Dziś będzie wpis który przyszedł mi do głowy wczoraj wieczorem. I nie, od razu zaznaczam, nie jest to żadna akcja promocyjna, żadna płatna współpraca, żadna reklama. To po prostu mój pomysł na to, żeby było śmieszniej w ten okołoświąteczny czas. Mam dla was bowiem konkurs. Konkurs na rzecz niemożliwą albo bardzo trudną. Bo chodzi o związek niemal toksyczny. Gwiezdne Wojny i święta.
Jak wszyscy wiecie w wielkim i wspaniałym świecie Gwiezdnych Wojen istnieje jedna największa, wręcz legendarna wpadka. I nie, nie jest to ani lista dialogowa prequeli, ani uszy Jar Jar Binksa ani księżniczka Leia udająca Mary Poppins w kosmosie, ani nawet załamania nerwowe Kylo Rena. Największą dotychczasową wpadką Gwiezdnych Wojen jest Star Wars Holiday Special nadany 17 listopada 1978 roku przez telewizję CBS. Program był tak zły że nigdy więcej go nie pokazano i nigdy nie wydano na DVD. Jednocześnie – wciąż stanowi element oficjalnej historii Gwiezdnych Wojen (Chyba że ostatnio coś zmieniono), i nie da się ukryć – jest to produkcja w której pojawiają się aktorzy z oryginalnej obsady.
Osobiście pierwszy raz Star Wars Holiday Special obejrzałam lata temu, na fali mojej próby obejrzenia wszystkiego w czym kiedykolwiek zagrała Harrison Ford. Tym co moim zdaniem jest najbardziej niesamowite w tym Holiday Special jest fakt, że daje nam to dość dobre spojrzenie na to, jak bardzo same Gwiezdne Wojny pod wieloma względami, głównie technicznymi wyprzedziły swoje czasy. Bo Holiday Special (wyprodukowany oczywiście z dużo mniejszym budżetem i mniejszą pieczołowitością) jest cudownym obrazem tego jak wyglądała większość taniej fantastyki w latach siedemdziesiątych. Wyglądała tanio i z konieczności dość niedorzecznie. Więc trudno było ją potraktować poważnie (mowa oczywiście o fantastyce czysto rozrywkowej bo Odyseję Kosmiczną trudno było traktować inaczej niż poważnie). Gwiezdne Wojny pokazane w całej przaśności ówczesnej telewizyjnej estetyki tracą cały swój urok.
Dla tych którzy nigdy nie widzieli programu – to dzieje się on pomiędzy częścią czwartą a piątą Gwiezdnych Wojen. Fabuły jest tam mnóstwo ale punkt wyjścia jest taki, że Han Solo i Chewbacca lecą na Kashyyyk, żeby wraz z rodziną Chewbaccy obchodzić Life Day. Uwielbiam ten wątek – wiecie, że Chewbacca ma gdzieś tam rodzinę, żonę i synka i gania po galaktyce z Hanem jak marynarz który zaciągnął się na statek i nie widuje rodziny przez większość roku. W każdym razie po drodze jest całe mnóstwo komplikacji, bo panowie nie docierają bezpośrednio. Pojawia się i Boba Fett i Darth Vader. Są fragmenty musicalowe i fragmenty animowane. Oraz próba wykorzystania absolutnie wszystkich miejsc, i nazw które już się gdzieś w świecie Gwiezdnych Wojen pojawiły. Akcja jest zagmatwana, kierowana do młodszego widza, i wszyscy – a zwłaszcza Harrison Ford, mają taki wyraz twarzy jakby chcieli umrzeć. Szybko i bezboleśnie.
Star Wars Holiday Special można dziś obejrzeć jako pewną ciekawostkę na Youtube (pewnie nie jest to szczególnie legalne, ale jakoś nikt nie kwapi się by to zdejmować). Osobiście czasem wracam do koszmarnie kiczowatej piosenki którą w programie śpiewa Leia bo miło sobie przypomnieć jak doskonały głos miała Carrie Fisher (trudno się dziwić z takimi genami). Nie mniej sam pomysł osadzenia jakiejś świątecznej historii w świecie Gwiezdnych Wojen wcale nie wydaje się taki głupi. Tak jasne, trudno się spodziewać żeby w odległej galaktyce ktokolwiek świętował wspomnienie narodzin Jezusa, albo miał przesilenie zimowe dokładnie w tym samym momencie co my na Ziemi, ale rozumiem pokusę opowiedzenia jakiejś ciepłej, świątecznej z natury historii w świecie Gwiezdnych Wojen.
No i właśnie wczoraj kiedy wieczorem Zwierz mył zęby (wszystkie najlepsze pomysły przychodzą człowiekowi do głowy w czasie mycia zębów!) wpadł na pomysł, że napisanie takiego fan fiction byłoby całkiem fajne. Nawet miał własny pomysł o zgorzkniałym mistrzu Jedi któremu w okresie około świątecznym pojawiają się astralne duchy innych wielkich Jedi. Wiecie Opowieść Wigilijna w świecie Gwiezdnych Wojen nawet nie byłaby taka dziwna. Im dłużej Zwierz nad tym myślał tym bardziej dochodził do wniosku, że to doskonała zabawa. A jednocześnie próba zbiorowej odpowiedzi na pytanie – czy Holiday Special musiał być aż tak zły?
Dlatego mam dla was konkurs. Zacznę od nagród bo to zwykle zachęca. Otóż nagroda jest jedna ale całkiem spora. To zestaw DVD ze wszystkim co pojawiło się w świecie Star Wars po tym jak przejął go Disney. Czyli : Przebudzenie Mocy, Rogue One, Ostatni Jedi, Han Solo i dwa sezony Star Wars: Rebels – animacji która jako pierwsza rozpoczęła erę Disneya w świecie Gwiezdnych Wojen. Cały ten pakiet (świeżutko zamówiony ze sklepu), wygra ta osoba, która najlepiej do 31.12 podoła konkursowemu zadaniu. A jakie jest konkursowe zadanie? Trzeba w komentarzu na blogu (liczą się tylko komentarze zostawione na blogu) przedstawić swój pomysł na świąteczną opowieść dziejącą się w świecie Gwiezdnych Wojen. To jak bardzo się rozpiszecie zależy od was ale nie musicie dawać bardzo wielu szczegółów żeby wygrać. Liczy się bardziej pomysł. Zwierz wybierze tą opowieść która mu się najbardziej spodoba i wyśle zwycięzcy nagrodę.
Osobiście zawsze koło świąt mam poczucie, że powinnam napisać jakiś fajny świąteczny tekst stąd pomyślałam że w tym roku wszyscy możemy się zanurzyć w świat który jednocześnie jest całkowicie fanowski ale też odrobinę świąteczny. To nie jest próba sprzedania wam czegokolwiek poza dobrą zabawą. Mam nadzieję, że pomysł się wam spodobał i będziecie się bawić razem ze Zwierzem. I szukać razem z nim świątecznego ducha w odległej galaktyce.
PS: Część osób która wygrała u Zwierza książki jakiś czas temu. Mam koszmarne wyrzuty sumienia bo jeszcze ich do was nie wysłałam. Dosłownie w tym wszystkim zapomniałam. Obiecuję, że wyślę męża z książkami na pocztę w poniedziałek.