Home Tak sobie myślę Nie tracąc czasu czyli trochę rozmyślań o hobby

Nie tracąc czasu czyli trochę rozmyślań o hobby

autor Zwierz
Nie tracąc czasu czyli trochę rozmyślań o hobby

Hob­by. Rubry­ka z samego koń­ca naszego CV. Sposób spędza­nia wol­nego cza­su. Ratunek w pan­demii. Coś co zde­cy­dowanie nie jest gapi­e­niem się w telewiz­or z poziomu kanapy. Przy­jem­ność. Pro­duk­ty­wność. Twór­c­zość. Słów opisu­ją­cych hob­by zna­jdziemy wiele, ale już reflek­s­ja nad tym czym jest hob­by w naszym społeczeńst­wie pojaw­ia się u nas rzadziej. A szko­da, bo rozmyśla­nia nad naturą naszych hob­by to rzecz waż­na by zrozu­mieć jakie miejsce ma w naszym życiu dzian­ie, którego wcale nie musimy pode­j­mować. A przy­na­jm­niej — tak się nam wydaje.

 

Tu na początku chci­ałabym zaz­naczyć, że w ogóle roz­mowa o posi­ada­niu hob­by jest z koniecznoś­ci kla­sowa — nie da się bowiem ukryć, że zarówno nad­mi­ar „wol­nego cza­su” jak i posi­adanie pewnych fizy­cznych i intelek­tu­al­nych sił prze­r­obowych by robić w jego cza­sie coś więcej niż najprost­szy odpoczynek — nie jest przy­wile­jem każdego. I zresztą powiedzmy — nawet nie chodzi o samą klasę społeczną, ale też np. Wypada­ją z tej kat­e­gorii częs­to młodzi rodz­ice, i ogól­nie wszyscy, którzy nie mają chwil nie zaję­tych oga­r­ni­an­iem pod­sta­wowych potrzeb. Jest też cała gru­pa osób, która hob­by nie ma, bo go nie potrze­bu­je — tych zostawmy na razie na boku. Jeśli nie masz hob­by nie jesteś człowiekiem gorszym (w ogóle ja nie dzielę tak ludzi) choć aku­rat sys­tem jest tak stwor­zony, że zupełnie nie posi­adanie hob­by sta­je się niekiedy prob­le­mem np. W pro­ce­sie rekru­tacji do częś­ci pra­cy. Co tak na mar­gin­e­sie jest ciekawe – jak bard­zo rzecz, którą mamy nie robić dla pra­cy sta­je się ele­mentem istot­nym w pro­ce­sie jej pozyskiwania.

 

 

Sama definic­ja hob­by zakła­da, że jest to czyn­ność, którą wykonu­je­my w cza­sie wol­nym dla włas­nej przy­jem­noś­ci. Warto jed­nak zwró­cić uwagę, że istot­nym ele­mentem dzi­ała­nia hob­bisty­cznego powin­na być jakaś pro­duk­ty­wność. Czyli — przesądze­nie roś­linek, gotowanie, rysown­ie, haftowanie — to zde­cy­dowanie hob­by. Ale już siedze­nie przed telewiz­orem i próbowanie obe­jrzenia wszys­t­kich wer­sji „Too Hot Tor Han­dle” raczej by się jako hob­by nie kwal­i­fikowało. Jed­nocześnie jest wiele rzeczy, które wpada­ją gdzieś pomiędzy — wyda­je mi się, że tak jest z akty­wnoś­cią fizy­czną. Znałam oso­by dla których bie­ganie było bard­zo typowym hob­by, ale też takie oso­by, które co praw­da bie­gały, ale u nich brakowało tego ele­men­tu, który czynił­by to czymś więcej niż akty­wnoś­cią dla zdrowia. Nie są więc to definic­je proste – moż­na było­by się kłó­cić, że nawet oglą­danie telewiz­ji może dla kogoś stanow­ić hob­by, ale postaw­iłabym na pier­wszym planie przede wszys­tkim ten pogłębiony emocjon­al­ny związek jaki nas łączy z wykony­waną czynnością.

 

Nie jest żad­nym odkry­w­czym stwierdze­niem, że hob­by jest moc­no związane z kap­i­tal­izmem. I to na kilku poziomach. Po pier­wsze — w kap­i­tal­izmie, wyt­worzyło się w ogóle poję­cie wol­nego cza­su — jako osob­nej kat­e­gorii (wcześniej ludzie mieli wol­ny czas, ale po pier­wsze — zde­cy­dowanie nie wszyscy, a także nie była to tak wyo­dręb­niona kat­e­go­ria). Po drugie — posi­adanie hob­by oznacza, że potrze­bu­je­my rzeczy do jego wykony­wa­nia. Kap­i­tal­izm kocha wszys­tkie nasze zajaw­ki bo to znaczy, że moż­na nam sprzedać dodatkowe pro­duk­ty. Fakt, że właś­ci­wie do każdego hob­bisty­cznego dzi­ała­nia moż­na sobie dziś kupić cały zapas podręczników, narzędzi czy kursów nie jest abso­lut­nie przy­pad­kiem. No i kwes­t­ia trze­cia — czas wol­ny poświę­cony na hob­by moż­na utyl­i­zować jako ele­ment utwierdza­nia pewnych wartoś­ci — pro­duk­ty­wnoś­ci, pra­cow­itoś­ci, zaradności.

 

Zwłaszcza to ostat­nie stoi nieco w sprzecznoś­ci, z definicją która zakła­da, że dzi­ałanie hob­bisty­czne powin­no przede wszys­tkim przynosić nam radość. Prob­lem w tym, że współczes­ny świat niekoniecznie chce byśmy robili coś tylko dla radoś­ci. Wolał­by żebyśmy robiąc coś dla fra­jdy jed­nocześnie braku udzi­ał w rywal­iza­cji. Stąd wiele osób ma poczu­cie, że wykonu­je swo­je hob­by za słabo — za wol­no, nie wychodzi im coś równie ład­nie, są w swoim hob­by za mało twór­czy, za mało ory­gi­nal­ni i za słabi. Zwłaszcza że social media dodały do hob­by (a właś­ci­wie go zin­ten­sy­fikowały) ele­ment prezen­tacji wyników. Jeśli pół wieku temu zaj­mowal­iś­cie się scrap­bookingiem mogliś­cie sobie wyk­le­jać swój album i porówny­wać go z jakąś niewielką grupą osób z two­jego mias­ta czy kore­spon­den­tów tych samych cza­sop­ism. Dziś w sieci zobaczy­cie dziesiąt­ki tysię­cy właś­ci­wie pro­fesjon­al­nych zdjęć i albumów z całego świa­ta. Hob­by wykony­wane w sposób ama­tors­ki, tylko dla włas­nej przy­jem­noś­ci, szy­bko zaczy­na ustępować poczu­ciu, że nie wykonu­je­my tej „pra­cy” wystar­cza­ją­co dobrze. Satys­fakc­ja schodzi trochę na dru­gi plan i sta­je­my się trochę niegod­ni włas­nego hob­by. Z resztą nie da się ukryć, że coraz częś­ciej pojaw­ia­ją­cy się „pro­fesjon­al­ni hob­byś­ci” są nieco oksy­moronem. Ale ich ist­nie­niu we współczes­nym świecie nie sposób zaprzeczyć.

 

 

Co więcej pojaw­ia się tu oczy­wiś­cie pytanie o kwest­ie pro­duk­ty­wnoś­ci. Mój ukochany haft dia­men­towy jest chy­ba najlep­szym przykła­dem hob­by, które jest jed­nocześnie czasochłonne i bezpro­duk­ty­wne. O ile jeszcze przy kolorowankach każdy wybiera własne kolory (choć nie wiem, czy widzieliś­cie jak wiele osób koloru­je już właś­ci­wie pro­fesjon­al­nie nakłada­jąc kolory) a w przy­pad­ku mal­owa­nia po numerkach (rzecz pop­u­lar­na w Stanach od lat 50) liczą się pociąg­nię­cia pęd­zla to w przy­pad­ku haf­tu dia­men­towego — wszyscy robimy to samo. Pow­sta­je w ten sposób dzieło abso­lut­nie paradok­salne — nie ma żad­nej wartoś­ci rynkowej, ani nawet nie jest prze­jawem kreaty­wnoś­ci — jedyny związek jaki łączy na z tym dziełem jest emocjon­al­ny. Kap­i­tal­izm stworzył tu aut­en­ty­czny pot­worek — coś co nie ma żad­nej wartoś­ci — może dlat­ego ta zabawa budzi tyle emocji. Wciąż jed­nak – im bardziej hob­by coś wyt­warza, zwłaszcza coś do czego moż­na przyłożyć wartość tym dla niego lep­iej. Tą wartoś­cią może być medal z zawodów biegowych, owoce z włas­nego ogród­ka, czy wydzier­ganie swe­tra co teo­re­ty­cznie pozwala oszczędz­ić na zaku­pach (nawet jeśli włócz­ka jest droższa od swe­tra w sklepie).

 

Jak wiele rzeczy w naszym społeczeńst­wie — nie wszys­tko musi nam być narzu­cane bezpośred­nio zewnętrznie. Pewien sys­tem kon­troli tworzymy sami — utwierdza­jąc wartoś­ci, które nas otacza­ją czy są nam przekazy­wane z pokole­nia na pokole­nie. Tak jest właśnie w przy­pad­ku hob­by — nie tylko zupełnie irracjon­al­nie (albo bard­zo stanow­c­zo) umiemy je podzielić na dobre i złe (przy czym złe mogą być zarówno te hob­by które są mało kreaty­wne czy pro­duk­ty­wne jak i te które są zbyt pop­u­larne co sugeru­je, że zaj­mu­je­my się nim na fali jakiejś mody) ale też pil­nu­je­my się wza­jem­nie by nasze pode­jś­cie do dzi­ała­nia hob­bisty­cznego było odpowied­nie. A to znaczy, że np. Mamy dążyć do per­fekcji (jeśli rysu­je­my dla przy­jem­noś­ci powin­niśmy się starać rysować coraz lep­iej), szy­bkoś­ci i sprawnoś­ci wyko­na­nia i bycia coraz lep­szym. Choć prze­cież — w czymś co nam spraw­ia radość coraz lep­si być nie musimy. Choć jed­nocześnie – nie trud­no nie poczuć presji – niechęć do roz­wo­ju w ramach swo­jego hob­by kojarzy się bowiem z lenist­wem czy z brakiem ambicji a to najwięk­sze zbrod­nie w kap­i­tal­izmie. Podob­nie jak pełnie zad­owole­nie nawet z marnych efek­tów swoich działań.

 

Coraz częś­ciej wyda­je się, że w wielu przy­pad­kach ostate­czną pochwałą czy nawet coraz częś­ciej celem posi­ada­nia hob­by sta­je się sytu­ac­ja w której ktoś nam mówi „Powinieneś na tym zara­bi­ać”. Inny­mi słowy — moment, kiedy ta nasza czyn­ność która miała nam spraw­iać tylko radość osiąg­nie pełną dojrza­łość i w końcu zacznie przynosić pieniądze. Jak wiado­mo — wtedy awan­su­je od razu na coś co nigdy nie będzie „stratą cza­su” — bo sko­ro moż­na zaro­bić to wol­no nam coś robić. I żeby było jasne — nie mam nic prze­ci­wko temu by zara­bi­ać na swoim hob­by, ale jed­nocześnie — niepoko­ją­ca jest wiz­ja, że wszys­tko co robimy powin­no nas ostate­cznie zaprowadz­ić do sprzedaży, kup­na i w ogóle całego tego hand­lowego zamieszania.

 

 

Hob­by sta­je się z cza­sem kat­e­gorią coraz bardziej opresyjną. Robimy coś co lubimy, ale jed­nocześnie mamy nad głową pyta­nia — czy robimy to wystar­cza­ją­co dobrze, czy posiedliśmy wystar­cza­ją­co dużo wiedzy, czy nie zostaniemy oskarżeni o naj­gorszą zbrod­nię cza­sów współczes­nych — marnowanie cza­su, czy może­my czer­pać dumę z naszego dzi­ała­nia i czy nie zostaniemy skry­tykowani za to, że jesteśmy na niskim poziomie. Inny­mi słowy — coś co miało spraw­iać przy­jem­ność, zanur­zone w codzi­en­noś­ci sta­je się w dużym stop­niu rywal­iza­cją i częs­to prowadzi do roz­dar­cia. Z jed­nej strony — wciąż daje nam to fra­jdę z drugiej — przynosi sporo chwil zwąt­pi­enia, nieprzy­jaznych ocen, czy nawet niekiedy wsty­du, że nie jesteśmy lep­si. Zwłaszcza, że dziś moż­na być coraz lep­szym we wszys­tkim — od deku­pażu po układanie puzzli.

 

Tu pow­sta­je pytanie — czy wobec tego nie należało­by porzu­cić wszelkiej dzi­ałal­noś­ci hob­bisty­cznej i po pros­tu zalec na tej kanapie próbu­jąc stwierdz­ić czy bardziej napaleni ludzie są w „Too Hot oto Han­dle. Brazylia” czy „Tor Hot Too Han­dle. Lati­no”. Prob­lem jed­nak w tym, że wraca­jąc do pier­wot­nej definicji — hob­by przynosi nam też radość. Dla wielu osób kosz­ty posi­ada­nia hob­by nigdy nie przeskoczą tego ele­men­tu przy­jem­noś­ci. Inna sprawa — czas wol­ny jako kat­e­go­ria jest dla nas wciąż źródłem kłopotów. Bezczyn­ność stała się dla nas zjawiskiem trud­nym do oga­r­nię­cia — choć wiele dowodów wskazu­je, że siedze­nie i gapi­e­nie się na otocze­nie było przez wie­ki częś­cią ludzkiego życia, to dziś potrze­bu­je­my do tego mantry, medy­tacji, i mil­iona innych trików by nawet robi­e­nie niczego było robi­e­niem czegoś. Hob­by pozwala nam uciec przed nic nier­o­bi­e­niem, które częś­ciej powodu­je u nas lęk niż satys­fakcję. Oczy­wiś­cie tu powinien być osob­ny akapit o tym jak bard­zo zmieniło się na przestrzeni wieków pode­jś­cie do cza­su i jak bard­zo stał się on dla nas nową jed­nos­tką płat­niczą i zasobem, który może­my stracić, jeśli źle go wyko­rzys­tamy. Aka­pitu nie będzie, bo ten wpis i tak zabrał wam mnóst­wo cza­su. W każdym razie – każdy z nas wie, że cza­sem naj­gorzej czu­je­my się wtedy kiedy leżymy na kanapie i nie robimy nic. Choć prze­cież czy jest coś piękniejszego niż nie robić nic?

 

 

No dobrze — może­cie zapy­tać — a gdzie w tym wszys­tkim my? Co właś­ci­wie mielibyśmy zro­bić z tym wszys­tkim? Oso­biś­cie uważam, że kluc­zowe jest nasze pode­jś­cie do hob­by włas­nego i innych. Świado­mość, że odrzuce­nie rywal­iza­cji, wyma­gania spec­jal­iza­cji — w sum­ie jakiejkol­wiek oce­ny dzi­ała­nia hob­bisty­cznego, jest na korzyść nas wszys­t­kich. Taka świado­ma i być może trud­na do przełknię­cia pró­ba powro­tu do definicji, która jed­nak staw­ia radość i przy­jem­ność w cen­trum. Być może dobrze wrzu­cić do sieci pracę niedoskon­ałą, może dobrze opowiadać ludziom, że się hob­bisty­cznie malu­je, ale nie ma się sztalu­gi (z resztą co ciekawe jed­ną z osób która bard­zo pole­cała mal­owanie jako hob­by był Win­ston Churchill, który nawet o tym napisał książkę), cele­browanie robi­enia rzeczy nie pro­fesjon­al­nie, nie ide­al­nie, ale z radoś­cią. Nie znaczy to, że nie moż­na starać się robić rzeczy lep­iej — ale nie nakładać na siebie i innych takiego obow­iązku. Hob­by to nie kole­j­na zawodowa struk­tu­ra, w której trze­ba awan­sować. Ponown­ie – kiedy przes­ta­je­my przykładać do dzi­ałań hob­bisty­cznych schematów wynie­sionych z miejs­ca pra­cy jesteśmy niesamowicie wol­ni. Może­my narysować kot­ka co ma trzy nogi i czuć się ja Da Vinci.

 

Skąd się wzięły te moje rozważa­nia? Z obserwacji siebie i innych w sieci, z poczu­cia, że w cza­sie pan­demii znalezie­nie sobie hob­by stało się niemal obow­iązkiem. Ale też dlat­ego, że jak mówi każdy kto widzi­ał „Jok­era” albo skończył socjologię — „Żyje­my w społeczeńst­wie” i nic lep­iej tego nie odd­a­je niż nasze pode­jś­cie do tego jak spędza­my czas i jak oce­ni­amy siebie wza­jem­nie. Im częś­ciej uświadami­amy sobie, że wszys­tko co robimy jest wpisane w pewien sys­tem tym częś­ciej może­my sobie zadać pytanie — czy podoba­ją się nam zasady na jakich dzi­ałamy i czy nie chce­my czegoś zmienić. Ostate­cznie – czy robi­e­nie rzeczy z natu­ry niepotrzeb­nych tylko dla włas­nej radoś­ci, nie czyni człowieka naj­doskon­al­szą ze wszys­t­kich istot? *

 

*Poza kotem

0 komentarz
10

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online