?
Hej
Zwierz jak może zauważyliście lubi rozmawiać o kulturze. Ma nawet na facebooku taką grupę znajomych z którą dość regularnie wpada w pewien dyskusyjny ciąg, kiedy rozmawia się o gustach, postawach ulubionych filmach, aktorach i kulturze jako takiej. Zdaniem zwierza rozmawianie o kulturze jest niesłychanie ważne. Kiedy zapytacie kogoś jaki jest jego światopogląd, albo zacznie się plątać w zeznaniach albo poda wam nazwę partii politycznej na jaką głosował. Jeśli jednak zapytacie go o ulubione powieści, podyskutujecie o ukochanych filmach możecie się o człowieku dowiedzieć bez porównania więcej, przede wszystkim o tym co i jak myśli. Bo rozmowy o kulturze pozwalają właśnie na zajrzenie do cudzej głowy, co robi się najlepiej rozmawiając o wytworze głowy trzeciej czyli twórcy. Jednak zarówno rozmowy na żywo, jak i rozmowy w Internecie (a zwłaszcza w Internecie) niekiedy schodzą w rejony dość frustrujące. Człowiek łapie się na tym, że pewne zjawiska się powtarzają budząc raczej frustrację. Zwierz zastanowił się co sprawia, że o kulturze rozmawia mu się miło i co budzi jego frustrację i sobie to spisał. Przy czym uwaga – nie jest to poradnik tylko taki zestaw obserwacji odnośnie kulturalnych Internetowych konwersacji. I jeszcze jedno – jeśli zwierz wypowiada się o jakimś zachowaniu krytycznie to nie znaczy to że sam tak nie postępuje. Zwierz nie jest dyskutantem idealnym, więcej sam u siebie zauważa mnóstwo cech które sam nazwałby przejawami pewnej bucowatości. Nie mniej starać się zawsze można. Przy czym zwierz wie, że część z tych rzeczy jest oczywista, ale czy nie miło raz na jakiś czas spisać pewne elementy oczywiste
To, że się z tobą nie zgadzam nie znaczy, że cię nie lubię – to jedna z najważniejszych zasad dotyczących dyskusji o kulturze zwłaszcza w Internecie. Zwierzowi zdarzyło się, że pytano go w czasie jakiejś zawziętej dyskusji, dlaczego ma coś przeciwko danej osobie. Zwierz wpadał w stupor bo fakt, że się z kimś nie zgadzamy – zwłaszcza w kwestiach kulturalnych rzadko przenosi się na sympatię. Zwierz często wpada w spory dość fundamentalne – dotyczące postrzegania kultury ze swoimi znajomymi na facebooku, ale kiedy okazuje się, że różnice są nie do pokonania, nie kieruje myszki na ikonkę zakończenia znajomości, tylko po prostu uznaje, że tu porozumienia nie będzie. Następnego dnia rozmowa wcale nie powstrzymuje zwierza od interakcji z osobami, z którymi dzień wcześniej wszedł w spór bo choć zawsze miło otaczać się ludźmi którzy myślą podobnie jeszcze ciekawiej jest otaczać się ludźmi którzy myślą inaczej. Oczywiście jest pewien zakres poglądów który zdaniem zwierza dyskwalifikuje osobę jako znajomą zwierza. Przy czym akurat takie osoby rzadko czekają do dyskusji by poglądy swe ujawnić, zaś chętnie noszą je na wierzchu co łatwo umożliwia po prostu nie wdawanie się w nimi w dyskusje (lub też przygotowanie się na to, że zgody nie będzie)
Nie ma pytań niepotrzebnych – zwierz zwrócił uwagę na to, że w rozmowach o kulturze część rozmówców często popada w ciąg prześcigania się w tytułach i nawiązaniach, które choć dla części rozmówców wydają się oczywiste dla innych stanowią zupełną zagadkę. Ale nikt nie pyta o co chodzi, albo przynajmniej rzadko pyta o co chodzi. Co więcej, często odpowiedź jaką dostaje odsyła go do Googla. Tymczasem w czasie rozmowy bardzo często ktoś czegoś nie wie, nie ma pojęcia do czego rozmówcy się odnoszą, potrzebuje przypisu. Jeśli nie będziemy rozmów wspierać informacjami, to jedna z najważniejszych cech rozmowy – czyli poszerzanie horyzontów ginie gdzieś w radosnym przekonaniu, że skoro widzieliśmy więcej filmów to jesteśmy fajniejsi. Zwierz zwrócił też uwagę na to, że osoby zadające pytania w dyskusji często zaczynają od tekstów typu „może jestem głupia ale.”, ” może za mało czasu spędzam w sieci ale.” – takie wstępy albo pomniejszają znaczenie osoby, która czegoś nie wie, albo wskazują że jakaś wiedza jest tak zbędna że może ją posiadać tylko szaleniec. Co rzadko prowadzi do neutralnej informacyjnej odpowiedzi, która może zadowolić wszystkich dyskutantów.
Nie ma jednej lektury obowiązkowej- ponownie – aby dobrze się rozmawiało, nie można przyjąć, że wszyscy wszystko widzieli, albo że widzieli część najpopularniejszych rzeczy, albo nawet że widzieli to o czym rozmawiają. Podobnie jest z książkami czy płytami. Teoretycznie mamy jakiś kanon w kulturze ale prawdę powiedziawszy co raz rzadziej można przyjąć z góry że wszyscy znamy coś wspólnie. I tu ważne – oczywiście można w takiej sytuacji się zdziwić a nawet gorąco i ciepło polecić, ale porzucanie rozmowy nie ma sensu. Bo co ciekawe (o czym zwierz ma wrażenie część dyskutantów czasem zapomina) im mniej ktoś widział tym mniej opatrzyły mu się pewne schematy i tym świeższe ma często podejście. Co więcej zwierz zwrócił uwagę, że takie przypadkowe spostrzeżenia osób, które np. nie dostrzegają związków jednego działa z całym mnóstwem innych dzieł, sprawiają że rozmowa może niespodziewanie skręcić i stać się dużo ciekawsza. No i jeszcze dochodzi cudowny element namawiania kogoś by się jednak spróbował przełamać i coś zobaczył. Sukces na takim polu to zysk dla obu stron, polecającego i oglądającego.
Są sympatie, niema świętych krów – wszyscy coś lubimy, część z nas ma takie tytuły które uwielbia i wolałaby nie słyszeć o nich samych nie miłych rzeczy, zwierz pisał kiedyś że tak ma z Doktorem Who, lubi serial na tyle że nie przepada za jego ostra krytyką. Ale, nie oznacza to, że o danym filmie czy serialu nie można podyskutować, zwierzowi nie podobał się Drive ale zauważył, że rozmów na ten temat nie ma zbyt wiele, bo znaczna większość widowni przyjęła, że Drive to dobry film. Oczywiście wchodzenie w grupę fanów i mówienie, że się czegoś nie lubi nie ma za wiele sensu (o tym więcej nieco niżej) ale z drugiej strony, zwierzowi nadal brakuje takiej długiej rozmowy, w której można byłoby wyjść poza – schemat, że skoro ci się nie podoba, to nie zrozumiałeś jaki to był głęboki film.
O gustach się dyskutuje ale się ich nie negocjuje – no właśnie być może najważniejszy punkt programu. Zwierz zauważył jak często w dyskusjach zachowujemy się tak jakby nasza odmienna opinia miała w ostatecznym rozrachunku doprowadzić do zmiany postawy drugiej osoby. Ale to nie jest przedmiot dyskusji. Osoby rozmawiające na jakiś temat mogą odejść z tymi samymi sympatiami z jakim do rozmowy weszły. To ważne bo zwierz zwrócił uwagę, że mamy skłonność do rzucania się z naszym zdaniem i z elementem dyskusji nawet do rozmów gdzie nic nie zmienimy. Kilka dni temu jedna z blogerek podzieliła się na facebooku zdjęciem swoich ulubionych lodów. Natychmiast sporo osób zaczęło ją przekonywać, że to nie są dobre lody. Ale dziewczynie smakują. Zwierz wie, że Internet budzi w nas wszystkich wrażenie, że nie tylko nasze zdanie jest ważne ale także że koniecznie musimy innych do niego przekonać. Akurat w kwestii gustu lepiej odrzucić drugą część tego założenia a pierwsza poddać pod wątpliwość.
Paradoks wielbiciela brokułów – to jeden z największych problemów jakie zwierz ma w blogosferze. Z jednej strony jasne jest, że wyrażając jakąś opinię musimy się liczyć z krytyką oraz z tym, że nie wszyscy się z nami zgodzą. To jest oczywiste i to napędza dyskusję. Zastrzeżenie że nie dopuszczamy osób, które się nie zgadzają czyni z nas osoby zadufane. Z drugiej strony dziś nie możemy już mieć nic ładnego, jako że bycie niechętnie nastawionym zawsze wygrywa z entuzjazmem, czego by się do Internetu nie wrzuciło po pewnym czasie można dojść do wniosku, ze prawie wszyscy tego nie lubią. W takim przypadku zwierz stara się stosować zasadę klubu wielbicieli brokułów. Jeśli strona należy do klubu wielbicieli brokułów i ktoś właśnie podaje na niej przepis na sałatkę brokułową to wejście na taką stronę z okrzykiem „brokuły są paskudne” nie ma sensu. Jeśli jednak przepis na sałatkę brokułową pojawia się na stronie „sałatki świata” to spokojnie można sobie podyskutować. Oczywiście to kwestia wyczucia, ale można czasem się powstrzymać od dyskusji czy wyrażania swojego zadnia. O dziwo nawet nam samym czasem z tym lepiej.
W Internecie nikt nie słyszy twojego śmiechu – zwierz dyskutując w Internecie często natrafia na dość długie zakręty dyskusji wynikające z faktu, ze rozmawiają ze sobą dwie osoby w zupełnie różnych nastrojach. Minusem rozmawiania o czymkolwiek w Internecie jest to, że nie przekazuje on emocji. Co więcej chyba za bardzo zaufaliśmy emotikonom, bo niekiedy uznaje się, że można powiedzieć cokolwiek, nawet dość obraźliwego jeśli pod koniec jest emotikon. Zdaniem zwierza wzajemne oskarżenia o brak poczucia humoru czy o jak to się teraz zrobiło modne ból tylnej części ciała (zwierz nie cierpi tego określenia ale sam nie wie dlaczego) wynika z faktu, że najczęściej z dwóch osób tylko jedna wie że żartuje, druga się musi domyślać. I wcale nie znaczy to, że nie ma poczucia humoru. Widzicie, zwierz też często dochodzi do wniosku, że ludzie nie znają się na żartach a potem czyta swój status i widzi, że intonacja jest wszystkim. Zwierz nie nakłania do żartowania czy ironizowania wyłącznie z przypisem, ale warto wciąć poprawkę na to, że ludzie bardziej skłonni są do czytania na poważnie niż na wesoło, zaś Internet wszystkim nam zrobił z mózgów jajecznicę i wszędzie doszukujemy się zakamuflowanej drwiny czy ataku. Lepiej więc napisać dwa słowa więcej i zapewnić wszystkich z którymi rozmawiamy, że nie nazywamy ich w pokrętny sposób idiotami.
„Tak” też jest ciekawym słowem – fakt, że wszystkim coś się podobało nie stanowi końca dyskusji, wręcz przeciwnie może zacząć jedna z lepszych jakie prowadziliśmy. Niestety w Internecie często mamy skłonność do wypowiadania się wyłącznie pod tym z czym się nie zgadzamy, wprowadzając od razu pewną atmosferę antagonizmu ewentualnie przyłączamy się do narzekań. Tymczasem nie ma nic ciekawszego niż wspólne zachwyty, zwłaszcza, że jedna rzecz może zachwycać z wielu różnych powodów, do tego z jednego zachwytu wychodzi kolejny i tak żegnamy się wszyscy gdy świt barwi szczyty bloków za oknami. Zwierz zachęca by w necie od czasu do czasu dyskutować nie na poziomie – ja cię przekonam że jest inaczej, tyko – zastanówmy się dlaczego oboje uważamy tak samo. To strasznie fajne rozmowy. Kłótnie są dobre, dyskusje jeszcze lepsze
Bycie miłym jeszcze nikomu nie zaszkodziło – To chyba najważniejszy punkt programu – bycie miłym dla rozmówców wydaje się oczywiste ale nie zawsze jest oczywiste. Często pojawia się nie tylko brak wspólnego zdania ale także chęć dopieczenia osoby, która się z nami nie zgadza. Oczywiście czasem postukamy dyskutanta któremu się należy, ale w większości przypadków to wyraz naszej frustracji brakiem porozumienia. Co ciekawe każdej dyskusji dobrze robi gdy nawet dość ostre zdanie sformujemy tak że osoba czytająca poczuje się nie atakowana. Dla zwierza bycie miłym wyraża się także w udostępnianiu furtki innym dyskutującym. Ulubione sformułowanie zwierza to „mogę się mylić” bo pozwala wiele powiedzieć ale jednocześnie poza bardzo niewieloma przypadkami jest to czysta prawda. Do tego zwierz np. zawsze uważa, że osoba w dyskusji która mówi cokolwiek przyjemnego pod adresem drugiej sprawia, że zaczyna działać punkt pierwszy czyli oddzielnie poglądów od sympatii do wyrażających je osób.
Zawsze można się zgodzić – no właśnie, to jest punkt który często nam umyka. Nie trzeba wynegocjować wspólnego stanowiska ale można się w czymś zgodzić. Zawsze jest coś cod podobało się obu stronom. Zwierz nie mówi, żeby ku temu za wszelką cenę dążyć ale raczej radzi by takich punktów nie omijać bo potem nawet najbardziej gorąca dyskusja pozostaje w pamięci jako wymiana zdań w której udało się osiągnąć porozumienie.
Zwierz wie, że te obserwacje mogą się niektórym wydać idiotycznym marzeniem zwierza by doprowadzić dyskusję do miłej wymiany zdań. Zwierz sam wpada w dyskusje niczym rozjuszony nosorożec i wcale się do tych rad nie stosuje. Z drugiej jednak strony ma miłe wspomnienia przede wszystkim tych rozmów, które w jakiś sposób pokrywały się z jego wymarzonym standardem dyskusji. Nie jest też zwierz zdania, że przyjęcie pewnych zasad, sporwadzi dyskusje do miłego potakiwania, w którym nikt nie mówi co tak naprawdę myśli. Widzicie problem polega na tym, że przyzwyczailiśmy się, że do tego, że rozmowy wyglądają tak a nie inaczej. Więcej, zaczęliśmy nawet być dumni z faktu, że zawsze borykamy się z tymi samymi problemami z komunikacją. Zwierz odnosi wręcz wrażenie, że im gorsza bardziej zapalczywa dyskusja, w której nikt nie szuka poroumienia tym chętniej bierzemy w niej udział. Tymczasem rozmowy są wystarczająco trudne (och ta potrzeba trafnej argumentacji na piśmie) że dodatkowe ich utrudnianie sprawia, że więcej z nich frustracji niż nauki i przyjemności.
Choć może zwierz się myli. Jakie jest wasze zdanie drodzy czytelnicy.
Ps: Zwierz kupił sobie kilka filmów więc nie zawaha się je pokrótce opisać w najbliższym czasie..
Ps2: Wielkie dzięki za cale wsparcie dla zwierza i Sherlocka. Jakoś się trzymamy. Zdecydowanie trzymamy się lepiej dzięki wam.