Jednym z najlepszych filmów jakie kiedykolwiek nakręcono jest „12 gniewnych ludzi”. To słynny dramat w którym przyglądamy się obradom grupy przysięgłych. W czasie rozmowy okazuje się, że ich proste podejście do sprawy wynika przede wszystkim z wcześniejszych założeń dotyczących życia i rzeczywistości (w wielkim skrócie). Film kończy się gdy przysięgli wychodzą z zamkniętego pomieszczenia by przedstawić swój nieoczywisty wyrok. Powieść „Niewinny” Grahama Moore jest jak próba odpowiedzi na pytanie – co stałoby się dalej. Nic dziwnego, że kiedy W.A.B zaproponował mi tą pozycję do przeczytania nie wahałam się ani chwili. Brzmiało przepysznie.
Już sam punkt wyjścia jest intrygujący – dziesięć lat temu Maya – młoda dziewczyna, wpływa na decyzję całej ławy przysięgłych. To dzięki niej w sprawie o zabójstwo Jessiki Silver – córki niesłychanie wpływowego miliardera zostaje ułaskawiony jej nauczyciel Bobby Nock. Bo choć nie ma wątpliwości, że Bobby ze swoją młodą uczennicą sypiał, to Maya ma poważne wątpliwości czy ją zabił. Zaraz po tym jak proces się zakończył życie ławników zmieniło się na zawsze. Okazało się, że ich wyrok – absolutnie sprzeczny z opinią publiczną, uczynił z nich zarówno bohaterów mediów jak i wrogów publicznych numer jeden. Zwłaszcza Mayę której upór w przekonaniu łatwy by zmieniła zdanie był kluczowy.
Teraz po latach twórcy podcastu (cóż za cudownie współczesny element) próbują odtworzyć to co stało się za zamkniętymi drzwiami i stworzyć serial dokumentalny. Wszyscy ławnicy ponownie zostają zebrani w jednym miejscu, jednak zanim dojdzie do nagrania, dochodzi do kolejnej zabroni. Nikogo chyba nie dziwi, że główną podejrzaną w sprawie jest Maya. Ta tymczasem nie tylko próbuje udowodnić swoją niewinność, ale także – dowiedzieć się o jakich nowych dowodach w sprawie mówił jej znajomy z ławy przysięgłych, który właśnie stracił życie.
Fabuła książki rozgrywa się na dwóch planach czasowych – jednym w 2009 roku kiedy dochodzi do wydania słynnego werdyktu, druga współcześnie – gdy sprawy okazują się dużo bardziej skomplikowane. Sam nastrój powieści bardzo przypomniał mi kryminały Grishama – tak jest oczywiście element sensacyjny, ale kluczowe dla samej historii są elementy związane z prawem. Niekiedy przy lekturze zastanawiałam się czy nie bawiłabym się lepiej gdybym prawo amerykańskie znała trochę lepiej, ale autor chyba zdaje sobie sprawę z jego pewnych zawiłości – bo w książce znajduje się sporo wyjaśnień.
Przy czym, żeby było ważne – to się naprawdę świetnie czyta. Od momentu kiedy bierzemy książkę do ręki po prostu chcemy wiedzieć co będzie dalej. Głównie dlatego, że autor nie tylko przyciąga nas zagadkami kryminalnymi, ale stawia nas przed dylematem moralnym – czy wątpliwości bohaterki były uzasadnione, czy jej przekonanie całej ławy do swoich poglądów było działaniem w imię sprawiedliwości czy wręcz przeciwnie.
Nie ukrywam, że choć więcej akcji i zagadek jest w części współczesnej to zdecydowanie ciekawsze wydawały mi się rozdziały wspominające ten pierwszy proces. Chyba dlatego, że tu autor stara się pokazać nam motywacje ławników by głosować w określony sposób, gdy pokazuje nam argentycie dotyczącą przekonywania kolejnych osób do zmiany zdania i skupia się przede wszystkim na uczuciach i relacjach tej przypadkowej grupy osób. Myślę, że dla nas wszystkich jest coś fascynującego, kiedy jakaś grupa staje przed pytaniem z pogranicza prawa i moralności i stara się odpowiedzieć w zgodzie ze sobą. Mam też wrażenie, że czytelnik staje się takim kolejnym ławnikiem, który przez całą książkę na podstawie zebranych informacji stara się ocenić – czy nauczyciel był w istocie winny czy niewinny.
Jeśli chodzi o wątki współczesne to najbardziej spodobało mi się dostrzeżenie, że wydanie niespodziewanego wyroku miałoby daleko idące konsekwencje dla całej ławy przysięgłych. Zwłaszcza w przypadku, w którym media wciąż potrzebują nowych informacji i jest zapotrzebowanie na skandale, wydawanie szybkich ocen, znajdowanie osób na które można zrzucić winę. To pociągnięcie nieco dalej kwestii uczestnictwa w procesie (dla tych którzy się zastanawiają – dla fabuły jest kluczowe, że dane ławników wyciekły do mediów) wydaje mi się takim dobrym dodatkiem do typowej sądowej opowieści, która nie trwa dłużej niż do końca procesu. Tymczasem w życiu rzeczy ciągną się dalej.
„Niewinny” nie jest książką bez wad. Niektóre wątki mogą się wydawać znajome, postaci takie jakbyśmy już je skądś znali. Ale to nie przeszkadza za bardzo w lekturze. Być może dlatego, że dużo bardziej byłam zainteresowana dylematami moralnymi bohaterów niż tym jak ostatecznie układała się rzeczywistość. Na pewno im bliżej końca tym więcej zwrotów akcji czego wielu czytelników oczekuje a ja zawsze się takich zabiegów boję bo mam wrażenie, że wtedy powieść traci wiarygodność. Ale tu chyba wychodzi scenariuszowe doświadczenie autora (napisał scenariusz do filmu „Gra Tajemnic”) bo mam wrażenie, że strukturalnie powieści bliżej do tego jak rozkłada się akcję w filmie. Nie jestem też do końca pewna czy autorowi udało się wybrnąć ze skomplikowanego powiązania pomiędzy kwestią koloru skóry oskarżonego a tym jak w Stanach wydaje się wyroki. Ale ma u mnie plus za to że w ogóle próbował jakoś podejść do tej sprawy. Nie jestem też pewna czy nie dałoby się lepiej podjąć tematu tego jak w ogóle dużym przestępstwem jest romans nauczyciela i uczennicy. Jednocześnie rozumiem, że niekoniecznie o tym jest ten thriller (który co ważne nie ignoruje zupełnie tego tematu).
Książka dużo bardziej niż na samym morderstwem koncertuje się na tym jak taki a nie inny system prawny wpływa na ludzi, którzy są jego częścią. Ten punkt wyjścia wciąga dużo bardziej niż prosta zagadka kryminalna, bo wymusza zadawanie sobie nieco innych pytań. Przyznam szczerze, że to była absolutnie idealna lektura na dwa deszczowe dni na początku września. I myślę, że dla bardzo wielu czytelników to będzie dokładnie tak książka którą człowiek wyciąga w drodze do pracy a potem czuje się bardzo zawiedziony że już trzeba wysiąść. Jest w tej książkowej narracji taka przyjemna płynność której przynajmniej ja oczekuję od prawniczego thrillera. Co sprawia, że książkę można odłożyć ale robi się to z najwyższą niechęcią.
Ps: Mam pewien zarzut wobec tej książki, że autor zakłada, że czytelnik na pewno zna wszystkie najsławniejsze plot twisty powieści Agaty Christie co znaczy, że się do nich odwołuje. Nie wiem co o tym myśleć bo zawsze miałam wrażenie, że jest między nami taka umowa, że nie wyjawiamy ich w prozie. Ale może to tylko moje złudzenie i autor nie jest ani pierwszy ani ostatni.
Post powstał we współpracy z wydawnictwem WAB