Home Film Mit Skywalkerów czyli bez spoilerów o „Skywalker Odrodzenie”

Mit Skywalkerów czyli bez spoilerów o „Skywalker Odrodzenie”

autor Zwierz
Mit Skywalkerów czyli bez spoilerów o „Skywalker Odrodzenie”

Kiedy zastanawiałam się jeszcze przed seansem „Skywalker Odrodzenie” czego chciałabym od nadchodzącego filmu, doszłam do wniosku, że moje oczekiwania nie są wielkie. Bardziej niż na logikę stawiałam tu na emocjonalne przeżycia, przede wszystkim zaś – na potencjalne wzruszenia. Miałam nadzieję, że J.J Abrams wykorzysta szansę zakończenia sagi (zarówno dużej i małej) by zaoferować przeżycia kinowe, które zwykle kojarzą mi się z dotknięciami produkcji rozrywkowych – trochę wzruszenia, trochę smutku i trochę nadziei.  I moim zdaniem – w tym zakresie, film moje oczekiwania spełnił.

 

 

Wśród krytyki „Skywalker Odrodzenie” pojawia się niechęć, do wypróbowanych i znanych narracyjnych klisz połączonych z mrugnięciem w stronę widowni. Ja sama jestem tu dużo bardziej pogodzona z naturą tej serii. Same Gwiezdne Wojny, są przełożeniem mitu, w atrakcyjną przestrzeń, ale jednocześnie, pod względem zarysowania konfliktu, czy nawet pod względem tego jak go opowiadają w kolejnych częściach – działamy tu w bardzo określonych ramach. Nawet jeśli Rian Johnson uczynił je w „Ostatnim Jedi” atrakcyjniejszymi, to wciąż – pewne rzeczy się tu nie zdarzą i tyle. To świat który swoje najbardziej skomplikowane politycznie refleksje rozegrał w najsłabszych filmowo prequelach i raczej już do tego nie wróci. Natomiast do walki bohaterów o ciemną i jasną stronę swojej osobowości wracać będzie chętnie, poddając ich kolejnym próbom. Choć lubię moralne niejednoznaczności i jestem wielką wielbicielką nieco bardziej skomplikowanej refleksji nad naturą świata, to Gwiezdne Wojny są w swoim przesłaniu spójne i konsekwentne, bo działają w ramach takich granic z których tej kosmicznej baśni raczej bym szybko nie wypuszczała. Przynajmniej na ekranie (z powodzeniem udawało się to niekiedy w książkach).

 

 

Inna sprawa to dogadzanie fanom. Jest silne przekonanie, że dobry film powinien nie tyle spełniać fanowskie oczekiwania, co postępować im wbrew wystawiając wielbicieli filmu na nowe i często niekomfortowe przeżycia. Z jednej strony – filmowo to na pewno lepszy przepis na uczynienie z seansu czegoś więcej niż konsumpcyjnej rozrywki. Z drugiej strony – nie da się ukryć, że do pewnego stopnia ogląda się te filmy dla spodziewanej satysfakcji. Ostatecznie wszyscy wiemy jak to się skończy, jak rozegra się ostatnia potyczka i jakie decyzje podejmą bohaterowie. Przychodzimy tu po bardzo specyficzną pożywkę, i nie ukrywam – nie dziwię się, że dokładnie taką się nam serwuje. Można oczywiście pomstować na to zjawisko jako przejaw daleko posuniętej komercjalizacji kultury, która oferuje nam tylko to co lekkostrawne i łatwe do przełknięcia. I w ogólnym biegu spraw – nie jest to uwaga chybiona. Jednocześnie jednak, nie byłabym taka pewna czy poza pierwszymi Gwiezdnymi Wojnami, które były przecież filmem w pewnym stopniu niezależnym, kiedykolwiek można było wrócić tą serię na drogę, czegokolwiek co nie byłoby mocno powiązane z fanowską potrzebą poczucia się dobrze.

 

 

Osobiście nie ukrywam, że jeśli przychodzi się na Gwiezdne Wojny, tak jak ja, z otwartym sercem, to można się w kinie bawić wyśmienicie. Pierwsze kilka sekwencji trochę się potyka, jest w nich jednocześnie za dużo i za mało, widać niemalże gdzie cięto sceny i wątki tak by nadrobić bardzo dużo elementów, które są potrzebne by móc ruszyć z nowym rozdaniem fabularnym. Spotkałam się z opiniami, że Abrams głównie sprząta po Johnsonie, ale ma wrażenie, że to takie wyobrażone porządki. Tzn. mam wrażenie, że zbyt wielu widzów uwierzyło, że Abrams ma się odciąć od wizji Johnsona. Tymczasem poprzedni reżyser stał w najwygodniejszej sytuacji, kręcąc część środkową, gdzie wszystko można i nic się nie musi,  ale jednocześnie – nie udawajmy, że w świecie Disneya cokolwiek pojawiło się w filmach zupełnie z kosmosu (pun intended). Co więcej ten film się spina fabularnie z Ostatnim Jedi, jedyne czego można żałować, to że Johnson nie dostał szansy nakręcenia końca trylogii, głównie ze względu na ciekawszy reżyserski styl. U Abramsa właściwie zawsze pod względem pewnych elementów jest tak samo, można byłoby spokojnie porównać jego Gwiezdne Wojny i Star Treka dostrzegając korzystanie z tych samych wypróbowanych scen, układów postaci czy nawet emocji jakie się pojawiają na przestrzeni całego seansu.

 

 

 

Jednak po takim trochę rwanym wstępie, powoli wszystko zaczyna się układać. I wtedy… wtedy nagle z filmu wychodzą sceny które zapadają w pamięć, które niosą w sobie emocjonalny ładunek, które sprawiają, że autentycznie wierzymy, że jeszcze się wszystko może zdarzyć. To zresztą uznaje za największą zaletę filmu – dość dobre utrzymywanie nas w przekonaniu, że starcie które obserwujemy nie ma jednego oczywistego zakończenia, które moglibyśmy wyrecytować z głowy, po poznaniu pierwszej części trylogii, opierając się wyłącznie na tym co wiemy o tego typu opowieściach. To jest w sumie, trochę niesamowite. My wiemy co się zdarzy a jednocześnie, dajemy się zwodzić. Co więcej – nic innego by się nie mogło w filmie wydarzyć, bo wtedy nie byłby przetworzeniem mitu i toposu a to znaczy, że nie byłby Gwiezdnymi Wojnami w swoim głównym wydaniu. Pod koniec film robi się po prostu niesamowicie satysfakcjonujący, chyba że człowiek odrzuca całkowicie pewien sentymentalny wymiar tej historii co moim zdaniem o tyle nie ma sensu, że to główna pożywka popkultury w takim wydaniu.

 

 

 

Dla mnie zresztą filmy ze świata Gwiezdnych wojen nigdy nie stały fabułą ale postaciami. Odczułam to zwłaszcza porównując klasyczną trylogię z prequelami. Pod względem fabularnym największą różnicą pomiędzy prequelami a klasyczną trylogią, nie była komplikacja perypetii bohaterów, tylko to, że w jednych filmach byli bohaterowie a w drugich, nie udało się ich stworzyć. W nowej trylogii bohaterowie są. Osobiście bardzo ich lubię. Z wielu powodów, jednak głównie dlatego, że każde z nich jest postacią wzorowaną na archetypie ale z drobnym twistem. Jak wiecie bardzo lubię relację Finna i Poe. Jestem jedną z tych osób, która uważa, że energia pomiędzy tymi postaciami spokojnie mogłaby zostać napisana tak że są to bohaterowie romantyczni. Co więcej grający Poe Damerona, Oscar Isaacs, sam sugerował, że on trochę to tak gra, a sam  film uwzględnia gdzieś na trzecim planie pocałunek między kobietami, co oznacza że Disney jest powoli gotów przyznać, że jacyś geje czy lesbijki istnieją w galaktyce. Nie zmienia to faktu, że mamy na ekranie mnóstwo doskonałych interakcji, zagranych z taką swobodą, że bohaterowie nie muszą dużo robić byśmy czuli, że dużo między nimi jest.  Lubię Rey dlatego, że jest dokładnie tym nieporadnym młodym mistrzem Jedi, którym był Luke Skywalker. Tylko jakby napisanym z odrobinę większą świadomością znaczenia empatii w życiu bohatera. Mam wrażenie jakby Rey była tym Lukiem którego trochę brakowało w oryginalnej trylogii (i dlatego, Han Solo mógł mu ukraść film). Rey właściwie musi przejść całą tą drogę, którą przeszedł Luke, ale wydaje mi się, że jest w niej dużo więcej takiego zrozumienia, że wszystko zależy od tego w którym momencie nie tyle podąży za dobrą czy złą stroną mocy, ale okaże się po prostu – empatyczną jednostką.

 

 

Jednak ze wszystkich postaci najbardziej lubię Kylo Rena. I nie dlatego, że mam jakąś słabość do złych chłopców, czy targanych wątpliwościami młodzieńców. Kylo Ren jest najlepszy bo gra go Adam Driver. I tu uwaga, której staje się coraz bardziej pewna. Otóż moim zdaniem Adam Driver jest w tym filmie jedynym aktorem który naprawdę gra. Więcej mam poczucie, że jest jedynym aktorem który gra we wszystkich trylogiach. Driver robi z postaci Kylo Rena, zwłaszcza w „Skywalker Odrodzenie”, coś więcej. To jest aktorska kreacja, która odbywa się w mimice twarzy, spojrzeniu, sylwetce, ruchach. To nie jest tylko opieranie się na dialogu i sygnalizowanie najprostszych emocji. To jest taka gra która sprawia, że emocje bohatera i ich przemiany widzimy w jednej scenie, i potem ich werbalizacja w kolejnej stacje się trochę niepotrzebna. To jest też taka rola, która nadaje sens postaci wygładzając to co niekoniecznie  znajduje logiczne uzasadnienie w scenariuszu. Adam Driver jest w tyn filmie siłą trochę z innego świata, ale to właśnie ta siła pcha film w kierunku w którym chyba nie popchnąłby go sam scenariusz. Naprawdę rzadko zdarza mi się wyjść z kina z takim absolutnym przekonaniem, że jeden aktor samym swoim zaangażowaniem w rolę podniósł produkcję wyżej. Nawet jeśli film się nie spodoba czy zawiedzie nadzieję, to rola Drivera jest dobra. Po prostu. Jej jak ja go lubię. Takich aktorów mi brakowało ostatnio w amerykańskim kinie.

 

Wiele jest w produkcji smaczków, drobnych scen, które przynoszą satysfakcję, a niekiedy – nie bójmy się tego napisać, facepalm. Gdyby rozkładać film na części pierwsze, co pewnie wielu fanów zrobi, można tam dostrzec luki, czy zabiegi konieczne z powodu śmierci Carrie Fisher (której księżniczka Leia jest dużo ważniejszym elementem układanki niż można byłoby przypuszczać, zastanawiam się do jakiego stopnia śmierć aktorki wpłynęła na kształt tej roli, która naprawdę ma emocjonalnie kluczowe miejsce w tym rozdziale opowieści). Jednocześnie Abrams dobrze dawkuje poczucie humoru, nieco spuszczając z tonu, kiedy historia zaczyna niebezpiecznie przypominać nam o tym, że chodzi o całe ratowanie galaktyki. Co zawsze jest samo w sobie trochę za bardzo na wysokim C. Są tu też sceny przy których chce się klaskać, pewne dopełnienia istniejących wcześniej wątków. Jest też kilka zaskoczeń, i to w chwili kiedy wydaje się, że już dość zaskakujących momentów. Pod pewnymi względami to film, który dużo okrutniej traktuje swoich bohaterów bo wie, że nie ma sensu czekać z nimi do kolejnego filmu. I to ma swój przedziwny urok, bo ileż można kogoś trzymać przed lufą blastera nie naciskając spustu.

 

 

Nie mam pretensji do twórców że grają na moich emocjach. Sama chętnie dam się zabrać na tą przejażdżkę, żegnając się powoli z historią do której zdążyłam się przywiązać. Z kina wychodziłam z poczuciem niedosytu, który po dziecięcemu każe żądać więcej, i jednoczesnej świadomości, że absolutnie nie powinno się już więcej tej historii dotykać, bo każdy kolejny dodatek sprawiłby, że cokolwiek udało się osiągnąć zginie w próbie dopowiedzenia. Z pewnymi rzeczami trzeba się rozstać niezależnie od tego jak bardzo chciałoby się więcej. Niewiele osób decyduje się na ocenę „Ostatniego Jedi” w kontekście całej sagi, ale moim zdaniem warto się pokusić. Moim zdaniem, to domknięcie wszystkiego, w jakiś sposób przywraca nas do tej pierwotnej najstarszej opowieści, gdzie już w trakcie opowiadania wspomnienie staje się historią, historia legendą, legenda mitem. Wszystko co widzimy działo się przecież dawno, i pozostało wyłącznie w tej formie. Wychodząc z kina, kiedy już odłoży się na bok wszystkie żale i ekscytacje, można się zastanowić, czy ta historia Skywalkerów i ich rozbijającej galaktykę wewnętrznej walki dobra ze złem, była w istocie prawdziwa, czy to tylko jeden z tych założycielskich mitów gdzie z góry wiadomo kto był prawy i kto miał rację w odległej galaktyce.

 

 

Ps: Bardzo, bardzo, bardzo chcę napisać recenzję spoilerową więc spodziewajcie się jej pewnie gdzieś w weekend. Bo mam dużo przemyśleń odnośnie konkretnych scen.

 

0 komentarz
1

Powiązane wpisy

slot
slot online
slot gacor
judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online