Hej Jak zapewne wiecie nie da się żyć dziś na świecie by się nie spotykać z popkulturalną twórczością wampiryczną. Zwierz zmierzył się już z migoczącymi wampirami ze Zmierzchu postanowił się więc wziąść za bary z ich powaniżeniejszymi kuzynami z Luizjany. Nie zwierz nie rozpoczął wielotygodniowego maratonu z Anną Rice lecz postanowił dowiedzieć się dlaczego wszyscy szaleją na punkcie serii True Blood i jej bohaterów. Jako istota stosunkowo poważna ( tak zwierz bywa poważny jak nikt nie patrzy) zwierz rozpoczął swoją przygodę od lektury książki. Zwierz musi przyznać że dużo się w niej dzieje. To w sumie wszystkie pozytywne opinie zwierza na temat tej książki. Autorka ( choć zwierz nie wie ile ,, zasługi” powinien przyznać tłumaczce) postanowiła napisać bowiem książkę bez właściwości – cała powieść składa się bowiem z bardzo szybko nastepujących po sobie wydarzeń, opisu radosnych nocy z ukochanym wampirem i dokładnym wyliczeniem tego co bohaterka na siebie włożyła. Całą książkę czyta się szybko i bezboleśnie ale nie ma się co oczukiwać – nie jest to jedna z tych powieści w których znajdziemy jakikolwiek pogłębiony obraz postaci – co więcej autorka książki nie jest jakoś szczególnie skora do wytłumaczenia nam dlaczego wampir pokochał naszą dziewczynę i na odwrót – wygląa na to że obdarzenie wampira uczuciem jest czymś najbardziej naturalnym na świecie. O ile ksiązkę i jej kontynuacje da się czytać bez bólu o tyle serial roszczący sobie prawa do zdecydowanie bardziej wnikliwej analizy świata w którym wampiry chodzą sobie po ulicach jest moim zdaniem nie do oglądania. Pomijam już znany z innych seriali ( Tudorowie, Rzym) zwyczaj HBO wsadzania scen seksu wszędzie gdzie się da niezależnie od tego czy są akcji potrzebne czy nie – bądź co bądź jeśli już sie płaci za telewizję to można wymagać. Większym problemem jest dla mnie niemiłosierne rozciągnięcie akcji ( cały sezon obejmuje treść zaledwie jednej książki) oraz dodanie nowych postaci – zwłaszcza wygadana czarna barmanka wydaje sie być dodatkiem który wynika bardziej z potrzeby popraności politycznej niż z realnego braku w ,, obsadzie” dramatu. Zwierz nie może się także powstrzymać by nie kręcić nosem na obsadę – choć wampir Bill jest zdecydowanie odpowiednio mroczny i pociągający to jednak grająca główną rolę Anna Paquin nie odpowiada swojemu książkowemu pierowzorowi. I to nie tylko dlatego że jej uroda nie odpowiada wizji głupiej blondynki ale dlatego że przyglądając się jak stara się udawać głupią ( nasza bohaterka nie grzeszy inteligencją) widać jak bardzo męczy się aktorsko. Co więcej nie wiem czemu z w sumie śmiesznej i bezpretensjonalnej ksiązki zdecydowano się zrobić serial który pozuje na bardzo poważny i mówiący coś o społeczeństwie amerykańskim. Być może w dziejszych czasach pod każdy film o wampirach trzeba podczepić jakąś idelogię by ukryć fakt że wykorzystuje się wampirzą koniunkturę. Teraz zwierzowi pozostaje tylko obejżeć serial ,, Dzienniki Wampirów” aby potwierdzić ( bądź zaprzeczyć) tezie że wampir we współczesnej kulturze choć tak niezwykle popularny nie przynosi jednak zwierzowi radochy. Może by tak spróbować z innymi stworami nocy? A może – to dość rewolucyjne – dać sobie z nimi spokój i zdecydować się pomęczyć jakiś innych mieszkańców naszej wyobraźni. Z tego co zwierz widzi w najbliższym seoznie ma paść na obcych – cóż czemu nie. Ps: Zwierz pragnie bardzo polecić swoim czytelnikom komiks ,, Fun Home” – wyszedł on dość dawno i miał mnóstwo świetnych recenzji do których pragnie dołączyć się zwierz. Oczywiście jeśli lubicie komiksy w których obszerenie cytuje się ,, W poszukiwaniu straconego czasu” i ,, Ulissesa” – moim zdaniem perełka.