Home Ogólnie Ojciec Lear czyli zwierz płacze nad współczesnym Szekspirem

Ojciec Lear czyli zwierz płacze nad współczesnym Szekspirem

autor Zwierz

Hej

Nie tak dawno temu zwierz stwierdzał, że ma serce z kamienia. Oj nie porusza­ła zwierza ani opowiedziana na nowo Baśń Dis­neya, ani współczesne pro­dukc­je gdzie ludzie kochali, umier­ali lub trwali w cier­pi­e­niu. Pod­czas ulu­bionej gry zwierza, „kiedy ostat­nim razem płakałeś w kinie”, zwierz który zwyk­le sam rozpoczy­nał taką kon­wer­sację nie miał czym się pochwal­ić. Jeśli uronił łzy to raczej w domowym zaciszu, późną nocą, kiedy serce bardziej podatne jest na wzruszenia. Jakież było, więc zdzi­wie­nie zwierza, kiedy okaza­ło się, że świat wzruszeń nie jest mu jed­nak zupełnie obcy i że moż­na go jeszcze poruszyć do łez. Wystar­czy mu pokazać doskon­ałego Króla Leara. I tylko patrzeć jak zwierz oglą­da Szek­spi­ra jak­by nie wiedzi­ał jak to się wszys­tko potoczy. Być może dlat­ego, że  takiego Króla Leara zwierz jeszcze nigdy nie widział.

Zwierz musi powiedzieć, że wiele się po sztuce spodziewał ale nie tego, że okaże się tak porusza­ją­ca. No ale to magia sztuk Szekspira.

 

Różnie moż­na zagrać Lira. Jako głup­ca i jako sza­leń­ca. Ale w inter­pre­tacji na jaką zde­cy­dował się reżyser Sam Mendes i gra­ją­cy Leara Simon Rus­sel Beale Lear nie tyle sza­le­je co osuwa się  w demencję. To niesły­chanie prze­myślana inter­pre­tac­ja, która — przy wybit­nej grze Simona Rus­sel­la Beale pozwala inaczej spo­jrzeć nie tyle na sce­ny sza­leńst­wa ale na całą sztukę. Kiedy Lear wybucha gniewem to przy­pom­i­na­ją nam się infor­ma­c­je o tym jak agresy­wni sta­ją się ludzie, których umysł na stare lata zaczy­na zawodz­ić. Wiemy skąd bierze się ten niepow­strzy­many gniew — który cza­sem stoi w zupełnej sprzecznoś­ci z ich charak­terem. Zwłaszcza kiedy pojaw­ia się sil­ny bodziec emocjon­al­ny. Decyz­je Leara w pier­wszych sce­nach gdzie dręczy córkę, decy­du­je o wyg­na­niu dorad­cy i pode­j­mu­je mnóst­wo irracjon­al­nych dyk­towanych gniewem decyzji w bard­zo krótkim cza­sie — doskonale do tej inter­pre­tacji pasu­ją. Co więcej, jeśli się nad tym zas­tanow­ić, taka inter­pre­tac­ja staw­ia też w innym świ­etle dzi­ała­nia córek Króla. Zwłaszcza wymusza inne spo­jrze­nie na Goner­il. Kiedy mówi o tym jak jej ojciec urządza bur­dy, bije służą­cych,  jak niebez­piecznie utrzymy­wać jego stu osobową świtę  — to ponown­ie przy­pom­i­namy sobie wszys­tko co wiemy o demencji. Jej słowa zaczy­na­ją przy­pom­i­nać słowa tych którzy mimo miłoś­ci do rodz­iców zde­cy­dowali się odd­ać ich pod fachową opiekę nie czu­jąc się dłużej bez­piecznie przy ludzi­ach, którzy powoli przestawali być sobą. Pod tym wzglę­dem może­my spo­jrzeć na skar­gi cór­ki nie jako na próbę pod­waża­nia auto­ry­te­tu ojca, czy niechęć do staroś­ci, tylko aut­en­ty­czny prob­lem z jakim dziś mierzą się rodziny tych których umysł na starość zaczął pra­cow­ać inaczej.  Zwierz bard­zo lubi takie inter­pre­tac­je, które pozwala­ją zmienić czy wzbo­gacić postać bez koniecznoś­ci dodawa­nia czegokol­wiek do treści.

  Inter­pre­tac­ja spraw­iła, że zwierz Inaczej spo­jrzał na najs­tarszą siostrę. Nieco lep­iej rozu­miejąc jej zachowanie.

Przy czym co jest w sztuce najbardziej porusza­jące to te krótkie momen­ty kiedy Lear odzysku­je świado­mość. Zwierz dawno nie był tak porus­zony w teatrze niż w sce­nie, kiedy Lear mówi do swo­jego błaz­na “O, let me not be mad”. Ton, jakim mówi to aktor i spo­jrze­nie błaz­na dają porusza­ją­cy efekt. Jak­by Lear po raz pier­wszy wypowiadał coś, czego się bał.  Co więcej mówiąc to potwierdza, że zda­je sobie sprawę iż traci nad sobą kon­trolę i że jego wybuchy gniewu są z tym związane (nakazu­je sam sobie spokój ale nie jest w stanie dotrzy­mać tej obiet­ni­cy.) Zresztą kil­ka scen później, kiedy prag­nie pogroz­ić córkom i nie jest w stanie skończyć zda­nia ori­en­tu­jąc się, że nie ma już żad­nej mocy ani nad nimi ani nad sobą — och jaka to jest porusza­ją­ca sce­na w której nagle uderza nas bezrad­ność nie tyle króla co starego człowieka, który nie do koń­ca wie jak znalazł się w tej sytu­acji. Zresztą chwaląc po raz kole­jny Rus­sela Beale — jak on doskonale roz­gry­wa to wszys­tko jedynie zmieni­a­jąc ton gło­su. Kiedy sam siebie uspoka­ja, kiedy mówi tym łagod­nym głosem starszego człowieka, który tak kon­trastu­je z jego wykrzyki­wany­mi monologa­mi. Ile w tym jest bezrad­noś­ci, zde­zori­en­towa­nia, nawet trochę stra­chu. Przy czym to jest abso­lut­nie peł­na kreac­ja aktors­ka — jed­na z najlep­szych, jakie zwierz kiedykol­wiek widzi­ał. Twór­cy przyz­na­ją się, że  zde­cy­dowali się iść tropem diag­nozu­ją­cym u Leara chorobę pokrewną do Parkin­sona. I jak znakomi­cie to widać w ruchach i ges­tach akto­ra. Iluż przed nim grało Leara sza­leń­ca, posuwa­jąc się do wypróbowanych gestów i póz. Ale tu Lear z każdą min­utą sztu­ki odrobinę gorzej chodzi, odrobine częś­ciej drapie się po nodze, spoglą­da na drżące dłonie. Widać te wszys­tkie fizy­czne symp­to­my choro­by. Jest to tak dobrze zagrane że kiedy aktor pojaw­ił się do oklasków zwierz poczuł niesamow­ity dyso­nans widząc jak wbie­ga na scenę. Prze­cież Lear potrze­bu­je by ktoś prowadz­ił go za rękę.

  Trze­ba poczy­tać twór­com sztu­ki za olbrzy­mi plus, że ich  inter­pre­tac­ja tłu­maczy wszys­tkie zachowa­nia króla w sztuce a nie tylko jego szaleństwo

Jak zwierz wspom­ni­ał taka inter­pre­tac­ja skła­nia do innego spo­jrzenia na cór­ki króla. O ile jesteśmy w stanie zrozu­mieć Goner­il o tyle Regana jawi się, jako oso­ba całkowicie zde­mor­al­i­zowana — właś­ci­wie jedy­na prawdzi­wie zła spośród córek. Ale i na nią spo­jrzymy nieco inaczej, kiedy zdamy sobie sprawę, że obie z siostrą właś­ci­wie już od daw­na musi­ały być skon­flik­towane. Goner­il nien­aw­idzi swo­jego męża, Regan być może jest przez swo­jego — nieco styl­i­zowanego na mafiosę księ­cia Corn­wal­li — zde­mor­al­i­zowana. Obie zaś w sum­ie tkwią na pewnych pozy­c­jach, wza­jem­nie o siebie zaz­drosne, i chy­ba wza­jem­nie prag­nąc dla siebie czegoś innego. Zwierz nie czuł współczu­cia, ale miał wraże­nie, że udało się je zdefin­iować przez coś nieco innego niż tylko sto­sunek do ojca. Ich pier­wsza sce­na kiedy wych­wala­ją ojca więcej mówi o ich wza­jem­nych relac­jach niż sto­sunku do ojca. W sum­ie moż­na było­by napisać drugą krwawą  sztukę wyłącznie o dwóch rywal­izu­ją­cych sios­tra­ch, które być może nauczyły się tej niechę­ci zan­im jeszcze rozpoczy­na się cala przed­staw­iona nam his­to­ria. W końcu obie poślu­biły mężczyzn którzy wzięli je za żony mając na oku spadek. I obie ponoszą tego kon­sek­wenc­je. Jeśli się nad tym zas­tanow­ić inaczej wypa­da ocenić Kordelię. Jej początkowa szczerość wyni­ka też z innej pozy­cji — nie ma męża więc jeśli nie dostanie spad­ku nie zna­jdzie się w małżeńst­wie z kimś kto na spadek liczył. W sum­ie daje jej to więk­szą wol­ność. Zresztą kiedy Kordelia wraca — jako ukochana wybacza­ją­ca ojcu cór­ka to wyraźnie widz­imy, że i ona wcale nie rzu­ca się Learowi na szyję. Przy­była na odsiecz z ojcu którego pamię­tała,  sil­nego i wład­czego, na tego zła­manego przez demencję star­ca nie reagu­je już tak entuz­jasty­cznie. Jak słusznie zwier­zowi wskazano — wszys­tkie cór­ki mają tu prob­lem z fizy­cznym dotknię­ciem star­ca. Po pier­wszej sce­nie gdzie jeszcze Lear jest dawnym sobą w każdej następ­nej jego dotknię­cie czy wiz­ja dotknię­cia go budzi w córkach opór. I podob­nie jest z Kordelią która ori­en­tu­jąc się w jakim stanie jest ojciec też szu­ka dys­tan­su. Co skła­nia do reflek­sji czy do jej poczu­cia wyżs­zoś­ci nad sios­tra­mi nie dokła­da się tu fakt, że była daleko i nigdy nie musi­ała się ojcem zaj­mować. Trochę to przy­pom­i­na wszys­tkie te spory pomiędzy rodzeńst­wem w domu zaj­mu­ją­cym się zniedołęż­ni­ały­mi rodzi­ca­mi a tymi którzy wybrali emi­grację ale w cza­sie rzad­kich wiz­yt w domu wygłasza­ją mnóst­wo kry­ty­cznych uwag odnośnie opie­ki nad krewnymi.

Jeśli przyjrzeć się pier­wszej reakcji Kordelii na widok jej chorego ojca to wcale nie widać w niej takiej pewnoś­ci jaką bohater­ka emanu­je zan­im zda sobie sprawę w jak ciężkim stanie jest Król

Nie moż­na zapom­i­nać ze Król Lear to nie his­to­ria jed­nej rodziny ale dwóch. Leara odtrą­ca­ją cór­ki, Glouces­ter pada zaś ofi­arą knu­cia swo­jego nieślub­ne­go syna Edmun­da. Trze­ba zresztą przyz­nać że Edmund wyglą­da przy pozostałych — raczej niejed­noz­nacznych posta­ci­ach dość karykat­u­ral­nie. Mendes dał mu w sztuce blond włosy, charak­terysty­czną fryzurę i doskonale skro­jony czarny mundur ale nawet bez tych mało sub­tel­nych ele­men­tów Edmund jawi się jako typowy zły, który w drodze do włas­nej chwały musi wye­lim­i­nować co raz więcej osób. Edmund jest przy tym po trosze bratem Jago, bo jego zło wykracza poza zwykłą ambicję teatral­nych bękartów. Widać że nawet dopiąwszy swego nie przes­tanie knuć i zabi­jać. Zde­cy­dowanie ciekawszy jest Edgar — który decy­du­je się grać sza­leńst­wo, zaopiekować się okalec­zonym ojcem i czekać aż nade­jdzie dobra chwila by się ujawnić. W Królu Lirze prze­bra­nia są w modzie (Kent grzecznie ujaw­nia się pod sam koniec choć o jego kamu­flażu sam Szek­spir zapom­ni­ał na jed­ną scenę każąc innemu bohaterowi nazy­wać go Ken­tem mimo, że nie doszło do ujawnienia tożsamoś­ci) ale to z kolei Szek­spir poży­czył sobie z Ham­le­ta. Książę gra­ją­cy sza­leń­ca by móc przetr­wać to coś do budzi pewne sko­jarzenia. Przy czym Egar wyda­je się w pewnym momen­cie ego­isty­cznie pozostawać w prze­bra­niu by móc jako syn wychowywać ojca. Co jest pewnym zaburze­niem porząd­ku. Kiedy w końcu ujaw­nia kim jest — jest już za późno. Pod koniec sztu­ki mamy więc syna który stracił ojca i ojca który stracił ukochane dziecko. Ojciec umiera, syn przeży­wa. Zgod­nie z prawem że syn­owie żyją by pochować ojców.  Kiedy na początku sztu­ki Król Lear zami­ast usłyszeć od swo­jej cór­ki zapewnie­nie o miłoś­ci słyszy jedynie “noth­ing” wypowia­da zdanie, którego znaczenia jeszcze się nie domyślamy “Noth­ing comes form Noth­ing”. W tym momen­cie widz nie wie jeszcze, że oto w pier­wszej sce­nie sztu­ki Szek­spir streś­cił ją w całoś­ci. Kiedy w ostat­nim akcie w tej samej przestrzeni wśród trupów Lear z roz­paczą w głosie powtórzy “Noth­ing” nad ciałem martwej Kordelii zdamy sobie sprawę, jak bard­zo nie dało uniknąć takiego roz­wo­ju wydarzeń, puszc­zonego w ruchu jed­nym brakiem pochleb­st­wa. Wszelkie pozo­ry dobrego zakończenia były tylko zwodze­niem widza. To się inaczej skończyć nie mogło.

Zwier­zowi podo­ba się jak siostry mają swo­ją his­torię i ambic­je zupełnie z ojcem nie związane. I nie są defin­iowanie tylko przez to czy go kocha­ją czy nie

Zwierz wie, że jesteś­cie w stanie iść przez życie bez zwier­zowych uwag na tem­at sztu­ki Szek­spi­ra, więc zajmie się jeszcze przed końcem samym wys­taw­ie­niem. Sam Mendes wygry­wa tu jako reżyser przede wszys­tkim decyzją doty­czącą inter­pre­tacji Leara oraz dobraniem doskon­ałej obsady. Jeśli chodzi o rozwiąza­nia typowo reży­ser­skie to nie wychodzi on tu poza to do czego przyzwycza­ił nas współczes­ny londyńs­ki teatr biorą­cy na warsz­tat Szek­spi­ra. Sztu­ka niby uwspółcześniona dzieje się zde­cy­dowanie nigdzie, jest zresztą w uwspółcześnie­niu bard­zo niekonkret­na. Stro­je są dla widza czytelne — kro­je mundurów dopa­sowane do tych armii do których mają nas odsyłać. Rek­wiz­ytów nie ma zbyt wiele ale są dobrze dobrane — zwłaszcza mikro­fony w pier­wszej sce­nie. Scenografia jest skrom­na — zdaniem zwierza trochę wtór­na bo takie pole­ganie głównie na właś­ci­woś­ci­ach sce­ny zwierz widzi­ał już w kilku sztukach. Zwierz nie ma tu zresztą jak­iś wiel­kich pre­ten­sji choć może chci­ał­by od cza­su do cza­su zobaczyć coś innego.  Choć w sum­ie prawdą jest że takie wys­taw­ie­nie nie odcią­ga od postaci które są tu ważniejsze od wszys­tkiego innego. Przy czym jest to jed­nocześnie najbardziej uwspółcześniona sztu­ka Szek­spi­ra jaką zwierz widzi­ał od lat. Ale właśnie nie w warst­wie wiz­ual­nej ale możli­woś­ci odczy­ta­nia treś­ci sztu­ki (o czym zwierz jeszcze wspom­ni na koniec).

Zwier­zowi bard­zo się podobał Błazen, nie przeszarżowany, nie za smut­ny raczej widzą­cy co się wokół niego dzieje.

Nato­mi­ast zwierz musi powiedzieć, że jest pod wielkim wielkim wraże­niem jak to jest zagrane. Zwierz poz­woli sobie po raz trze­ci w recen­zji wspom­nieć o tym jakim doskon­ałym Simon  Rus­sell Beale jest Learem. Głównie dlat­ego, że w jego roli jest bez porów­na­nia więcej delikat­noś­ci i bezrad­noś­ci niż sza­leńst­wa. Zwłaszcza pod sam koniec, kiedy wielu aktorów wycią­ga gniew a on idzie w bezrad­ność, pustkę i dezori­en­tację. zwier­zowi bard­zo podobał się Błazen grany przez Adri­ana Scar­bor­ough (którego zwierz kojarzy z zupełnie innych telewiz­yjnych ról). To jak­by dwie role w jed­nej — mamy więc typowego zapisanego w tekś­cie mądrego błaz­na, człowieka który nie tylko mówi co myśli ale też tego od którego król wyma­ga by mówił co myśli. Z drugiej — człowieka który widzi, że Lear traci zmysły i jest nie tylko zaniepoko­jony ale współczu­ją­cy. przy czym zwierz nie miał wąt­pli­woś­ci że to Błazen jako pier­wszy zauważył objawy choro­by i widzi jak stan się pog­a­rsza. Wyszła z tego bard­zo ciekawa rola. Zwier­zowi podobał się Stan­ley Townsend jako Kent ale tu nie chodzi zwier­zowi o inter­pre­tac­je postaci ale o sposób gry. To jeden z niewielu aktorów, przy którym zwierz nie miał wraże­nia, że szek­spirows­ka fraza w jakikol­wiek sposób zmienia jego sposób mówienia. Jego kwest­ie były wypowiedziane tak wyraźnie i z taką pewnoś­cią, zresztą w ogóle aktor roz­taczał na sce­nie taką atmos­ferę pewnoś­ci, spoko­ju o rozsąd­ku, która doskonale pasu­je do jego bohat­era.  Doskon­ały jest też Tom Brooke jako Edgar. Granie książąt uda­ją­cych sza­leńców jest ogól­nie dość trud­nym zadaniem, ale tu wyszło mu to doskonale. Przede wszys­tkim nie prze­sadza, nie ucieka się do oczy­wistych rozwiązań i nie doda­je nad­miernej ekspresji. Wszys­tko tu kry­je się w słowach a te już napisał Szek­spir i nie ma się co o nie prze­j­mować. Bard­zo dobra rola która w gorzej inter­pre­tacji zapewne może być nieznoś­na. Z trzech sióstr zwier­zowi najbardziej podobała się Goner­il grana przez Kate Fleet­wood. Widać że to kobi­eta sfrus­trowana gardzą­ca swoim hon­orowym mężem, zaz­dros­na o siostry, zła na ojca — ale w sum­ie nie aż tak strasznie podła. Czego nie da się powiedzie o nieco chy­ba przeszarżowanej Regan (Anna Maxwell Mar­tin) która tu jest trochę za bard­zo sadysty­cz­na. Widać że cier­pi­e­nie innych spraw­ia jej przy­jem­ność, z drugiej strony — sprawnoś­ci w manip­u­lacji poza­z­droś­ciła­by jej Lady Mak­bet. co do Kordelii w wyko­na­niu Olivii Vinall zwierz musi stwierdz­ić, że moż­na tą pso­ta zagrać o tyle mniej ciekaw­ie (tu zwier­zowi spodobało się pier­wsze spotkanie z ojcem) że każdy wysiłek by Kordelia cokol­wiek widza obchodz­iła jest god­ny pochwały. Na koniec jeszcze zwierz musi pochwal­ić Sam Troughtona w roli Edmin­da bo tak cud­own­ie wyszło mu granie złego do szpiku koś­ci bękar­ta, że ukradł dla siebie kil­ka scen, plus chy­ba jako jedyny z bohaterów zszedł ze świa­ta w towarzys­t­wie śmiechu. Może nieza­mier­zonego, ale każdy kto potrafi rozśmieszyć ludzi w cza­sie Króla Leara zasługu­je na pochwałę.

Cza­sem trochę umy­ka, że król Lear to opowieść o dwóch ojcach. Obu nieszczęśli­wych z tego samego powodu — zau­fa­nia nie tym dzieciom którym powin­ni, ale dzię­ki nieco innemu spo­jrze­niu na postać Leara te dwa wąt­ki bard­zo się od siebie różnią.

Może­cie zapy­tać, dlaczego zwierz się w cza­sie oglą­da­nia tej sztu­ki wzruszył. Widzi­cie sza­leńst­wo na sce­nie wzrusza rzad­ko. Ileż razy widzieliśmy roz­da­jącą kwiat­ki Ofe­lię, czy innych mio­ta­ją­cych się po podłodze nieszczęśników. Tu kiedy na senne wychodzi starszy mężczyz­na, z białą brodą rysa­mi trochę przy­pom­i­na­ją­cy­mi świętego Mikoła­ja (sam aktor spec­jal­nie zgolił włosy by  to nie było nasze pier­wsze sko­jarze­nie) i też roz­da­je kwiat­ki to jest w tym coś strasznie smut­nego. Podob­nie jak w obser­wowa­niu tego zagu­bi­enia i bezrad­noś­ci, które towarzyszą demencji. Nieza­leżnie od tego kim był Lear wcześniej (insc­eniza­c­ja raczej sugeru­je że dyk­ta­torem) to ten stra­ch człowieka które­mu ucieka rzeczy­wis­tość udziela się też nam. To nie jest zdziecin­nie­nie to raczej ten moment, kiedy już nie ma powro­tu do bycia dawnym sobą ale pozostała jeszcze pamięć czy uczu­cie, że było się innym. Te przeplata­jące się zda­nia Króla które miejs­ca­mi mają sens a miejs­ca­mi są zupełnie wyr­wane z kon­tek­stu. Fakt, że kiedy zni­ka wściekłość wraz z jej następst­wa­mi, nic jej nie zastępu­je poza zagu­bi­e­niem, dezori­en­tacją i cier­pi­e­niem. To jest porusza­jące a jed­nocześnie odwołu­jące się do prob­le­mu niesły­chanie współczes­nego. Mówią, że Szek­spir się nie starze­je i że wciąż moż­na znaleźć w nim coś nowego. Ten Król Lear udowad­nia, że to praw­da. Sztu­ka dla rodz­iców przepełniona lękiem przed niewdz­ięcznoś­cią dzieci, stała się sztuką dla dzieci przepo­joną lękiem o starość rodz­iców. Kiedyś obiecy­wal­iśmy sobie, że nigdy nie zostaniemy Learem dziś zada­je­my sobie pytanie czy będzie nas stać by być Kordelią.  I tak Szek­spir napisał sztukę o jed­nym z najwięk­szych prob­lemów przed jakim sta­ją rodziny w XXI wieku. 409 lat temu.

Ps: Zwierz już wie, że spotkanie w Poz­na­niu odbędzie się 15.06 o godzinie 15. Na placu Fes­ti­walowym (trwać będzie Mal­ta). Przyjdziecie?

7 komentarzy
0

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online