Hej
Jak co roku zwierz poświęca jeden wpis na mieszankę samo zachwytu i uwielbienia pod adresem swoich czytelników. Co prawda do świąt jeszcze daleko ale Mikołajki tuż za rogiem – a że pod koniec miesiąca wszyscy są dziwnie zajęci to rozklejające się wpisy zwierza przenosiły się jakiś czas temu na początek miesiąca. Jak co roku bowiem zwierz zorganizował spotkanie Secret Santa. Czyli coroczną akcję rozdawania sobie prezentów wśród czytelników zwierza. I jak co roku nieco się z tej okazji wzruszył. Zresztą też byście się wzruszyli gdybyście zdali sobie sprawę, ze wystarczy tylko mała inspiracja i właściwie ludzie są w stanie wydobyć z siebie całe pokłady życzliwości i talentu. A potem zwierz jeszcze może to opisać na blogu i w ciemne zimowe wieczory mówić sobie, że dołożył do całego wydarzenia małą cegiełkę.
Raz na jakiś czas zwierz udaje że jest świętym Mikołajem
Pomysł jak wieść gminna niesie padł kiedyś w czasie spotkania towarzyskiego. Początkowe założenie było proste – zwierz i jego znajomi wymienią się prezentami. Malutka kameralna impreza do zorganizowania której potrzebny jest co najwyżej kapelusz i kilka losów. Jak sami wiecie historia potoczyła się nieco inaczej – w pierwszym Secret Santa wzięło udział kilkadziesiąt osób, w drugim – kilkaset. Akcja objęła swoim zasięgiem nie tylko Polskę ale Europę czy właściwie Świat (była w zeszłym roku taka kategoria wysyłki). Ale właśnie to kilkaset zmusiło zwierza do refleksji. Duma była połechtana, zasięg ogromny, uczestników co nie miara ale niestety – pojawiły się pierwsze chmury nad zabawą. Nie wszyscy dostali prezenty i wiele osób które się zgłosiło nie dotarło na pocztę. W związku z tym zwierz postanowił zmienić system. Nie dlatego, że chciał kogoś ukarać ale dlatego, że trudno mu znieść myśl, że ktoś przyłącza się do zabawy, wkłada mnóstwo wysiłku a potem smutny odchodzi od skrzynki gdy nic nie przychodzi. Cóż z tego, że zwierz bawił się świetnie skoro inni czuli się zignorowani. W tym roku nie robiliśmy już prezentu dla wylosowanej osoby. Każdy robił co umiał najpiękniejszego a potem losowaliśmy spośród tych którzy zdecydowali się przyjść na spotkanie. Jasne ilość uczestników drastycznie spadła (zwierzowi bardzo przykro, że odpadły osoby z małych miejscowości – ukarane trochę niesprawiedliwie), ale to było jedyne rozwiązanie by każdy kto przyszedł się dobrze bawić mógł wyjść ze spotkania z pewnością, że nie tylko on dał prezent ale i został obdarowany. Nowe zasady nieco przerzedziły krąg bawiących się uczestników ale ostatecznie liczba zbliżyła się do dwustu a ilość spotkań nadal pozostaje imponująca – od Warszawy, przez Kraków po Gdańsk, Katowice, Poznań, Lublin, Łódź, Wrocław czy odległy Londyn (wszyscy macie mi przysłać zdjęcia).
Jak widzicie było z klasą (kapelusz), Smacznie (szarlotka) i chyba przerażająco wnioskując z miny zwierza na zdjęciu (tak to co jest na swetrze to jest puchaty renifer z czerwonym nosem). Plus odwiedził nas Batman
Wiele osób zgłaszało zastrzeżenia co do nowej formuły, pytając jak to będziemy robili prezenty w ciemno nie znają preferencji, sympatii a nawet płci obdarowywanego. Jak to się może udać. Na spotkaniu na którym był zwierz spośród wszystkich rozlosowanych prezentów chybiony był jeden – osoba bez przekutych uszu dostała kolczyki. Wszyscy pozostali reagowali piskiem, radością i uśmiechem i nikt nie biegał po sali pragnąc wymienić otrzymany podarek. Wręcz przeciwnie niektórzy zastanawiali się czy można byłoby w jakiś zwodniczy sposób podkraść podarki innych. Jednocześnie impreza wzbogaciła się o fantastyczny element. Zwierz w stroju Mikołaja nadzorujący losowanie po którym każdy mógł zaprezentować otrzymany prezent i uściskać twórcę mógł zobaczyć po kolei ile emocji wiązało się z rozpakowywaniem prezentów. Jednocześnie mógł też patrzeć jak wszyscy z napięciem czekają czy prezent się spodoba. A ten niewątpliwie podobał się częściej niż nie podobał. Bo oczywiście okazało się że wśród wszystkich deklarujących brak umiejętności plastycznych czytelników zwierza wszyscy okazali się jacyś kosmicznie uzdolnieni. Co było do udowodnienia. Samo losowanie zaś okazało się idealnym momentem centralnym imprezy w czasie którego wszyscy mogli poczuć, że robimy coś fajnego razem. Dodatkowo okazało się – co jakoś nie bardzo zwierza dziwi – że nie mając preferencji udało się większości twórców wykonać przedmioty które zadowolą zarówno zagorzałego fana jak i osoby zupełnie nienależące do fandomu. A wszystko przy użyciu wspomnianych już magicznych zdolności manualnych.
Zwierz Mikołaj i Śnieżynki w pełnej gotowości na kilka chwil przed rozdaniem prezentów
Resztę wieczoru spędziliśmy rozmawiając się, śmiejąc, omawiając seriale i rzeczy od seriali jak najdalsze. Jak zwykle bywa na towarzyskich spotkaniach okazywało się, że tam gdzie kończy się jeden temat płynnie zaczyna się drugi. Zresztą zawsze jest jeszcze jeden odcinek do omówienia, jeszcze jedno pytanie do zadania, jeszcze jeden fanowski pisk który można z siebie wydać. W przytulnej sali można było nad pyszną herbatką spędzić Barbórkę ciesząc się już na zapas charakterem świąt. Zresztą zwierz musi się pochwalić, że miejscówkę znalazł nielichą. Oto niedaleko zwierza na Jana Pawła otworzyła się kawiarnia Jaś i Małgosia. To nie taka zwykła kawiarnia bo prowadzą ją ci sami ludzie co Grawitację co od razu każe myśleć o takim miejscu gdzie dużo się dzieje – od wieczorów autorskich po spotkania przyjemnych ludzi. Pomieszczenie które ZA DARMO udostępniono zwierzowi na Secret Santa było idealne – oddzielone od głównej sali, wyłożone drewnem – rzeczywiście bardziej pojemne niż przypuszczał zwierz. Za szybką zaś trwał gwarny wieczór w obleganej knajpie i ogólnie było bardzo przytulnie. jak się do tego doda ich cytrynowe leniwe które mogą człowieka doprowadzić do rozkoszy lub zbrodni (jeśli się akurat skończą) oraz herbatę Pewex idealną na zimne dni to właściwie niczego więcej do szczęścia nie trzeba. Zwierz zadowolony zaległ pod koniec imprezy na wielkim czerwonym fotelu przyglądając się jak ludzie zupełnie obecności zwierza nie potrzebując rozmawiają, zawierają i umacniają znajomości. Zwierz pewnie mógłby się cichaczem wymknąć w zimną noc i nikt by nie zauważył jego nieobecności co jest największym marzeniem tych którzy stykają ze sobą ludzi którzy się nie znają.
Zapierające dech w piersi pudełko z wegańskimi lembasami? Lustro które sprawi że poczujesz się cudownie? Czytelnicy potrafią zrobić wszystko.
Kiedy zwierz pisze te słowa czytelnicy w kilku miastach przygotowują się do rozdawania prezentów. Jeśli macie jakiekolwiek wątpliwości czy zaproponowaną w tym roku przez zwierza formuła zadziała porzućcie je bez wahania. Jeszcze nigdy na zwierzowym spotkaniu nie było tyle radości emocji i dumy -zarówno obdarowanych jak i obdarowujących. Jednocześnie wszyscy świadkowie rozdawnictwa mogą zaświadczyć, że sztukę pakowania prezentów czytelnicy zwierza doprowadzili do artystycznego ekstremum – nigdy jeszcze zwierz nie widział tak cudownie i tak przemyślanie zapakowanych prezentów (mimo wcześniejszych maili i zapytań pełnych obaw czy „na pewno wystarczy”). Zresztą niesamowite jest to jakie fantastyczne rzeczy potrafią ludzie którzy mówią że nic nie potrafią – od wypieków po pył wróżek – prezenty stanowiły popis umiejętności artystycznych i kreatywności a losowanie mimo, ze ślepe sprawiało magicznie że wszyscy dostali dokładnie to czego chcieli. Przy czym zwierz bardzo radzi zatrudnić jakiegoś uczestnika jako Mikołaja i jako Śnieżynki bo nic tak nie ustawia imprezy jak Śnieżynki grożące założeniem związku zawodowego (bo Mikołaj za bardzo pogania) i Mikołaj któremu strój za 17, 99 zaczął się rozłazić na tylnej części ciała co sprawia, że absolutnie nie może się on odwrócić do publiczności tyłem.
Ręcznie szyte opakowanie na telefon? Mały Cthulhu na choinkę? Jak widać inwencja twórców prezentów jest nieograniczona
Zwierz przyzna bez udawania, że uwielbia wasze lęki i wysiłki, wszelkie pytania dotyczące tego czy prezent na pewno się spodoba. Nie chodzi o to, że zwierz żyje waszym nieszczęściem. Raczej o to, że zwierz jest głęboko przekonany, że właśnie na tym polega dawanie prezentów. Nie koniecznie na dobraniu rzeczy wedle preferencji, czy na spełnianiu marzeń. Prezenty dają nam unikalną możliwość skupienia się nie na sobie ale na kimś innym. Zastanowieniu się co sprawiłoby komuś przyjemność, co może stać się cenną pamiątką, ulubionym kubkiem czy poduszką. Kiedy przejmujemy się tym co innym może się spodobać nie spodobać, ucieszyć czy rozczarować przestajemy myśleć o sobie. Nagle nawet nasz nieznany obdarowany staje się kimś ważnym. Kimś na czyjej twarzy chcemy wywołać uśmiech. Sam prezent staje się wtedy tylko dodatkiem a najbardziej zyskujemy my bo wszyscy zyskują na tym, że raz na jakiś czas pomyślą życzliwie o drugim człowieku. Wszyscy mówią, ze blogerzy powinni być odpowiedzialni i odpowiedzialnie podchodzić do tego co piszą i do popularności która z pisania wynika. Dla jednych będzie to oznaczać pisanie o sprawach ważnych, dla innych wspieranie wszystkich potrzebujących, będą tacy którzy wykorzystają swoje własne historie by uwrażliwić społeczeństwo na pewne kwestie. Zwierz czuje się odpowiedzialny rzadko bo wszak pisze o kulturze. Ale przyzna wam szczerze że kiedy się tak cudownie męczycie nad tym by zrobić komuś przyjemność to zwierz myśli, że dobrze korzysta z tego miłego dodatku do pisania jakim jest możliwość od czasu do czasu zorganizowania swoich czytelników.
Pożądane przez licznych uczestników bezy (nawet nie rozumiecie jakie one są fenomenalne) a może bombka dla fanów Doktora Who?
Choć oczywiście istnieje teoria, że tak naprawdę zwierz który nie umie nic manualnie ładnego zrobić ma tylko jeden cel. Pogrążyć wszystkich wokół siebie w szaleństwie próby zrobienia czegoś z niczego. Śmiać się w nocy kiedy kłujecie sobie palce igłami, tniecie tępymi nożyczkami filc i obiecujecie sobie, że już nigdy więcej nie tkniecie do ręki farbek i taśmy klejącej. No ale czy to takie straszne wkleić jeszcze szaleństwa z brokatem i taśmą klejącą w ciąg przygotowań przedświątecznych? Wszak wszyscy raz na jakiś czas musimy sobie skleić palce klejem by się nam zwierz trochę rozkleił.
Ps: Czytelnicy zwierza nadesłali mnóstwo cudownych zdjęć prezentów więc zwierz obiecuje, że jeszcze te zdjęcia wrzuci w jakimś kolażu czy galerii. Teraz dobrał nie te które uważa za najwspanialsze (wszystkie były wspaniałe) ale które po prostu zostały w odpowiednim momencie obfortografowane :)
Ps2: Ale się wczoraj castingowo porobiło (zwierz odszedł od Internetu). Prawdę powiedziawszy większość decyzji zwierza ucieszyła. Za to jak zwykle smuci zwierza ekstremum pod tytułem – nie wiem nic o filmie ale tak to go nie zobaczę. Skoro zwierz nawet przez chwilę nie powiedział, że nie pójdzie na Superman V Batman mimo, ze nie przepada za reżyserem i nie wierzy w casting to każdy może zdobyć się ze wstrzymaniem ostatecznej opinii do seansu.
Cudowny Totoro mówi pa pa