Byłam absolutnie przekonana, że z tej całej pandemii i obowiązkowego siedzenia w domu wyjdę bez żadnego nowego hobby i żadnej nowej umiejętności. Z jednej strony – rzeczywiście tak się stało, nie weszłam na jakiś nowy poziom samopoznania i nadal nie umiem zrobić trzech czwartych pozycji w jodze dla początkujących. Nie mogę jednak ukrywać, że siedzenie w domu sprawiło, że wróciłam do starego hobby jakim jest kolorowanie. I o kolorowaniu dziś chciałabym wam napisać bo mam mnóstwo przemyśleń, wskazówek i odpowiedzi na pytania których nikt mi nie zadał.
DLACZEGO W OGÓLE KOLOROWANIE
Pisałam o tym chyba pięć lat temu kiedy pierwszy raz pisałam o kolorowankach – dla mnie to idealna rozrywka. Nie muszę nad tym bardzo dużo myśleć (to umiarkowanie kreatywna czynność), mogę coś zrobić manualnego i nie wirtualnego (co ciekawe próbowałam kiedyś kolorowania online i zupełnie mnie to nie bawiło). Do tego kolorując czasem oglądam jakiś mało angażujący serial albo film, co chwilę spoglądając w kierunku ekranu. Kolorowanie nie wymaga czasu, można w każdej chwili przerwać i nie ma tu jakiegoś wielkiego nacisku, czy presji by wykonywać to bardzo dobrze. Plus to jest ta czynność której nienawidziłam w dzieciństwie i dopiero jako dorosła osoba zdałam sobie sprawę, że jest zdecydowanie łatwiej nie wychodzić za linię jak się ma więcej niż siedem lat. No i najważniejsze mam w końcu wymówkę by kupować mnóstwo pisaków, cienkopisów czy kredek.
Do tego jak na złość – jestem spośród mojego rodzeństwa jedyną osobą która autentycznie nie umie rysować. Obaj moi bracia radzą sobie z tym całkiem nieźle, a niektórzy nawet lepiej niż nieźle. Ja umiem narysować jabłko. I tu mniej więcej się moje zdolności kończą. Kolorowanie ma ten olbrzymi plus, że nie trzeba rysować i można przejść już do tej miłej części kiedy dobiera się kolory.
SPRZĘT
Wiele razy dostawałam pytania czym koloruję. Od razu przyznam wam, że nie korzystam z kredek. W przypadku kredek to jak kolor rozkłada się na kartce jest za bardzo zależne od nacisku jaki kładziemy na samą kredkę a ponieważ ja mam z tym problem to denerwuje mnie nierówny kolor pokolorowanej powierzchni. Kredki nie są też dobre dla ludzi, którzy tak jak ja cierpią na zespół cieśni nadgarstka czy po prostu słabe nadgarstki.
Czym więc koloruję? Przez lata korzystałam głównie z cienkopisów – mam olbrzymią kolekcję cienkopisów Stabilo (ich zaleta jest taka, że są właściwie nieśmiertelne) i całkiem sporą kolekcję cienkopisów firmy Staedtler, które są nieco droższe ale przede wszystkim mają bardzo fajne kolory – sporo jest tu takich odcieni, których nie znajdziemy w Stabilo. Cienkopisy są super kiedy koloruje się mniejsze kolorowanki lub takie, które mają mnóstwo szczegółów. Nie jest jednak chyba zaskoczeniem że nie sprawdzają się przy dużych powierzchniach.
Przez wiele lat korzystałam do dużych powierzchni z flamastrów. Najbardziej polecam tu dwie firmy czyli wspomniane Stabilo – doskonałej jakości, oraz – coś co zawsze będzie mnie zaskakiwać – najprostsze flamastry firmy BiC – nie wiem dlaczego ale to jedyne flamastry jakie miałam w swojej historii kolorowania, które nie wysychały. Flamastry mają swoje plusy -można nimi kolorować większe powierzchnie ale mają też minusy – kolorowanie np.tła zwykle kończy się tym, że bardzo widać gdzie naciskaliśmy mocniej gdzie słabiej i nie wygląda to pięknie.
Moim ostatnim odkryciem, które właściwie rozpoczęło festiwal mojego kolorowania jest odkrycie Brush Penów. Brush Peny są to takie flamastry czy mazaki (trudno mi wybrać lepsze określenie) które mają miękką końcówkę podobną do pędzla – są doskonałe przy kaligrafii bo można nimi pisać zarówno cienko jak i szeroko. To się fenomenalnie sprawdza przy kolorowaniu – do tego przy kolorowaniu tła czy bardzo dużych powierzchni zdecydowanie łatwiej ukryć miejsca gdzie kolor się nachodzi i jest ciemniej. Do tego Brush Peny nie zamalowują tego co już się pokolorowało, co znaczy, że zdecydowanie łatwiej jest cieniować.
Korzystam z Brush Penów trzech marek: Tombow, Pentel i Creadu.
Od razu powiem wam, że zdecydowanie najlepsze są Tombow Dual Brush Pen. To wodne brush peny, które z jednej strony mają twardą a z drugiej taką pędzelkową końcówkę. Są dostępne w kilkudziesięciu kolorach, które niekiedy niewiele się od siebie różnią na pierwszy rzut oka. Ich wadą jest to, że są dość drogie (od dziesięciu do kilkunastu złotych za brush pen) ale zaletą że nawet mają kilka tych pisaków na bazie wody można robić naprawdę fantastyczne rzeczy. Trzeba tylko uważać bo jasne odcienie są tak jasne, że prawie ich nie widać.
Brush peny Pentela są zdecydowanie tańsze (kilka złotych – jeśli zamówienie na stronie Pentela przyjdą w dwa dni) ale jest mniej kolorów. Tu końcówka jest zdecydowanie twardsza a same kolory – bez porównania bardziej nasycone. Osobiście bardzo je lubię – zwłaszcza korzystanie z kolorów podstawowych – robię nimi często cienie na powierzchniach które potem wypełniłam dużo lżejszymi kolorami z pisaków Tombow. Nie mniej są naprawdę fajne i np. Jeśli szukacie prostych kolorów to bardzo je polecam.
Na koniec firma Creadu – te są zdecydowanie najtańsze i kupienie dużego zestawu nie jest porażająco drogie. One też są na bazie wody i też mają pędzelkową końcówkę choć przyznam że moim zdaniem są najbardziej „flamastrowe” i najmniej czuć tu tą różnicę w korzystaniu ze zwykłego flamastra a brush pena. Osobiście nie odradzam ale – jeśli to jedyny taki produkt z jakim mieliście styczność to można się zawieść.
Ostatnio kupiłam sobie też kredki akwarelowe i mam zamiar wypróbować je do kolorowania tła – wydaje mi się, że to może być niezły pomysł ale nie ukrywam – mogę się mylić. Kredki kupiłam tanie – z Tigera, bo to na razie tylko i wyłącznie eksperyment. Jeśli się powiedzie zainwestuję w coś więcej. Bo widzicie niezależnie od tego jak fajne są brush peny to wciąż kolorowanie tła jest trudne i najlepiej sprawdzają się tu (przynajmniej zdaniem internetu) albo kredki akwarelowe albo akwarele. Farb kupować nie będę ale te kredki to może być jakiś trop.
CZY TO PRZEBIJA NA DRUGĄ STRONĘ?
NIemal każda rzecz do kolorowania która nie jest kredką jakoś przebija na drugą stronę. Cienkopisy – trochę w zależności od koloru, flamastry – trochę zależy jakie (te BiC mniej niż te Stabilo) w przypadku brush penów – przebijanie jest zdecydowanie najmniejsze – niemal niezauważalne – zwłaszcza jeśli korzysta się z tych Tombow – po prostu nie wymagają takiego nacisku a same nie przebijają się za bardzo przez kartkę. Przyznam szczerze, że gdybym korzystała tylko z Tombow (nigdy nie koloruję tylko jednym narzędziem) to pewnie mogłabym powiedzieć że nie przebija w ogóle.
Jednocześnie – do dłuższego czasu staram się kupować kolorowanki, które są zrobione z głową. Dlatego np. Przez dłuższy czas kolorowałam głównie kartki pocztowe na twardym papierze, gdzie wiedziałam, że nic nie przebije a nawet jeśli przebije to nie ma to wpływu na nic ważnego. Kupowałam też sporo jednostronnych kolorowanek – zwłaszcza te z mandalami, czy te które kiedyś można było dostać w Tigerze były pod tym względem doskonałe. Obecnie zachwyca mnie „fantimorphia” Kerby Rosanes bo jest wydana tak, że jedna kolorowanka na jednej stronie więc nic nie niszczy się nawet wtedy kiedy coś przebija. Zresztą przyznam wam szczerze – zwykle w kolorowance jest tak, że nie każdy wzór mi nie podoba i jestem go w stanie poświęcić jeśli z drugiej strony jest coś fajnego.
Kilka osób proponowało mi spróbować kupić Promarkery do robienia tła bo one pozwalają – przy odpowiedniej wprawie kolorować tak że nie widać jak nachodzą się kolory. Spróbowałam raz i oddałam wszystkie bratu. Promarkery nie tylko przebijają na drugą stronę ale potrafią przebić przez kartkę podłożoną pod kartkę na której kolorujecie. To jest jednak narzędzie dla ludzi którzy robią rzeczy trochę bardziej profesjonalne niż kolorowanie.
KOLOROWANKI
Sporo osób pyta mnie co kolorować. Prawda jest taka, że kiedy przeminęła pierwsza największa moda na kolorowanie to coraz trudniej dostać fajną kolorowankę – zwłaszcza że wiele z nich nie doczekało się wznowień. Na rynku wciąż jest sporo kolorowanek ale – od czasu kiedy w szczycie zainteresowania, niemal każde wydawnictwo miało kolorowankę w ofercie – często można znaleźć takie, które są słabo wydrukowane, brzydkie czy – co najgorsze – stworzone z obrazków które się słabo do kolorowania nadają (np. Nie mają jasno wyznaczonych linii gdzie kończy się jedna przestrzeń do pokolorowania a gdzie zaczyna druga).
Wyjść jest kilka – można szukać na rodzimym rynku takich dobrych kolorowanek np. Wszystkie kolorowanki Kerby Rosanes są ładne, narysowane właśnie po to by je kolorować, dobrze wydane i mają dobry papier. Można szukać na Allegro tomów, które w klasycznych księgarniach są wyprzedane. Np. Właściwie nie sposób dostać w księgarniach kolorowanek Johanny Basford (od której książek trochę zaczęło się to szaleństwo) ale czasem pojawiają się na Allegro. Ja kilka swoich zestawów kartek pocztowych do kolorowania sprowadziłam przez Book Depository. Najwięcej oczywiście znajdziecie na Amazon o ile kupujecie z Amazona.
Jest oczywiście jeszcze jedno rozwiązanie – możecie drukować kolorowanki z sieci – jest tam ich sporo – jedyny minus, większość papieru do drukarek jest dość cienka i moim zdaniem – kolorowanki nie wyglądają na nim tak dobrze. Ale jeśli kupicie sobie grubszy papier – to jest to jakieś wyjście.
Oczywiście wiele zależy od tego jakie WY lubicie kolorowanki. Ja zdecydowanie lubię takie które mają jasno zarysowane przestrzenie, obrazki które zostały narysowane po to żeby je pokolorować, mandale, geometryczne wzory. Często jako kolorowanki drukowano szkice (pozbawione kolorów), czy reprodukcje dzieł sztuki ale jakby kolorowanka to nie to samo co obraz pozbawiony kolorów.
JAK KOLORUJĘ
Sporo osób pyta mnie jak koloruję. Prawdę powiedziawszy nie mam jednej magicznej techniki. Zwykle kładę sobie pudełko (a właściwie szufladkę – bo moje pisaki i mazaki chowam w takiej szafce OKT) po lewej stronie i sięgam po kolejne pisaki i dopiero w chwili kiedy trafią do mojej ręki decyduję do czego użyję danego koloru. Kiedy to zrobię przekładam pisak na prawą stronę – nie sięgnę po niego dopiero wtedy kiedy wykorzystam już wszystkie z szufladki. Robię tak żeby nie wykorzystywać żadnego koloru za bardzo. Trochę dlatego że tak jest ciekawej a trochę dlatego, że nie chcę za bardzo zużyć żadnego konkretnego koloru.
Drugi sposób kolorowania to decyzja, że np. Jakieś elementy kolorowanki będą utrzymane w jakimś tonie kolorystycznym. Wtedy wyjmuję wszystkie pisaki, brush peny, cienkopisy w tej gamie kolorystycznej i korzystam z nich wszystkich, żeby wyszła zróżnicowana powierzchnia (jeśli chce się ładnie coś pokolorować na żółto to jest naprawdę spora różnica czy skorzysta się z jednego odcienia żółtego czy jednego). Zastanawianie się jak wykorzystać kolory to moim zdaniem jedyna naprawdę kreatywna część kolorowania – dlatego np. Zupełnie nie bawi mnie kolorowanie po numerkach (które kilka osób mi proponowało) bo wtedy już naprawdę odpada nawet ta decyzja, którą lubię.
Kiedy skończę kolorować to w sumie nie za bardzo cokolwiek robię z taką kolorowanką. Jeśli to jest pocztówka to mogę ją podarować znajomym, jeśli to zwykła kolorowanka z jakiejś książki to chowam do szuflady albo wyrzucam po jakimś czasie. Nie jestem bardzo przywiązana do swoich kolorowanek. Na pewno ich nie oprawiam i nie wieszam – zakładam że sam dobór kolorów to za mało by uznać takie dzieło za „swoje”. Ogólnie traktuję to wszystko bardzo lajtowo i nie mam poczucia, że to coś cennego (nie ma jednak nic złego jeśli ma się inne podejście).
To chyba wszystko co miałam wam do opowiedzenia, jeśli są jeszcze jakieś pytania to chętnie odpowiem. Ogólnie nie ukrywam, pewnie nie wróciłabym do kolorowania gdyby nie pandemia. Przestałam kolorować dwa, trzy lata temu kiedy po prostu nie miałam na to czasu. Teraz siedzenie w domu sprawiło, że wróciłam do kolorowanek. Cieszę się bo mam wrażenie, że jestem w tym lepsza niż kilka lat temu. Nie wiem dlaczego, ale mam takie wrażenie. A może po prostu mam lepsze pisaki, albo więcej czasu. A może po trzydziestce jest jeszcze łatwiej nie wychodzić poza linie.
Jeśli macie jakieś pytania o kolorowanie to dawajcie. Nie jestem żadnym ekspertem ale mogę się zawsze podzielić resztą wiedzy która mi została.