Wczoraj obejrzałam koniec Internetów. Czekał tam na mnie Batman. Dokładniej „Batman Ninja”. Najbardziej niesamowity film jaki widziałam od dawna. Taki po którym siedzisz, wpatrujesz się w białą ścianę i zadajesz sobie pytanie „Ja pierdolę, co to było”. A potem zastanawiasz się czy może nie obejrzeć jeszcze raz.
‘Batman Ninja” to japońska animacja o Batmanie, która zaczyn się pozornie całkiem ciekawie. Oto na skutek dość nieudanego eksperymentu Grodda – wielkiego superinteligetnego goryla, i przeciwnika Batmana, wszyscy najwięksi złoczyńcy Gotham, wraz z Batmanem i jego znajomymi, zostają przeniesieni do feudalnej Japonii. Ponieważ podróże w czasie są skomplikowane, Batman trafia do Japonii jako ostatni i orientuje się, że złoczyńcy trafili tam dwa lata wcześniej i podzielili między sobą walczące prowincje kraju. Każdy z nich dąży do zjednoczenia całej Japonii pod swoją władzą choć najbliżej tego jest Joker. Brzmi trochę kretyńsko ale jeszcze w granicach tego co widz, zwłaszcza animacji, na podstawie komiksu, przeniesionej w stylistykę japońskich anime jest w stanie znieść.
Tylko, że potem… potem peron odjeżdża Batmobilem. Tu będą spoilery, ale spoko – w produkcji która nie ma sensu, nawet znajomość fabuły nie jest problemem. Ot np. na samym początku Batman postanawia udawać chrześcijańskiego misjonarza, w tym celu wycina sobie tonsurę ale zostawia znaczek Batmana na czubku głowy. Tak w tym filmie jest Batman z tonsurą i znakiem Batmana. Ale to jest jedna z tych mniej niedorzecznych rzeczy w filmie. Co jest najbardziej niedorzeczne? Chyba moment w którym okazuje się, że każdy z zamków złoczyńców jest w istocie wielkim robotem, które rzucają się do walki ze sobą pod górą Fuji. Ale nie zaraz potem okazuje się, że wszystkie te fortece – co za niespodzianka – mogą się połączyć w wielkiego robota (to w końcu Japonia tam wszystko się może zamienić w wielkiego robota).
Jak Batman pokona wielkiego robota? Otóż… dobra to jest moment kiedy musicie zapiąć pasy i obiecać że nie wysiądziecie póki ten Batmobil jedzie w krainę absurdu. Otóż Robin wraz ze swoją małpką przyjacielem zagrają na specjalnym flecie, na co przybiegnie milion małp wojowników, które razem stworzą jedną wielką małpę samuraja. Ale ponieważ nie dadzą sobie same rady, to do małp samurajów dołączą jeszcze nietoperze (są to specjalne nietoperze ninja), które wraz z nimi stworzą naprzeciwko wielkiej fortecy złożonej z kilku innych fortec – wielkiego małpio/nietoperzo Batmana (który wygląda zupełnie jak bardzo klasyczny Batman z komiksów). Tak moi drodzy w pewnym momencie tego filmu wielki robot forteca z głową z balona (na którym jest wymalowana twarz Jokera) walczy z wielkim Batmanem zrobionym z małp i najwyraźniej ognioodpornych nietoperzy. A wszystko w feudalnej Japonii. BO TAK!
Na koniec Batman rozgrywa niesamowitą walkę na samurajskie miecze z Jokerem – która oczywiście kończy się jego zwycięstwem, bo Batman jest prawdziwym ninja, co oznacza, że potrafi wytresować nietoperze tak by układały się dokładnie w jego kształt. Najwyraźniej „Batman Ninja” brzmi lepiej niż „Batman, zaskakująco skuteczny trener nietoperzy i małp”. Ostatecznie Batman wygrywa, wraca do współczesności, gdzie jeździ po Gotham jako Bruce Wayne wielkim powozem który ma oddać to jak w feudalnej Japonii wyglądałby Batmobil. Prowadzony przez konie ninja. Najwyraźniej nawet twórcy animacji zdają sobie sprawę, że po tak niedorzecznych przygodach ich bohater zupełnie by się nie krył z tym że jest Batmanem.
Co ciekawe, w filmie pojawia się cały klan ninja który opowiada cały czas Batmanowi, że oni od wieków czekali aż pojawi się mroczny wojownik przebrany za nietoperza i zaprowadzi pokój. Więcej mieli nawet dla niego specjalną maskę. I mnóstwo uzbrojenia, strojów i wytresowanych nietoperzy (to najwyraźniej takie hobby ludzi ubranych na czarno). Czy film gdziekolwiek tłumaczy skąd się wzięła przepowiednia. Skąd w ogóle wzięło się przekonanie feudalnych Japończyków że uratuje ich Batman? Skąd wiedzieli jak wygląda jego znak? Czy myślicie że film który baw się motywem podróży w czasie cokolwiek wam o tym powie? Figę. Najwyraźniej ktoś uznał, że w genach wszystkich narodów świata jest tęsknota za Batmanem i tyle. Spodziewałeś się plot twistu a tam tylko skręcone w Batmana małpy.
Jest też przejmujący – narysowany zupełnie inną kreską fragment o tym, że Joker na skutek potężnego wybuchu, zupełnie stracił pamięć i został zwykłym japońskim chłopem, który cieszy się, z tego że mu kwiatki rosną. Batman nie zabija Jokera ani go nie więzi bo po co, skoro wyraźnie stał się grzecznym chłopem i jak twierdzi Batman „Na pewno nie udaje”. Oczywiście Joker powraca ze swoim szaleńczym planem. Czyżby nasz wielki uszaty ninja się mylił? Ależ nie, po prostu Joker wprowadził się sam w autohipnozę, z której wyrwały go owe kwitnące kwiatki, które wcześniej z takim uporem sadził i podlewał. Szaleńczy plan. Szatański plan. Niech ktoś znajdzie scenarzystę i wypcha go tymi kwiatkami za karę.
„Batman Ninja” byłby tylko dowodem na to, że nawet ja japońscy animatorzy próbują narysować małpkę to wychodzi im wielki robot, gdyby nie fakt, że to jest tak piękna animacja, jakiej dawno nie widziałam. Serio niemal każdy kadr tej animacji można zamienić na piękną stopklatkę i wytapetować sobie nią pokój. Doskonale sprawdzają się pomysły animatorów na przepisanie strojów i znanych akcesoriów bohaterów na stylistykę dawnej Japonii. Strój Batmana – zwłaszcza kiedy postanawia założyć Japońską zbroję, jest przepiękny. Doskonałe są też sekwencje walki – nie te gdzie wielkie małpo/nietoperze biją się z mechem fortecą, ale te gdzie Joker i Batman ścierają się wśród płomieni na Japońskie miecze. Doskonale sprawdzają się też pomniejsze sceny akcji, a nawet zwykłe pokazanie jak w dawnych czasach ubrałby się Robin, czy Poison Ivy. To naprawdę niesamowicie przyjemna do oglądania (wizualnie) animacja, która zachwyca doskonałą kreską i pomysłowością twórców. Jest totalnie kompletnie bez sensu, a jednocześnie – taka śliczna.
Nie ukrywam – czasem oglądając filmy mam ochotę powiedzieć „Wszystko już było”. Ale czegoś takiego jeszcze nie było. Nie żywię wielkiej nadziei by było jeszcze kiedykolwiek. Choć – kurczę jest jakaś przedziwna radocha z oglądania filmu, którego scenariusz ewidentnie zgubił się gdzieś po drodze, i przynajmniej środek dopisał jakiś człowiek który zawsze chciał tresować małpy i nietoperze. Poza tym – najwyraźniej żadna japońska animacja, nawet jeśli dzieje się w feudalnej Japonii nie może rozgrywać się bez wielkich robotów. Myślę, że animatorzy rysują wielkie roboty a potem wszyscy się zastanawiają się gdzie je potem wsadzić. To jest film jak karykatura japońskiej kultury – gdyby nie narysowali go sami Japończycy moglibyśmy spokojnie powiedzieć, że ktoś postanowił naśmiewać się ze wszystkich tradycji anime od zarania dziejów. Nie mniej – bawiłam się doskonale. To najbardziej niedorzeczna rzecz jaką widziałam od bardzo dawna. Ale nie będę ukrywać – kiedy patrzyłam na wielkiego Batmana zrobionego z nietoperzy i małp mogłam z czystym sercem powiedzieć „Tego jeszcze nie było”. A to już coś.
PS: Wiem, że miałam wam napisać o rzeczach poważnych ale może czasem jest tak, że nikt wam nie powie o tonsurze Batmana w kształcie logo Batmana i wasze życie będzie uboższe.