Home Książki Ciche pojękiwanie kuny i inne emocje czyli Zwierz o Instapoezji

Ciche pojękiwanie kuny i inne emocje czyli Zwierz o Instapoezji

autor Zwierz
Ciche pojękiwanie kuny i inne emocje czyli Zwierz o Instapoezji

Zaczęło się od jed­nego tomiku. Dziś  bez więk­szego prob­le­mu moż­na z księ­gar­ni wyjść z sześ­cioma niemal iden­ty­cznie wyglą­da­ją­cy­mi tomika­mi instapoezji. Czy należy się cieszyć, że rynek poe­t­y­c­ki w Polsce zdoby­wa nowych czytel­ników. A może martwić się poziomem prezen­towanych utworów. A może zadać sobie pytanie „Co to takiego ta poezja”

Na potrze­by tego wpisu zde­cy­dowałam się kupić i przeczy­tać (okej w niek­tórych przy­pad­kach – uważnie prze­jrzeć) sześć tomików poe­t­y­c­kich. Aż cztery z nich zostały wydane przez Wydawnictw Otwarte – odpowiedzialne za wydanie w Polsce Rupi Kaur – najsławniejsze instapo­e­t­y­ki. Jej debi­u­tanc­ki tom „mleko i miód” (wydany w formie dwu­języ­cznej) stanowi punkt odniesienia jak taką poezję powin­no się wydawać. Oprócz „mleko i miód” kupiłam także „słońce i jej kwiaty” tej samej autor­ki z cieka­woś­cią obser­wu­jąc czy mamy do czynienia z roz­wo­jem czy sta­gnacją. Poza tym w mojej niewielkiej kolekcji znalazł się tomik „Miała dzikie serce” poe­ty pub­liku­jącego pod pseudon­imem Attucus, „#arkuszpo­e­t­y­c­ki” Weroni­ki Marii Szy­mańskiej znanej w Internecie jako Bil­lie Spar­row (to wydał imprit Znaku „Flow Books”), kole­jny zaku­pi­ony tomik to „Chłop­cy których kochałam” Anny Cia­rkowskiej. Na koniec kupiłam jeszcze „Usłysz mnie” Najwu Zebian – zbiór raczej proz poe­t­y­c­kich niż wier­szy, wydany przez Wydawnict­wo Prószyńs­ki (także dwujęzycznie).

Mniej znana wer­s­ja tego wier­sza brz­mi “Wczo­raj rano obudz­ił mnie płacz mojego wydawcy/ jak mogę ci pomóc spytałam/ nie przekraczaj deadline/powiedział wydawca”

 

 

nie moż­na tak po pros­tu obudz­ić się jako motyl”

Zaczni­jmy od tego, że w przy­pad­ku instapoezji ist­nieje pewien sposób wydawa­nia takich książek. Muszą być grube, powin­ny mieć twarde okład­ki. Fakt, że niewiele w nich fizy­cznie treś­ci nadra­bia się na dwa sposo­by – po pier­wsze – wier­sze są zazwyczaj zamieszczane tylko po jed­nej stroni kart­ki (co pozwala na wydanie dwu­języ­czne), pozostałe miejsce, zaj­mu­ją ilus­trac­je (zwyk­le wyglą­da­jące na wyko­nane ręcznie, coś jak gryz­moły na mar­gin­e­sie zeszy­tu), ewen­tu­al­nie mamy zabawę czcionką, czy wielkoś­cią liter, cza­sem zdję­cia. Ważne by co pewien czas sug­erować że mamy do czynienia z tek­sta­mi zapisany­mi ręcznie, tak jak­byśmy mieli jed­nocześnie w dło­ni­ach wydruk i rękopis. W „Chłop­cy których kochałam” co pewien czas utwór będzie wydrukowany jako zapis ręczny – ład­ny­mi okrągły­mi lit­era­mi jak z zeszy­tu, w tomiku Bil­lie Spar­row wszys­tkie tek­sty są wydrukowane ale co pewien czas strona przy­pom­i­na kartkę z zeszy­tu w kratkę (co czyni to bard­zo nieczytel­nym), w tomiku Atic­cusa mamy dobór czcion­ki tak że uda­je coś napisanego odręcznie, w przy­pad­ku tomiku „Usłysz Mnie” zde­cy­dowano się takiej czcion­ki użyć do zapisu tytułu i nazwiska autor­ki. W tomikach  Rupi Kaur mamy zaś ilus­trac­je – min­i­mal­isty­czne i wyraźnie naw­iązu­jące do takich włas­nych szkiców w zeszy­cie, które są nieodłącznym ele­mentem i uzu­pełnie­niem wierszy.

To wydawnicze ujed­no­lice­nie nie dzi­wi jeśli przy­pom­n­imy, że więk­szość z tomików wyszła z tego samego wydawnict­wa. Jed­nak to istotne żeby zauważyć, że odbior­cy i twór­cy pod­kreśla­ją taką aut­en­ty­czność poezji, która, oczy­wiś­cie nie pow­sta­je w pliku edy­to­ra tek­stu na kom­put­erze ale jest związana z pisaniem ręcznym z tym takim anal­o­gowym przeży­waniem świa­ta. Będę jeszcze o tym pisać omaw­ia­jąc tem­atykę pode­j­mowaną przez twór­ców tych wier­szy, ale warto zwró­cić uwagę na paradoks – instapoe­ci, stara­ją się nas za wszelką cenę przekon­ać, że pasu­ją do stereo­ty­powego wyobraże­nia istot poe­t­y­c­kich które idą przez świat z notat­nika­mi pełny­mi wier­szy. To dość dobrze infor­mu­je nas do jakiego stereo­ty­pu oso­by tworzącej się odwołu­ją, a jed­nocześnie – utwierdza przeko­nanie, że poez­ja jest czymś co jed­noz­nacznie wiąże się ze światem w którym nie ma tele­fonów, kom­put­erów, telewiz­orów. Nawet inter­ne­towa poez­ja jest analogowa.

 

Z kolei z rzeczy których ja nie wiem, na pier­wszym miejs­cu jest pytanie dlaczego Anna Cia­rkows­ka pisze że nie będzie pytać a potem pyta. I to wielokrotnie!

sły­chać ciche pojęki­wanie kuny”

Kiedy przyjrzymy się światu przed­staw­ione­mu w kole­jnych tomikach poe­t­y­c­kich to jest on niesamowicie spójny. Po pier­wsze – to jak już wspom­ni­ałam, świat anal­o­gowy, nie ma w nim właś­ci­wie współczes­noś­ci – cza­sem pojaw­ia­ją się książ­ki, ale już nie kom­put­ery. Są domy ale nie ma bloków. Właś­ci­wie praw­ie nie ma przestrzeni które był­by dopre­cy­zowane. Cza­sem pojaw­ia­ją się u Rupi Kaur – zresztą w jej lep­szych tek­stach – odwoła­nia do wspom­nień, pier­wsze wier­sze z tomiku Bil­lie Spar­row trochę próbu­ją wyjść z tej kon­wencji, jed­nak ogól­nie to poez­ja poza cza­sem i poza codzi­en­noś­cią. Jest to nato­mi­ast poez­ja blisko przy­rody – punk­tem odniesienia są gwiazdy, księżyc, kamień, słońce, kwiaty. Wszys­tko wcześniej czy później sprowadza się do przy­rody, zwierząt. Choć autor­ki i autorzy pochodzą z różnych miejsc i kul­tur to konkretne miejs­ca, odniesienia kul­tur­owe, cokol­wiek co by ich iden­ty­fikowało jest pokazy­wane niesły­chanie rzad­ko (ponown­ie Rupi Kaur cza­sem pisze o swoim doświad­cze­niu bycia dziew­czyną z hin­duskiej rodziny).

Co więc jest cen­trum tego świa­ta? Cztery rzeczy. Pier­wsza to miłość, dru­ga to ciało, trze­cia to trau­ma, czwarta to akceptacja/brak akcep­tacji. We wszys­t­kich tych przy­pad­kach mamy do czynienia z pode­jś­ciem bard­zo wewnętrznym, opar­tym na emoc­jach. To nie jest poez­ja w której ktoś korzys­ta z tropów, naw­iązań, gier słownych. Tu na pier­wszym planie sto­ją oso­biste emoc­je oso­by piszącej, która zwyk­le się­ga do włas­nych doświad­czeń, który­mi dzieli się ze światem. W każdym przy­pad­ku na pier­wszym planie stoi właśnie poeta czy poet­ka którzy przeży­wa­ją świat i te swo­je emoc­je i przeży­cia odd­a­ją słowa­mi. Intelekt nie ma tu nic do rzeczy – to jest poez­ja wręcz pro­gramowo nieerudy­cyj­na – to nie jest zarzut – bardziej diag­noza. Żeby ją zrozu­mieć nie trze­ba wiedzieć nic. Trze­ba tylko czuć. Bo czu­cie jest dla twór­ców najważniejsze. I to właśnie wokół uczuć i emocji kon­stru­u­ją oni świat który nam pokazu­ją.  Jest to świat w którym inni ludzie są obec­ni jedynie jako tło do emocji autorów. Autorów którzy lubią pod­kreślać swo­ją wrażli­wość i nieprzys­tosowanie do tych zasad życia jakie narzu­ca im świat „innych”.

 

Ta zbieżność ilus­tra­cyj­na tomku Bil­lie Spar­row i tomku Atti­cusa wywołały we mnie potrze­bę uję­cia moich przeżyć w formie wier­sza “Te same ptaszęta/ Przy­cup­nęły nad / Różny­mi Słowami/ Grafik płakał/ Jak projektował”

Nawet ci których naj­moc­niej kochamy, mogą być tru­cizną dla naszych dusz”

Miłość. Miłość jest tem­atem abso­lut­nie pier­wszym i prze­wod­nim. Miłość wys­tępu­je w trzech odmi­anach. Po pier­wsze jest to miłość nieszczęśli­wa – niemal wszyscy mają tu zła­mane ser­ca. Po drugie – miłość jest głównym uczu­ciem, pro­bierzem świa­ta, tym bez czego wszys­tko nie ma sen­su, przy czym mowa tu nie o miłoś­ci jako kon­cep­cie ale o miłoś­ci roman­ty­cznej. Na końcu jest jeszcze miłość szczęśli­wa, przy czym jest ona w dużej mierze też nieszczęśli­wa, bo zwyk­le kochanie jest naz­nac­zone cier­pi­e­niem czy jakąś niemożnoś­cią wyraże­nia wszys­tkiego co się czu­je. Właś­ci­wie to może­my powiedzieć, że miłość obec­na jest przyszłą miłoś­cią nieszczęśliwą.

Miłość nieszczęśli­wa wyni­ka przede wszys­tkim z tego, że nasze poe­t­y­ki kocha­ją mężczyzn, a ci łamią im serce. Odchodzą. Ranią. Dotyka­ją a potem przes­ta­ją. Myślą o innych. Zdradza­ją. Gwałcą. Są kamie­niem, rybą i ogól­nie nieprzeniknioną mater­ią. Moż­na ich kochać ale ostate­cznie to tylko narażanie się na zranie­nie. Z kolei kiedy miłość trwa to ważny jest dotyk. Nie powiem wam ile razy w tych wier­szach odmieni­a­ją przez różne przy­pad­ki, słowo dłoń ale serio to jest poez­ja peł­na wyciąg­nię­tych ku sobie dłoń, głaska­nia się po ple­cach, dotyka­nia po głowie itp.  Takie obma­cy­wanie się przez słowa. Czy jest w niej seks? Jest ale seks jest raczej skon­fron­towany z uczu­ciem, miłoś­cią, byciem razem. Seks kiedy jest wyrazem uczu­cia przes­ta­je być sek­sem. W przy­pad­ku jedynego tomiku męskiego mamy jeszcze dodatkowy portret kobi­ety – ta z kolei jest pięk­na, choć nie jej uro­da się liczy, delikat­na, ale sil­na, wyz­wolona ale bez prze­sady. Jest taką dziew­czyną, w której śmiechu się zakochu­jesz i która tańczy pozostaw­iona sama ze sobą.

Ogól­nie więk­szość z tych tek­stów roz­gry­wa się na płaszczyźnie kon­flik­tu czy może relacji kobi­et i mężczyzn. Mężczyźni są tu zawsze albo przed­miotem jakiegoś pożą­da­nia (roman­ty­cznego) albo zim­ną odd­ala­jącą się obcoś­cią. W przy­pad­ku kobi­et jest jeszcze ele­ment pewnego siostrza­ńst­wa, wza­jem­nego zrozu­mienia – ponown­ie zwłaszcza  Rupi Kaur – która część swoich tek­stów pisze do swo­jej mat­ki – przy czym głównie egza­min­u­jąc jej związek z ojcem. Nie mniej cała ta poez­ja pod­kreśla, że męskość i kobiecość to bard­zo różne stany i ich spotkanie jest albo mag­iczne i czarowne, albo – co częst­sze, dostar­cza cier­pień.  Miłość jest bowiem czymś co musi skończyć się źle, a jed­nocześnie czymś czego niesły­chanie się pożąda.

 

Poez­ja Atti­cusa jest piękna/ powiedzi­ało serce/ Czy ta pani nie ma majtków?/ zapy­tała głowa”

kiedy już znikniemy/ jako pamiątki/ zostaną po nas /żywe/szkielety ze słów” 

 Tu należało­by się trochę zatrzy­mać nad językiem i w końcu pogadać o tym „Co to takiego ta poez­ja”. Otóż w przy­pad­ku instapoezji ist­nieje też ins­ta for­ma wier­sza. Po pier­wsze – odrzu­camy rymy. Przez lata rymy były sym­bol­em prób poe­t­y­c­kich osób które dopiero zaczy­nały pisać, ale widać że dziś młodzi twór­cy wiedzą, że rym jest passe.  Jest to więc poez­ja bez rymów i co ważniejsze – odrzu­ca­ją­ca wszelkie inne kon­strukc­je czy formy – to poez­ja w której nie ma stóp, nie ma sonetów, nie ma haiku – wszelkie wyt­wor­zone przez lata formy poe­t­y­ck­ie są zbyt rygo­rysty­czne, wobec fak­tu, że twór­cy mówią swoi­mi emocjami.

Ale jed­nocześnie – odrzu­ca­jąc ist­niejące formy narzu­ca się nowe – w tym przy­pad­ku punk­tem odniesienia są wier­sze Rupi Kaur z tomu „mleko i miód”. Jed­nym z istot­nych ele­men­tów wspól­nych tej poezji jest niemal całkowite odrzuce­nie dużych liter. W niek­tórych przy­pad­kach też inter­punkcji jest zde­cy­dowanie mniej. Drugim nieco narzu­conym ele­mentem jest dłu­gość utworów. Choć instapoez­ja dopuszcza prozy poe­t­y­ck­ie a w ‘słońce i jej kwiaty” pojaw­ia­ją się już tek­sty dłuższe, to jed­nak domin­u­jącą for­mą są utwory bard­zo krótkie. Kil­ka kilka­naś­cie słów. Nawet jeśli wer­sów jest sporo to nigdy nie ma w nich zbyt wielu słów na raz. To ma być poez­ja bard­zo oszczęd­na, wręcz minimalistyczna.

Kole­jną zasadą jest odrzuce­nie gier słownych, ogranicze­nie do min­i­mum metafory­ki, korzys­tanie z bard­zo prostego języ­ka. To poez­ja która świadomie odrzu­ca wszys­tko to co się z poezją kojarzy. To znaczy nie – odrzu­ca wszys­tko to co kojarzy się z niezrozu­mie­niem poezji – pozostaw­ia­jąc to czego od poezji moż­na chcieć – emoc­je, uczu­cia, i egzal­tację. Tu pojaw­ia się pewien prob­lem, otóż – więk­szość z tych utworów moż­na zak­wal­i­fikować jako poezję dlat­ego, że jej twór­cy tak ją kwal­i­fiku­ją, tak ją zapisu­ją i tak ją przed­staw­ia­ją. I choć więk­szość z tych tek­stów brz­mi jaką mądroś­ci ze sztam­bucha pięt­nas­to­latek to takie pode­jś­cie twór­ców – w sum­ie wystar­czy byśmy my też musieli uznać te tek­sty za poezję. Widzi­cie prob­lem z poezją jest taki, że właś­ci­wie nie ma żad­nej jed­nej definicji tego zjawiska, nie mniej korzys­tanie z języ­ka w funkcji poe­t­y­ck­iej, a także przed­staw­ian­ie tek­stu w poe­t­y­ckim kon­tekś­cie są (w zależnoś­ci od tego jakie pode­jś­cie lit­er­atur­oz­naw­cze wybierze­cie) jed­nym z wyz­naczników tego, że coś jest wier­szem. To dość skom­p­likowana sprawa, ale ta niejed­noz­naczność definicji jest o tyle dobra, że pozwala się poe­t­om bronić przed ludź­mi którzy uważa­ją, że poez­ja bez rymu czy formy nie ma sen­su. To trochę bardziej skomplikowane.

Nie mniej tym co jest niesły­chanie ważne w tej poezji to fakt, że ma być zrozu­mi­ała. I choć sami twór­cy (niemal wszyscy odnoszą się do tego czym dla nich jest poez­ja) uważa­ją, że poezję masz czuć a nie rozu­mieć (należę do tej grupy  która nien­aw­idzi tego stwierdzenia, bo uspraw­iedli­wia to intelek­tu­alne lenist­wo inter­pre­ta­cyjne) to jed­nocześnie – bard­zo stara­ją się nie postaw­ić żad­nych bari­er między sobą a czytel­nika­mi. To wier­sze które są o tym o czym są i bard­zo rzad­ko moż­na się pokusić na inter­pre­tację że jest w nich coś więcej, niż jakaś pros­ta reflek­s­ja, uczu­cie, czy przeży­cie. Nawet jeśli twór­cy korzys­ta­ją z metafory, czy próbu­ją jakoś wzbo­gacić swój świat wyjącą kuną, to ostate­cznie – nigdy nie jest to taki poziom, przy którym czytel­nik musi­ał­by sięgnąć do jakichś innych pokładów wiedzy, niż powszech­nie przyjęte przeko­na­nia o tym czym jest miłość, śmierć, depres­ja itp.

 

A wy też cza­sem macie tak że jak próbu­je­cie coś zapisać w zeszy­cie to wychodzi wam takim kom­put­erowym fontem?

 

Najczęś­ciej tatuowana poez­ja na świecie”

Owa niechęć do tworzenia jakichkol­wiek bari­er między czytel­nikiem a twór­cą wyni­ka trochę z tego, że jest to niewąt­pli­wie poez­ja użytkowa. To nie jest sztu­ka dla sztu­ki. To jest poez­ja która ma być wyko­rzysty­wana, która ma się stać tworem żyją­cym. To mają być mot­ta jeszcze nie napisanych książek, wer­sy wrzu­cone na ład­ny obrazek i umieszc­zone na Pin­treś­cie czy Insta­gramie, cytaty tatuowane na ramionach, notat­ki wpisy­wane do pamięt­ników jako przy­pom­nie­nie o włas­nych emocjon­al­nych stanach.

Kiedy twór­cy prze­chodzą od krót­kich tek­stów do dłuższych – jak w przy­pad­ku „Usłysz mnie” dosta­je­my dość bełkotli­wy porad­nik kołczin­gowy, który ma nauczyć czytel­ników jak dobrze żyć – przy czym ta definic­ja dobrego życia jest niemal wszędzie taka sama, opar­ta na akcep­tacji samego siebie, kocha­niu włas­nego ciała, zrozu­mie­niu włas­nej psy­chi­ki, bycia sobą nawet w obliczu presji otoczenia. Wszys­tkie te tek­sty służą nie tyle lek­turze co wyko­rzys­ta­niu w jak­iś sposób.

I tu dochodz­imy do ważnego ele­men­tu – kim są z założe­nia czytel­ni­cy tych utworów. I tu nie ma wąt­pli­woś­ci że są to tek­sty kierowane raczej do młodych ludzi. Dokład­niej do młodych dziew­cząt. Widać że odpowiada­ją na jakąś potrze­bę szuka­nia prawd wiel­kich i abso­lut­nych, a jed­nocześnie zgry­wa­ją się z właś­ci­wym dla wieku nas­to­let­niego egzal­towanym poczu­ciem, że życie skła­da się wyłącznie z wiel­kich prawd objaw­ia­ją­cych się niemal w każdej czyn­noś­ci. Jed­nocześnie miłość – nieza­leżnie czy opisy­wana z punk­tu widzenia kobi­ety czy mężczyzny kon­cen­tru­je się na dziew­czynie (bo nie kobiecie), jej emoc­jach i uczu­ci­ach. Zestaw pro­ponowanych przez tą poezję uczuć i doświad­czeń to zestaw uczuć i doświad­czeń nieob­cych młodym dziew­czę­tom. I wielokrot­nie wyrażanych w nie­zlic­zonej iloś­ci młodzieńczych wier­szy, z których więk­szość tkwi w notat­nikach z przeszłości.

 

 

poez­ja nie musi być dłu­ga. Zwłaszcza jeśli obok jest ryba.

Ból z powyłamy­wany­mi słowami”

No dobrze to jak się do tej instapoezji odnieść? Z jed­nej strony – nie da się ukryć – odpowia­da na pewne zapotrze­bowanie bardziej niż mogli­by się spodziewać ci którzy śmierć poezji ogłasza­li. Z całą pewnoś­cią jest to też głos kobi­et  — młodych kobi­et, których głos niekoniecznie trak­towano w świecie poezji najpoważniej. Ostate­cznie nie da się ukryć że  wier­sze Rupi Kaur mają w sobie zapis doświad­czenia młodej hin­duskiej dziew­czyny, która odnosi się do pewnych kul­tur­owych bari­er, i  opisu­je świat z per­spek­ty­wy która niekoniecznie jest najbardziej reprezen­towana nie tylko w świecie poezji ale w ogóle w świecie kultury.

Z drugiej strony, nie da się ukryć że jest to też fes­ti­w­al grafo­manii. Nie wszys­tkie wier­sze wszys­t­kich autorów są złe, ale od więk­szoś­ci z nich bolą zęby. Więcej – w pewien sposób wpisu­ją się w przeko­nanie, że poezję upraw­iać może każdy, i tak naprawdę nie jest to nic trud­nego. Do tego wszys­tkie te tomi­ki poe­t­y­ck­ie powiela­ją przeko­nanie, że poez­ja jest o miłoś­ci a właś­ci­wie o zła­manym ser­cu. Oraz że poez­ja nie może być intelek­tu­al­na bo wyras­ta z emocji. Nie może też być próbą wyjś­cia poza siebie, bo jest emanacją przeżyć jed­nos­t­ki (przeżyć a nie intelek­tu­al­nej reflek­sji!). Może­my się w tych przeży­ci­ach odnaleźć – po to zostały spisane ale niekoniecznie wejść z nimi w dia­log. Poez­ja zosta­je więc zepch­nię­ta ponown­ie do roli dawa­nia ujś­cia emocjom egzal­towanych poet­ów. Pomysł by poez­ja mogła opowiadać o czymś innym, codzi­en­nym czy błahym zosta­je zepch­nię­ty na dru­gi plan. Wier­sze mają być o miłoś­ci i emoc­jach. Prozy poe­t­y­ck­ie o miłoś­ci i akceptacji.

 

Jeśli dasz tytuł wier­sza na dolne , zosta­niesz uwol­niona z potrze­by szuka­nia puenty

Monotem­aty­cznie melodramatyczna”

Do tego wszys­tkiego dochodzi obraz poe­ty. Poeta nie jest codzi­en­ny, nie jest myślą­cy, anal­i­ty­czny. Jest czu­ją­cy, jest wrażli­wy. Nad­wrażli­wy. Tak wrażli­wy że życie w świecie jest trudne, bo wszys­tko z czym się spo­ty­ka budzi u niego konieczność opowiedzenia o tym ale w formie wier­sza. Poe­ci i poe­t­y­ki z tych tomików są smut­ni, depresyjni, zagu­bi­eni i tak strasznie czuli na świat, że nawet szczęś­cie ich boli.

Ponown­ie mamy tu do czynienia z potwierdzaniem pewnych założeń na tem­at tego kim są poe­ci i jak wyglą­da akt pisa­nia. Wspom­ni­ałam już o tej sug­erowanej anal­o­gowej stron­ie twór­c­zoś­ci poe­t­y­ck­ie. Ona też jest ściśle związana z byciem poetą. Bo poeta siedzi, tak staro­mod­nie przed biurkiem, z kawą i dłu­gopisem i zapisu­je w notat­niku wier­sze o tym jak źle czu­je się w świecie. Żaden z tych poet­ów mimo, że pub­liku­je na Insta­gramie czy Face­booku nie pisze swoich wier­szy w notat­niku na komórce.  Nie tylko poez­ja musi być poe­t­y­cz­na ale także jej twór­cy. Nic co przy­pom­i­na nor­mal­ność i codzi­en­ność nie może się do tego eterycznego, egzal­towanego aktu pisa­nia przedostać.

 

Co za dzi­wny świat. Zapłaciłam za ten tomik 34, 90.

sko­ro przy­chodzi ból/ przyjdzie też szczęście”

Nie będę ukry­wać, że dla oso­by takiej jak ja – lubiącej poezję i czer­piącej olbrzymią przy­jem­ność z jej czy­ta­nia (a niekiedy pisa­nia) ta nowa moda jest trud­na do straw­ienia. Głównie dlat­ego, że braku­je w niej ory­gi­nal­noś­ci a kole­jne wypuszczane na rynek tomi­ki są niemalże iden­ty­czne w zakre­sie tem­aty­cznym, sposo­bie prezen­towa­nia świa­ta, wszys­tkie też mają np. iden­ty­czny podzi­ał wewnętrzny bo tak było w „mleko i miód”. I w sum­ie to najbardziej mi przeszkadza. Jestem jakoś w stanie znieść kosz­marną egzal­tację tych utworów, uznać, że nie jestem tar­getem. Tym czego nie mogę znieść jest to iż wszys­tkie te tomi­ki stanow­ią ele­ment prostego zabiegu mar­ketingowego pole­ga­jącego na zarzuce­niu rynku podob­ny­mi wyt­wora­mi z nadzieją, że sko­ro jeden sprzedał się doskonale to zapewne podob­nie będą się sprzedawać inne. To coś co jest moim zdaniem jakimś kosz­marnym nowot­worem współczes­nego rynku książ­ki, który ratu­je się w ten sposób przed niebytem. Ale jed­nocześnie powodu­je to odd­awanie do rąk czytel­ników bardziej wyt­worów mar­ketingowych niż książek.

Real­nie myślę, że niko­mu nic się od tej mody nie stanie. Pode­jrze­wam, że kil­ka opub­likowanych w ten sposób autorek może za kil­ka lat zadać sobie pytanie – czy aby na pewno było warto. Jak­by co przy­pom­i­nam, że Lechoń bie­gał po świecie stara­jąc się zniszczyć wszys­tkie swo­je młodzieńcze tomy, więc jesteś­cie panie w dobrym towarzys­t­wie. Być może będą tego jakieś dobre wyni­ki – może będą dziew­czę­ta i chłop­cy którzy po lek­turze kole­jnego iden­ty­cznego tomiku sięgną po coś innego i odkryją że poez­ja to coś więcej niż dłonie, kamie­nie i zła­mane serce. Było­by miło rozmyślać nad tym jak wejdą  w świat metafor, i gier słownych, erudy­cyjnych odniesień i przekon­a­ją się ile jeszcze w tej poezji tem­atów i sposobów mówienia o świecie i miłości.

 

Sekund­kę. Pszc­zoły przyle­ci­ały do kwiatów po miód? Pszc­zoły zbier­a­ją nek­tar kwia­towy i z niego robią miód!

Niech moja śmierć będzie długim i cud­ownym życiem”

Na sam koniec muszę powiedzieć, że czu­ję jakąś głęboką iry­tację tym jak łat­wo podro­bić utwory tych  autorów. Wystar­czy tylko, że zapom­ni­cie o sub­tel­noś­ci i pójdziecie w górnolot­ność i egzal­tację, połączy­cie to z min­i­mal­izmem i moż­na taki tomik poe­t­y­c­ki mach­nąć w jeden dzień. Co mnie iry­tu­je w imie­niu wszys­t­kich poet­ów zaprzy­jaźnionych z koszem na śmieci i męka­mi posi­ada­nia tylko jed­nego dobrego zda­nia  w wier­szu który potrze­bu­je ich trzech. Ład­ną myśl, czy zdanie każdy może znaleźć w głowie. To jeszcze nie poez­ja. Trze­ba jeszcze umieć coś z tym zro­bić. Zaskoczyć. A ta poez­ja nie zaskaku­je. Wręcz prze­ci­wnie – nuży bo jest w niej tylko jeszcze więcej tego samego. No ale cóż. Sko­ro niek­tórzy lubią poezję, to trud­no się dzi­wić, że niek­tórzy lubią złą poezję.

Dawno, dawno temu na jed­nym z konkursów poe­t­y­c­kich w którym star­towałam, jeden z jurorów nim wręczył nagrody (chy­ba dostałam drugą, już nie pamię­tam) skarżył się, że więk­szość z nas młodych poet­ów (właśnie zdawałam na stu­dia) nie napisała poezji smsowej tylko strasznie się upar­liśmy na trady­cyjne formy i tem­aty. Dziś ów juror mógł­by być zad­owolony z roz­wo­ju poezji Insta­gramowej. Choć prawdę powiedzi­awszy – sko­ro już odnoszę się do kwestii Inter­ne­towego pochodzenia twór­ców, to warto zaz­naczyć, że to nie jest poez­ja którą stworzył Inter­net. To raczej stare zjawisko które w Internecie znalazło po pros­tu szer­szą wid­own­ię. A wraz z szer­szą wid­own­ią przys­zli wydaw­cy. I to jest nowe. Kiedyś wydaw­cy nie mieli powodu wydawać w dużych nakładach egzal­towanych wier­szy młodych ludzi. To się zmieniło. Pytanie czy zmieni­ać się powin­no pozostaw­imy otwartym.

 

Na koniec infor­mu­ję, że żaden pod­pis pod zdję­ciem w tym wpisie nie jest do koń­ca na poważnie. Poza tym ten jest śmiertel­nie poważny. Jak miód, pszc­zoły i mężczyźni o skórze gład­kiej jak kamień

Na koniec smut­na praw­da – zostałam z sześ­cioma tomika­mi poe­t­y­cki­mi których nie chcę. Stąd pro­ponu­ję mały konkurs. Jeśli chce­cie wygrać sześć tomików poe­t­y­c­kich – i np. potem odd­ać je do lokalnej bib­liote­ki to po pros­tu napisz­cie w komen­tarzu jaki jest wasz ulu­biony wier­sz. Wybiorę jed­ną odpowiedź która mi się spodo­ba i ta oso­ba dostanie wszys­tkie tomi­ki i będzie mogła zro­bić z nimi co chce. Macie tydzień od dziś. Będzie mi bard­zo miło móc posłać tomi­ki w świat.

Ps: Jed­nym z  naj­gorszych skutków czy­ta­nia Instapoezji jest kosz­marne przeko­nanie, że moż­na wszys­tko prze­r­o­bić na Instapoezję. Dwa dni wam upłyną na komu­nikowa­niu się ze światem w ten sposób:

Podaj mi

Ręcznik

Chcę

Być Sucha

Albo

Nie ma kawy

Ten poranek

Jest dłuższy

Niż całe moje

Noc­ne

Umieranie.

Ps2: Zachę­cam do włas­nej twór­c­zoś­ci, pisać moż­na wszys­tko. Tylko nie wszys­tko powin­no się ogłaszać drukiem.

1 komentarz
0

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online