Home Książki Wena nie wie co to deadline czyli jak Zwierz książkę napisał, wydał i zmysłów nie postradał

Wena nie wie co to deadline czyli jak Zwierz książkę napisał, wydał i zmysłów nie postradał

autor Zwierz
Wena nie wie co to deadline czyli jak Zwierz książkę napisał, wydał i zmysłów nie postradał

Ponieważ wciągu ostat­nich kilku dni moje życie toczyło się wokół ustaw­ia­nia pro­mocji książ­ki, to zanurzyłam się po uszy w świecie wydawniczym. I to uświadomiło mi, że pewne rzeczy – już w tym momen­cie dla mnie zupełnie oczy­wiste, niekoniecznie są oczy­wiste dla was – moi drodzy czytel­ni­cy (wszyscy autorzy mogą wyjść i wró­cić jak będę pisała o czymś innym). Stąd pomysł by zapy­tać was w prz­eróżnych Social Medi­ach co chcielibyś­cie wiedzieć o pro­ce­sie wydawa­nia i pisa­nia książ­ki. Pytań przyszło dużo choć sporo się pow­tarza­ło to widać że są pewne tem­aty które intere­su­ją was bardziej. Wybrałam kilka­naś­cie z nich – głównie tych na które odpowiedzi znam.

Czy ja jako Zwierz szukałam wydaw­cy? Czy wydawnict­wo zgłosiło się samo?

W przy­pad­ku wszys­t­kich książek jakie kiedykol­wiek wydałam nie musi­ałam szukać wydawnict­wa. Pier­wsze książecz­ki dla dzieci wydawałam w zaprzy­jaźnionym wydawnictwie, które wydawało książ­ki mojej bab­ci. Powieść wydałam w wydawnictwie, które aku­rat szukało nowych autorów – bo dopiero rozkrę­cało sze­roką dzi­ałal­ność. Przy czym redak­tor­ka wiedzi­ała, że mam już napisaną książkę bo spotkałyśmy się wcześniej na fes­ti­walu lit­er­ackim. W.A.B zaprosiło mnie nato­mi­ast na spotkanie gdzie padła propozy­c­ja, czy nie mogłabym czegoś dla wydawnict­wa napisać. Było to bard­zo miłe spotkanie ponieważ propozy­c­ja wydawnict­wa i mój pomysł na książkę, pokryły się w niemal stu pro­cen­tach. Trze­ba jed­nak przyz­nać, że takie możli­woś­ci dało mi prowadze­nie blo­ga, dziś wiele wydawnictw son­du­je blogerów czy nie chcieli­by napisać książ­ki – choć warto zaz­naczyć, że nie wszyscy mają takie ambic­je. W moim przy­pad­ku pomogło mi to, że książkę o Oscarach i tak chci­ałam napisać, więc nie jest to sytu­ac­ja w której książkę pisze się wbrew sobie, tylko dlat­ego, że jest propozy­c­ja od wydawnict­wa. Po naw­iąza­niu współpra­cy z wydawnictwem moż­na teo­re­ty­cznie oczeki­wać że zapro­ponowanie kole­jnej książ­ki będzie łatwiejsze, ale sporo zależy od wyników sprzedaży i planów wydawniczych.

Do kogo zanieść książkę do redakcji przed wysłaniem do wydawnictwa?

Książ­ka wysłana do wydawnict­wa musi być przede wszys­tkim pod­dana korek­cie. Nikt nie przeczy­ta maszynopisu pełnego literówek. A pisze to wam ja, Zwierz, więc musi­cie wierzyć, że nie robię tego dlat­ego, że nie lubię ludzi którzy popeł­ni­a­ją błędy. Jeśli zdarza­ją się wam błędy ortograficzne czy inter­punkcyjne to wystar­czy znaleźć w sieci kogoś kto zaj­mu­je się korek­tą. Korek­torzy popraw­ia­ją błędy, sprawdzą czy imiona i nazwiska są poprawne, ale nie wykon­a­ją redakcji. I słusznie – redakc­ja to coś czym zaj­mu­je się wydawnict­wo – kiedy już książkę przyjmie. Nato­mi­ast dobra rada – pier­wsza wer­s­ja książ­ki, którą chce­cie przesłać wydawnictwu nie musi być abso­lut­nie ide­al­na – jeśli jest, wtedy dużo trud­niej pogodz­ić się z konieczny­mi poprawka­mi. I tak, zawsze konieczne są popraw­ki. Chy­ba niko­mu, nigdy nie opub­likowano pier­wszej wersji.

Czy jeśli chce się wydać książkę, to czy trze­ba wysłać pier­wszy rozdzi­ał do wszys­t­kich wydawnictw i czekać na odpowiedź?

Zasad­nic­zo rzecz biorąc – trochę tak to wyglą­da, przy czym niek­tóre wydawnict­wa oczeku­ją pełnych maszynopisów całej książ­ki. Wyma­gania są różne, ale warto zawsze dołączyć do maszynopisu krótkie streszcze­nie książ­ki – takie które poz­woli oso­bie, zan­im jeszcze zacznie czy­tać, zori­en­tować się z czym ma do czynienia. Jed­nocześnie samo czekanie należy znosić cier­pli­wie. Aspiru­ją­cych pis­arzy jest wielu a cza­su na czy­tanie nowych maszynopisów wcale nie tak wiele. Dopy­ty­wanie się po tygod­niu czy dwóch czy aby na pewno ktoś naszą książkę przeczy­tał nie robi dobrego wraże­nia. Cier­pli­wość jest jed­ną z głównych cech początku­jącego pis­arza, bo redak­cyjne młyny wol­no mielą mąkę kole­jnych rękopisów. Zresztą w ogóle, jeśli chce­cie pisać uzbro­je­nie się w cier­pli­wość jest bard­zo ważne, bo pomiędzy napisaniem książ­ki a momentem kiedy będziecie mieli ją w ręku zwyk­le minie kil­ka miesię­cy. No i ważne by pamię­tać, że książ­ka powin­na być dos­tosowana do wydawnict­wa do którego ją wysyłamy. Nie ma sen­su wysyłać do wydawnict­wa pub­liku­jącego głównie fan­tastykę roman­su, czy powieś­ci sen­sacyjnej do wydawnict­wa spec­jal­izu­jącego się w poradnikach.

 

 

Wszys­tkie zdję­cia we wpisie zro­bił mój brat Maciej Cza­j­ka

 

Czy jest tak jak z pracą mag­is­ter­ską że trze­ba  donosić kole­jne częś­ci książ­ki, czy odd­a­je się wszys­tko na raz?

Przyz­nam szcz­erze – nigdy nie spotkałam się z metodą, w której przesyła się wydawnictwu kole­jne częś­ci tek­stu – zwyk­le dostawałam dead­line, do którego musi­ałam napisać całość. Jed­nak nie ukry­wam – tu nie wiem jak wyglą­da pol­s­ka nor­ma, wyda­je mi się, że zazwyczaj wydawnict­wa przyj­mu­ją już całe tek­sty, bez pra­cy nad poszczegól­ny­mi kawałka­mi osob­no. Być może różni­ca pojaw­ia się wtedy kiedy jest bard­zo mało cza­su i nad redakcją książ­ki trze­ba pra­cow­ać jeszcze w momen­cie jej pow­stawa­nia. Wiem, ze we wszys­t­kich amerykańs­kich fil­mach pokazu­je się w taki sposób kon­takt auto­ra i redak­to­ra ale może to różni­ca kul­tur­owa, a może sposób na to by pokazać pisanie książ­ki jako coś dużo bardziej dynam­icznego, niż jest w rzeczy­wis­toś­ci. Tu jed­nak mogę powiedzieć z włas­nego doświad­czenia, że dostałam określony czas i po nim przesyłam już pier­wszą wer­sję całości.

Jak się usta­la dochody z książ­ki — czy ma się agen­ta szu­ka prawnika?

W Polsce Agen­ci lit­er­ac­cy dopiero zaczy­na­ją być nor­mą. Niek­tórzy ich mają, od pier­wszej książ­ki, inni korzys­ta­ją z ich pomo­cy dopiero w chwili kiedy mają ustaloną pozy­cję na rynku. Oso­biś­cie nigdy nie czułam potrze­by posi­ada­nia agen­ta lit­er­ack­iego, ale trze­ba zaz­naczyć, że chwilowo pisanie jest moim dzi­ałaniem obok innych akty­wnoś­ci zawodowych, więc nie mam koniecznoś­ci inwest­owa­nia w kogoś kto będzie za mnie dzi­ałał na rynku wydawniczym. Jak się usta­la dochody z książ­ki? Zwyk­le wydawnict­wo pro­ponu­je określone sumy – zarówno w formie zal­icz­ki, jak i umowy wydawniczej, gdzie jest jas­no określone jaki pro­cent zysków od egzem­plarzy papierowych, ebooków czy audio­booków przy­pad­nie autorowi. W przy­pad­ku takiej pod­sta­wowej umowy jej zrozu­mie­nie nie wyma­ga prawni­ka. Jeśli chce­my przekon­ać wydawnict­wo że powin­no nam zapłacić więcej – wtedy konieczne jest pokazanie jakiegoś dowodu, że to więcej się nam należy, zwyk­le nie jest to pozy­c­ja początku­ją­cych pis­arzy. Więk­szość umów jakie zaw­ier­ałam, mieś­ciło się w typowych widełkach wyna­grodzenia za książkę w Polsce. To są rzeczy, dość stan­dar­d­owe. Jed­nak jeśli widzi­cie się tarza­ją­cych się w ban­kno­tach to raczej nie w świecie wydawa­nia książek. To nie są złe pieniądze ale dużo mniejsze niż moż­na sobie wyobraz­ić. Oczy­wiś­cie niek­tórzy zara­bi­a­ją fenom­e­nal­nie ale do tego potrzeb­na jest rep­utac­ja, best­sellery i dobra passa.

Jak się pro­mu­je książkę — czy to zależy od auto­ra czy jest to część pro­ce­su wydawniczego?

Pro­mowanie książ­ki to coś na czym zależy zarówno wydawnictwu jaki i autorowi. I zwyk­le prze­b­ie­ga to dwu­torowo. Więk­szość wydawnictw ma w swoich szere­gach ludzi z pro­mocji, którzy mają kon­tak­ty do mediów – mogą zapro­ponować wywiad do mag­a­zynu, udzi­ał w pro­gramie telewiz­yjnym czy do radia (Radio to miejsce gdzie się świet­nie pro­mu­je nową książkę). Z drugiej strony sam autor też uruchamia swo­je kanały. W moim przy­pad­ku wyglą­da to tak, że ja już mam swo­je zna­jo­moś­ci w niek­tórych pro­gra­mach radiowych czy telewiz­yjnych i niek­tórzy dzi­en­nikarze już mnie kojarzą, więc nie wszys­tko idzie przez wydawnict­wo. Trze­ba przyz­nać, że wydawnict­wa pro­mu­ją książkę z różną inten­sy­wnoś­cią. W przy­pad­ku mojej powieś­ci wydawnict­wo zapewniło mi wysyłkę do dzi­en­nikarzy, spotkanie w telewiz­ji i wywiad dla sieci księ­gar­ni. To zde­cy­dowanie mniej niż ter­az przy­go­towu­je W.A.B – trze­ba jed­nak zaz­naczyć, że książ­ki się od siebie różnią, podob­nie łatwiej pro­mować książkę na jak­iś tem­at niż debi­u­tancką powieść. Tak więc pod­sumowu­jąc  — więk­szość wydawnictw zapew­nia jak­iś stopień pro­mocji ale dużo zależy też od zaan­gażowa­nia auto­ra. I tu ważne jest żeby się nie wsty­dz­ić. Nie da się nieste­ty pro­mować książ­ki uda­jąc, że jej się nie napisało i nie przy­pom­i­na­jąc czytel­nikom, że powin­ni ją kupić czy przeczytać.

 

Wiecie że nie moż­na robić stat­uetek iden­ty­cznych jak Oscary — te są zas­trzeżone i Akademia bard­zo pil­nu­je by wszys­tkie sprzedawane w sklepach miały nieco inny wygląd. Moja kupi­ona w Tigerze ma wie­niec zami­ast miecza.

 

Pisze się powieść i co dalej — wysyła się mailem do  wydawnict­wa z pytaniem czy chcą wydać?

Trochę tak się robi. Albo właś­ci­wie – dokład­nie tak się robi. Jeśli napisze­cie powieść, albo nie powieść to dobrze zas­tanow­ić się do jakiego wydawnict­wa mogła­by pasować. Komer­cyjne wydawnict­wa bard­zo częs­to mają na swoich stronach zakład­kę dla autorów w której zna­jdziecie infor­ma­c­je czy for­mu­la­rze do wypełnienia jeśli chce­cie przesłać książkę. Nie wszys­tkie wydawnict­wa tak dzi­ała­ją, ale zaskaku­ją­co wiele. Przesłanie książ­ki do wydawnict­wa może się wydać rzeczą zaskaku­ją­co bezpośred­nią ale wciąż to jeden z najlep­szych sposobów by wydawnict­wo wiedzi­ało, że coś napisal­iś­cie. Tylko ponown­ie – żad­nych literówek i pamię­ta­j­cie żeby bard­zo dokład­nie przeczy­tać wyty­czne wydawnict­wa do którego decy­du­je­cie się wysłać maszynopis. Jest tyle konkurencji, że w przy­pad­ku niech­lu­jnego maszynopisu bard­zo łat­wo go odrzu­cić cho­ci­aż­by z tego powodu. Dodatkowo warto prze­myśleć treść maila, w którym poin­for­mu­je­cie o przesłanym maszynopisie – tak by był pro­fesjon­al­ny, infor­ma­cyjny i zachę­ca­ją­cy. Dobrze jest dodać swój biogram – ponown­ie dobrze zredagowany i przemyślany.

Czy zas­tanaw­iałam się nad self-pub­lishingiem i dlaczego wyda­je w wydawnictwach?

Przez pewien czas zas­tanaw­iałam się nad self-pub­lishingiem jed­nej z moich książek, którą ostate­cznie wysłałam do wydawnict­wa. Dlaczego decy­du­ję się na wydawnict­wa? Ponieważ to jest dla mnie bard­zo kom­for­towa opc­ja – jedyne co muszę zro­bić to napisać książkę. Nie nad­zoru­ję dys­try­bucji, wysył­ki, nie muszę płacić za oprawę graficzną czy redakcję oraz korek­tę. Wiele osób zachę­ca­ją­cych do self-pub­lishin­gu chwali się dużo więk­szy­mi zyska­mi z książ­ki niż w przy­pad­ku oso­by druku­jącej w wydawnictwie. Ale jed­nocześnie – te więk­sze zys­ki wiążą się z więk­szą pracą, która niekoniecznie ma związek z samym pisaniem. Dla mnie to rozwiązanie nieopła­calne. Nie ma cza­su na nad­zorowanie kole­jnych stop­ni wydawniczych, co więcej, nie mam energii by zając się całym pro­ce­sem dys­try­bucji. Decy­du­ją się na mniejszy zarobek, mogę spoko­jnie skon­cen­trować się na pisa­niu, odd­a­jąc całą mechanikę sprzedaży książ­ki wydawnictwu. Opła­ca mi się to cza­sowo (ponown­ie wydawanie książek to nie jest jedy­na moja dzi­ałal­ność) ale też do pewnego stop­nia prestiżowo – wydawnict­wo może wprowadz­ić moją książkę do najwięk­szych sieci księ­gar­ni – dając mi czytel­ników, których niekoniecznie pozyskam sama przez blo­ga. Oso­biś­cie uważam, że za częs­to rekla­mu­je się self-pub­lish­ing jako jedyną dobrą drogę do wyda­nia książ­ki. Jestem osobą, która nie jest dobrym sprzedaw­cą, ani dobrym dys­try­b­u­torem, za to lubię pisać książ­ki. I w tym pro­ce­sie wydawniczym ograniczam się do tego co lubię. A że będzie mniej pieniędzy? Po pier­wsze – nie aż o tyle mniej (w porów­na­niu z zyska­mi za podob­ną książkę wydaną w self-pub­lishin­gu) po drugie, ja jestem jed­ną z tych osób, które dużo odd­adzą by nie musieć się wszys­tkim zaj­mować same. No i na koniec najważniejsze – żeby się na niego zde­cy­dować trze­ba mieć odpowied­nie środ­ki do zain­west­owa­nia i nie mówię tu tylko o pieniądzach ale też o cza­sie. Ja nie mam ani jed­nego ani drugiego.

Jak wyglą­da kon­takt auto­ra z redak­torem, ile władzy nad książką ma redakcja?

Kon­takt auto­ra z redak­torem może wyglą­dać różnie. Jeśli to już któraś wspól­na pra­ca nad kole­jnym tomem, to redak­torzy i autorzy częs­to tworzą zgrany zespół. W przy­pad­ku kiedy po raz pier­wszy ma się kon­takt z redak­torem to relac­ja wyglą­da następu­ją­co. Autor przesyła książkę do wydawnict­wa, a to do redak­to­ra. Redak­tor czy redak­tor­ka zostaw­ia popraw­ki, i odsyła je do auto­ra. Autor usto­sunkowu­je się do poprawek i odsyła do redak­to­ra i taka wymi­ana trwa aż obie strony ustalą że pro­ces redakcji się skończył. Jakie są te popraw­ki? Prz­eróżne. Od takich które pro­ponu­ją lep­sze sfor­mułowa­nia, przez takie które wskazu­ją błędy rzec­zowe czy językowe, przez pyta­nia które należy zadać przesłane­mu tek­stowi, żeby był bardziej prze­jrzysty. Cza­sem proś­by redak­to­ra mogą być naprawdę duże np. może poprosić żeby autor prze­myślał jak­iś zabieg lit­er­ac­ki, albo postarał się popra­cow­ać nad jakimś frag­mentem książ­ki. Jak wyglą­da ostate­czny ksz­tałt? Redak­tor do niczego nie może fizy­cznie auto­ra zmusić, więc cza­sem musi się pod­dać. Jed­nocześnie – nie jest kłamst­wem stwierdze­nie, że dobry redak­tor potrafi pod­nieść poziom książ­ki o kil­ka poziomów. Nie mniej warto tu nad­mienić, że bycie redak­torem to dość specy­ficzny zawód, bo trze­ba komuś pod­powiedzieć, ale jed­nocześnie – nie moż­na pisać za niego.  Przy czym sporo pra­cy redak­to­ra to też popraw­ian­ie języ­ka  książ­ki. Nieste­ty, wiem to z włas­nego doświad­czenia- cza­sem kom­plet­nie się nie pamię­ta, które ładne sfor­mułowanie wyszło spod włas­nej klaw­iatu­ry a które z jakiegoś poplą­tanego zda­nia wyłuskał zdol­ny redaktor.

 

Jeszcze się nie zdarzyło by ktoś wydał książkę bez ani jed­nej literów­ki. Ale nad tym by to się praw­ie nie zdarzyło czuwa korek­ta, w dobrych wydawnictwach, tekst prze­chodzi kil­ka korekt zan­im trafia do druku

 

Jak wyglą­da wybór okład­ki i oprawy wiz­ual­nej wewnątrz książ­ki, czy autor ma coś do powiedzenia i czy o wszys­tkim decy­du­je wydawnictwo?

Z okład­ka­mi bywa różnie. Wydawnict­wa mają skłon­ność do namaw­ia­nia autorów by porzu­cili swo­je wiz­je i wybrali coś co zdaniem spec­jal­istów do sprzedaży lep­iej sprawdzi się na półce. Ponoć stąd przez lata na półkach królowały książ­ki z kobi­eta­mi zap­a­tr­zony­mi w dal. Ponoć nic nie sprzeda­je się tak dobrze jak kobi­eta na polu zap­a­tr­zona w dal. Moje oso­biste doświad­czenia są jed­nak takie, że jeśli autor się postawi to jak najbardziej ma wpływ na okład­kę. Okład­ka „Dwóch Panów z Branży” przeszła wiele zmi­an (w pewnym momen­cie przed­staw­iała cału­jącą się parę), ale ostate­cznie postaw­iłam na swoim i wydawnict­wo zamówiło bard­zo ład­ną ilus­trację u pracu­jącego dla nich grafi­ka. W przy­pad­ku Oscarów, wydawnict­wo podesłało mi pro­jekt okład­ki, w którym wszyscy się zakochali i nie było żad­nej dyskusji. Co do wewnętrznej oprawy książ­ki, to trochę decy­du­je autor, trochę wydawnict­wo. W przy­pad­ku książ­ki o Oscarach zde­cy­dowal­iśmy się, że nie będzie ona miała ilus­tracji, bo wykupi­e­nie licencji wydawniczej na Oscarowe zdję­cia agen­cyjne uczyniły­by ją znacznie droższą. Nie mniej teo­re­ty­cznie – moż­na z wydawnictwem negocjować. Ostate­cznie rzad­ko się zdarza by wydawnict­wo wydało coś czego autor na żad­nym etapie nie zatwierdz­ił jako przy­na­jm­niej akcep­towalne (przy czym nigdy nie współpra­cow­ałam z bard­zo nis­zowy­mi wydawnict­wa­mi, więc nie wiem jak tam wyglą­da sprawa). Tu muszę dodać na końcu, że jed­na książ­ka jaką wydałam – dla dzieci, ma abso­lut­nie kosz­marne ilus­trac­je. To chy­ba najbrzyd­sza książ­ka jaką widzi­ałam. Ale na swo­ją obronę kiedy ją wydawałam miałam kilka­naś­cie lat i nikt mnie o zdanie nie pytał.

Jak przekon­ać kogoś że warto wydać two­ją książkę?

Nic nie mówi lep­iej niż maszynopis. Jeśli jed­nak zdarzyło­by się wam znaleźć na spotka­niu na którym ktoś pytał­by was czy macie jakąś kon­cepcję książ­ki, to nic nie dzi­ała lep­iej niż dobrze przy­go­towany plan. Plan powinien zaw­ier­ać schemat książ­ki – nie bard­zo szczegółowy ale taki który poz­woli spo­jrzeć na nią jako na całość i dostrzec jak­iś pomysł na to co ma się pojaw­ić pomiędzy dwoma okład­ka­mi. Ponown­ie  — miałam to szczęś­cie że kiedy zapro­ponowałam wydawnictwu powieść to była już ona napisana od początku do koń­ca. Czyli nigdy nie musi­ałam prezen­tować planu powieś­ci – co moim zdaniem jest dużo trud­niejsze, niż plan książ­ki non-fic­tion. W przy­pad­ku Oscarów, popros­zono mnie o plan książ­ki, co nie było trudne. Najlepiej wyp­isać sobie wszys­tkie pomysły na kartce a potem zas­tanow­ić się jaką moż­na im nadać struk­turę. Jed­nocześnie, sko­ro przy przekony­wa­niu jesteśmy – nie wiem jak reagu­ją na to redak­torzy, ale warto jed­nak znać umi­ar i może nie reklam­ować się od razu jako dru­gi King, trze­ci Mróz, czy pią­ta Bon­da – a po pros­tu szcz­erze napisać co się ma do zapro­ponowa­nia. Ogól­nie w sieci zna­jdziecie sporo pro­fesjon­al­nych porad jak zaprezen­tować się wydawcy.

 

Pro­mowanie książ­ki nie jest łatwe. trze­ba przeła­mać jak­iś stra­ch przed mówie­niem o tym co się napisało w samych super­latywach. Ale cza­sem się udaje

 

Czy masz wpływ na for­mę, okład­kę, cenę książki?

O okład­ce już pisałam. Jeśli chodzi o takie rzeczy jak for­mat książ­ki, to nigdy nie roz­maw­iałam o tym z wydawnictwem, ale też nigdy nie zaszła potrze­ba by wyjść poza stan­dar­d­owy for­mat książkowy. Zresztą wydanie książ­ki w nie­s­tandar­d­owym for­ma­cie, to rzecz która wiąże się z kosz­ta­mi więc zwyk­le wydawnict­wo musi mieć jak­iś powód by się na taki for­mat zde­cy­dować. Cza­sem pojaw­ia się pytanie o to czy okład­ka ma być twar­da, mięk­ka czy zin­te­growana, ale ja oso­biś­cie nie przy­pom­i­nam sobie takich dyskusji w przy­pad­ku moich książek. Cenę nato­mi­ast wyz­nacza wydawnict­wo. Wyz­nacze­nie ceny książ­ki nie jest proste i wyma­ga wzię­cia pod uwagę wielu czyn­ników, o których ja jako autor­ka mam śred­nie poję­cie. Nie mniej zwyk­le książ­ki o podob­nej obję­toś­ci trafi­a­ją mniej więcej w ten sam przedzi­ał cenowy.

Czy będą spotka­nia autorskie? Jak się orga­nizu­je spotka­nia autorskie?

Orga­ni­za­c­ja spotkań autors­kich to sprawa dość skom­p­likowana. Niek­tóre wydawnict­wa – w przy­pad­ku książek które chcą szerzej pro­mować pro­ponu­ją swoim autorom cykl spotkań, jed­nak częś­ciej nor­mą jest jed­no spotkanie autorskie w okol­i­cy pre­miery książ­ki. Nie znaczy to jed­nak, że więcej spotkań nie może się odbyć, niek­tóre wydawnict­wa współpracu­ją z agenc­ja­mi które zaj­mu­ją się orga­ni­zowaniem autorom spotkań, głównie w bib­liotekach na tere­nie całego kra­ju. Bib­liote­ki same też zwraca­ją się do autorów z pytaniem czy nie chcieli by przy­jechać do nich i opowiedzieć o książce. Autor może też sam wys­tąpić do bib­liote­ki czy domu kul­tu­ry. Z mojego doświad­czenia takie insty­tuc­je częs­to są zain­tere­sowane zaprosze­niem do siebie kogoś kto poroz­maw­iał­by o książce. Mało kto wie ale dla wielu autorów i autorek, zwłaszcza lit­er­atu­ry pop­u­larnej, płatne spotka­nia autorskie to jeden z najpewniejszych sposobów na dora­bi­an­ie sobie pomiędzy pub­likacją kole­jnych powieści.

Czy zakładałaś sobie konkret­ną ilość stron do napisa­nia na dany tydzień/dzień, czy byłaś w stanie pode­jść do tego na zasadzie rados­nego chao­su: mam czas, więc piszę?

Praw­da jest taka, że bez pewnej sys­tem­aty­cznoś­ci nie da się napisać książ­ki. Najlepiej – kiedy już zasiądzie się do pisa­nia – pisać raczej codzi­en­nie, bo to spraw­ia, że moż­na nie biec z tek­stem by napisać jak najszy­b­ciej, jak najwięcej. Nie mniej moja meto­da  pole­ga na tym by z góry założyć ile się ma cza­su, ile mniej więcej do napisa­nia i podzielić ilość stron czy znaków przez ilość dni. Ode­jmi­jmy od tego week­endy (jed­nak jak­iś odpoczynek jest konieczny) i dosta­je­my taką ide­al­ną liczbę stron jaką powin­niśmy danego dnia napisać. Ale dni są różne. Zwyk­le udawało mi się napisać trochę więcej, ale były też dni w których pisałam mniej. Jed­nak kiedy już się pode­jmie decyzję że pisze się książkę, to nie moż­na je pisać zupełnie chao­ty­cznie od przy­pad­ku do przy­pad­ku. Aby pokazać wam jak mniej więcej wyglą­da taka sys­tem­aty­czność – książkę pisałam w wakac­je i oznacza­ło to, że pisałam ją także na wyjeździe w Tatry. Przed połud­niem skakałam po górach a wiec­zo­ra­mi pisałam kole­jne strony, kole­jnych rozdzi­ałów. Nawet w przy­pad­ku powieś­ci gdzie nie było żad­nego dead­line, od momen­tu kiedy zde­cy­dowałam się, że piszę pisałam ją właś­ci­wie codzi­en­nie. Dlaczego? Bo jed­nak bard­zo łat­wo „odpaść” od tek­stu którego nie pisze się reg­u­larnie. Trze­ba jed­nak zaz­naczyć, że pisanie książ­ki po pra­cy, niemalże codzi­en­nie, jest niesamowicie obciąża­jące fizy­cznie. Nigdy mnie tak krę­gosłup nie bolał jak po miesiącu pisa­nia książki.

 

Uwiel­bi­am to zdję­cie. Takie nat­u­ralne. Wszyscy w ten sposób odkładamy książ­ki na półkę.

 

Co w pisa­niu książ­ki spraw­iło mi najwięk­szą radość?

Są takie momen­ty – nieza­leżnie czy pisze­cie powieść, książkę pop­u­larną, czy naukową – w którym nagle pewne ele­men­ty składa­ją się w całość. Odkrywa­cie jakąś praw­idłowość, mech­a­nizm, albo odkrywa­cie, że wszys­tkie zaplanowane ele­men­ty opowieś­ci składa­ją się w jed­no. To niesły­chanie satys­fakcjonu­ją­cy moment. W przy­pad­ku pisa­nia powieś­ci cza­sem bywa zaskocze­niem dla samego auto­ra. W przy­pad­ku pisa­niu takiej książ­ki jak ta o Oscarach, przy­pom­i­na to trochę zapala­jącą się w głowie lamp­kę, gdy nagle zdamy sobie sprawę, że to co pisze­my – nawet trochę pomi­mo naszych uświadomionych intencji, ukła­da się w spójną całość i nar­rację. To bard­zo miły moment.

Jak prze­ci­w­staw­ić się par­al­iżu­jące­mu stra­chowi przed kry­tyką tego, co napiszemy?

Uważam, że tak naprawdę pisanie dla ludzi pole­ga na tym, by radość pisa­nia była odrobinę więk­sza od lęku przed tym jak to zostanie przyjęte. Ale tak serio, nie jestem wam w stanie powiedzieć jakie to uczu­cie, bo prze­cież ja od dekady niemal codzi­en­nie wys­taw­iam się na opinie i kry­tykę innych. Wiem, że częś­ci osób się książ­ka nie spodo­ba, i na pewno ktoś tam wyłapie jak­iś błąd. Ale jed­nocześnie – to jest wlic­zone w każde mówie­nie czegokol­wiek pub­licznie. Nie moż­na dać się temu zwar­i­ować. Trze­ba pamię­tać, że zro­biło się wszys­tko co się umi­ało jak najlepiej. Przyz­nam szcz­erze, że kiedy wydałam powieść w ogóle nie bolały mnie głosy, które mówiły, że np. coś mogło­by zostać lep­iej napisane, albo że ktoś się znudz­ił. Najbardziej den­er­wowały mnie głosy mówiące, że powin­nam napisać zupełnie inną książkę, bo ktoś by chci­ał taką przeczy­tać. Inna sprawa,  wys­taw­ie­nie książce jed­nej gwiazd­ki w sieci jest proste, moż­na nawet jej nie mieć w ręku i nic nas nie pow­strzy­ma. Więc trze­ba wziąć na to mar­gin­es. Ogól­nie nic się nie da pub­licznie zro­bić bez założe­nia, że ktoś nam powie że robimy to źle. To taka cena.

 

Oczy­wiś­cie, że każdy pis­arz boi się trochę wypuś­cić książkę w świat, bo kto ją tak dobrze będzie trak­tował jak autor. Ale książ­ki się trochę po to pisze by je puś­cić w świat.

Jak sobie radzisz z brakiem weny?

 Kiedy pode­j­mu­jesz się napisać książkę dla wydawnict­wa, to raczej wena nie jest tym o czym powin­no się myśleć. Bo wena nie patrzy na dead­line. Wtedy trze­ba po pros­tu usiąść i pisać. Moż­na to potem skreślić, ale pisanie jest najlep­szym sposobem na to by prze­bić się przez banały i dojść do tego co naprawdę chce­my napisać. Dla mnie brak weny zwyk­le oznacza zmęcze­nie. Wtedy dobrze zająć się czymś innym. Nie mniej ja w ogóle jestem fatal­nym przykła­dem oso­by, która naprawdę zawsze jest w stanie coś napisać. Tu jed­nak zaz­naczę, że ja w życiu napisałam tylko jed­ną powieść i nie mam poję­cia, jak z brakiem pomysłów radzą sobie autorzy powieś­ci, którzy nie wiedzą co będzie dalej.

Czy każdy człowiek ma coś do przekaza­nia światu w formie książ­ki, czy też tylko niektórzy?

Nie wiem. Serio, nie wiem. Wyda­je mi się, że tylko niek­tórzy czu­ją potrze­bę pisa­nia. Co więcej wielu tych którzy czu­ją potrze­bę pisa­nia wielu książek tak naprawdę mają w sobie tylko jed­ną. I tylko piszą ją w kółko. W każdym razie mam wraże­nie, że każdy ma w życiu his­torię, z której dało­by się napisać książkę, ale chy­ba nie ma powszech­nej woli (i dobrze) by każde życie przekładać na powieść.

Czy nie czułaś tęs­kno­ty za roman­ty­cznym wyobraże­niem pis­arza siedzącego z kubkiem dobrej kawy przed maszyną do pisa­nia i czy ta tęs­kno­ta nie frus­trowała Cię?

Nigdy nie miałam roman­ty­cznego obrazu pis­arza. I radzę wszys­tkim wyrzu­cić go przez okno. Pis­arz to człowiek który siedzi obec­nie przy kom­put­erze (i Bogu dzię­ki, wiz­ja nakłada­nia poprawek na maszynie do pisa­nia jest jakimś sen­nym kosz­marem). Siedzi zwyk­le parę godzin. Potem wsta­je. Cza­sem pomiędzy kole­jny­mi stron­a­mi rozwiesza pranie, robi obi­ad, wyprowadza psa, cza­sem oglą­da kot­ki na Fejsie. Serio wszys­tko co w pisa­niu fas­cynu­jące jest w głowie. Choć muszę wam powiedzieć, że ja nie umiem pra­cow­ać za bard­zo w domu. Muszę z niego wyjść. Dlat­ego lwią część książ­ki napisałam w kaw­iarni. To dla mnie ważne żeby wychodz­ić jak piszę, bo wtedy rozdzielam dzień pra­cy i dzień po pra­cy, nie każdy tak ma ale jak już wyjdę popisać to na pewno popiszę. Jak siedzę w domu to obe­jrzę sezon serialu.

 

Mam nadzieję, że moje rady się przy­dały i zachę­ciły was by nie bać się pisać albo po pros­tu dały trochę infor­ma­cji o tym jak właś­ci­wie prze­b­ie­gał cały pro­ces pisania

 

Czy będzie e- book? Czy będzie audiobook?

Tak będzie e‑book. Dziś to prak­ty­cznie stan­dard, choć jak sami rozu­miecie- nie jest dostęp­ny w przed­sprzedaży. Nie wiem w jakim będzie for­ma­cie, ale pode­jrze­wam, że raczej będzie dostęp­ny w for­ma­cie epub i mobi, czyli najpop­u­larniejszych for­mat­ach na czyt­ni­ki. Nieste­ty nic nie wiem o audio­booku. Moja poprzed­nia książ­ka została wydana jako audio­book ale dowiedzi­ałam się o tym wiele tygod­ni po tym zdarze­niu trochę przy­pad­kiem. Jed­nocześnie warto zauważyć, że pewne książ­ki lep­iej nada­ją się na audio­boo­ki niż inne. Wyda­je mi się, że łatwiej oczeki­wać audio­booka z powieś­ci niż z książ­ki takiej jak moja o Oscarach, ale jed­nocześnie niczego nie wyk­luczam, tu dużo zależy od samego wydawnictwa.

To wszys­tkie pytanie na jakie mam dla was dziś odpowiedź. Ale jeśli was to pocieszy – w pod­caś­cie ZVZ (który niedłu­go wraca) pewnie będziemy mieli spec­jal­ny odcinek o książce, więc jeśli o czymś zapom­ni­ałam, to mam jeszcze okazję tam powiedzieć. Dzięku­ję wam bard­zo za wszys­tkie pyta­nia i pole­cam by nie brać moich odpowiedzi za bard­zo poważnie, bo ja tak tylko piszę, ale w sieci zna­jdziecie wielu pro­fesjon­al­nych pis­arzy, agen­tów i spec­jal­istów którzy zna­ją się na wszys­tkim lep­iej ode mnie.

 

Moją książkę “Oscary. Sekrety największej nagrody filmowej” będziecie mogli od 13.02 kupić w księgarniach ale już dziś jest w przedsprzedaży np w Empiku.

0 komentarz
0

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online