Jak pewnie zauważyliście Zwierzem ostatnio miota po Polsce. Do większości miejsc przybywam by rozmawiać, wykładać czy szkolić. Ale do Wrocławia, Zwierz przyjechał żeby patrzeć. I to nie na byle co tylko na wystawę pod doskonałym tytułem Moda i Kino. I musi wam powiedzieć – jest pod wrażeniem tego co zobaczył.
Wystawa „Moda i Kino. Kostiumy z kolekcji CeTA w Pawilonie Czterech Kopuł” może nie brzmi najbardziej porywająco do momentu w którym zdamy sobie sprawę co tak właściwie możemy na niej zobaczyć. Zacznijmy od skrótu CeTa – Centrum Technologii Audiowizualnych, to instytucja będąca spadkobiercą wrocławskiej Wytwórni Filmów Fabularnych. Jeśli wydaje się wam, że większość znanych filmów okresu PRL powstawała w Warszawie i Łodzi to znaczy, że zupełnie zapomnieliście o Wrocławiu. To tu powstały Popiół i Diament, Sami Swoi, Lalka, Rękopis Znaleziony w Saragossie, Giuseppe w Warszawie, Nóż w Wodzie czy Test pilota Pirxa. Do tego jeszcze nie można zapomnieć o produkcjach telewizyjnych jak Czterej Pancerni i Pies czy Stawka Większa niż Życie. Niemal jedna czwarta produkcji w powojennej Polsce powstawała właśnie we Wrocławiu.
Co to oznacza? Że w olbrzymich zbiorach kostiumów i rekwizytów znalazły się właśnie te do najbardziej znanych polskich filmów. I to właśnie one (wraz z bardzo ciekawymi kostiumami do nieco gorzej pamiętanych dziś produkcji) stanowią trzon wystawy. Dla niektórych oglądanie kostiumu filmowego może się wydawać dość nudne. Wszak to tylko rzeczy które mają na sobie bohaterowie. Nic bardziej mylnego. Wystawa nie jest po prostu okazją do wspomnienia kostiumów ze znanych filmów. To także unikalna możliwość uświadomienia sobie jak kostium filmowy informuje nas o charakterze, pozycji czy zamiarach bohaterów. Kostiumy czytamy w filmach dość instynktownie – niektóre kolory i kroje kojarzymy z niewinnością bohaterów, inne jednoznacznie wiążemy z pewnymi cechami charakteru czy np. pozycją społeczną. Kostium niekiedy dopowiada skąd bohater przychodzi, informuje, jeszcze przed pierwszą linijką dialogu z kim tak właściwie mamy do czynienia. Jednocześnie musi osadzać historię w świecie, tworzyć spójną estetykę. Dobrze skrojony kostium mówi w filmie własnym głosem, niekiedy jak np. w przypadku stroju Zbyszka Cybulskiego z Popiołu i Diamentu – współtworzy legendę.
Oglądanie kostiumów na żywo pozwala dostrzec jak bardzo różnią się one po prostu od strojów z konkretnej epoki. Są zdecydowanie bardziej wyraziste, często przerysowane (zwłaszcza tam gdzie pojawiają się śmiałe linie czy zestawienia kolorów). Często – choć naśladują stroje z epoki bywają od nich nieco bardziej nowoczesne – nastawione na estetykę odbiorcy, który jednak postrzega przeszłość nieco inaczej. Do tego wyraźnie można dostrzec że kostium filmowy musi operować zdecydowanie bardziej stanowczymi zestawieniami kolorystycznymi czy w ogóle – kolorami których niekoniecznie byśmy się spodziewali. Dlaczego? Ponieważ jednak postacie widziane najpierw w oku kamery a potem w filmie, rzadko wyglądają tak samo jak w realnym życiu. Z resztą dochodzą do tego inne czynniki – wykorzystanie koloru w przypadku kręcenia filmu na taśmie czarno-białej jest zupełnie inne – kostiumy z czasów kiedy kręcono filmy czarno białe mają swoje naturalne kolory ale dobierane z pamięcią o tym jak wypadną na kliszy. Do tego widać, że nieco bardziej się błyszczą, widać że szyte były tak by móc je przerabiać i dostosowywać do kolejnych scen czy aktorów. To bliskie spojrzenie pozwala też zdać sobie sprawę jak bardzo to co widzimy na ekranie jest wynikiem pracy bardzo wielu osób które tworzą coś imitującego naszą rzeczywistość, ale jednocześnie – niesłychanie przemyślanego, tak by zgrywało się z językiem filmu.
Cała wystawa podzielona jest na trzy główne działy. Pierwszą część „wizje przyszłości” wypełniają przede wszystkim kostiumy do filmu „Test Pilota Pirxa”. Pokazują ciekawe zjawisko – z jednej strony widzimy tą starzejącą się wizję przyszłości (rzeklibyśmy, że są to kostiumy więcej niż retro) ale z drugiej – pewne elementy stałe. Jak na przykład wizja, że strojem który będzie rządził w przyszłości będzie jednoczęściowy, jednolity kolorystycznie kombinezon. Oczywiście w tych wizjach przeszłości odbija się sporo trendów, które pojawiły się w modzie w latach powstania filmu. Środkowa część wystawy to Bohaterowie Współczesności – to taka trochę przemieszana część gdzie przede wszystkim znajdziemy najsławniejsze kostiumy m.in. te z Popiołu i Diamentu, Samych Swoich, Stawki większej niż życie czy – moje ukochane – z Klątwy Doliny Węzy. Na samym końcu czeka nas część „Zmagania z historią” gdzie znajdziemy przede wszystkim kostiumy nawiązujące do strojów z przeszłości. Tu z kolei na pewno przyciągną uwagę kostiumy do Lalki czy do Rękopisu znalezionego w Saragossie.
Ostatnim elementem tytułu wystawy jest Pawilon Czterech Kopuł. To było dla mnie olbrzymie zaskoczenie. Miałam niesamowitą możliwość oglądania muzeum w którym nie było nikogo. To trochę taki szalony sen każdego młodego intelektualisty (ok Zwierz na warunki muzealne wciąż jest młody), znaleźć się samotnie w muzeum. Zwierzowi udało się dzięki własnej gapowatości – przyjechał do Wrocławia w poniedziałek, zapominając o starej jak świat zasadzie – w poniedziałek muzea są nieczynne. Na całe szczęście od czegoś się jest blogerem. Otwarto przed nim podwoje muzeum, i zwierzowi ukazała się cudowna przestrzeń. Odremontowany w zeszłym roku Pawilon Czterech Kopuł to budynek który powstał z myślą o celach wystawienniczych (potem był przez lata wykorzystywany min. przez Wytwórnię Filmową) choć tylko przez krótki czas po wojnie spełniał taką funkcję. Teraz po odnowieniu zdecydowano się postawić na niesłychanie prostą formę – przestrzenny, modernistyczny, biały budynek mówi sam za siebie, a jednocześnie – daje niesamowitą przestrzeń w której nic nie zakłóca odbioru sztuki. To absolutnie idealne miejsce na zbiory Sztuki Współczesnej które się tam mieszczą. Zwierz był zachwycony ekspozycją – a właściwie tym ile ma ona oddechu i przestrzeni.
Ale odnowiony budynek to także próba ciekawego i nowego podejścia do identyfikacji wizualnej muzeum. Tym co absolutnie złapało Zwierza za serce jest pomysł by odwiedzający muzeum mogli – zrywając kartki z zawieszek – w kolejnych salach zbierać własny przewodnik po muzeum. Tego typu kartki znajdziemy zarówno przy najważniejszych elementach ekspozycji ale także na korytarzach czy przy toaletach – uważnie odwiedzając każdy zakątek muzeum można zebrać kartki które ułożą się nam w fajną graficzną reprezentację odwiedzonej przestrzeni. Doskonały pomysł nie tylko by zwrócić uwagę na punkty informacyjne ale też by zachęcić odwiedzających do uważnego zwiedzania całego muzeum. Warto też wspomnieć o przestrzeni znajdującej się w samym środku pawilonu – zadaszonym dziedzińcu (ponoć przez niektórych Wrocławian nazywanym czule lodowiskiem) na którym obok olbrzymich dzieł sztuki nowoczesnej (które niekiedy potrzebują naprawdę sporo przestrzeni) znajduje się też sympatyczna kawiarnia. Tak więc nie trzeba opuszczać wystawy by napić się kawy. Widać zresztą, że muzeum w swoim odnowionym budynku stara się wyjść poza klasyczne pojmowanie przestrzeni muzealnej i stworzyć raczej przyjazne miejsce publiczne, w którym można obcować ze sztuką. Do takiego muzeum można przyjść, posiedzieć, zajrzeć do księgarni i wypić kawę między jednym a drugim dziełem sztuki współczesnej. No i przy okazji pozachwycać się cudowną modernistyczną architekturą.
Jak mówiłam miałam okazję Zwiedzać wystawę i całe muzeum bez innych zwiedzających co dało mi też dość wyjątkową możliwość zbliżenia się np. do eksponatów na wystawie poświęconej modzie. Niczego nie dotykałam (gdzieżby Zwierz śmiał) ale podejście bliżej to naprawdę niesamowite przeżycie – zwłaszcza że to przecież kawałek najprawdziwszej historii polskiego kina. Jednak jeśli jeszcze zdążycie wybrać się na wystawę (jest czynna do 30.12) to też będziecie mogli stanąć bardzo blisko kostiumów i przy okazji poczytać o procesie ich powstawania. Jeśli z jakiegoś powodu nie uda się wam zdążyć to Zwierz poleca znakomity katalog wystawy (autorstwa Małgorzaty Możdżyńskiej-Nawotki), który jest także doskonałym przewodnikiem po tym jak czytać kostiumy filmowe ale też jak powstawały projekty i jak wyglądała praca nad kostiumami do wielu z najważniejszych polskich filmów. To publikacja którą wielbiciele kina w Polsce jak najbardziej powinni mieć na półkach.
Na koniec Zwierz musi wam jeszcze sprzedać ciekawą informację. Otóż wszystkie kostiumy wystawiane są z wykorzystaniem manekinów właśnie z zasobów dawnej Wytwórni Filmowej. Niekoniecznie są to manekiny najpiękniejsze ale idealnie dopełniają zbiory i przypominają trochę, że jednak oglądamy kostiumy filmowe, które niezależnie od tego czy ich twórcy chcieli opowiadać o przyszłości czy przeszłości, powstały w bardzo konkretnych czasach i musiały też odpowiadać pewnym estetycznym wymogom czasów w których powstały. Patrzymy więc nie tylko na to jak dane czasy próbowano odtworzyć, ale też jak dane czasy próbowano otworzyć mając w pamięci co podoba się widzowi z lat 60, 70 czy 80. Te manekiny i ich koszmarne fryzury bardzo o tym przypominają. Zresztą jak mi powiedziano – początkowo nie było planów by je wykorzystać ale okazało się, że dodają całej wystawie uroku.
Zwierz zdaje sobie sprawę, że nie zostało wiele czasu by tą fantastyczną wystawę obejrzeć ale np. jeśli znajdziecie czas pomiędzy świętami a Sylwestrem to Zwierz sprawdził, że Muzeum będzie działać a wystawa będzie jeszcze udostępniona do zwiedzania. Więc nie wszystko stracone. Sam Zwierz planuje koniecznie do pawilonu wrócić latem – bo to wręcz marzenie – przejść się po parku a na zakończenie spaceru pójść do przejrzystego i powalającego prostą formą muzeum, spędzić trochę czasu w otoczeniu sztuki współczesnej. Zwierz się cieszy na samą myśl o tej wycieczce. A was – niezależnie czy jesteście z Wrocławia, czy musicie się tam dopiero wybrać, z całego serca zachęcam byście koniecznie skierowali się do Pawilonu Czterech Kopuł bo to miejsce które doskonale pokazuje, jak wspaniałą przestrzenią może być muzeum.
Ps: Zwierz został zaproszony do Wrocławia przez Muzeum Narodowe we Wrocławiu, którego Muzeum Sztuki Współczesnej jest oddziałem.