się, że np. u Kami­la na strychu są skrzypce Stradi­val­iusa. To chy­ba najbardziej kuri­ozal­ny ele­ment całej his­torii. No może poza tym w którym skrzypek pozwala na to by ktokol­wiek woz­ił te skrzypce w bagażniku samo­chodu.  Jasne tak jest dużo łatwiej napisać książkę jak człowiek zupełnie nie musi się prze­j­mować realia­mi, nie mniej wtedy nie jest to dobra książ­ka. Inna sprawa, że w tym całym odreal­nionym świecie pojaw­ia się np. reflek­s­ja że koniecznie trze­ba wyemi­grować do Kanady jak się jest w Polsce homosek­su­al­istą, bo warsza­wscy geje źle trak­tu­ją tych przy­jeżdża­ją­cych z prowincji.

Do tego ta kuri­ozal­nie przeład­owana nieszczęś­ci­a­mi powieść raczy nas co pewien czas sce­na­mi tak źle napisany­mi, że człowiek jest w stanie wybaczyć autorce, ale chce głowy redak­to­ra (lub redak­tor­ki). Wśród moich fawory­tów zna­j­du­je się moment kiedy chłopak mas­tur­bu­je się tuż przed popełnie­niem samobójst­wa i jego jęk zgry­wa się z dźwiękiem nad­jeżdża­jącego pociągu oraz ta w której polic­ja zjeżdża się w jed­no miejsce by szukać zagin­ionego nas­to­lat­ka i właśnie ten moment gru­pa uczniów wybiera by skopać naszego bohat­era. Bo oczy­wiś­cie grupy tego typu rzu­ca­ją się na homosek­su­al­istów zwłaszcza kiedy w okol­i­cy są zastępy policji. Co pewien czas są też w tej książce opisy licznych erekcji które mają nam pokazać że mamy do czynienia z rozbuchaną sek­su­al­noś­cią nas­to­latków, ale wypada­ją po pros­tu śmiesznie. Ewen­tu­al­nie ktoś pisze wier­sze lub egzal­towane listy do zagin­ionego ojca (w których o wspom­i­na o tych nieszczęs­nych erekc­jach bo wyda­je się że do tego sprowadza się wrażli­wość nas­to­latków). Lubię też scenę w której lekarz chce poroz­maw­iać z siostrą poe­ty by powiedzieć, że pode­jrze­wa u niego więk­sze obraże­nia, ale zan­im zdąży cokol­wiek konkret­nego powiedzieć ta rzu­ca nim o ścianę stwierdza­jąc, że może się nawet kur­wić byle jej brat żył. Co jest zupełnie bez sen­su bo nikt nie mówi w tej sce­nie o niczym poza koniecznoś­cią więk­szej iloś­ci badań (bo poeta jak to poeta kas­zle krwią).

Przyz­nam szcz­erze –  jestem w stanie autorce trochę wybaczyć. Ludzie częs­to dochodzą do wniosku, że muszą napisać książkę. Tu autor­ka wyraźnie z sercem na wierzchu postanow­iła napisać o tym jaki kosz­marny, pełen cier­pi­enia (sku­mu­lowanego) jest świat i jacy straszni, straszni, straszni (powtórz jeszcze kil­ka razy straszni) są ludzie dla homosek­su­al­istów. Jacy oni wszyscy (ci homosek­su­al­iś­ci) są bied­ni, bici i prześlad­owani. Tak bard­zo się na tym skupiła, że trochę zapom­ni­ała dopisać im charak­ter. Do tego wszys­tko brz­mi trochę jak te spek­tak­le prze­ci­wko zaży­wa­niu narko­tyków które oglą­dałam w gim­nazjum. Przy­go­towywali je ludzie o dobrych ser­cach, którzy pokazy­wali jak od jed­nego blan­ta do morder­st­wa które popełniłeś na uli­cy, jako bez­dom­ny, by dostać kasę na pośled­nią hero­inę mija tak z pół roku. Po drodze bohaterowie zwyk­le łapali AIDS i umier­ała im ukochana. To ten sam typ opowieś­ci, który z tam­ty­mi opowieś­ci­a­mi poza brakiem real­iów i nagro­madze­niem cier­pi­enia łączy też nawet ele­ment braku spo­jrzenia na bohaterów jak na prawdzi­wych ludzi. Bo nasi bohaterowie homosek­su­al­ni kochać się mogą, na myśl o sobie mogą dostać nawet erekcji, ale już pocałunku pani autor­ka nie opisze, bo pewnie było­by to za dużo. Podob­nie jak wiz­ja że mogli­by się zakochać młodzieńc­zo na chwilę, a nie tak na całe życie. Bo prze­cież dobrzy homosek­su­al­iś­ci zakochu­ją się na zawsze w pier­wszej miłoś­ci i biorą ślub.  Zupełnie jak kiedyś bohater­ki z powieś­ci dla pen­sjonarek (tu muszę pochwal­ić Osińską której bohaterowie się wciąż kłócą i są na wiecznej grani­cy rozstania).

Mam nato­mi­ast pre­ten­sje do wydawnict­wa. Trze­ba mieć odrobinę odwa­gi i powiedzieć nawet miłej i zaan­gażowanej oso­bie, że powieść się nie nada­je. Trze­ba mieć też świado­mość, że nie wypuszcza się na wąs­ki rynek powieś­ci dla młodzieży z mniejs­zoś­ci takiego gnio­ta. Lit­er­atu­ra dla młodzieży nie jest łatwiejszą lit­er­aturą, wręcz prze­ci­wnie wymagam od niej więcej. Trafia na czytel­ni­ka podat­nego, ale też w przy­pad­ku książek mniejs­zoś­ciowych, zagu­bionego albo nie doin­for­mowanego. A tu dosta­je łza­we tragedy porn, napisane sztucznym językiem, egzal­towane i okras­zone pre­ten­sjon­al­ny­mi wynurzeni­a­mi. Taki rzeczy szes­nas­to­latek może napisać, ale nie powinien czy­tać. Zresztą takiemu szes­nas­to­latkowi trze­ba pomóc znaleźć dobry styl a nie mu to wydawać. Jak wspom­ni­ałam – miałam nie miłe wraże­nie, że książ­ka się ukaza­ła bo wydawnict­wo postanow­iło znaleźć kogoś w miejsce Osińskiej. Zresztą pojaw­ia się pro­mo­cyjne zdanie  na stron­ie „Pol­u­biłeś Fan­fi­ka? Poko­chasz Rado Boya”. No więc mogę powiedzieć, że po lek­turze Rado Boya coraz cieplej myślę o Fan­fiku. Pod tym wzglę­dem książ­ka zadzi­ałała – wyleczyła mnie z zas­trzeżeń jakie miałam w sto­sunku do prozy Osińskiej. Na tym tle wyglą­da na to, że nic lep­szego o mniejs­zoś­ci­ach wśród młodzieży nie znajdziemy.

PS: Czy­ta­jąc książkę robiłam scree­ny scen które były opisane złym językiem, albo były po pros­tu niedorzecznie głupie. W pewnym momen­cie przes­tałam bo zori­en­towałam się że robię po pros­tu scree­ny kole­jnym stronom książki.

0 komentarz
1

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online