Kiedy w 2013 roku Zwierz pierwszy raz zaproponował swoim czytelnikom by wzięli razem z nim udział w (wymyślonej przez Zwierza) akcji Internetowego Dnia Życzliwości, zarówno Zwierz jak i internet były nieco inne. Było we mnie więcej wiary, że jeśli wszyscy będziemy dla siebie mili to świat pójdzie w dobrym kierunku. I im bardziej w dobrym kierunku nie idzie, im bardziej Zwierz oddala się od swojego ideału osoby miłej i ciepłej – tym bardziej czuje potrzebę – by o życzliwości przypominać.
Kiedy zaczynałam akcję mogłam się pochwalić tym, że nie banuję ludzi na moim Facebooku czy blogu. To się jednak zmieniło. Może też dlatego, że częściej piszę o sprawach społecznych – w tym o tych które są dla mnie najważniejsze, związane z feminizmem, prawami obywatelskimi, moim brakiem akceptacji dla rasizmu w jakiejkolwiek formie. Dziś coraz rzadziej czuję, że muszę powtarzać te same argumenty po raz setny, kolejnej osobie – która nawet nie zadała sobie trudu by dokładnie przeczytać moją argumentację. Zwierz stał się twardszy i nieco bardziej zgorzkniały. Nawet zastanawiał się czy w tym roku sobie nie darować.
Ale sobie nie darował. Wiecie dlaczego? Bo kilka dni temu siedział w tramwaju który skręcił nie tam gdzie powinien. Była jakaś awaria. W tramwaju nieco spanikowana dziewczyna, chyba w wieku studenckim, z przerażeniem patrzyła na rozkład jazdy, mówiąc – coraz bardziej rozedrganym głosem, do telefonu, że nie ma pojęcia gdzie jest i jak dojedzie na Centralny. Siedziałam obok. Powiedziałam jej gdzie ma wysiąść, jak będzie najszybciej. Uspokoiłam że nie pomyliła tramwaju. Jakiś siedzący obok mnie chłopak powiedział, że on też się gubi w mieście. Przez kilka minut rozmawialiśmy o tym, że ZTM każdego wiezie gdzie chce. To był przyjemny moment. Byłam dla kogoś życzliwa. Pomogłam dziewczynie której nie znałam, porozmawiałam miło z ludźmi. Nie zmieniłam świata na lepsze. Nie odwróciłam biegu historii, ale wybierając – nie robić nic czy komuś odrobinę pomóc, wybrałam tą odrobinę pomocy.
Wierzę, że trzeba być dla siebie miłym. Uprzejmym. Życzliwym. Ostatecznie – dziś gdy nie byłam pewna gdzie wysiąść z pociągu zapytałam pana który siedział obok mnie. Czytał Gazetę Polską Codziennie i miał przypinkę jednej z bardzo konserwatywnych prawicowych organizacji. Ja miałam na torbie przypinkę Polityki. Ale uprzejmość i życzliwość wobec drugiej osoby w podróży sprawiła, że pan powiedział mi za ile przystanków będą Katowice a ja powiedziałam panu gdzie jest gniazdko do którego mógł podpiąć telefon. Choć niekiedy to jedyne tematy na które można rozmawiać. Nie mniej – czuję, że bez pisania także rzeczy dobrych – długo nie przetrwamy. Widzę to po sobie. O ile łatwiej zaangażować mi się w kolejny spór, niż napisać koleżance że mnie inspiruje. Informacje dobre komentuje jednym słowem. To w sporach piszę elaboraty. A przecież – są w Internecie ludzie którzy nas inspirują, których posty nas cieszą, których sama obecność w social media czyni nasz świat lepszym. Nie bójmy się chwalić znajomych, lubianych twórców, nawet ludzi których nie znamy ale którzy w jakiś sposób pozytywnie na nas wpływają. To wszystko ma znaczenie – daje energię, cieszy i pozwala to uczucie ponieść dalej. Nie znam nikogo kto byłby wściekły kiedy ktoś mu napisze niespodziewanie coś miłego.
Zasady Internetowego Dnia Życzliwości Zwierza nie zmieniły się za bardzo przez lata:
- Wybierzcie kogoś kto czyni zawsze życie w Internecie lepszym – znajomych, kolegów, twórców – może to być jedna wyjątkowa osoba, może to być post zbiorczy albo indywidualny. Możecie wybrać kogoś kogo znacie od dawna albo śledzicie z oddali. Albo po prostu lubicie jak ktoś coś nowego wrzuci do Internetu.
- Napiszcie coś miłego. Dlaczego ich lubicie. Albo co wam się podoba. Albo co wam leży na sercu. Ważne żeby to było coś pozytywnego. Nie musi być długo. Nie musi być wylewnie. Chodzi o to b przypomnieć sobie, że można pisać o czymś dobrym i miłym. O czymś sympatycznym.
- Jeśli wa się uda postarajcie się znaleźć jedną osobę w Internecie której możecie pomóc. Nic na siłę. Ale kiedy dziś na FB pojawi się pytanie to raz postarajcie się odpowiedzieć tak jakbyście chcieli żeby wam odpowiedziano. Nawet nie wiecie jaka to czasem jest frajda – pomóc komuś bardziej niż się tego spodziewał.
- Jeśli możecie oznaczcie post #IDŻ – dzięki temu można śledzić potem te wszystkie miłe wpisy. Zwierz to robi i robi mu się cieplutko na serduszku. Nie chodzi tu o promowanie bloga – jakby nie musicie zaznaczać że to akcja Zwierza. Ten Hashtag jest po to żeby zaintrygować ludzi.
- Nic z tej akcji nie ma wydźwięku komercyjnego. To po prostu przejaw faktu, że zwierz jest taką Polyanną Internetów. I postara się zawsze nią pozostać.
Zwierz podejrzewa, że świat częściej zmienia wściekłość i frustracja niż mówienie sobie dobrych rzeczy. Ale jednocześnie – jeśli u progu ciężkich czasów porzucasz wszystko to co uznajesz za nadmiarowe – wiarę w ludzi, życzliwość, chęć naprawiania świata, wiarę w lepsze jutro, to jak masz je znaleźć gdy wszystko już się skończy. Wartości raz porzucone trudno potem odnaleźć. A kiedy je znajdujemy bywają już nieco zakurzone i nie pasują do naszych zupełnie nowych głów. Dlatego trzeba je nieść blisko serca, nigdy o nich nie zapominać i nawet kiedy jest ciężko – pamiętać, że nie można porzucić tego co ważne, bo wtedy się zostaje z niczym. A poza tym – tak już abstrahując od wszystkiego. Jeśli marzy się nam świat pełen miłych i życzliwych ludzi to naprawdę trzeba zacząć od siebie. Ewentualnie czekać na światową inwazję Kanadyjczyków ale to może potrwać.
Na koniec Zwierz pierwszy raz chyba zamieści swoją małą listę Życzliwości by was zainspirować:
Więc Zwierz chciałby powiedzieć, że czasem jest mu smutno i wtedy okazuje się, że Paweł Opydo wrzucił nowe Złe Piosenki i Zwierzowi nie jest smutno. I dokładnie to jest ten program który zawsze mnie bawi. Nawet jak Paweł mówi, że odcinek jest słabszy. I zawsze mi żal jak się odcinek kończy.
Mam koleżankę Nibi która jakiś rok temu zaczęła chodzić na lodowisko a niedawno widziałam na nagraniu jej pierwszy skok na łyżwach i nie jestem w stanie ogarnąć rozumem jak można być taką zdyscyplinowaną i zdeterminowaną osobą. A jednocześnie – tak strasznie mnie cieszy każdy jej postęp.
W Internecie mam znajomą która nazywa się Joanna Radosz i pisze książki i opowiadania o Żużlu. I ostatnio wydała swoją drugą żużlową książkę – dzięki własnym staraniom i pomocy przyjaciół. I jej twórczość zawsze mnie tak bardzo cieszy bo pokazuje ile energii mają w sobie ludzie pełni pasji.
Nigdy nie przestanę się zachwycać ilustracjami Mai Lulek a jeszcze bardziej tym jaki cudowny niepowtarzalny styl udało się jej przez te wszystkie lata od kiedy ją znam wypracować. Dziś mam wrażenie, że postacie z jej ilustracji zasiedlają własny spójny świat o którym chciałabym się dowiedzieć jak najwięcej.
To tyle na blogu. Pewnie jutro postaram się znaleźć czas by napisać coś miłego jeszcze wielu innym osobom, które pewnie czułyby się bardzo głupio gdyby Zwierz pisał o nich na blogu. Zostawiam was z nadzieją, że ten mój mały pomysł sprawi, że i wy i ludzie których lubicie będą mieli lepszy dzień.
Ps: Jutro napiszę wam co Zwierz sądzi o nowym Pacific Rim.