Kolejny popkulturowy rok za nami. Czy 2022 rok był szczególnie ciekawy dla wielbicieli popkultury? Mam wrażenie, że to był rok niewielkich zachwytów, dużych sporów i smoków. Poza tym jednak, mam poczucie, że trochę czujemy, że znajdujemy się w okresie przejściowym – kina wciąż próbują się odnaleźć po pandemii, za to platformy streamingowe szukają nowych sposobów na to by przyciągnąć nas do telewizorów. A wokół tego krążą fani i wielbiciele i przeżywają całe mnóstwo emocji, które potem owocują internetowymi viralami i memami. Chodźcie na małą przechadzkę, żebyśmy mogli zobaczyć czym w mniejszym bądź większym stopniu żyliśmy przez ostatnie dwanaście popkulturowych miesięcy. Od razu zaznaczam – to jest podsumowanie subiektywne, które na pewno bardzo wiele rzeczy z oczywistych powodów pomija. A i nie idziemy przez rok bardzo chronologicznie.
– Jeśli ktokolwiek zastanawiał się co ludzie chcą oglądać w kinach po pandemii to Top Gun: Maverick odpowiedział – chcemy oglądać jak Tom Cruise lata myśliwcem, pod koniec roku okazało się, że chcemy też oglądać kolejną produkcję Jamesa Camerona. Dlaczego chcemy oglądać Toma w samolocie to jeszcze trochę rozumiem, ale jakim cudem Cameron jest nas wciąż w stanie przyciągać swoją fascynacją wodą, to jest to wielka tajemnica kinematografii.
– Gdy jedni latali wysoko, drudzy spadali nisko. W tym roku najbardziej fascynującą porażką był Morbius z Jaredem Leto. Nie było to dobry film (choć nie był to tak zły film jakby chcieli niektórzy) ale za to stworzył fascynujące zjawisko popkulturowe, w którym część osób zapewniała producentów i dystrybutorów, że produkcja ma tylu fanów, że warto przywrócić ją do kin. Przywrócono więc Morbiusa do kin i nadal nikt nie chciał go oglądać. Rzecz absolutnie fascynująca. Jak podejrzewam, Morbius będzie istniał w wyobraźni części fanów jeszcze przez wiele, wiele lat.
– Robert Pattinson w końcu pokazał swojego Batmana i okazało się, że towarzysko niedostosowany, nieco zagubiony emo Batman to najlepsza rzecz jaka trafiła się nam od lat. Można powiedzieć, że nikt się tego nie spodziewał, ale przepowiadałam już miesiące temu, że Pattinson ma jak najbardziej szansę sprawdzić się jako Batman. Czy to była jednorazowa wyprawa do jego świata, czy nie dowiemy się później, bo ten rok to też rok wielkich przetasowań w DC.
– Henry Cavill powiedział, że będzie Supermanem, potem powiedział, że nie będzie Wiedźminem, potem okazało się, że nie będzie Supermanem, a na koniec jako wisienka na trocie – pojawiła się informacja, że Cavill pojawi się w nowym serialu Amazon Prime opartym o Warhammer 40 000. Istnieje prawdopodobieństwo, że Cavill rzucił wszystko, kiedy ktoś mu zaproponował, że będzie mógł się bawić swoją armią za kasę. Ale tak serio – to co w 2022 roku spotkało Cavill jest dość dobrym dowodem, że biznes jest na tyle rozchwiany, że nawet mając duże nazwisko i dobre propozycje nie można być zupełnie pewnym czy następnego dnia obudzimy się mając pracę
– Ktoś w HBO Max powiedział, że Taika Waititi może mieć w swoim serialu „One gay ship” i tak powstał cudowny serial „Nasza bandera znaczy śmierć”, potem ktoś powiedział reżyserowi, że musi zrobić nowy montaż swojego filmu „Thor: MIłość i grom” i wyszło coś bardzo, bardzo słabego. Byłabym zła, ale serial o queerowych piratach to coś czego zawsze człowiekowi za mało więc mu słabszy film spokojnie wybaczę.
– Marvel w ogóle miał taki średni rok, bo chyba nic widzów nie porwało w takim stopniu w jakim można było sądzić, że porwie. Doktor Strange wywołał mieszane uczucia, Thor podobnie, druga część opowieści o Czarnej Panterze, musiała przede wszystkim jakoś uporządkować fakt, że nie ma Czarnej Pantery. W serialach działo się różnie – niektóre zyskały przychylność, inne – jak „She Hulk” wywołały dość powszechną irytację. Jakaś magia tego świata się ulotniła i trzeba będzie poważnie pomyśleć – jak kupić na nowo widownię, która widziała już wszystko.
– Jeśli Marvel jakoś nie był w stanie rozpalić iskry, to produkcje ze świata Gwiezdnych Wojen, wprowadziły widzów w konsternację po kilku słabszych produkcjach (w tym wyczekiwanym „Obi Wanie”) wydawało się, że już nie ma na co czekać. A tu wchodzi „Andor” na pełnej i pokazuje, że w tym uniwersum jest absolutnie olbrzymi potencjał na ciekawe i poruszające opowieści. I teraz wielbiciele Gwiezdnych Wojen już wiedzą, że są w pułapce. Bo już nigdy nie będzie można tak po prostu zignorować serialu ze świata Star Wars, bo kto wie, może znów będzie dobrze.
– Mało kto pamięta, ale w marcu rozdawano Oscary. Była to impreza, która przedzie do historii głównie za sprawą tego, że Will Smith uderzył Chrisa Rocka. Dyskusja, czy uderzył słusznie czy nie słusznie zdominowała dyskusję po rozdaniu nagród, jednoznacznie pokazując, który element gali był dla wszystkich najważniejszy. Co sprawia, że Oscary stają przed trudnym wyzwaniem, bo jeśli osobiste spory kończące się rękoczynami są ważniejsze od nagradzanych filmów to nie świadczy to zbyt dobrze o kondycji nagrody. A i tak Oscary miały się lepiej niż Złote Globy, które po wszystkich skandalach musiały zrezygnować z ceremonii rozdania nagród.
– Czy 2022 rok był rokiem dobrym czy złym każdy decyduje w swoim sercu, ale warto przypomnieć, że to był rok, w którym dostaliśmy nie jeden a dwa filmy z serii „365 dni” co skłania do przemyśleń, że był to też rok wyrafinowanych filmowych tortur.
– W drugim sezonie Bridgertonów, główny bohater nie mógł poślubić kobiety, która skradła jego serce, ponieważ nagromadziło się między nimi wiele przeszkód, problemów i okoliczności. Spoglądali więc bohaterowie na siebie przez kilka odcinków, wyznawali sobie uczucia w opuszczonych pomieszczeniach i niewielkich szafach, zaciskali szczęki, gdyż grało w nich pożądanie, mokli w deszczach i stawach a ostatecznie wszystko się dobrze skończyło. Czyli wszystko czego oczekujemy od tego typu produkcji + jedna mokra koszula.
– Ktoś się zorientował, że to nie jest przypadek, że nowe pokolenie aktorów ma takie same nazwiska jak starsze pokolenie aktorów i nagle przedmiotem wielkiej dyskusji stały się tzw. „Neo babie” czyli ofiary a właściwie zwycięzcy w ruletce branżowego nepotyzmu. Nagle okazało się, że wszyscy ulubieni aktorzy i twórcy młodego pokolenia, jedynie odziedziczyli zawód i możliwości po swoich rodzicach. I tak część osób się zorientowała, że w popkulturze robi się karierę nie tylko w oparciu o talent, ale też o znajomości. Cóż rzec, można się było tego domyślić już jakiś czas temu. Teraz trwa dyskusja jak odróżnić te dobre Nepo babies od tych złych, bo przecież niektórych lubimy bardziej niż innych.
– Johnny Depp procesował się z Amber Heard i wydawało się, że będzie to najważniejsze wydarzenie z przecięcia się kultury i plotki roku. Prawda jest jednak taka, że jak tylko proces się skończył – ludzie przestali jakoś bardzo rozmawiać o jego wyniku co sugeruje, że był to po prostu najdroższy reality show tego roku. I taka była też jego percepcja. A to, że byli to prawdziwi ludzie i prawdziwa sprawa – to już zupełnie nie miało znaczenia.
– Amazon Prime I HBO Max starły się w tym roku w rywalizacji – kto ma lepszy serial fantasy. Wydawało się, że Amazon Prime wygrał swoimi „Pierścieniami Władzy” bez trudu, bo mieli lepszy materiał wyjściowy, większy budżet no i jednak olbrzymi fandom, który nie był zawiedziony zakończeniem „Gry o Tron”. Ale Amazon nie wziął pod uwagę jednego. HBO Max sięgnęło po swoją tajemną broń – aktorów z wysp brytyjskich. I tak może mieli mniejszy budżet, ale wystarczyło trochę charyzmy Matta Smitha, trochę talentu Paddy’ego Considine, i absolutnego uroku jaki roztacza Emma D’Arcy i nagle Smoki pożarły Pierścienie.
– Netflix pokazał w końcu ekranizację „Sandmana” Neila Gaimana i … wyszło dobrze. Był to taki szok dla absolutnie wszystkich, że serial choć spotkał się z bardzo dobrym odbiorem to wywołał dużo mniejsze poruszenie niż można się było spodziewać, bo odpadł cały wielomiesięczny spór czy to była dobra czy zła ekranizacja. Plus ponownie – skorzystano z tajnej broni jaką są angielscy aktorzy. Odpowiednio wykorzystywani mogą ponieść twój serial naprawdę daleko.
– Skoro przy angielskich aktorach jesteśmy – zobaczyliśmy kto zagra nowego Doktora, wydaliśmy głębokie westchnienie zachwytu po czym okazało się, że zanim wszystko się zmieni dostaniemy jeszcze jeden odcinek z Doktorem Tennanta co już nie wywołało westchnienia zachwytu, tylko odruch łapania się za serce, bo nigdy nie przypuszczaliśmy, że za naszego życia to się jeszcze zdarzy.
– Z polskich produkcji serialowych najwięcej rozmawialiśmy o „Wielkiej Wodzie” zadając sobie pytanie „Jak oni zalali ten Wrocław”, sami Wrocławianie pewnie się zastanawiali czy wtedy w latach 90 nie przegapili jakiejś ekipy z kamerami kręcącej serial. Potem okazało się, że Wrocław bardzo łatwo zatopić. Trzeba zrobić wielki basen i postawić w nim replikę Wrocławia i już. Jak to mówią – banał.
– Serial „Królowa”, próbował nas przekonać, że Polskę spokojnie dałoby się naprawić gdyby Andrzej Seweryn został drag queen i mógł jeździć po górniczych miasteczkach ze swoim show. Ponieważ jednak Seweryn nie dał się przekonać do działań społecznych, to zostaliśmy z taką polską jaką mamy i z serialem, który troszkę za bardzo przypomina, próbę nakręcenia „Billy Elliota” jeszcze raz tylko po pierwsze w Polsce a po drugie gorzej.
– Harry Styles zagrał w dwóch filmach – z których jeden wszedł do kin bez większego poruszenia („Mój policjant”) a drugi („Don’t worry Darling”) wywołał tyle dramy, że można by tym obsadzić jakieś pół tuzina innych produkcji. Żaden z filmów nie okazał się wybitny więc chyba Harry będzie musiał zostać przy śpiewaniu. Na szczęście, patrząc na to jak wyglądają tłumy na jego koncertach – dobrze mu idzie.
– Tylor Swift wydała nową płytę, co nie powinno dziwić. Płyta ta okupywała pierwsze miejsca licznych list przebojów co obecnie też nie powinno dziwić. Gdy doszło do ogłaszania trasy koncertowej okazało się, że walka o bilety to istne igrzyska śmierci. I tu już część osób zadała sobie pytanie czy musi tak być, co doprowadziło bardzo wielu użytkowników portali do sprzedaży biletów do uświadomienia sobie jak bardzo niewiele wiedzą o tym wąskim gardle przemysłu rozrywkowego. Jeśli w najbliższych latach zobaczymy zmiany w tym biznesie to za sprawą tego poruszenia młodych fanek i fanów, którzy nie mogli teraz dostać biletu w ludzkiej cenie.
– Nie wszyscy twórcy zajmowali się tworzeniem – Kanye West wypowiadał się na liczne tematy – głównie związane z tym jak widzi światowy ład. Zaowocowało to licznymi banami i zerwaniem współprac. Cóż Kanye winien się trzymać muzyki, bo tam przynajmniej idzie własną drogą, zamiast dreptać tą którą już dawno wytyczyły najróżniejsze teorie spiskowe.
– Mówiąc o artystach, którzy znaleźli dodatkowe hobby – Tom Hardy, nie tylko ćwiczył w tym roku sztuki walki, ale też wygrał zawody w swojej grupie. Ludzie, którymi ciskał o matę zapewniali, że to przemiły człowiek. Nie kłócimy się jedynie rozmyślamy, że w sumie, gdyby nami Tom Hardy rzucił o matę bylibyśmy wyłącznie zachwyceni. Ba! Mogłoby się nam nawet wymknąć „Dziękuję bardzo, jak chcę jeszcze raz”.
– Czasopismo „People” postanowiło ogłosić Chrisa Evansa najseksowniejszym żyjącym mężczyzną na ziemi, co zostało przyjęte z tak powszechnym wzruszeniem ramion i komentarzem „no wiemy”, że w sumie postawiło to cały plebiscyt pod znakiem zapytania, bo po co nam mówić rzeczy tak oczywiste.
– Ukraina wygrała konkurs piosenki Eurowizji, co oburzyło wiele osób, twierdząc, że to skandal, bo przecież to decyzja polityczna a nie muzyczna. Tym samym dowiedzieliśmy się, że są na świecie ludzie, którzy nie wiedzą, że głosowanie w konkursie piosenki Eurowizji idzie po linii historycznych sympatii i antypatii, oraz politycznych sojuszy i sporów. Z resztą naprawdę nikt na tym nie stracił – a myśmy zyskali kolejną piosenkę, która uzupełni naszą wydłużającą się playlistę „rzeczy, których słuchaliśmy w czasie wojny”
– A skoro już przy seksownych mężczyznach jesteśmy – Disney+ pokazał serial „The Bear” (produkcji stacji F/X) gdzie w sumie nic się za bardzo nie dzieje, ludzie robią kanapki z mięsem i na siebie krzyczą, ale jest w tym coś tak niesamowicie pociągająco seksownego, że doprowadziło to nawet do internetowej dyskusji nad fenomenem „mężczyzny z kuchni” fenomen ten mówi, że mężczyzna pracujący w kuchni – jako kucharz (choć nie szef kuchni), może wyglądać jakby nie spał od tygodnia (w istocie nie spał do dwóch), palić, pić, spać na zatęchłym materacu (choć noże ma najwyższej klasy) i posiadać wszystkiego trzy dolary (reszta poszła na narkotyki) a i tak na imprezie pojawi się z najpiękniejszą dziewczyną a wszystkie pozostałe będą do niego wzdychać.
– Film „Blondynka” na Netflix po raz kolejny sprawił, że długo rozmawialiśmy o tym, gdzie są granice biografii i fikcji, gdy mówimy o prawdziwych osobach. Po długich dyskusjach udało się dojść do wniosku, że bardzo wiele można sobie wyobrażać o prawdziwych ludziach, tak długo jak długo nie są to dyskusje z nienarodzonymi płodami w ich łonie. Tu jakoś automatycznie stawiamy kreskę.
– Polski widz łaknął w tym roku rzeczy ciepłych i podnoszących na duchu, więc ludzie szturmowali kina by zobaczyć film „Johnny” co podpowiada, że jednak żywoty świętych mają jakiś taki ponadczasowy urok, że niezależnie czy święty starszy czy nowszy to miło się ogląda jak ktoś całe życie poświęcił bogu a potem umarł.
– Gdyby pytać o nasz stan emocjonalny w 2022 roku to odpowiedź nie byłaby łatwa – z jednej strony – chcieliśmy rzeczy miłych, ciepłych i przytulających nas do serca – wtedy oglądaliśmy „HeartStopper”. Z drugiej strony było w nas pragnienie by karmić mroczną część naszej osobowości i wtedy pochłanialiśmy wszystkie odcinki serialu o tym co zrobił ludziom Jeffrey Dahmer. Gdzieś pośrodku tego wszystkiego znajduje się serial „Wednesday” i może dlatego, była to najchętniej oglądana produkcja na Netflix w zeszłym roku.
– Pod koniec roku zmarła królowa Elżbieta II a Netflix wprowadził na platformę piąty sezon „The Crown” a także film dokumentalny „Meghan i Harry” – pokazując, że na dramach w brytyjskiej rodzinie królewskiej zawsze można zbudować dużą oglądalność. Reperkusje recepcji obu seriali to już na szczęście nie problem Elżbiety – będzie się musiał z nimi męczyć Karol II.
– Raz na dziesięć lat brytyjskie czasopismo „Sight and Sound” pyta reżyserów i krytyków jakie są ich zdaniem najlepsze filmy w historii. W tym dziesięcioleciu wygrał „Jeanne Dielman, 23 quai du Commerce, 1080 Bruxelles” w reżyserii Chantal Akerman. Sporo osób uznało, że to wybór polityczny. Inni widzieli film.
– Ekranizacja „Wywiadu z wampirem” Anne Rice okazała się przepyszną ucztą dla wszystkich którzy kochają egzaltowane wampiry w skomplikowanych związkach. Coś tak mi się wydaje, że jeśli ktoś przewidywał, że wampiry się widowni znudzą to chyba nie docenia jak cudowne potrafią być przygody dręczonych wyrzutami sumienia i innymi emocjonalnymi problemami krwiopijców.
– Chris Pratt i reszta pojawili się w nowej odsłonie historii o dinozaurach, czyli w „Jurassic Park: Domination”. Najciekawsze w całym filmie było pytanie – co się stało ze wszystkimi Włochami, skoro można był w tym państwie założyć rezerwat dla dinozaurów. Odpowiedź na to pytanie wydaje się zdecydowanie ciekawsza niż całe to bieganie za dinozaurami, które sobie po prostu chcą dinozaurzyć.
– W 2022 roku mieliśmy też nagły wysyp produkcji o Pinokiu. Disney, próbował jeszcze raz odtworzyć sentymentalną opowieść licząc, że nie zauważmy, jaka to słabizna, jeśli wrzuci do historii Toma Hanksa. Del Toro nie miał wątpliwości, że historia w starym stylu nie ma w sobie nic ciekawego, więc do swojego Pinokia, stworzonego dla Netflixa, wrzucił włoskich faszystów. Być może taki to przepis na dobry remake – jeśli w oryginale nie było faszystów przemyśl czy ich pojawienie się nie podniesie jakości twojej produkcji.
-Jeśli mowa o powrotach do rzeczy znanych, to Netflix bardzo próbował sprzedać nam jeszcze raz emocje, które już raz czuliśmy. Na początek unowocześnione „Perswazje” podzieliły widownię na tych, którzy uznali, że to najgorsza ekranizacja Austen jaką widzieli i tych, którzy twierdzili, że nie jest „aż tak źle”. Z koli nowy „Kochanek Lady Chatterley” spotkał się z dość ciepłym przyjęciem, zwłaszcza w grupie, która podziwiała kochanka i notowała gdzie można kupić garderobę podobną do tej, której sprawnie pozbywała się Lady Chatterley.
– Do polski weszły dwie platformy – Disney + i HBO Max co sprawiło, że dziś możemy przeglądać już pięć platform a potem westchnąć, że „nigdzie nie ma nic ciekawego” i spędzić trzy godziny oglądając Tik Taka albo YouTube. Biorąc pod uwagę, że Netflix pierwszy raz od dawna stracił klientów, to może to nie my jesteśmy tacy wybredni tylko platformy coraz mniej wyczuwają czego naprawdę chcemy.
Czy to wszystko co się wydarzy w popkulturze w zeszłym roku? Oczywiście, że nie! Gdym miała opisać wszystko co się wydarzyło w 2022 pewnie byśmy tak do marca nad tym tekstem siedzieli. Pewne jest natomiast, że nie był to rok przełomowy. Jak pisałam – czuło się atmosferę porządków, remanentu, szukania nowych propozycji. Co przyniesie nam przyszłość? Zobaczymy, na razie platformy streamingowe pobąkują o reorganizacji i zacieśnianiu zasad, kina wciąż zastanawiają się czy da się przeżyć bez Camerona, a cała reszta rozmyśla – jak dotrzeć do serc widzów i dlaczego to zawsze muszą być albo piraci albo wampiry. Niech próbują i niech nas zachwycą. Bo zachwytów w 2023 roku życzę wam ponad wszystko.