Halloween. To straszne zaimplementowane ze zgniłego zachodu święto, które burząc naszą dobrą wschodnią tradycję każe nam się bawić, zamiast stać w zadumie pod koniec października. Zwierz jednak jako bloger podatny na zgniły wpływ zachodu postanowił dzisiejszy wpis poświęcić naprawdę strasznym scenom w kinematografii. Takim naprawdę strasznym.
Anioły i Demony – nasz główny bohater zostaje wpuszczony do biblioteki Watykańskiej gdzie bierze do rąk bezcenne dzieło Galileusza. Jasne w filmie chodzi o jakiś wielki międzynarodowy spisek i o potencjalną możliwość stworzenia antymaterii w Watykanie, ale nic nie usprawiedliwia sceny która nadchodzi zaraz potem. Nasz bohater po prostu… wyrywa kartkę z dzieła Galileusza. Scena jest tak przerażająca, że kiedy zwierz oglądał ją po raz pierwszy to aż podskoczył na kinowym siedzeniu. Nawet koniec świata nie usprawiedliwia wyrywania stron ze starodruków w bibliotece. Zresztą w ogóle bohater powieści Dana Browna nie powinien się zbliżać do zabytków i przedmiotów wystawianych w muzeach. Zwierz do dziś łapie się za serce widząc scenę w Inferno gdzie bohater po prostu wkłada pośmiertną maskę Dantego za pazuchę.
Pojutrze – ponownie twórcami filmu rządzi przekonanie, że skoro jest koniec świata to wolno robić wszystko. Nasi bohaterowie zamarzają dopiero od kilku godzin a już zaczynają palić w kominku książkami (a nie zgodnie z logiką najpierw półkami na książki) i jeszcze zwierz by im tą próbę utrzymania się przy życiu wybaczył gdyby nie próbowali od samego początku palić działem… starodruków zamiast zająć się paleniem …. czy ja wiem… podręczników do html z 2008? Zresztą film musiał sobie chyba zdawać na jakie katusze wystawił kogokolwiek kto miał w ręku książkę bo zanim bohaterowie spalą dziedzictwo kultury zachodu pojawia się jeden rozsądny który przypomina im że można też w kominkach palić działem prawnym. Nie zmienia to faktu, że to jedna z tych scen przy której każdy kto kiedykolwiek przekroczył próg biblioteki łapie się za serce i prosi obsługę kina o sole trzeźwiące.
Indiana Jones – ten kapelusz, ten bat, ten uśmiech Harrisona Forda… ten straszliwy sposób podchodzenia do zabytków. Serio ilekroć widzimy naszego dzielnego archeologa na ekranie drżymy w przerażeniu, że zaraz będzie próbował coś znaleźć, odkopać czy pokonać nazistów. Zwłaszcza kiedy bez mrugnięcia okiem rozwala posadzkę w zabytkowym budynku w Wenecji czy kiedy bez większego poszanowania kradnie w Ameryce Południowej artefakty coś w nas zaczyna powoli pękać i zasłaniamy oczy by nie oglądać dalszego zniszczenia. Podobny efekt ma także scena w której nasz bohater chowa się przed wybuchem atomowy w lodówce. Cały lot owej lodówki i późniejsze przygody Indiany to jedna z najstraszniejszych rzeczy jaką zdarzyło się nam oglądać. Głównie ze względu no to, że jesteśmy prawie pewni że od samego kontaktu z napromieniowanym Indianą wszyscy w około zaczną niedługo chorować na chorobę popromienną. Zresztą niestety próbując ostatnio obejrzeć jeszcze raz całą trylogię zwierz zdał sobie sprawę, że oglądanie drugiej części przygód dzielnego Archeologa jest przerażające jeszcze z jednego powodu. Gdzieś po drodze zwierz zupełnie zapomniał jaki to był strasznie ten film pokazuje kobiecą bohaterkę. Kiedyś tego zwierz nie widział a teraz ma problemy by się cieszyć produkcją.
Prometeusz – film nawiązujący do Obcego powinien nas nieco przerazić – takie jest założenie tego typu produkcji. Pytanie tylko co wzbudzi nasz niepokój i sprawi że strach zawita w naszych duszach. Nowy lepszy Alien? Android który tylko chciałby być człowiekiem ale za bardzo wygląda jak zadowolony rekin? Fakt, że na olbrzymiej planecie miejsce w którym zostanie „zaparkowany” wielki statek kosmiczny wyznacza się wyglądając przez okno? Otóż nie najstraszniejszym momentem w historii kina sf jest moment kiedy bohaterowie znajdując się na obcej planecie o której praktycznie nic nie wiedzą decydują się zdjąć kaski ponieważ jest na niej powietrze. To jest dokładnie ten moment w którym – przynajmniej w wyobraźni zwierza – zaczyna się straszliwy proces umierania spowodowany tymi wszystkimi rzeczami które mogłyby być w powietrzu na obcej planecie. Zwierz jednak najbardziej w tej scenie boi się porażającej głupoty bohaterów bo to zawsze jednak każe skryć głowę w ramieniu kinowych towarzyszy i błagać by zabrano nas z tak strasznego seansu.
Interstellar – zwierz ogólnie oglądał Interstellar z zainteresowaniem i prawie w ogóle się nie bał do momentu kiedy w czasie jednej porywającej mowy i jednej ruszającej serce sceny okazało się, że… miłość jest silniejsza niż fizyka. To właśnie w tej scenie zwierz poczuł, że jeszcze nigdy tak bardzo się nie bał, nie był tak zdegustowany i zaniepokojony. Jakże inaczej zareagować na scenę w filmie który chwali się swoją naukowością a w którym wyraźnie dowiadujemy się, że wystarczy mieć dużo uczuć w serduszku i fizyka może się schować. Zwierz co prawda może się zgodzić że lepiej chodzić na randki niż na lekcje fizyki (choć łącznie jednego z drugim może być intrygujące) ale kiedy ostatni raz sprawdzał stan zakochania jednak tylko pozornie podważał prawa fizyki i nadal działała grawitacja. Co zresztą przypomina zwierzowi że skakanie z jednej stacji kosmicznej na drugą w Grawitacji podobnie na zwierza działało, bo choć miało to więcej sensu niż Interstellar to też okazywało się że do przeżycia w kosmosie bardziej potrzebna jest umiejętność poradzenia sobie z ziemską traumą niż jakikolwiek sprzęt.
50 Twarzy Greya – pierwsza scena filmu wprawiła nas w przerażenie. Głównie dlatego, że oglądając ją zwierz zdał sobie sprawę, że możliwe jest by w filmie który trafia na ekrany wielu kin znalazła się scena w której aktorzy – grający pierwsze zauroczenie – wyglądali nie tyle jak osoby zastanawiające się co jest na lunch, ale takie które już wiedzą że na lunch jest tylko tarta ze szpinakiem. Wiecie jest taki specyficzny wyraz twarzy – składający się z głębokiego zawodu i zniechęcenia do życia który pojawia się na twarzy człowieka wtedy kiedy dowiaduje się, że do wyboru ma tyko szpinak. Świadomość że ludzie z takim wyrazem twarzy mogą trafić do filmu i jeszcze grać w potencjalnie romantycznej scenie naprawdę przeraził zwierza bardziej niż niejeden horror.
Dzień Matki – prawdę powiedziawszy pierwsze piętnaście minut tego filmu było absolutnie przerażające. Kiedy doszliśmy do peruki Julii Roberts która wygrywa z nawet najgorszym uczesaniem Javiera Bardema i do tłumaczenia że nawet matce homofobce i rasistce trzeba wybaczać i do niej dzwonić – bo to przecież matka zwierz poczuł, że nie jest w stanie więcej znieść tych tortur. Złe kino wreszcie z nim wygrało- znalazł się więc poza nim. Nie mniej czas budzi się w nocy z krzykiem na samo wspomnienie tej przerażającej peruki, oraz równie przerażającego przesłania filmu. A pomyśleć, że zwierz myślał, że nic nie pobije lęków jakie budzą w nim przeróżne fryzury Nicolasa Cage’a w kolejnych filmach.
Batman V Superman – scena kiedy okazuje się, że Batman i Superman nie będą się bić bo ich matki nazywają się tak samo. To jest przerażające kiedy oglądasz film przez prawie dwie godziny po czym zdajesz sobie sprawę, że do rozwiązania tytułowego konfliktu nie dojdzie bo matki bohaterów nazywają się tak samo. Człowiek zdaje sobie wtedy sprawę, że stracił bezpowrotnie całą masę czasu w kinie której nikt mu nie zwróci i że gdzieś tam jest scenarzysta którego zdaniem to jest bardzo dobry pomysł na scenę. I co więcej gdzieś są ludzie którzy wyłożą na to pieniądze i jeszcze nakręcą film. I to jest tak przerażające, że człowiek ma ochotę wybiec z kina z krzykiem potrącając przypadkowych przechodniów i błagając ich by nie popełniali twojego błędu.
Transformersy 4 – zwierz przyzna szczerze, że być może cały film był najstraszniejszym kinematograficznym przeżyciem w jego życiu ale moment w którym młody bohater oskarżony o to, że sypiał z nieletnią wyjmuje z kieszeni zalaminowany przepis z kodeksu karnego obowiązującego w danym stanie – który wskazuje, że co prawda dziewczyna była nieletnia ale on też więc wszystko jest w porządku. Najbardziej przerażające w tej scenie nie jest nawet to, że bohater jest na takie pytania przygotowany i ma niezbędny fragment przepisów zawsze przy sobie. Ale fakt, że – ponownie – ktoś gdzieś w świecie filmowców i scenarzystów uznał, że to doskonały pomysł zrobić właśnie taką scenę! Straszne, a jak dodacie do tego jeszcze Trasformersy a’la Bay to dostaniecie naprawdę seans pełen krzyków, chowania się za kanapą i udawania że tego wszystkiego nie ma.
Sami widzicie że w kinie bywa strasznie i to nawet bez kościotrupów, morderców i ludzi z siekierą. Jak widzicie zwierz podał tylko dziewięć przykładów bo jest bardzo ciekawy co by znalazło się na waszej liście najstraszniejszych scen filmowych – mogą być tak poruszające jak wyrywanie kartki z dzieł Galileusza (bez mrugnięcia okiem) czy tak źle napisane jak dialogi w Polskiej komedii romantycznej. Zwierz jest ciekawy co naprawdę budzi w was przerażenie. Będzie to potem wykorzystywał do torturowania bliskich. A przy okazji – jeśli chcecie się bawić w to Halloween to zwierz życzy wam super zabawy – zwłaszcza z przebraniami. Sam kupił sobie w tym roku nawet specjalną pelerynę w której wygląda strasznie dobrze ale wygląda na to, że obejdzie się bez imprezy. Cóż najwyżej zwierz zje mnóstwo słodyczy i w ramach przerażających wieczorów spróbuje nadrobić te polskie komedie romantyczne których jeszcze nie widział. Jak usłyszycie potępieńcze krzyki z okolic Bielan to pewnie właśnie zwierz ze swoim przerażającym maratonem filmowym.
Ps: Wybieracie się na Falkon? Bo jeśli tak to będziecie mogli tam spotkać zwierza J
Ps2: W konkursie na karnet na transmisje MET wygrała : Marta Teresa Magdalena Kaszuba- koniecznie prześlij w jakim kinie możesz odebrać karnet. Cała reszta – niech nie traci nadziei konkursy związane z różnymi transmisjami jeszcze będą.