Hej
Zwierz za namową rodziny (zwłaszcza swojej matki, której zwierz słucha trochę ze strachu trochę z miłości, ale bardziej ze strachu) zwierz postanowił zrobić coś co od dawna chodziło mu po głowie. Jak wiecie, o czym zwierz wielokrotnie wspominał, na samym początku blog ten nie zawierał wielkich wpisów, ale krótkie refleksje na kilka – kilkanaście zdań – założenie było takie (jak się z tego dziś zwierz śmieje) że skoro to blog to wpisy będzie się pisało szybko, tak z doskoku bardziej w formie, krótkiej nie zobowiązującej refleksji. Jak się okazało krótkie niezobowiązujące refleksje nie leżą w charakterze zwierza (nawet statusy na facebooku w wykonaniu zwierza mają skłonność do rozrastania się nadmiernie). Zwierzowi nie skończyły się tematy (jak można byłoby dojść do wniosku), wręcz przeciwnie zawsze jest coś o czym można napisać. Po prostu zwierzowi trochę, żal nie wracać do kwestii. Zwłaszcza, że czasem ma wrażenie, że wypowiedział się już w jakiejś kwestii na blogu a potem kiedy chce ją przywołać orientuje się, że zapamiętana przez zwierza długa wypowiedź to ze dwa zdania. Dobra zwierz nie będzie się dłużej tłumaczył bo tylko winny się tak wylewnie tłumac
Zwierz postanowił zacząć od tematu może i banalnego ale zwierz zawsze żałował, że nie poświęcił mu trochę więcej czasu bo odnosi się do jednego z najpowszechniejszych problemów popkultury. Aby się tym zająć zwierz cofa się do 12. 06.2009 roku (zwierz wszystkim, którzy czytają dawne wpisy przypomina, że kiedyś były to myśli z głowy a nie bardzo przemyślane teksty), kiedy to zwierz zastanawiał się gdzie leży granica tego co tak właściwie chcemy i powinniśmy wiedzieć o aktorach. Dziś jeszcze bardziej niż wtedy zwierz jest świadom, że nie trzeba jakiegoś wielkiego wysiłku by stwierdzić, że o ludziach grających w filmach czy serialach możemy się dowiedzieć bardzo wiele (choć mniej niż się to pozornie wydaje). Przy czym od razu należy zaznaczyć, że dowiadujemy się na kilku poziomach, i niekoniecznie spójnie. Pierwszym to oficjalny profil gwiazdy, który rozsyła się po gazetach, dziennikarzach i innych ludziach, nie jest to szczególnie pasjonujący zbiór informacji ale taki bazowy. Część z tych informacji trafia na strony internetowe takie jak Wikipedia czy Imdb ale paradoksalnie najmniej ludzi interesują. Druga sprawa to informacje jakie możemy „wyciągnąć” oglądając wywiady z aktorami. Wywiady dzielą się ponownie na trzy kategorie – specjalne gdzie nasz aktor niczego nie reklamuje więc może porozmawiać o sobie i swoich opiniach czy przemyśleniach ((bardzo rzadko się zdarzają ale są często fascynujące do oglądania)), sztampowe promocyjne w talk show – gdzie czasem aktor powie coś ciekawego ale najczęściej odpowiada na dość banalne pytania, na końcu mamy wywiady z tzw. press junket kiedy aktor rozmawia w ciągu jednego dnia, z 50 czy nawet więcej dziennikarzami po dwie trzy minuty odpowiadając setki razy na te same pytania . Tu możemy ocenić jedynie jego zdolności aktorskie udawania, że słyszy pytanie po raz pierwszy (zwierz ma w głowie olbrzymi wpis o press junket stąd nie będzie się teraz rozwodził). Kolejny poziom to twitter i inne portale społecznościowe na których aktorzy przecież są dostarczając nam teoretycznie informacje z pierwszej ręki, o ile oczywiście nie mają całej grupy specjalistów zajmujących się by na facebooku czy twitterze nie wylądowało żadne kompromitujące zdjęcie czy status. Ostatni w tym ciągu informacji są paparazzi, którzy robią zdjęcia aktorom wyłącznie wtedy kiedy zajmują się oni rzeczami nieciekawymi jak wyprowadzanie psów i robienie zakupów (zwierz odnosi wrażenie, że wszyscy w Hollywood mają puste lodówki i ciągle chodzą po zakupy). A to przecież to jest dopiero początek, nie tak dawno temu zwierz którego czytelnicy są rozsiani po całym świecie dostawał informacje niemalże z pierwszej ręki odnośnie charakteru jednego z lubianych przez siebie aktorów. Jak wiadomo między dwójką ludzi na świecie (a przynajmniej na jednym kontynencie) wystarczy sześć osób (tak twierdzą).
Jak sami widzicie źródeł informacji jest mnóstwo. Od marnych zdjęć ludzi z siatkami po zdjęcia które aktorzy robią własnym posiłkom. Pytanie jest jednak zasadnicze. Po co nam to? Oczywiście, samo spotkanie ze szczegółami życia codziennego aktora raczej nie zmieni naszego postrzegania jego gry aktorskiej. Problem pojawia się przy rzeczach zasadniczych. Ktoś ma pięcioro dzieci i żonę, w filmie gra podrywacza, ktoś jest byłym mężem aktorki która gra jego żonę, ktoś jest prawdziwym synem aktora, który gra jego ojca, para która jest zakochana na ekranie rozwiodła się trzy miesiące po premierze, facet który gra miłego i sympatycznego faceta po godzinach wypowiada się za zniesieniem ograniczeń w stosunku do noszenia broni, aktorka, która gra idealną panią domu ostatnie miesiące spędziła w klinice odwykowej. Z jednej strony – czasem pozwala nam to docenić kunszt aktorski (powiedzmy sobie szczerze jeśli wiesz że amant schodzi z planu i wraca do żony i dzieci to wiesz, że to co robi na ekranie jest grą), czasem sporo tłumaczy (zwierz czasem oglądając film ma wrażenie, że coś jest w powietrzu a potem szybko okazuje się że np. oglądał na ekranie rodzinę), czasem pozwala nam to bardzo dokładnie powiedzieć czyich filmów nie chcemy oglądać (zwierz na przykład nie ogląda już nowych filmów Mela Gibsona, dla zasady, jakoś to przeżyje). Jednak z drugiej strony – był to argument podnoszony przez zwierza poprzednim razem kiedy pisał na ten temat – iluzja filmowa jest bardzo łatwa do naruszenia. Zwierz zorientował się, że od pewnego czasu raczej na ekranie nie oglądamy ludzi tylko aktorów. Przy czym zwierz pragnie zaznaczyć, że to nie jest zjawisko nowe tylko uległo pogłębieniu. To znaczy nawet nie chodzi o to, że mamy problemy z oddzieleniem aktora od bohatera (zwierz już o tym pisał) ale o fakt, że świat który oglądamy zasiedlany jest w większości przez ludzi o których mamy bardzo wiele informacji. Co oznacza, że bardzo trudno traktować ich jak osobę zupełnie nam nie znaną, w jakiś sposób nie uwikłaną w fakty ze swojego prywatnego życia. Zwierz zwrócił uwagę, na jeden – dość symptomatyczny zdaniem zwierza fakt – że nie pamięta imion bardzo wielu bohaterów filmowych – nie potrzebuje ich skoro na ekranie jest facet, którego imię zwierz już przecież zna
Ostatnim razem zwierz konstatował, że niezależnie od tego jak bardzo będziemy narzekać na nasze zbytnie poinformowanie (którego chyba nie można już powstrzymać niezależnie od tego czy nam się to podoba czy nie) to nie da się go cofnąć. Co więcej będziemy chyba wiedzieć co raz więcej – należy zwrócić uwagę, że konta na twitterze stały się dziś niemal obowiązkowym elementem oficjalnego „pakietu gwiazdy”, choć w przypadku większości gwiazd prowadzą je zdolni PR owcy to nie długo presja by prowadziły je same gwiazdy może być co raz większa. A co będzie dalej? trudno powiedzieć – wymagania w stosunku do aktorów i ich dostępności są co raz większe. Choć znając zasady popkultury – może być zupełnie inaczej i nagle niespodziewanie wrócimy do czasów, kiedy studio dyktowało nie tylko jaki biogram dostanie się do mediów ale także jakie zdjęcia ujrzą światło dzienne
Jednak to co zwierza w całej tej naszej fascynacji najbardziej bawi, to fakt, że nadal mimo tylu różnych źródeł informacji nadal o ludziach grających w filmach czy serialach właściwie nic nie wiemy. Więcej, są to zupełnie obcy ludzie, którzy nawet jeśli wydają się nam bliscy (po pewnej ilości informacji człowiek zaczyna powoli tracić uczucie odległości) tak naprawdę zawsze będą należeć do zupełnie innego świata. Niby brzmi to zupełnie logicznie, ale jednak robimy wszystko by przekonać się, że jest inaczej. Przy czym zwierz nie ma wątpliwości, że taka nasza fascynacja, tylko częściowo wynika z zainteresowania aktorem czy jego dziełem. Prawda jest taka, że jeśli spojrzymy na zjawisko szerzej zawsze okazuje się, że nasze zainteresowanie aktorami nic nie ma wspólnego z wykonywanym przez nich zawodem (to znaczy z jego techniczna stroną)- po prostu potrzebujemy kogoś o kim można plotkować i wymieniać się informacjami. W chwili w której mamy co raz mniej wspólnych znajomych czy sąsiadów do obgadywania zastępujemy ich aktorami lub też w niektórych przypadkach bohaterami fikcyjnymi (ponoć o bohaterach telenoweli ludzie plotkują tak samo jak zwykli o swoich sąsiadach).
Przy czym żeby było jasne – zwierz nikogo nie potępia za jego fascynacje i zainteresowania. Po pierwsze zwierz naprawdę nie należy do grupy pragnącej rzucać w kogokolwiek kamieniem. Po drugie – w sumie nie ma w tym absolutnie nic złego, jest to dość naturalna część popkultury. Czego najlepszym dowodem jest fakt, że zawsze jej towarzyszyła. Nie mniej patrząc na film jako sztukę zwierz nie jest w stanie nie dostrzec zagrożeń takiej sytuacji w której o aktorach wie się wszystko (oczywiście przez wszystko zwierz rozumie ten zakres informacji jaki jest dostępny bez koniecznego zawierania znajomości z daną osobą). Do tego, zwierz widzi jak często – posiadanie informacji fałszywych lub nie sprawdzonych (bardzo niewiele osób weryfikuje informacje znalezione w prasie, nieco więcej osób robi to z newsami sieciowymi ale nadal za mało), sprawia, że ktoś inaczej spogląda na aktora (aktorkę) i jego występ. Choć być może właśnie wtedy mamy okazję poznać jaka jest naprawdę siła filmowej iluzji, kiedy widząc coś o aktorach dajemy się uwieść ich bohaterom i możemy dostrzec jak bardzo nie mają nic wspólnego z ich oficjalnym wizerunkiem. Tak czy inaczej zwierz jest ciekawy co o tym sądzicie bo sam nie ma żadnego zdecydowanego zdania, ani nawet nie wie gdzie powinna leżeć granica (poza oczywiście granicą czystej przyzwoitości choć i tu są pewne dyskusje). Co zdaniem zwierza świadczy, że temat jest odrobine bardziej skomplikowany niż się wydaje i warto było do niego wrócić
Zwierz ma nadzieję, że tematy do których będzie chciał wracać (koniec powracania wyznaczają notki, które już się nie domykają – zwierz uznaje to za początek swojego prawdziwego bloga) nadal okażą się interesujące. Ten nie dość, że zwierz podjął po raz pierwszy cztery lata temu to jeszcze – niech to będzie dla was informacją szokującą, zrobił to pisząc w pierwszej osobie, co najlepiej świadczy o jego zwierzowej niedojrzałości. Zwierz oczywiście nie ma zamiaru przepisywać swojego bloga od początku, ale czasem warto do czegoś wrócić. Zwłaszcza, że w czasie jednej z niedawnych rozmów popkulturalnych zwierz zorientował się, że fakt, że pisał o czymś na blogu nie znaczy, że nie ma potrzeby powtórzenia i usystematyzowania jakiejś wiedzy jeszcze raz. Zwierz zawsze lubił to robić więc nawet się cieszy.
Ps: Zwierz cały czas pisząc miał wrażenie, że się powtarza ale potem przypomniał sobie, że taki był pomysł na ten tekst.
Ps2: Zwierz wie, że część z was już widziała Star Treka, na każdego spoilerującego zostanie nałożona klątwa.