Home Ogólnie Talentu nigdy za mało czyli zdolnych anglików ciąg dalszy.

Talentu nigdy za mało czyli zdolnych anglików ciąg dalszy.

autor Zwierz

?

Hej

Zgod­nie z zapowiedz­ią dru­ga część spisu lubianych przez zwierza aktorów bry­tyjs­kich. Jed­na z czytel­niczek słusznie przy­pom­ni­ała zwier­zowi, że odgrażał się kiedyś ż ulu­bionych aktorów ang­iel­s­kich mógł­by wymieni­ać dziel­ni­ca­mi  miast w których się urodzili. Po częś­ci jest to praw­da więc musi­cie potrak­tować tą listę jako wybit­nie skró­tową, odzwier­cied­la­jącą stan umysłu zwierza na dzień dzisiejszy (bard­zo waż­na uwa­ga). W tym wyda­niu zwierz zde­cy­dował się wrzu­cić aktorów młod­szych (zwierz za młodego akto­ra uważa każdego do 40 a kto wie czy wraz z następ­ny­mi urodz­i­na­mi nie prze­sunie dalej tej grani­cy) oraz tych, których zwierz kojarzy przede wszys­tkim dzię­ki nieoce­nionym zasłu­gom BBC i ITV. Tu nie ma już granic wiekowych, jedynie granice ewen­tu­al­nego zasięgu potenc­jal­nej sławy. I to ważne — dla wielu podob­nie jak zwierz uza­leżnionych od bry­tyjs­kich pro­dukcji czytel­ników są to aktorzy doskonale znani, ale zwierz pode­jrze­wa, że są wśród jego czytel­ników też tacy, którzy nie siedzą tak bard­zo w świecie bry­tyjs­kich pro­dukcji, dla nich mogą to być nazwiska nowe. I dobrze im więcej osób wie o geniuszu ang­iel­s­kich aktorów tym lep­iej. Tak więc po pier­wsze — nie będzie tu wszys­t­kich nazwisk (pojaw­iły się głosy, że dwa wpisy to za mało, ale zwierz się nie złamie) po drugie część aktorów świet­nie czytel­nikom znana ale dla szerzej wid­owni być może nie koniecznie. A i jeszcze jed­no — coś czego nigdy nie dość — to lista subiek­ty­w­na. Nie ist­nieje nigdy żadne obiek­ty­wne zestaw­ie­nie, nawet uszczelek do kranów a co dopiero aktorów. A i kole­jnośc jak zwyk­le zupełnie przypadkowa.

Rupert Graves — zwierz już nie raz zasug­erował wam, że dostał ostat­nio lekkiej ale ze wszech miar słusznej obsesji na punkcie tego akto­ra. I dobrze bo odkrył nie tylko jed­nego z lep­szych aktorów jakich zwierz znal,  ale także przykład niesły­chanie ciekawego prze­biegu kari­ery. Otóż Graves zagrał w swo­jej kari­erze wielu bohaterów, których sek­su­al­ność odgry­wała główną rolę — homosek­su­al­istów (znakomi­ty Mau­rice, czy Cal­pham Junc­tion),  fac­eta który zakochu­je się w swoim szkol­nym koledze, który przeszedł oper­ację zmi­any płci (Diffrent for Girls), tran­swest­ytę (Open Fire). Dla wielu aktorów taki dobór ról oznacza­ł­by zaszu­flad­kowanie. Ale na kari­erze Gravesa nie odbiło się to w najm­niejszym stop­niu, wręcz prze­ci­wnie — gdy­by zwierz miał wskazać jakąś cechę wspól­ną pozostałych odgry­wanych przez niego bohaterów to właśnie portre­towanie tych dość typowych bohaterów męs­kich — sym­pa­ty­cznych, uroczych i przys­to­jnych ale tak naprawdę słabych, zależnych od innych skłon­nych do kłamst­wa, zdrady czy drańskiego zachowa­nia. Graves wyjątkowo dobrze gra też posta­cie w jak­iś sposób zran­ione czy zmar­gin­al­i­zowane. Inny­mi słowy świet­nie gra kosz­marnego dra­nia. Dla zwierza takie zróżni­cow­anie ról nie tylko dobrze świad­czy o aktorze, który gra po pros­tu to co go intere­su­je bez oglą­da­nia się na ewen­tu­alne kon­sek­wenc­je, ale także nieco zada­je kłam twierdze­niu, że zagranie homosek­su­al­isty jest tak strasznie szu­flad­ku­jącą decyzją. Przy czym zwierz paradok­sal­nie najbardziej ceni go za umiejęt­ność płyn­nego prze­chodzenia między pier­wszym a drugim planem. Trochę jak w Sher­locku gdzie gra Lastrade’a i pozwala błyszczeć gwiaz­dom seri­alu mimo, że w każdej innej pro­dukcji mógł­by spoko­jnie oczeki­wać roli na pier­wszym planie. A poza tym zwierz nie będzie ukry­wał że jego zdaniem to jeden z tych aktorów, których wystar­czy postaw­ić w kadrze i człowiek łapie się na tym, że zwraca uwagę właśnie na niego. Taka fil­mowa charyz­ma, którą się po pros­tu ma, być może dlat­ego Graves nigdy nie potrze­bował aktorskiego wyk­sz­tałce­nia tylko po pros­tu mając szes­naś­cie lat zwiał z cyrkiem z niewielkiej miejś­cowoś­ci w której się urodz­ił. No i jeśli zwierz może paskud­nie dodać na mar­gin­e­sie, z bólem to się na niego nie patrzy.

 Zwierz nie będzie ukry­wał, że od daw­na czekał na jakąkol­wiek okazję by wstaw­ić to zdję­cie na swo­jego blo­ga. Zdaniem zwierza jeden z najlep­szych kadrów z Sher­loc­ka jako takiego.

Tom Hid­del­ston — To zaskaku­jące jak szy­bko moż­na z akto­ra prak­ty­cznie nie znanego czy nis­zowego wskoczyć na ściany mil­ionów nas­to­latek na całym świecie. Zwierz jak więk­szość widzów zdał sobie sprawę z ist­nienia Toma Hid­del­stona dopiero oglą­da­jąc Tho­ra mimo, że wcześniej zwró­cił uwagę na fac­eta o wyglądzie anioł­ka (mnóst­wo loczków i jak­iś taki eteryczny wygląd) w Wal­lan­derze. Hid­del­ston to aktor, którego Hol­ly­wood bard­zo potrze­bu­je — ide­al­ny do gra­nia ról pier­ws­zo­planowych, przys­to­jny ale z teatral­nym doświad­cze­niem, które poma­ga grać zarówno Hen­ry­ka V (choć zwierz nadal twierdzi, że lep­iej mu wyszedł książę Hal) jak i Lok­iego (czyli rola tego złego, trady­cyjnie przyp­isana bry­tyjczykom). Ostat­nio naroiło się w Hol­ly­wood od chłopców z sąsiedzt­wa i nie za bard­zo ma kto im grać królów, książąt i ich współczes­nych odpowied­ników.  A Hid­del­ston jakoś wyda­je się do tego dobrze pasować (i zostanie mu to jeszcze na dłu­go bo wyglą­da bard­zo mło­do) i co więcej udowod­nił, że nawet kiedy gra postać negaty­wną potrafi wzbudz­ić sym­pa­tię wśród wid­owni. Do tego jeszcze mar­ketingow­cy muszą go uwiel­bi­ać bo ilekroć się pojawi pub­licznie i coś powie to wychodzi z niego człowiek sym­pa­ty­czny i inteligent­ny (trud­no się z resztą dzi­wić bo należy do długiej listy bard­zo dobrze wyk­sz­tał­conych ang­iel­s­kich aktorów). Zwierz pisał już kiedyś o jego znakomi­tych rolach u Joanne Hogg, w których był odpowied­nio per­son­ifikacją młodoś­ci i wital­noś­ci (Unre­lat­ed) czy szla­chet­nie iry­tu­jącego niezde­cy­dowa­nia (Arch­i­pel­ago), zwierz chęt­nie zobaczył­by jeszcze jakąś ich współpracę. Jak na razie Hid­del­stona poniósł ryd­wan pop­u­larnoś­ci i będzie go moż­na podzi­wiać w kole­jnym Thorze i w filmie Jima Jar­muscha. Poza tym zwierz mimo całej pop­u­larnoś­ci lubi go jeszcze z tego irracjon­al­nego powodu — osobą która go wylan­sowała jest Ken­neth Branagh, a zwierz mało komu w świecie fil­mu tak ufa jak Branaghowi.

 Hid­del­ston znany jest z tego, że bard­zo ład­nie umie płakać na ekranie. To znaczy ład­nie wyglą­dać płacząc. A to jest trud­na sztuczka.

Tom Hardy — chy­ba jeden z najlepiej zapowiada­ją­cych aktorów we współczes­nym kinie. Przy czym zwierz pisze “zapowiada­ją­cych się” bo ma wraże­nie iż wszyscy pod­skórnie wyczuwa­ją, że już niedłu­go zagra jakąś wybit­ną rolę, która rzu­ci kry­tykę na kolana. Ma w sobie trochę z Gary Old­mana bo ludzie nie poz­na­ją go z fil­mu na film — trud­no uwierzyć, że ten sam facet który gra kom­plet­nie zniszc­zonego przez życie bez­dom­nego w Stau­rt: Life Back­wards i góra mięśni z Bat­mana to ta sama oso­ba. Hardy to właś­ci­wie aktor bez typu — w Szpiegu zni­ka w tle, w Bran­sonie (świet­ny choć jakoś dzi­wnie nie doce­ni­any film) zaś trze­ba było­by się bard­zo postarać by go nie zauważyć. W ogóle Hardy to zde­cy­dowanie aktor charyz­maty­czny — kiedy zwierz przy­pom­i­na sobie Inecpecję (której nie lubi) to właś­ci­wie pamię­ta z niej tylko niewielką postać Hard­ego. Do tego zwierz musi powiedzieć, że być może nieco na wyrost ale Hardy nieco przy­pom­i­na mu  Bran­do. To znaczy gra twardych facetów ale pod­szy­tych jakąś trud­ną do określe­nia wrażli­woś­cią. Teo­re­ty­cznie pewnych siebie i swo­bod­nych ale noszą­cych gdzieś tam w sobie jakieś wewnętrzne spię­cie. Co więcej kiedy zwierz oglą­da jakikol­wiek wywiad z Hardym,  z którego ze sporym tru­dem moż­na cokol­wiek wyciągnąć ma wraże­nie, że widzi ten sam rodzaj akto­ra, który chęt­nie gra ale niechęt­nie jest aktorem pub­licznie. O ile rozu­miecie o co zwier­zowi chodzi. W każdym razie zwierz moc­no trzy­ma kciu­ki za tego akto­ra, bo ma wraże­nie, że jeszcze się będzie trzy­mało za niego kciu­ki w Oscarową noc.

Ben Whishaw -od cza­su kiedy zwierz zobaczył go w Ryszardzie II jego notowa­nia u zwierza naty­ch­mi­ast pod­skoczyły — do tego stop­nia, że zwierz po raz kole­jny zobaczył Jaśniejszą od Gwiazd gdzie Whishaw gra Kaet­sa. Jeden z tych aktorów trud­nych do określe­nia choć prze­cież widząc go na ekranie zwierz doskonale wie z jakim rodza­jem aktorstwa ma do czynienia. W każdym razie łat­wo przy­chodzi mu granie postaci chimerycznych niezde­cy­dowanych i wrażli­wych. Z drugiej jed­nak strony to nie jest aktor, który ma potenc­jał do gra­nia wyłącznie bied­nych umier­a­ją­cych na suchoty poet­ów bo wyda­je się, że nie ma trud­noś­ci w pokaza­niu okru­cieńst­wa czy egoiz­mu jakim są pod­szyte jego posta­cie. Dobrze to widać w Pach­nidle gdzie zdaniem zwierza stanowi naj­moc­niejszy punkt obsady bo wystar­czy tylko rzu­cić na niego okiem by dojrzeć, że z jego bohaterem jest coś moc­no nie tak.  Zwierz życzy mu film­wo wszys­tkiego najlep­szego zwłaszcza, że ostat­nio wybra­no go jako nowego Q w Bondzie. Whishaw ma jeszcze jed­ną dodatkową zaletę. Zwierz ma wraże­nie, że to aktor który w ogóle się nie starzej tzn. już od paru dobrych lat wyda­je się być w tym samym wieku.

 Zwierz czu­je miłe uczu­cie na myśl, że do nowego Bon­da dołączy aktor którego zwierz lubi. Choć czy on wyglą­da nawet na nowego Q?

Hugh Lau­rie — ktokol­wiek pod­niesie brew zas­tanaw­ia­jąc się czy Lau­riemu należy się miejsce w tym zestaw­ie­niu to zwierz musi stwierdz­ić, że jest to zaskocze­nie zde­cy­dowanie nie na miejs­cu. Właś­ci­wie zwierz nie przy­pom­i­na sobie tak drasty­cznej zmi­any postrze­ga­nia akto­ra jaka zaszła w przy­pad­ku Lau­riego. Prze­cież dla więk­szoś­ci osób, które kojarzyły go przed pre­mierą Dok­to­ra Housa był to świet­ny komik znany przede wszys­tkim z wys­tępów bal­an­su­ją­cych na grani­cy absur­du i przy­jaźni z Stephen­em Fry. Co praw­da mignął to tu to tam w niekoniecznie kome­diowych pro­dukc­jach (np. Rozważnej i Roman­ty­cznej czy Przy­ja­ciołach Petera) czy w wyreży­serowanym przez siebie bard­zo zabawnym seri­alu Fortysome­thing. Fakt, że po pre­mierze Housa więk­szość widzów postrze­gała go jako akto­ra dra­maty­cznego (a spo­ra część była gotowa przysiąc że jest Ameryka­ninem) należy uznać, za jeden z więk­szych aktors­kich tri­um­fów. Co ciekawe Lau­rie jest jed­nymz  bard­zo niewielu aktorów, którzy swo­jej seri­alowej pop­u­larnoś­ci nie zaczęli rozmieni­ać gry­wa­jąc w jed­nym filmie rocznie w prz­er­wie pomiędzy kole­jny­mi sezon­a­mi. I tak nawet jeśli House był seri­alem co raz bardziej kry­tykowanym nigdy nie odbiło się to na oce­nie akto­ra. I słusznie bo Lau­rie ma olbrzy­mi aktors­ki potenc­jał i zwierz ma nadzieję, że jak tylko skończy objeżdżać świat ze swoim blue­sowym zespołem wró­ci do gra­nia. Komicznie czy trag­icznie zwier­zowi wszys­tko jedno.

Hugh Bon­neville — chy­ba najbardziej zwier­zowy wybór na tej liś­cie. Widzi­cie zwierz lubił akto­ra od bard­zo daw­na zan­im jeszcze pojaw­ił się jako dziel­ny i szla­chet­ny acz trady­cyjnie nastaw­iony do życia Lord Grantham w Dow­ton Abbey. Bon­neville to zde­cy­dowanie lep­szy aktor niż moż­na by wnioskować z jego zde­cy­dowanie bry­tyjskiej kari­ery. Choć dał się nieco zag­nać do ról prze­cięt­nych anglików — całkiem pocz­ci­wych i sym­pa­ty­cznych ale wciąż pod­dawanych kole­jnym próbom (choć trze­ba przyz­nać, że w rolach arys­tokratów sprawdza się i sprawdzał zaskaku­ją­co dobrze). Nie mniej cza­sem kiedy obsadza się go zupełnie wbrew warunk­om czy stereo­ty­pom uda­je mu się zalśnić jak np. w Third Star gdzie pojaw­ia się jedynie na chwilę jako sza­le­niec na plaży i pozostaw­ia po sobie niezatarte wraże­nie (a na dodatek jest bard­zo zabawny). Był też abso­lut­nie znakomi­ty w Iris ale jakoś wielu wid­zom umknęła jego rola (sporo było podob­no przeko­nanych, że młodego męża Iris i starego męża Iris grał ten sam aktor) Do tego zwierz odnosi wraże­nie, ze to aktor, które­mu bez trudu przy­chodzi przeko­nanie nas, że powin­niśmy lubić jego bohat­era.  W każdym razie tak dzi­ała na zwierza jego obec­ność na ekranie. A zwierz bard­zo ceni kiedy może pol­u­bić bohat­era nawet jeśli ten ma go zawieść. 

John Simm — zwierz nie będzie ukry­wał, nie miał zielonego poję­cia o ist­nie­niu tego akto­ra przed obe­jrze­niem Dok­to­ra Who. To znaczy inaczej — widzi­ał Human Traf­fic (który uważa za abso­lut­nie genial­ny film) ale jakoś nigdy nie dostrzegł jak zdol­ny to aktor. No ale sko­ro już go dostrzegł law­ina ruszyła i zwierz obe­jrzał Life on Mars, w którym gra główną rolę i do innych pom­niejszych filmów i ról telewiz­yjnych. Simm to aktor naprawdę świet­ny — łat­wo go na ekranie nien­aw­idz­ić łat­wo mu kibi­cow­ać. Zwierz podzi­wia go za swo­bodę z jaką porusza się po ekranie gra­jąc na z równą swo­bodą ludzi zupełnie nor­mal­ny, psy­chopatów (choć ci wychodzą mu najlepiej), posta­cie zgu­bione i bard­zo pewne siebie. Zwierz trochę żału­je, że Simm jest aktorem o kari­erze właś­ci­wie wyłącznie bry­tyjskiej bo to ten rodzaj akto­ra, którego stras­zli­wie braku­je w zachod­nich fil­mach. To znaczy takiego który jest do tego stop­nia nieokreślony i wszech­stron­ny, że może jeszcze czymś widza zaskoczyć. Jedyne czego zwierz żału­je to ponown­ie fakt, że żyje w pod złą sze­rokoś­cią geograficzną bo ponoć Simm telewiz­yjny bled­nie wobec Sim­ma scenicznego. Co zwierza zawsze bard­zo boli.

 John Simm to taki aktor, które­mu kibicu­jesz nawet jeśli jego bohater chce zmieść ludzkość z powierzch­ni ziemi.

Rowan Atkin­son — aktorów kome­diowych zwykło się częs­to w takich zestaw­ieni­ach pomi­jać wychodząc z założe­nia, że komik zawsze ustępu­je tal­en­tem aktorowi dra­maty­czne­mu czy wszech­stron­nemu. Zwierz jed­nak nie może oprzeć się wraże­niu, że pominię­cie Rowana Atkin­sona było­by kosz­marnym wręcz błę­dem. Bo Atkin­son udowod­nił, że jest wszech­stron­nym komikiem. W Czarnej Żmii gra prze­cież postać nadzwyczaj szczwaną inteligent­ną, której małym dra­matem jest fakt, że otoc­zona jest samy­mi idio­ta­mi — trze­ba z resztą przyz­nać, że jego bohater w ostat­niej I wojen­nej serii fil­mu jest bardziej postacią trag­iczną niż komiczną. Z drugiej strony mamy jego wys­tępy jako Jasia Fasoli oparte wyłącznie na humorze z pogranicza pan­tomimy — Atkin­son jest tu śmieszny wyłącznie dzię­ki temu, że jest na ekranie obec­ny (niek­tórzy twierdzą, że Atkin­son nic nie musi robić by być śmiesznym ale zwierz sprowadza­ł­by jego tal­en­tu jedynie do stwierdzenia, że to facet ze śmieszną twarzą) ale praw­da jest taka, że stworze­nie takiej postaci jak Jaś faso­la wyma­ga więcej aktorskiego tal­en­tu niż śmierć na ekranie. Zwłaszcza, że jak stwierdz­ił kiedyś Atkin­son praw­da jest taka, że Jaś Faso­la robi dokład­nie to co każdy z nas ma niekiedy pokusę zro­bić ale nigdy tego nie robimy. W każdym razie Wakac­je Jasia Fasoli to jeden z ulu­bionych popraw­ia­ją­cych humor filmów jakie zwierz widzi­ał. Tak więc miejsce na tej liś­cie jest obow­iązkowe. A i zwierz wpisu­je go do aktorów telewiz­yjnych bo w sum­ie swo­je dwie najważniejsze role stworzył dla telewizji.

Rufus Sewell — wiado­mo, że kiedy Hol­ly­wood potrze­bu­je kogoś kto zagra tego złego ewen­tu­al­nie wari­a­ta dzwoni po Bry­tyjczyków. Ale po kogo dzwonią Bry­tyjczy­cy kiedy potrze­bu­ją takiej postaci? Przez pewien czas Swell spec­jal­i­zował się w gra­niu “tych złych” i “tych sza­lonych” i powiedzmy sobie szcz­erze zawsze dobrze mu to wychodz­iło. Zwierz nie będzie tutaj ukry­wał, że jego zdaniem ważną rolę odgry­wa w tym jego wygląd — zwłaszcza zestaw­ie­nie jakiegoś sza­leńczego błysku jas­no zielonych oczu z bard­zo ciem­ny­mi włosa­mi. Ale nie tylko sza­leń­cy wychodzą Sewel­lowi dobrze — sprawdza się tez jako aktor od postaci sil­nych choć naz­nac­zonych jakąś słaboś­cią — zwierz oglą­dał go ostat­nio jako Karo­la II w seri­alu obe­j­mu­ją­cym sporą część życia ang­iel­skiego Króla i jak na dłoni widać było, jak świet­nie wychodzi aktorowi granie słaboś­ci­a­mi swo­jej postaci. Przy czym co ciekawe — mimo wielu wad jego bohaterów łat­wo pol­u­bić — co wie każdy kto oglą­dał ekraniza­cję Filarów Zie­mi. Oczy­wiś­cie prob­lem ze Sewellem jak z wielo­ma ang­iel­ski­mi aktora­mi jest taki, że gdy w końcu pojaw­ia się w kinie pop­u­larnym krę­conym poza grani­ca­mi kra­ju naty­ch­mi­ast wpa­da w niszę zarez­er­wowaną dla Bry­tyjczyków czyli gra­nia złego — ostat­nio grał Adama w Abra­hamie Lin­col­nie Zabój­cy Wam­pirów. Nie jest to zła rola ale nie jest to też film w którym moż­na się czymkol­wiek aktorsko popisać. A szko­da bo aku­rat w przy­pad­ku tego akto­ra nawet mała ról­ka (świet­nym przykła­dem jest jego postać w Parade’s End) potrafi być prawdzi­wą perełką.

Eddie Red­mayne — zwierz zwierzał się wam kiedyś że nie ma poję­cia czy lubi tego akto­ra czy nie — prawdą jest że nadal się zupełnie nie zde­cy­dował choć raczej skła­nia się ku sym­pa­tii dla bard­zo zdol­nego angli­ka. Red­mayne wyda­je się aktorem wręcz stwor­zonym do gra­nia postaci których ist­nie­nie w filmie zawsze wys­tępu­je  w jakiejś relacji do kobi­et. Brz­mi to dzi­wnie ale spójrz­cie na jego rolę w Bird­song, Tess czy Mój Week­end z Marylin. Wszyscy jego bohaterowie ist­nieją w odniesie­niu do kobi­et, które kocha­ją lub których pożą­da­ją. Dlaczego? Zwierz nie jest do koń­ca pewien. Może dlat­ego, że już z samego wyglą­du Red­mayne ma w sobie coś takiego roman­ty­cznego czy młodzieńczego co kusi reży­serów do kon­fron­towa­nia tego ide­al­iz­mu z rzeczy­wis­toś­cią. Może zaś zwierz za bard­zo stara się znaleźć jakieś punk­ty wspólne. Nie mniej Red­mayne to jeden z tych młodych (ponown­ie słowo młody należy ująć w spory naw­ias) ang­iel­s­kich aktorów, którym zwierz wróży dość dużą kari­erę. Dlaczego? Bo takich aktorów na zachodzie nie ma i wystar­czy wypełnić tą lukę by nie musi się niczym za bard­zo prze­j­mować przez dłuższy czas. Tylko trze­ba dać się znaleźć.

 Zwierz kiedyś już zamieszczał ten gif ale nigdy mu dość. Bo w sum­ie wszys­tkie jego prob­le­my z aktorem sprowadza­ją się do tego, że on jak­by trochę dzi­wnie wygląda.

Matthew Mac­Fadyen — choć dla więk­szoś­ci czytel­ników zwierza to przede wszys­tkim nowym pan Dar­cy z najnowszej ekraniza­cji Dumy i Uprzedzenia to dla zwierza jest to przede wszys­tkim aktor telewiz­yjny. I tu zwierz musi zaz­naczyć — nie jest do koń­ca pewien czy Mac­Fadyen jest bard­zo dobrym aktorem to znaczy nieza­leżnie czy gra w Fila­rach Zie­mi czy w Any Human Hart czy w jakimkol­wiek innym filmie zwierz widzi mniej więcej te same ruchy, spo­jrzenia i gesty. Tylko widzi­cie, zwier­zowi to zupełnie nie przeszkadza bo aku­rat tego akto­ra trochę bezkry­ty­cznie lubi. Dlaczego? Przede wszys­tkim  jego posta­cie są zazwyczaj łatwe do pol­u­bi­enia, po drugie w wielu z nich — nawet tych dość prze­cięt­nych wyczuwa się jakąś szla­chet­ność — zwierz ma prob­le­my z jas­nym spre­cy­zowaniem tego odczu­cia ale zła­pał się na tym, że z niewielki­mi wyjątka­mi jego bohaterowie budzą zau­fanie. Do tego Mac­Fadyen kul­ty­wu­je zapom­ni­aną przez zaskaku­ją­co wielu aktorów trady­cję gra­nia przede wszys­tkim ocza­mi.  I tak może mieć bard­zo niewiele dia­logu i bard­zo dużo powiedzieć. Zwierz to zawsze ceni i cenił. A poza tym zawsze wyglą­da trochę smut­no. Co zwierz zaskaku­ją­co lubi u aktorów. Nie wiado­mo dlaczego.

 Widzi­cie, moż­na moknąć w deszczu i moknąć w deszczu. Tu mamy przykład moknię­cia bard­zo wymownego.

Idris Elba — to zaskaku­jące ile cza­su zajęło światu odkrycie jak fan­tasty­cznym aktorem jest Elba. W sum­ie zdaniem zwierza trud­no było­by znaleźć dla niego rolę w której by się nie sprawdz­ił. Na ekranie potrafi bard­zo szy­bko prze­jść od niewymus­zonego spoko­ju do napadu gniewu co doskonale kojarzą wszyscy, którzy oglą­dali Luthra. Z resztą powiedzmy sobie szcz­erze, 90% uwa­gi jaką zebrał ten ser­i­al wiąże się z jego fan­tasty­czną rolą. W Thorze  nie miał zbyt wiele do zagra­nia ale udowod­nił, że siła jego prezencji zde­cy­dowanie wychodzi poza granice małego ekranu. Nieste­ty kom­plet­nie nie wyko­rzys­tał go Ride­ly Scott w Prom­e­teuszu zatrud­ni­a­jąc go w klasy­cznej roli “Lojal­nego murzy­na” zupełnie nie dostrze­ga­jąc, że ma w obsadzie akto­ra, który spoko­jnie mógł­by ponieść część trochę nie ist­niejącego w tej pro­dukcji dra­matu. Nie mniej zwierz jest bard­zo ciekawy czy  Hol­ly­wood dostrzeże potenc­jał akto­ra (na co miało szanse już po The Wire HBO) czy też zacznie go obsadzać w klasy­cznym zestaw­ie ról dla czarnoskórych aktorów (nie udawa­jmy, że takich ról nie ma bo są) mar­nu­jąc tym samym potenc­jał świet­nego akto­ra dramatycznego.

 Co praw­da tu mówi bohater seri­alu a nie aktor ale zwierz nie mógł się pow­strzy­mać. Bo gif wydał mu się tak strasznie na miejscu.

Dobra a ter­az czas na nieobec­nych. Nie ma jak zapewne zauważyliś­cie drodzy czytel­ni­cy na tej liś­cie Bene­dic­ta Cum­ber­batcha. Dlaczego? Bo zdaniem zwierza tłu­macze­nie wam, że zwierz go lubi i ceni było­by najbardziej wtórną czyn­noś­cią jaką zwierz mógł­by uczynić z resztą pochwały na część Bene­dic­ta sypały się tu sze­roko nieza­leżnie czy chodzi o jego zdol­noś­ci aktorskie czy o bard­zo trafi­a­jącą w gust zwierza aparycję , nie ma też Mar­ti­na Free­m­ana bo miał on włas­ny wpis, stąd też brak Jude’a Law, o którym zwierz pisał niedawno. Co do pozostałych wiel­kich nieobec­nych to zwierz wie, że ist­nieje spo­ra frakc­ja lob­bu­ją­ca za Clivem Owen­em. Cóż zwierz jeszcze mu nie wybaczył Króla Artu­ra i ogól­nie za nim nie spec­jal­nie przepa­da. Nie ma też Daniela Creiga, to dobry aktor ale zwierz jeszcze się nie pogodz­ił z nim jako Bon­dem. Może kiedyś mu wybaczy. Wielką wtopą zwierza jest nato­mi­ast zapom­nie­nie o Seanie Beanie ale spoko dostanie osob­ny ustęp kiedy zwierz będzie pisał wiel­ki wpis (który ukła­da w głowie) o aktorach, którzy mają słabość do pewnego rodza­ju ról. Na koniec zwierz zapew­nia was, że na kartce w kaje­ciku w którym wyp­isy­wał sobie różne nazwiska, jest ich co najm­niej drugie tyle. Tak więc zwierz przy­pom­i­na swoim anglofil­skim czytel­nikom, że wymienić dobrych aktorów ang­iel­s­kich to wymienić praw­ie wszys­t­kich aktorów ang­iel­s­kich. A to nieco by zmieniło pro­fil tego bloga.

Ps: Zwierz praw­ie skończył z pod­dany­mi królowej! Jeszcze tylko Kanadyjczy­cy i zwierz będzie musi­ał znaleźć inny pretekst by pisać pochleb­ne rzeczy o bry­tyjs­kich aktorach.

0 komentarz
0

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online