Wyznam wam szczerze – jeśli jest coś za czym niekiedy trochę tęsknię to składanki. Nie playlisty na Spotyify tylko te nagrane na kasetę czy płytę składanki w których znało się po czasie na pamięć kolejność utworów. W składankach – zwłaszcza tych pożyczonych przez znajomych było coś niezwykłego – piosenki wchodził ze sobą w dialogi i całość tworzyła nową jakość – opowieść samą w sobie. Najwyraźniej nie ja jedna dzielę sentyment do takiego słuchania muzyki – Jane Sanderson autorka powieści „Wszystkie piosenki o miłości” (właśnie ukazały się nakładem wydawnictwa Znak) nie tylko ma podobną słabość, ale też przesłanie – że w życiu czasem jak przy słuchaniu składanki – trzeba czekać na następny utwór.
Historia Daniela i Alison toczy się dwutorowo. Pod koniec lat siedemdziesiątych oboje mieszkają w Sheffield i przeżywają swoją wielką nastoletnią miłość. Słuchają razem muzyki, chodzą na imprezy i choć nie planują przyszłości ze szczegółami wiedzą, że chcą być razem i być może wyrwać się z miasta, które im samym wydaje się zupełnie zapomniane przez Boga. Daniela w świat ciągnie muzyczna pasja, Alison chciałaby zostawić za sobą swoje traumy. Zwłaszcza matkę alkoholiczkę sprowadzającą do domu kolejnych szemranych facetów. Te retrospekcje przeplatają się z wątkiem współczesnym. Daniel jest poważanym dziennikarzem muzycznym mieszkającym w Edynburgu z żoną, zaś Alison – znana już powszechnie jako Ali, przeniosła się do Australii, gdzie robi coraz większą karierę jako pisarka. To właśnie sukces ostatniej książki Ali sprawia, że ścieżki danych kochanków znowu się ze sobą przecinają.
Kluczem do czytania tej historii jest muzyka. Autorka nie ma wątpliwości – ludzie są sobie w stanie powiedzieć wszystko poprzez treści ukochanych utworów, które albo wiążą się ze wspomnieniami albo lepiej niż jakakolwiek wiadomość przekazują uczucia i emocje. Przesyłając sobie linki do kolejnych utworów Alison i Daniel mówią o sobie wszystko i to językiem, który dla osób postronnych będzie zupełnie nie zrozumiały. Jednocześnie ich własne życie przypomina trochę taką składankę – urywane utwory, które trzeba dopiero uporządkować by złożyły się w całość – rodzina, kariera, lepsze i gorsze wybory – to nie album koncepcyjny jednego artysty tylko właśnie składanka, co więcej miejscami nieporadna i źle nagrana.
„Wszystkie piosenki o miłości” bazują na prostym mechanizmie czytelniczym – po tym jak dość długo poznajemy naszych bohaterów (powieść rozwija się zaskakująco nieśpiesznie) zaczyna nam na nich zależeć. Chcemy, żeby podjęli dobre wybory, żeby byli szczęśliwi, żeby uporządkowali swoje relacje i co najważniejsze znaleźli spokój – bo jak książka sugeruje – pewnych rzeczy, które wydarzyły się w ich związku przed laty żadne z nich nie miało szansy przepracować. Przy czym przyznam od razu, że sama historia i bohaterowie wydają się ciekawsi jako nastolatki – autorce dobrze wychodzi oddawania atmosfery Sheffield końcówki lat siedemdziesiątych i ówczesnych muzycznych mód i pasji. Współcześni bohaterowie są nakreśleni nieco grubszą kreską.
I tu właśnie pojawia się mój jedyny zarzut wobec tej historii – kiedy Alison i Daniel zaczynają wymieniać się utworami i przeżywać na nowo swoje emocje – oboje są w związkach. Autorka wybrała tu drogę najłatwiejszą – niemal od początku czujemy że zarówno małżeństwo Daniela jak i Alison ma swoje wady. Żona Daniela nie podziela jego miłości do muzyki i chyba nie traktuje szczególnie poważnie kariery dziennikarskiej swojego męża. Z kolei Michael nigdy chyba nie zrozumiał swojej żony ani nie traktował jej jako osoby, która może sobie sama poradzić w życiu. Ten punkt wyjścia bardzo ułatwia pracę autorce – patrząc na naszych bohaterów w nieudanych związkach jesteśmy bardziej skłonni idealizować ich dawną miłość i zadajemy sobie mniej pytań o moralną stronę takiego flirtu poprzez czas i kontynenty. Osobiście zdecydowanie bardziej wolę historie w których te wybory są zdecydowanie bardziej skomplikowane.
Jednocześnie – nie da się ukryć, że „Wszystkie piosenki o miłości” to jest taka książka, którą czyta się właściwie na raz – zwłaszcza latem, kiedy serce człowieka staje się bardziej sentymentalne i kiedy szuka się powieści, które wciągają, przyciągają i niekiedy wymuszają refleksję nad własnymi wspomnieniami i własnym życiem. Do tego autorka na samym początku książki proponuje nam byśmy słuchali piosenek razem z bohaterami. Nie jest to szczególnie trudne, zwłaszcza że na Spotify znajdziecie odpowiednią towarzyszącą książce playlistę. Poniżej linkuję wam też specjalnie ułożoną playlistę z Polskimi utworami. Być może jest to jedna z niewielu książek, którą wręcz należy czytać ze słuchawkami na uszach. Szkoda tylko, że nie dołączają do wydania kasety magnetofonowej, gdzie trzeba przewijać bardzo uważnie do wybranego utworu.
Czytając książkę od razu przypomniała mi się moja ulubiona piosenka o miłości – „The way you look tonight” – piosenka, której można słuchać w licznych wykonaniach, a która zawsze działa na mnie tak samo – przypominając mi wszystkie dawniejsze i bliższe romantyczne porywy serca. Zresztą dam głowę, że też takie utwory macie – możecie się nimi spokojnie dzielić – bo może wyjdzie nam z tego nowa romantyczna składanka. W każdym razie jeśli szukacie książki idealnej na lato i czytanie w leniwe ciepłe popołudnia to „Wszystkie piosenki o miłości” zdecydowanie się do tego nadają. Ostatecznie lato, miłość i dobra muzyka to najlepszy zestaw pod słońcem.
Za tłumaczenie książki odpowiedzialna jest Małgorzata Kafel, która miała niełatwe zdanie bo rzeczywiście powieść jest najeżona kulturowymi nawiązaniami do świata muzyki i cytatami z piosenek. Książkę możecie kupić w Empiku (kiedy piszę te słowa jest w promocyjnej cenie)
Post powstał we współpracy z wydawnictwem Znak