Hej
Ok – muszę przyznać – tytuł jest mylący bo o aeronautyce nie będzie ani słowa będzie natomiast o moim pilocie od telewizora. Mój telewizor jest żenujący bo ani płaski ani szerokokątny ani w HD natomiast mój dekoder potrafi wszystko – cofać przyspieszać nagrywać przypominać o programie i wyświetlić mi co właśnie leci i co będzie leciało. Jednocześnie wiem że nie wyczerpuje on nawet połowy możliwości dzisiejszej telewizyjnej techniki – cyfrowe platformy, wypożyczanie filmów w systemie VOD czy nieobecne jeszcze w Polsce ale tak popularne na zachodzie Tivo (pozwalające nagrywać programy do późniejszego oglądania)- tak nauczyliśmy się poskramiać telewizję i czynić ją jak najbardziej interaktywną – z jednej strony trudno nie podskoczyć ze szczęścia – nareszcie można się spóźnić na ulubiony serial zapomnieć o programie i nie ma nieszczęścia – wszystko się nagra albo samo o sobie przypomni. Z drugiej strony uderza to nieco w krytyków telewizji którzy zawsze powtarzali że najgorsze w tym medium jest to że człowiek nie kontroluje przekazu tylko pozostaje pasywny przed telewizorem – nadchodzą jednak czasy kiedy nasza władza nad programem wydaje się być niemal nie ograniczona. Co więcej nie da się ukryć że świadomość producentów telewizyjnych że ich produkcje pojawią się na DVD wpływa korzystnie na poziom przekazu telewizyjnego – skoro ludzie obejrzą serial jeszcze raz tym razem bez reklam co pięć minut i bez wychodzenia po kanapkę to trzeba ich potraktować nieco poważniej. Z drugiej jednak strony muszę przyznać że odzywa się we mnie pewien konserwatyzm z którym staram się jako zwierz kochający nowości walczyć. Telewizja oferowała nam niekiedy wrażenia których się nie spodziewaliśmy – do dziś pamiętam jak leżąc kiedyś w domu chora przerzucałam kanały i trafiłam na ,,Historię jednego Fraka” – zapomniany cudowny film o ludzkiej dobroci i o ludzkich słabościach – muszę przyznać że nic nie sprawiło mi większej przyjemności niż ten film którego sama bym nie wybrała gdybym mogła nastawiać program. Z kolei mój kolega twierdzi że nic mu się w życiu tak nie przydało jak oglądanie w dzieciństwie kwadransu rolnika (to leciało jak się wracało ze szkoły) – teraz jest ponoć na wsi swoistym guru. Problem ten może wydawać się błahy ale oglądanie programów dla nas potencjalnie nie przeznaczonych może zaowocować czymś więcej niż przyjemnym popołudniem czy wiedzą o wzdęciach krowy – nie byłoby szaloncyh filmów Tarantino gdyby jego matka nie pozwalała mu oglądać filmów jak leci przez co w jego młodej głowie zrodziło się prawdziwe ,,pulp fiction”. Oczywiście moje narzekania są tylko chwilowe;) Trwają dokładnie do momentu kiedy na godzinę serialu nakłada się impreza – wtedy radośnie witam interaktywność i idę się spotkać z prawdziwymi ludźmi którzy podobno jak twierdzi mój brat są ważniejsi od wymyślonych