Hej
Zwierz nie jest przyzwyczajony do luksusów. Większość swojego życia spędził w pokoju wielkości plus minus przedziału kolejowego gdzie po rozstawieniu łóżka można było zrobić dokładnie jeden krok – i już było się przy drzwiach. Zresztą po rozłożeniu łóżka w ogóle nie wiele dało się w tym pokoju zrobić np. nie dało się stanąć z boku łóżka bo nie było już miejsca. Ten dość nietypowy początek wpisu Coperniconowego wynika z faktu że zwierz nigdy nie przyzwyczai się chyba do bycia traktowanym jak ktoś może nie tyle ważny co wyjątkowy. Tymczasem organizatorzy Coperniconu postarali się by zwierz choć przez chwilę mógł poczuć się wyjątkowo.
Zwierza dopadł szał konwentowych zakupów – jego niewinny plecak tak wyglądał po jednym dniu imprezy
Wybór za środek lokomocji pociągu TLK miał swoje wady i zalety. Wadą była ciasnota, duchota i zapach, który oznacza że Polacy podróżują. Plus był taki, że zwierz poświęcił całkiem sporo czasu starając się zgadnąć o jakich zawodach wrzeszczą trzy nie młode głosy w przedziale obok. Jak się okazało miało to czynnik integrujący. Nim pociąg dojechał do Torunia niemal cały mój przedział wdał się dyskusje nad tym jakie to mogą być zawody. Gdy tylko pociąg stanął na stacji zwierz został powitany – radośnie zapakowany do samochodu (gdzie mógł w przemiłej atmosferze omówić swój wpis o Mieście Kości) po czym ku zaskoczeniu zwierza zawieziony nie pod hostel ani pod szkołę (jak się spodziewał) ale pod najprawdziwszy hotel czego się zwierz nie spodziewał. Serio zwierz podróżując nie zatrzymuje się w hotelach więc tym razem przerosło go nawet zapalenie światła (co bardziej uczeni i światowi czytelnicy zwierza uświadomili mu że trzeba włożyć kartę w taką specjalną kieszeń). Co prawda kiedy ok. północy rozległo się pukanie do drzwi zwierz mentalnie pożegnał się już z cudownym lokum niemal czekając aż zostanie przeniesiony do szkoły na obrzeżach miasta ale wręcz przeciwnie został tylko przeniesiony do innego, bardziej komfortowego pokoju.
Rano by nadal utrzymywać zwierza w przekonaniu odebrano go spod hotelu i niczym bezbronne dziecię jakimi są wszyscy ludzie o jakiejkolwiek rozpoznawalności zaprowadzono do punktu akredytacyjnego. Tam też rozegrał się krótki dramat po tytułem – zwierz zgubił pendrive ze wszystkim prezentacjami, który zwierz rozwiązał zakupując jedyny dostępny w Toruńskim Empiku pendrive w kształcie sztabki złota – co jest kształtem słusznym wobec bezcennej zawartości trzech prezentacji. Potem zaś nie było czasu na rozczulanie się nad sobą bo natychmiast zwierz musiał pędzić na swoją prezentację o blogowaniu. Jeśli zwierz ma być szczery była to najfajniejsza prezentacja jaką wygłosił – na sali najpierw pojawiło się sześć osób by potem nagle sala zapełniła się – może nie po brzegi – ale wystarczająco by zwierz poczuł ciężar jaki spada na referenta. To jednak nic w porównaniu z następnym panelem – zwierz nadal ma lekkie wyrzuty sumienia, że nie przygotował się nieco lepiej bo naprawdę zjawiły się tłumy a zwierz czuł, że nic wspaniałego nie potrafi słuchaczom powiedzieć. Cóż tak bywa kiedy ktoś porywa się na mówienie o Doktorze na konwencie.
Zwierz jest zachwycony swoim Tardisowym zestawem do którego dołączył pod koniec dnia cudowny portfel
Uwolniony z obowiązków panelisty zwierz radośnie pognał na obiad- ponieważ nie ma nic smutniejszego niż samotne konsumowanie posiłków w obcym mieście zwierz skombinował towarzystwo przemiłych czytelniczek (Marianna ma olbrzymiego plusa za polecenie zwierzowi zupy borowikowej w chlebku) i posilił się na resztę konwentowego dnia. Zanim pognał na własną prezentację miał jeszcze czas rozejrzeć się po konwentowych stoiskach. Pomysł by stoiska rozstawione były na różnych piętrach budynku w którym toczył się konwent był znakomity – zwierz, który z Polconu wyszedł z pustymi rękami tu obkupił się jak szalony, zwłaszcza że sporo stoisk organizowało loterie, które zwierz absolutnie uwielbia. Niestety hazardowanie się zostało przerwane przez konieczność wygłoszenia następnej prelekcji. I tu zwierz stał się własną ofiarą – wygłaszając prelekcję, którą stworzył z Cyd i Cathią na potrzeby Polconu mówił tak płynnie z pamięci że skończył ją w 37 minut. Na całe szczęście tłum nie chciał się rozejść więc nie było kompromitacji, tylko krótka rozmowa.
Uwolniony od obowiązków panelisty zwierz pognał na rozmowę o web komiksie, na której było nawet ciekawie ale nie było niestety mikrofonu. Po czym wymknął się cichaczem i pognał na losowanie w loterii organizowanej przez Rebel – sklep z grami planszowymi. Słuchajcie gdybyście chcieli kiedyś dostać wręcz podręcznikowy przykład jak organizuje się imprezy na których wszyscy dobrze się bawią to zadzwońcie do Rebel i poproście by zorganizowali dla was losowanie. Przez godzinę zgromadzony na schodach w przejściu tłum, śmiał się, krzyczał, klaskał, skandował i naprawdę doskonale się bawił obserwując jak kolejne szczęśliwe jednostki odchodzą z wygranymi grami. Zwierz chyba nigdy wcześniej tak doskonale nie bawił się na losowaniu nagród, nawet jeśli miał naprawdę małe szanse aby coś wygrać. Zwierz nie wie w czym tkwi przepis na sukces ale dawno nie czuł się tak naturalnie nakłoniony do śmiechu, krzyku czy oklasków i dawno nie czuł takiej radochy jaką daje robienie coś razem. A tak jeszcze na marginesie to zwierz musi powiedzieć, że wszystkie konwenty powinny się odbywać w neogotyckich budynkach, które trochę przypominają Hogwart – wtedy człowiek naprawdę czuje atmosferę zbiorowej konwentowej radości (a i powinnam dodać, że żadnych kolejek nie było ;)
Atrakcje konwentowe jeszcze trwają ale zwierz padnięty totalnie udał się już do hotelu – cóż odzywa się wiek i dziesięć godzin spędzonych na lataniu po Coperniconie. Jutro zwierz dość wcześnie wsiada do pociągu ale ma nadzieję, że jeszcze złapie choć jeden panel, wykład czy nie oprze się czarowi, któregoś ze stoisk. Zwierz chce też podziękować wszystkim, którzy go pozdrowili, poprosili o autograf, uścisnęli dłoń czy zapytali czy mogą się przytulić. Zwierz nie jest do końca przyzwyczajony do tego, że ktoś go rozpoznaje, cieszy się na jego widok czy chce się przywitać. Każda taka sytuacja jest więc absolutnie super. Jeśli nie czuliście entuzjazmu zwierza to tylko dlatego, że był w zbyt wielkim szoku. Serio zwierz powinien wysłać jakąś laurkę do twórców Coperniconu z podziękowaniami za totalne burzenie zwierza zaniżonej samooceny i pompowanie wody sodowej do głowy. Jakże miłe to uczucie.
Zwierz nie ukrywa – twórcy Coperniconu naprawdę zdecydowali się rozpieszczać zwierza
Ps: Zwierz na ostatnią prelekcję założył wianek, którego potem nie zdjął. Magia wianka działa bo kiedy szedł główną ulicą Torunia aż dwóch zupełnie nie znanych zwierzowi mężczyzn (o dziwo w stanie trzeźwym!) uznało, że wianek to dobry pretekst by powiedzieć zwierzowi cześć albo przynajmniej poinformować go że wianek jest fajny. Także dziewczyny i chłopięta – nie bać się – wianki na głowę i na miasto. Świat w wianku od razu jest piękniejszy!