Kochani oto ten dzień roku. Dzień w którym uświadamiam sobie w pełni fakt, że poślubiłam mężczyznę, który zawsze będzie uważał, że nie jestem w pełni przygotowana do rozmowy, kochał naszą kotę nieco bardziej niż mnie i jeśli dorobimy się jakichś dzieci to pewnie, któreś z nich będzie miało na imię Kserkses albo Zaratustra. W każdym razie przedstawiam tegoroczny odcinek „Rzeczy, które mój mąż mówi do mnie i do mojej koty”
Od razu zaznaczam, co pewnie dostrzeżecie, że wpisy pojawiają się w odwrotnej chronologii – najnowsze są jako pierwsze a w tych ostatnich znajdziecie wspomnienia z początku tego kolejnego (już czwartego razem!) wspólnego roku.
Mateusz na spacerze: „Czuje zapach topiącego się asfaltu. Nachodzi śmierć papug”
Kiedy poprosiłam o wyjaśnienie Mateusz oburzył się, że nie wiem jakie opary są szkodliwe dla bardzo delikatnych płuc papug.
Znów byłam nie przygotowana do rozmowy
***
Ja do Mateusza: Kiedy ostatnim razem byłeś na procesji na Boże Ciało?
Mateusz: Nigdy? Nie chodziliśmy na procesję
Ja: Jak to? Nigdy? Ja chodziłam, nawet kwiatki sypałam i poduszkę kiedyś nosiłam
Mateusz: To się nazywa głęboki kulturowy kamuflaż.
***
Ja (Przytulając męża): „Nie chcę więcej wyjeżdżać bez ciebie, jest wtedy tak pusto”
Mateusz: „Jestem rozdarty, z jednej strony to co mówisz jest miłe i cię kocham, z drugiej jesteś ciepła”
***
Mateusz (nagle): Dlaczego się mówi, że ktoś jest lwem salonowym a nie że na przykład foką towarzystwa? Widziałaś kiedyś foki na plaży? One tak ładnie leżą razem widać, że się dobrze czują w swoim towarzystwie. To powinien być nasz punkt odniesienia.
***
Ja: „Nie cierpię się cofać. Człowiek zawsze powinien iść do przodu. To chyba zdrowa filozofia życiowa?”
Mateusz: „Jeśli jesteś lodołamaczem to tak”
***
Zdanie, które dobiegło mnie z pokoju obok
„Shubi nie mogę ci ufać, kontrakty które zawierasz nie są wiążące, jesteś kotem, nie masz mocy prawnej”
***
Mateusz wyszedł chyba ze swojej długie fazy na Zaratusztrianizm. Skąd to wiem? Bo ostatnio, kiedy zapytałam co czyta odparł „Te części eposu o Gilgameszu których nie znam na pamięć”
***
Ja (wyrwana z rozmyślań o psychice ludzkiej): „Mateusz nie masz czasem wrażenia, że monogamia nie ma sensu?”
Mateusz: „To pytanie brzmi potencjalnie podchwytliwa pułapka, dlatego dla własnego dobra się nie wypowiem, póki nie powiesz mi co dokładnie masz na myśli”
***
Jedziemy tramwajem nagle Mateusz celuje we mnie aparatem no wyraźnie robi mi zdjęcie. Ja sobie myślę „O jej taki mój mąż romantyczny zobaczył jak mi ładnie w tej sukience i tym kapeluszu i w ogóle światło takie ciepłe, ojej pewnie ślicznie wyglądałam”
Mateusz: Wbrew pozorom nie robiłem ci zdjęcia skanowałem tylko kod QR który jest nas twoją głową
***
Ja: Kochanie widzisz są trzy podstawowe rodzaje walizek: duże, małe, średnie
Mateusz: Mylisz się słońce. Są istotnie trzy rodzaje walizek. Za duże, za małe i niedostępne
***
Mateusz: To co mecz się skończył? 0 do 0? Tak
Ja: Mateusz to jest dopiero pierwsza połowa
Mateusz: A to one zawsze trwają tyle samo? Wiesz w Starcrafcie to się zmienia, można grać szybciej.
***
Ja: „Kochanie o czym myślisz?”
Mateusz: „O tym jak polskie przyimki oddają ideę centrum i peryferii. Do Austrii, ale na Węgry, do miasta ale na wieś, do pracy ale na urlop”
***
Mateusz (z drugiego pokoju): Kasia, o której my mamy gości
Ja: Mają być o tak 19:30-20:00
Mateusz (zrezygnowany): No dobra to ja chyba spodnie założę.
***
Ja (patrząc na stopy mojego męża na których są moje, krótkie różowe skarpetki): Mateusz czemu chodzisz w moich skarpetkach.
Mateusz: Jestem niewinny były w mojej szufladzie
Ja: I kolor, i krój nic ci nie podpowiedział?
Mateusz: Uznałem, że może za mało wiem o życiu, żeby to oceniać.
***
Ja: Zobacz jaka ta nasza Shubi już duża
Mateusz: zaczyna nucić „Sunrise, Sunset”
***
Ja: „Zobacz Mateusz jakie mam plany na poniedziałek po Oscarach, rano spotkanie dla gazety, potem radio, nagranie podcastu, trochę snu a już o 18 spotkanie autorskie”
Mateusz: „To miłe, że się poświęcasz. Przemysł florystyczny na pewno zyska na tych kwiatach które kupię na twój pogrzeb.”
***
Kiedy mieszkałam z rodzicami, mój ojciec co pewien czas zupełnie bez powodu, informował mnie o tym jak jakieś słowo brzmi w różnych językach, zwykle tych których nie znałam i nie chciałam poznać.
Nie udało mu się zaszczepić we mnie miłości do języków obcych, ale właśnie mój mąż powiedział do mnie „Czy wiesz, że dolnołużyckie słowo na prawdę jest bliższe w wydźwięku angielskiemu niż słowo polskie czy rosyjskie które są bliższe z kolei wzorcowi indoirańskiemu”
Także ten…
***
Ja: „Kochanie tak smutno wyglądasz, coś się stało?”
Mateusz: „Tak po prostu myślę o relacji Spenta Mainyu i Angra Mainyu do opisów upadku aniołów”
W sumie sama mu kupiłam te książki o Zaratustrianizmie więc nie powinnam się dziwić. Nie mniej muszę przestać zadawać Mateuszowi pytania jak wygląda smutno.
***
Mateusz (do Shubi zjadającej kwiatki z LEGO): „Shubi nie jedz tych kwiatów one od dawna są niejadalne”
Ja: „A kiedyś były jadalne?”
Mateusz: ” Jako paprotki być może trochę bardziej, ale to było 60 do 120 milionów lat temu. Są niejadalne w sensie geologicznym”
***
Mateusz (trzymając w ręku pilota do telewizora): „Pomyśl, pilot działa na podczerwień, Superman ma spojrzenie na podczerwień. To pewnie znaczy, że może samym swoim wzrokiem włączyć telewizor i przeglądać kanały. Super”
***
Mateusz (nagle): Święty Andrzej?
Ja: Co?
Mateusz: No ten od zarazy
Ja: Święty Roch?
Mateusz: Nie, nie ten. Myślałem że coś wiesz a ty nic nie wiesz.
Kilka minut później
Mateusz: No przecież święty Sebastian
***
Ucięłam sobie drzemkę. Śniło mi się, że na obiad Mateusz podał mi nadziewaną paprykę. Nienawidzę nadziewanej papryki. W moim śnie jadłam ją i płakałam, bo Mateusz zupełnie mnie nie zna i nie rozumie. Obudziłam się, streściłam sen realnemu Mateuszowi i ten powiedział najważniejsze zdanie „Nigdy bym ci tego nie zrobił!”
***
Mateusz (który właśnie zmierzył temperaturę): Wszystko w porządku mam 26,7
Ja: W porządku?
Mateusz (zdezorientowany): NO 26, 7 to w normie.
Ja: Jesteś pewien, że nie powinniśmy zawieść cię do szpitala i zapytać, dlaczego jeszcze żyjesz?
Mateusz po chwili refleksji: A rzeczywiście, bo ludzie mają temperaturę 36, 6. No to może tyle mam.
Och kiedy jesteś zmiennocieplną jaszczurką i zrobisz jeden mały błąd.
***
Ja (kiedy się zgubiliśmy na Bemowie): „Powinniśmy byli pójść w inną stronę”
Mateusz: „Och, ostatni przyczółek czasu zaprzeszłego w języku polskim – żal”
Nie ukrywam są momenty, kiedy człowiek rozumie dlaczego zgubić się z polonistą to cierpieć podwójnie.
***
Mateusz porządkując figurki na regale odpędza Shubi która jest ciekawa co tam się dzieje. Mateusz odpędza się od niej wołając „Idź ty alegorio daremności wysiłków ludzkich”
***
Siedzę na kanapie, Mateusz przy biurku, nagle wstaje idzie w moją stronę i już myślę, że coś do mnie powie ale nie nachyla się na leżącą obok mnie Shubi i zaczyna ją głaskać i cmokać.
Ja: „Chciałeś czegoś ode mnie?”
Mateusz: „Tak, chciałem ci coś powiedzieć, ale zobaczyłem kitku i się rozproszyłem”
***
Mateusz składa biurko. Od kilku minut siedzi na podłodze i trzyma w ręku młotek gapiąc się na niego.
Ja: „Kochanie, wszystko w porządku? O czym myślisz?”
Mateusz: „O Lucernie”
(Jak się okazuje istnieje coś takiego jak Młot lucereński i przeszkadza to memu mężowi złożyć biurko)
***
Noc. Cisza czas refleksji
Mateusz: „Pomyśl jak inaczej wszystko by się potoczyło gdyby drzewa poznania dobrego i złego pilnowała mangusta. Zżarłaby węża i byłoby inaczej. Tego brakuje w Biblii archanioła Michała w aspekcie mangusta”
***
Ja (Shubi mnie podgryza): „Nie próbuj mnie zjeść, bo będziesz gruba”
Mateusz (oburzony): „Co to ma być za body shaming. Trzeba jej powiedzieć, że taki posiłek jest nieekonomiczny i nierozważny, bo jak cię zje to kto jej będzie płacił za jedzonko”
***
Mateusz: „Ale ty wiesz, że ilekroć daję Shubi jej ulubiony przysmak to zawsze wspominam, że to ty te jej to kupujesz?”
***
Mateusz wypowiedział dziś zdanie, które nigdy nie działa.
Brzmiało…
„Zaufaj mi jestem literaturoznawcą”
Musicie zrozumieć, że padło w kontekście walki z grzybem na ścianie
***
Ja: Ech jestem gruba
Mateusz: Nie jesteś gruba po prostu twoje ciało to taki horder. Widzi nową komórkę tłuszczową i zamiast wyrzucić bo ma już dość reaguje „Och jaka piękna komórka takiej jeszcze nie mam, muszę ją sobie koniecznie odłożyć na później, jeszcze nie się kiedyś przyda”
***
Mateusz do Shubi która siedzi na jego kolanach (i wbija mu pazury w nogę) „Stłamś, stłamś te mordercze zapędy, schowaj je głęboko w kocie”
Ja: „Co ty robisz?”
Mateusz (z dumą) „Uczę Shubi wyparcia”
***
Mateusz (nagle): Wiesz, że jakby Anglik chciał zapisać słowo pniak to pewnie zapisał by je pgnac
Ja: Co?
Mateusz: No przez analogię z koniakiem. Cognac.
(Jakby ktoś pytał nie wiem co on bierze, nie wiem, gdzie to dostaje, nie wiem ile to kosztuje ale jest chyba dobre)
***
Ja do Mateusza: „Jesteś bardzo kochany, że tak mnie wysłuchujesz i wspierasz”
Mateusz: Bo nie mam garażu.
Ja: Słucham?
Mateusz: No wiesz są tacy mężowie co idą do garażu i tam siedzą cały dzień i sobie majsterkują.
Ja: Czy chcesz mi powiedzieć, że gdybyśmy mieli garaż to siedziałbyś tam cały dzień i majsterkował byleby tylko nie słuchać o moich problemach?
Mateusz: Nie mogę ci odpowiedzieć na to pytanie.
Ja: Dlaczego?
Mateusz: Po pierwsze dlatego, że nie mamy garażu.
***
Shubi zrzuciła mnóstwo rzeczy z półki i oczywiście udaje że nic się nie stało, wręcz przeciwnie po tym jak już wróciła do pokoju (wcześniej huk ją przestraszył) wygląda na uprzejmie zainteresowaną
Mateusz: „Shubi ja wiem co ty zaraz zrobisz, powiesz że nic nie masz z tym wspólnego i to wszystko zrobiła Antifa”
***
Ja: Rozmawiasz z Shubi o mnie jak mnie nie ma w domu?
Mateusz: Zwykle koncentrujemy się na takich bieżących sprawach, ale jak dzwonisz że wracasz do jej mówię że niedługo będziesz żeby mogła się emocjonalnie przygotować.
***
Mateusz (z dumą) „Shubi sama złapała i upolowała mola!”
Ja: „Kochanie, ale to nie jest wielkie osiągnięcie”
Mateusz: „Nic nie rozumiesz, wcześniej sam musiałem polować na mole i jej przynosić”
***
Ja: Jestem głodna
Mateusz: Mogę zaproponować ci coś prostego – kanapkę z kawiorem.
***
Ja do Mateusza: Kupiłeś mi prezent na święta?
Mateusz: Kupiłem ci dwa ale myślę jeszcze o drobiazgu
Ja: Hmm… bo ja mam tylko dwa dla ciebie, może powinnam kupić coś więcej. Czy my przypadkiem nie wpadamy w jakąś spiralę…
Mateusz: Potlacz Kasiu, słowem którego szukasz jest potlacz.
***
„Jakie masz ładne kolczyki, takie w buto sanki” rzekł mój mąż patrząc na moje kolczyki w kształcie łyżew.
***
„Kasia czy ty wiesz że o credo pożarli się nie tylko przed wielką schizmą wschodnią ale też pokółcili się o nie w XIX wieku na łonie reformowanego kościoła Szwajcarskiego”
Rzekł mój mąż w niedzielny wieczór bez kontekstu wstając od komputera.
***
Dziś w nocy mąż mój westchnął głęboko i żałośnie
Ja: „Mateusz o czym myślisz”
Mateusz: „O bigosie”
***
Ja: „Mateusz czemu jesteś dziś złośliwy?”
Mateusz: „Kochanie ja tylko staram się zapewnić ci atmosferę domu rodzinnego. Musi ci przecież tego brakować”
***
Mateusz: „Tak myślę, że historia Polski została wymyślona przez kartografów żeby sprzedać więcej map politycznych Europy”
***
Mateusz : „Włączę maszynę do oczyszczania powietrza bo dziś ponoć straszny smog”
Ja: „Polska naprawdę chcę mnie zabić”
Mateusz „Jestem zaskoczony, że dopiero teraz się zorientowałaś, myślałem że ostatnie tygodnie w październiku były dla ciebie jakąś wskazówką”
***
Ja – czytam Mateuszowi test z „Polityki” na podstawie którego można ocenić swoje ryzyko zarażenia się koronawirusem. Dochodzę do pytania ” Czy masz dzieci, które chodzą do przedszkola albo szkoły podstawowej?”
Mateusz: Nie, ale to sprytny zabieg kochanie – prawie mnie miałaś.
***
Mateusz: „Kasia tak sobie myślę, triumfującym generałom w Rzymie szeptano „memento mori”, nowym Papieżom mówi się „hic transit gloria mundi”, wszystko żeby pamiętali o własnej małości. A ty masz te nagłówki z prasy, że „Czajka śmierdzi”
Więc tak trzy wielkie hasła:
„Memento Mori”
„Hic transit gloria mundi”
„Czajka śmierdzi”
***
Mateusz (nagle z nad krojenia warzyw): „Czy jeśli mamy być równościowi to czy małżeństwo nie powinno być wymienne na żeńmęstwo”
***
Ja: W czerwonych strefach przywrócili zdalny tryb nauczania. Co zrobią rodzice?
Mateusz: Jeśli mają jakiś instynkt przetrwania i zdrowy rozsądek to umrą.
***
Ja ( po ucięciu sobie kawałka palca): Mateusz ile musiałabym stracić palców żebyś przestał mnie kochać?
Mateusz (milczy)
Mateusz (milczy jeszcze chwilkę)
Mateusz: No nie wiem, cztery? Trzech bym nie zauważył ale od czterech to bym się musiał już przyzwyczajać. To byłaby zupełnie nowa sytuacja.
***
Ja : Przypadkiem ucinam sobie kawałek opuszka palca i krwawię jak świnia
Mateusz: Tyko spokojnie, głębokie wdechy
Ja (patrząc na krew spływającą mi po ręce): Kochanie ale ja się nie denerwuje.
Mateusz: Mówiłem do siebie, nie do ciebie.
***
Mateusz (głaszcząc Shubi) : „Tak sobie myślę że gdybym przygarnął kota jak byłem samotny to byłbym nadal samotny… Ale miałbym kota!”
Trochę się cieszę że pojawiłam się w życiu Mateusza przed Shubi. To daje mi odrobinę przewagi
***
Ja: „Mateusz co nucisz?”
Mateusz: „Psalm 14. Po niemiecku”
W sumie nie powinnam się dziwić. Jest niedziela.
***
Ja (patrząc na kawałek regału gdzie stoją egzemplarze autorskie moich książek) : „Będziemy musieli się niestety ich pozbyć, zajmują miejsca na inne książki. Niestety wciąż książek napisanych w tym domu przez innych ludzi jest więcej niż tych napisanych przeze mnie”
Mateusz: „Tak, to prawda. Są dwa sposoby by to zmienić. Łatwy – pozbyć się cudzych książek, i trudny – spróbować napisać więcej książek niż ktokolwiek w historii. Mam wrażenie, że wybrałaś tą trudniejszą drogę. Powodzenia kochanie”
***
A w ogóle dziś o 9 rano obudziłam Mateusza i kazałam mu wstawać, bo przecież się spóźni do pracy. Wstał, ubrał się a potem przyszedł zapytać co właściwie ma zrobić, bo dziś pracuje od 15 i myślał że się wyśpi ale skoro kazałam mu wstać to ten plan się nie uda.
***
Ja: Kochanie, kogo wolisz mnie czy Pokemony?
Mateusz: Jak ty pytasz to ciebie
Ja: A gdyby Pokemony pytały?
Mateusz: One nie pytają. One wiedzą.
Mateusz „Wszystkie naprawdę miłe rzeczy w życiu są niezgodne z naturą. Jak krewetki w boczku”
No i tak nam minęły cztery świata. Kiedy sobie przysięgaliśmy nie wiedzieliśmy, że do tych wszystkich „w zdrowiu i w chorobie” trzeba byłoby dopisać „w pandemii i w lockdownie”. Ostatecznie ten czwarty rok naszego małżeństwa upłynął pod hasłem mojego spokojnego godzenia się, że jestem mniej ważna niż Shubi i radości, że mogę obserwować Mateusza jak się w kimś tak zakochuje. W każdym razie polecam wam znaleźć kogoś kto wzdycha późną nocą myślą o bigosie, powie wam zbyt wiele o starożytnych religiach a ze snu po Oscarach obudzi was trzymając w dłoni hamburgera i kawę. Można bez tego, ale tak jakoś lepiej. I człowiek wie dużo więcej niż wcześniej o dolnołużyckim.