Taką formę postu ściągnęłam od Riennahery. To doskonały rodzaj wpisu, kiedy człowiek chce się podzielić pewnymi przemyśleniami, ale są one zbyt skromne czy ulotne by zrobić z nich cały wpis. Uważam, że to bardzo dobry rodzaj wpisów. Mam swoje przemyślenia odnośnie siedzenia w domu w ogóle, ale zgodnie z obietnicą – będę się trzymać kultury jak ostatniej deski ratunku więc dziś moje przemyślenia wyłącznie kulturalne.
1.Całą kulturę zaczęłam postrzegać wyłącznie przez pryzmat – czy odwraca moje myślenie od zmartwień związanych z wirusem czy też nie. Stało się to moją podstawową kategorią, jeśli chodzi o ocenę czy chcę coś obejrzeć, oglądać, kontynuować itp. To kategoria ciekawa, bo potrafi zadziałać zupełnie na ślepo. Czasem rzeczy ukochane zupełnie nie działają, czasem rozrywka, po którą bym inaczej nie sięgnęła – świetnie się tu sprawdza. Fascynuje mnie ta kategoria.
2. Myślałam, że będę dużo więcej czytać. W pierwszym tygodniu odosobnienia ściągnęłam sobie bardzo dużo książek przekonana, że rozpocznie się mój czytelniczy raj. Okazało się, że w domu czyta mi się gorzej. Uświadomiłam sobie, że nie wychodząc z domu tracę moje ulubione przestrzenie do czytania – komunikację miejską i kawiarnie. Kiedy wokół mnie jest absolutna cisza i spokój – nagle wszystko mnie rozprasza. Ostatecznie czytam tyle ile czytałam, jeśli nie mniej.
3. Nie spodziewałam się jak ważne staną się dla mnie w tym okresie opery. Tak jasne zawsze lubiłam opery, ale jakoś muzyka operowa okazała się hitem kwarantanny. W ogóle dzięki temu, że tyle teatrów udostępnia swoje nagrania od początku odosobnienia obejrzałam kilka oper, i kilka przedstawień baletowych. Normalnie korzystam z takiej możliwości raz na miesiąc więc wyrobiłam normę za cały 2020.
4. Wróciłam do zarzuconego wiele lat temu zwyczaju, żeby dzień kończyć seansem filmu tak koło 20/21 – teraz oglądam wieczorem film i to nadaje jakąś strukturę ostatnim godzinom dnia. Bez nich i bez wizji wstawania wcześnie rano by dojechać do pracy strasznie trudno zapomnieć o której człowiek powinien się położyć. Plus mam, ku mojemu zaskoczeniu większą potrzebę oglądania filmów niż seriali.
5. Dużo wracam do rzeczy, które już znam – Doc Martin, Niania, teraz powtórka Sherlocka, wcześniej powtórka całego Zmierzchu – szukam rzeczy, o których wiem, że wywołają we mnie konkretne emocje, plus staram się znaleźć odpowiedź na pytanie – co działa a co nie działa wedle tych nowych kategorii czasów pandemii. Bo to jest jednak ciekawe, że z czasem najważniejszym elementem filmu stają się jego krajobrazy i fakt, że można sobie popatrzeć na przyrodę i ludzi chodzących tak po prostu jakby nic się nie stało.
6. Love is Blind I Tiger King to dwa programy, których pewnie bym nie obejrzała w żadnym innym czasie. Oba idealnie zgrały się z czasami, kiedy człowiek chciałby nic nie wiedzieć, nikogo nie widzieć i czuć się dobrze z dala od ludzkości. Love is Blind porzuciłabym po trzech odcinkach z nudów, Tiger Kinga pewnie bym nawet nie zaczęła. Teraz znam oba i na pewno nie sprawiają, że czuję dużo więcej ciepłych uczuć do ludzkości.
7. Bardzo cierpię, że nie poszłam wtedy do kina drugi raz na Emmę. Jednocześnie wizja, że już nie długo film będzie dostępny na DVD czy Blu Ray (niedługo w moim myśleniu oznacza w ciągu kilku miesięcy) czyni tą produkcję ponownie jedną z najbardziej przeze mnie wyczekiwanych. Ogólnie bardzo potrzebuję teraz kina kostiumowego – ponieważ anglojęzyczne mam już nieźle ogarnięte przestawiłam się na filmy po francusku. W ogóle zaczęłam oglądać więcej filmów po francusku. Nie wiem, dlaczego, ale jakoś ich lekka odmienność sprawia, że mniej myślę o świecie poza filmowym
8. Bardzo cierpię, że nie mam aplikacji VOD.PL na telewizorze. Obecnie VOD.PL ma taki niesamowity wybór filmów do obejrzenia, że blednie przy nim Netflix i HBO.GO. Ogólnie bardzo żałuję ze VOD.PL nie jest po prostu serwisem na subskrypcję tylko każdy film trzeba kupować. Ale serio to jest dokładnie to miejsce, gdzie spędzam większość mojego odosobnienia. Co ciekawe, kiedy patrzę na serwisy streamingowe na których spędzam najwięcej czasu to wcale nie wygrywa Netflix.
9. Pisanie powieści w odcinkach okazało się dobrym pomysłem – jednak tworzenie kultury bardzo pomaga. Jedyny problem- nie mogę zasnąć w nocy, bo fiksuję się na rozmyślaniu o moich bohaterach i co z nimi dalej będzie. Dziś śniło mi się, że wprowadziłam zmianę w fabule pierwszych rozdziałów i muszę pozmieniać całą książkę a trochę mi się nie chce.
10. Po latach kupiłam i nadrabiam serial animowany o Batmanie z lat 90. Jestem nim jednocześnie zachwycona (niesamowita animacja) i nieco zaskoczona – w mojej pamięci zapisał się jako coś zupełnie innego. Ale z punktu widzenia mojej miłości do kulturowego przetwarzania postaci Batmana to był to doskonały pomysł na rozrywkę na czas odosobnienia. Jednocześnie w ogóle mam poczucie, że to co jest teraz może ciekawie wpłynąć na kino superbohaterskie. Mam wrażenie, że jednocześnie mniej i bardziej wierzymy w dobre zakończenia. Zagrożenie zaś stało się tak namacalne, że nie wiem, czy uwierzymy jeszcze w Avenegers.
PS: Piosenka „Wszystko będzie dobrze” to dzieło szatana stworzone by zrobić nam dziury w mózgach