Hej
Dzisiejszy wpis jest nieco spóźniony bo zwierz bawił na wsi spokojnej i wesołej (zwierz poleca wszystkim ten rodzaj rozrywek) zaś potem wpadł w ciąg informacji nadciągających z Comic Con w San Diego. Jak wszyscy wiedzą Comic Con stanowi odpowiednik świąt bożego narodzenia dla fanów popkultury i każdy dzień przynosi kolejne niespodzianki i wspaniałe zdjęcia – wczoraj mogliśmy się cieszyć obsadą Hannibala w wiankach dziś panel poświęcony nowemu Kapitanowi Ameryce otwierał sam Loki we własnej osobie. Choć niektórzy twierdzą, że Comic Con jest zdecydowanie zabawniejszy na odległość, zwierz podobnie jak wielu fanów zielenieje z zazdrości na samą myśl o przebywaniu w miejscu gdzie kultura popularna ma swoje święto. Musicie więc zrozumieć, że zwierz jest więc niesłychanie zanurzony w świat kultury popularnej choć temat który dziś poruszy należy raczej do jego peryferii. Chodzi bowiem o kwestie zapowiadanego bojkotu przez część fanów Gry Endera książki Oscara Scotta Carda.
Może od razu warto wspomnieć, że zwierz nie wie jeszcze czy na film pójdzie ale głównie dlatego, że ma wrażenie, że niewiele ma on już wspólnego ze znakomitą książką
Zacznijmy od pewnego zastrzeżenia. To czy ktoś coś decyduje się oglądać czy potępiać jest kwestią zupełnie prywatną. Takie decyzje najczęściej są prywatne i nie ma jednego dobrego rozwiązania. Co więcej zwierzowi wydaje się, że to jedna z tych kwestii przy której kogoś bardzo przekonanego o słuszności swojej postawy trudno przekonać i trochę nie ma sensu. Istnieją gorsze rzeczy niż przegapienie filmu w kinie czy telewizji dlatego, że nie podoba nam się osoba twórcy, życiorys aktora czy przesłanie produkcji. Zresztą każdy ma z jakichś powodów część filmów których nie ogląda czy książek których nie czyta, i nawet jeśli mamy świadomość, że nie jest to do końca racjonalne to jednak prywatnie czujemy, że zdania raczej nie zmienimy. Zwierz czyni te zastrzeżenia by dać znać, że nie ma tu zamiaru przekonywać was do jednej słusznej postawy tylko po prostu przedstawić a.) pewien problem b.) pewien punkt widzenia na ów problem. Część z was może w tym momencie z lekką irytacją stwierdzić, że nie macie pojęcia o co chodzi. Zwierz spieszy z tłumaczeniem. Niedługo pojawi się w kinach film na podstawie Gry Endera Orsona Scotta Carda. Gra Endera to jedna z ciekawszych i popularniejszych książek sf jakie trafiają w ręce niezaangażowanego bardzo w świat science fiction czytelnika. Przez wiele lat wielu fanów czekało na ekranizację ulubionej powieści i choć nie są szczególnie zadowoleni ze zmian względem oryginalnej fabuły (bohater w książce jest dzieckiem w filmie raczej nastolatkiem) to jednak film jest bardzo wyczekiwaną produkcją. Gdzie problem? W osobie autora, który niejednokrotnie wypowiadał się negatywnie na temat mniejszości seksualnych, w sposób tak stanowczy jak rzadko odzywają się osoby publiczne. Niemal od samego początku akcji promocyjnej filmu pojawiały się głosy zachęcające do bojkotu filmu argumentując że nie należy popierać produkcji opartej o tekst osoby o takich a nie innych poglądach. Przy czym co warto zauważyć, sama Gra Endera nie jest nośnikiem poglądów autora, argumentacja przeciwników filmu skupia się jednak na rozgłosie i ewentualnych profitach jakie Card mógłby wynieść z sukcesu filmu opartego o jego książkę. Warto tu jeszcze zauważyć, że już raz bojkotowanie Carda przyniosło skutek kiedy po nacisku ze strony czytelników DC zrezygnowało z jego współpracy przy jednym z numerów Supermana.
To czy pójdzie się na Grę Endera czy nie jest sprawą prywatną. Inną jest pytanie gdzie przebiega granica pomiędzy niechęcią wobec autora a niechęcią wobec jego dzieła. Prawdą jest, że opinie Carda budzą w zwierzu mieszaninę oburzenia, niezrozumienia i potępienia. Z drugiej jednak strony zwierz zastanawiał się nad tym skąd moje przekonanie, że muszę podzielać poglądy autora by doceniać jego dzieło. Choć w kulturze popularnej sytuacje konieczności oddzielenia poglądów autora od jego dzieła zdarzają się raczej rzadko (przynajmniej na taką skalę) to w kulturze wyższej jesteśmy do tego zmuszani na każdym kroku. Czytaliście Nieboską Komedię? Nie trudno dostrzec, że autor raczej nie kocha Żydów i że sporo tam antysemickich treści. Co nie zmienia faktu, że sporo jest tam fragmentów które można nazwać wielką poezją. Zresztą by nie sięgać do absolutnej klasyki – zwierz może się wzdrygać czytając część politycznych tekstów Rymkiewicza ale Zachód Słońca w Milanówku jest naprawdę znakomity. No i oczywiście jest tu przywoływany zawsze w takich sytuacjach (zwłaszcza przez zwierza) przykład Wagnera. Wagner był człowiekiem o dość nie miłym charakterze i napisał tekst o tym jak to Żydzi nie mają muzycznych uzdolnień i prawa do oceniania muzyki. Ale jednocześnie nie sposób nie dostrzec, że jego muzyka jest absolutnie wybitna. I jak słusznie zauważył Stephen Fry w niedawno udzielanym wywiadzie – wszelka jego niechęć do Wagnera trwa dokładnie do momentu kiedy zaczynają grać jego muzykę. Niektórzy mogą stwierdzić, że większość przypadków przywoływanych przez zwierza dotyczy przede wszystkim osób zmarłych, które realnie nie mogą zyskać na tym, że zwierz kupił ich dzieło. Cóż nie wie zwierz jak wy ale jego zdaniem nieśmiertelna sława jaką sobie w ten sposób zapewniają jest warta więcej niż jakiekolwiek pieniądze jakie można włożyć do ich kieszeni.
Przy czym zastanówmy się co to znaczy bojkotowanie filmu. Bo bojkotowanie filmu zawsze oznacza odpowiedzialność zbiorową. Jeśli nie podobają nam się poglądy twórcy książki na podstawie której powstał scenariusz to bojkotując film odcinamy się nie tyle od niego samego ale od reżysera, scenarzystów i aktorów. Oni wszyscy nie biorą udziału w przedsięwzięciu moralnie dwuznacznym – Gra Endera nie zawiera treści szkodliwych a wręcz przeciwnie – jej zakończenie pobudza do dość głębokiej refleksji. Przy czym zwierz wielokrotnie spotkał się z krytyką kiedy oświadczał, że nie obejrzy jakiegoś filmu wyłącznie ze względu na swoje uwagi dotyczące życiorysu jakiegoś aktora (zwierz nie chodzi na nowe produkcje z Melem Gibsonem a i do starych wrócić mu trudno) gdzie jego rozmówcy argumentowali, że właśnie zwierz pozbawia się zbiorowej pracy i ciekawej historii przez wzgląd na coś co z samą opowieścią nie ma nic wspólnego. Zresztą czasem zdarza się osobom o dość nieładnej przeszłości wystąpić w dziełach niesłychanie pożytecznych. Zwierz nie wie ile osób zastanawiało się czy nie zbojkotować Obywatela Milka ze względu na fakt, że Sean Penn zwykł bijać Madonnę ale raczej nie słychać by ktoś uważał, że jest to dobry powód do bojkotu (może dlatego, że sporo czasu minęło między jednym a drugim zdarzeniem). Ale nawet kiedy pamiętamy nie zawsze odzywa się ten sam mechanizm. Każdy nowy film Romana Polańskiego jest szeroko komentowany i zwierz nie przypomina sobie by ktokolwiek namawiał do masowego bojkotu jego produkcji, mimo, że w tym przypadku mamy nie tyle niewłaściwie poglądy co niewłaściwie czynu. Oczywiście w każdym przypadku granice między tym co jest dla nas dopuszczalne a tym co uważamy za nie do przyjęcia wyznaczamy sami i nie ma żadnej odgórnej zasady. Co nie zmienia faktu, że musimy przyjąć pewien schemat myślenia by w ogóle do takich dylematów dojść.
Schemat myślenia jest prosty i w sumie dość dobrze obrazuje główną cechę naszej kultury popularnej czy jako takiej. Nie tylko chcemy polubić dzieło ale i twórcę. Jeśli lubimy książkę chcemy polubić autora, jeśli lubimy postać chcemy polubić aktora, jeśli lubi film reżysera itd. Nie jest to jakieś szczególnie błyskotliwe odkrycie ale wiąże się z całą masą konsekwencji. Zaczynamy od autorów wymagać nie tylko by dobrze i ciekawie pisali, ale także by podzielali nasze poglądy, by żyli wedle zasad jakie sami wyznajemy, by dali się lubić. To piękna wizja wedle której dar fantazji i literackie zdolności dawane są w darze jedynie osobom wyselekcjonowanym wcześniej ze względu na pewne poglądy czy cechy charakteru. Niestety jest to mniej więcej taka sama iluzja jak w przypadku łączenia dobrego wyglądu z dobrym głosem. Zdarza się ale nie jest to zasada. Card jest być może drastycznym przykładem ale nie ma się co oszukiwać. Wielu spośród autorów i autorek naszych ulubionych książek nijak nie daje się polubić, aktorzy robią świństwa które trudno usprawiedliwiać, muzycy przekraczają wszelkie granice dobrego smaku i przyzwoitości. A jednocześnie jak na złość z tych wcale nie godnych szacunku ludzi wychodzi sztuka czy kultura godna najwyższego podziwu. Zawsze tak było, to jedna z większych zagadek ludzkości jakim cudem z tych wszystkich często podejrzanych typów rodzi się coś co budzi nasz zachwyt., a często stanowi wartość dodaną naszej refleksji nad człowieczeństwem.
Oddzielanie autora od dzieła nie jest fanaberią, przymykaniem oka, dopuszczaniem zła. Jest przejawem pewnego sposobu myślenia o wytworach kultury, które świadczą same o sobie niezależnie od tego jaką ręką zostały stworzone. Być może jest w tym sporo wiary w to, że czasem dzieło sztuki przewyższa swojego twórcę stając się dowodem na to, że jesteśmy w stanie wyjść poza własne ograniczenia. Oczywiście zwierz mówi tu wyłącznie o tych przejawach twórczości, które nie są emanacją pewnych poglądów na które trudno nam się zgodzić. Choć ponownie – zdarza się tak, że z przesłaniem czy myślą dzieła zupełnie nie możemy się zgodzić a zachwyca nas jego forma. Przy czym tu zwierz raczej uważa że należy być ostrożnym by nie dać się porwać urodzie formy i nie zacząć podążać za myślą. Jednak wracając do Gry Endera – możemy pragnąć by autorzy podzielali nasze poglądy. Zwierz nie widzi też nic złego w przypominaniu, że autor nie jest postacią godną szacunku i że jego poglądy są idiotyczne jeśli nie odrażające. Ale sama książka i jak zwierz mniema film nie są nośnikami tych poglądów. I tak jak nie karzemy dzieci za poglądy rodziców tak samo zwierz uważa, że nie winą książki jest jakie poglądy ma jej twórca. Zaś sam argument finansowy wydaje się zwierzowi o tyle chybiony, że cofając się przed wypłaceniem pensji jednemu homofobowi jednocześnie obcina się wypłatę całkiem sporej liczbie osób, które nic wspólnego z homofonią nie mają. Zwierz zawsze ma w takich sytuacjach wątpliwości, bo woli chyba pośrednio dać pieniądze osobie, z którą się fundamentalnie nie zgadza niż zastosować odpowiedzialność zbiorową.
Takie są poglądy zwierza. Przy czym powtarzając się po raz kolejny – zwierz nie uważa, że wszyscy muszą na ten problem patrzeć tak samo. Perspektywa zwierza jest pewnie dość specyficzna bo choć nigdy nie musiał oceniać autorów ze względu na ich poglądy względem mniejszości seksualnych to jednak stawiał sobie nie raz pytanie co by było gdyby miał zrezygnować ze wszystkich twórców o poglądach antysemickich (a takich przez wieki było naprawdę wielu) i zawsze dochodził do wniosku, że najbardziej straciłby na tym on sam. Jednocześnie zwierz pragnie zauważyć, że nie wdaje się w dyskusję czy tolerancja działa w dwie strony i czy nie należałoby jej wykazywać także wobec poglądów Carda. Jest to dyskusja grząska i najczęściej prowadząca do uzasadniania niechęci względem „innych”. Tym co w tej sytuacji interesuje zwierza jest tylko związek dzieła i twórcy, który nie zawsze jest tak zgodny jakby się mogło wydawać. Zwierz prosi o uszanowanie tej perspektywy w ewentualnych komentarzach.
Ps: A jutro będzie o najfajniejszej książce od dawna. YAY.
Ps2: Ciągły strumień wszelkich Comic Conowych wspaniałości znajdziecie na facebookowej stronie zwierza