Oto nadszedł ten moment roku. Zamiast karmić się wybitną kinematografią, zastanawiać się co Almodovar ma do powiedzenia o śmierci, a Sean Baker o życiu zalegam na kanapie i oglądam hurtowo filmy świąteczne. Oczywiście są to produkcje, które przynoszą ukojenie, radość oraz wielką świąteczną prawdę o życiu. Wiele osób nie ma odpowiednich pokładów psychicznej odporności na scenariuszowe mielizny by wyciągnąć z tych dzieł prawdziwe życiowe nauki. Na całe szczęście jestem ja i moja słabość do świątecznych produkcji. Dziś pierwsze dziesięć świątecznych tytułów. A to nie wszystkie jakie obejrzę w tym roku. Będzie więc część druga. Jak co roku zachęcam was też do zapoznania się z zestawieniami z lat poprzednich.
Spotkajmy się w przyszłe święta – nie ma miejsc bardziej romantycznych niż lotniska. Nasza bohaterka przekonuje się o tym gdy sobie siedzi w saloniku dla lepszych podróżujących, je sobie pyszne jedzonko i spotyka mężczyznę swoich marzeń. Ponieważ nie wypada wymieniać się adresami, nazwiskami, jakimikolwiek informacjami, bo jest to głęboko passe, oboje decydują – jeśli za rok będą mogli to spotkają się na koncercie Pentatonix. Rok później dziewczyna jest sama, nie ma planów za to przypomina sobie, że miała spotkać się z miłością swojego życia na koncercie Pentatonix. Problem w tym, że bilety się wyprzedały. Czas więc skorzystać z pomocy specjalisty od załatwiania rzeczy niemożliwych i pokonawszy wiele przeszkód, trafić na koncert zespołu.
Tak moi drodzy, to jest film, który właściwie służy jako jedna wielka reklama świątecznych nagrań i koncertów grupy Pentatonix. Nazwa zespołu pada w czasie filmu trzydzieści jeden razy. Sam zespół też się pojawia i odgrywa w historii ważną rolę greckiego chóru, który zza kulis steruje całym dniem i życiem bohaterów, oraz go komentuje. Co ciekawe – zespół Pentatonix nie wypada tu jakoś nieprzyjemnie, nawet można ich polubić. Choć jednocześnie – zastanawiam się jak wyglądała umowa na produkcję tego filmu, w którym najcenniejszą rzeczą w Nowym Jorku są bilety na koncert zespołu śpiewającego a capella. Znaczy nie jestem całkowicie pewna czy to się już nie łapie pod długi program reklamowy.
Jaka życiowa nauka wychodzi z tej historii? Oczywiście kluczowa nauka, to konieczność kupowania biletów z wyprzedzeniem, bo potem może się okazać, że ich nie ma i zanim je dostaniesz to już zakochasz się w kimś zupełnie innym. Stąd, jeśli na lotnisku spotkacie przystojnego nieznajomego, to nie umawiajcie się z nim na koncerty, bo to wyjątkowo skomplikowane i kosztowne, tylko wymieńcie się numerami telefonu. Inaczej strasznie zawracacie wszystkim głowę i jeszcze pod koniec zakochacie się kimś zupełnie innym.
Czy bohaterka ma czerwony płacz? TAK
Czy bohaterka znajduje się w ramionach bohatera w sytuacji, która nie ma być romantyczna, ale zaczyna się między nimi długie spojrzenie, które świadczy o wzajemnej fascynacji, której się jednak boją poddać? Tak w czasie ćwiczenia układu tanecznego
Czy jest pocałunek przed końcem filmu, który pozostawia bohaterów niepewnych wobec swoich uczuć? TAK oczywiście w trakcie układu tanecznego. Jak udowodni wam ten post – nie można dwóch osób na parkiet wypuścić by się do siebie nie przyssały w nagłym napływie uczuć.
Czy jest całus na koniec filmu? No jasne, że tak oglądasz film świąteczny
Na jakie pytania film nie odpowiada? To czy warto było iść na koncert Pentatonix dla muzyki pozostaje pytaniem bez odpowiedzi.
Świątecznie dżentelmeni – film oparty o dość karkołomny pomysł. Bohaterka przyjeżdża do swojej rodzinnej miejscowości by odkryć, że bar jej rodziców, kiedyś centrum lokalnego życia, podupada. Rodzicom brakuje kasy na czynsz. Dziewczyna, która właśnie straciła pracę na Broadwayu, decyduje, że pomoże rodzicom. Jak przyciągnąć do podupadającego baru klientów? Oczywiście organizują pokaz striptiz z udziałem lokalnych przystojniaków. Oczywiście okazuje się, że jest to absolutny hit.
Nie ukrywam, to jest w pewien sposób fascynująca produkcja. Po pierwsze – chciałabym, żeby ktoś napisał pogłębioną analizę tego jak pomysł, że rozbierający się mężczyźni są w stanie uratować małą społeczność przeniknął od społecznie zaangażowanej kinematografii brytyjskiej spod szyldu „Goło i Wesoło” aż do amerykańskich produkcji świątecznych. Jeśli ktoś nie ma pomysłu na licencjat to analiza porównawcza uwzględniająca wszystkie pochodne tego motywu byłaby fascynująca. Wracając jednak do samego filmu, to uważam, że to idealny przykład produkcji, którą można byłoby pokazywać by przedstawić jak bardzo różni się funkcjonowanie kobiecego i męskiego ciała w popkulturze. Wyobraźcie sobie podnoszący na duchu świąteczny film, w którym bohater wraca do miasta rodzinnego by uratować rodzinną knajpę organizując w nim rozbierany taniec, kobiet z miasteczka. Jakby to byłby ciekawy dramat obyczajowy. Przy czym, żeby nikt się nie zaperzył – nie pozostawiam tu jakiejś jednoznacznej oceny, po prostu wskazuję, że pomysł na film ciekawie tą różnicę egzemplifikuje.
Nie będzie chyba dla was jakimś wielkim zaskoczeniem, że jeśli nasza młoda tancerka organizuje tańce pięknych mężczyzn, to w końcu jej serce szybciej zabije dla jednego z nich. A ponieważ w filmach tego typu ważne jest by mężczyzna miał liczne przymioty ducha, to oprócz napraw i rozbierania się nasz bohater potrafi robić piękne rzeczy w drewnie. To ważne, bo choć filmy świąteczne pozwalają kobietom zakochiwać się w mężczyznach z najróżniejszych życiowych dróg to zawsze dbają by mieli oni przydatne świątecznie umiejętności. Jak wszystko się kończy i rozwija jest dość jasne. Nim zabłyśnie pierwsza gwiazdka ktoś się zorientuje, że nie chodziło tylko o sześciopaki, ale też i o serce. Czy bohaterka ma czerwony płacz? NIE! Ale ma czerwoną czapkę!
Czy bohaterka znajduje się w ramionach bohatera w sytuacji, która nie ma być romantyczna, ale zaczyna się między nimi długie spojrzenie, które świadczy o wzajemnej fascynacji, której się jednak boją poddać? Tak, gdy bohaterka niemalże przewróci się w czasie wieszania świątecznych ozdób.
Czy jest pocałunek przed końcem filmu, który pozostawia bohaterów niepewnych wobec swoich uczuć? TAK
Czy jest całus na koniec filmu? No jasne, że tak oglądasz film świąteczny
Na jakie pytania film nie odpowiada? Czy na dłuższą metę da się utrzymać niewielką knajpkę w niewielkiej miejscowości wystawiając co wieczór ten sam pokaz striptizu i skąd uczestnicy tego tanecznego show znajdą czas na tańczenie po świętach.
Zakochany bałwan – Są takie filmy świąteczne, które w ogóle nie boją się swoich pomysłów. Są filmy świąteczne, które niczego się nie boją. „Zakochany bałwan” to taki film. Niczego się nie boi. Więcej, trudno go nazwać po prostu świąteczną komedią romantyczną, bo choć oczywiście są tam elementy romansowe, to wciąż – kluczowy jest raczej humor. I jest go nieco więcej niż w typowych filmach świątecznych. A sam pomysł? Dziewczyna, która oczywiście nie jest sobie w stanie uporządkować życia po śmierci partnera, zawiesza magiczny szalik na szyi rzeźby ze śniegu. Rzeźba ożywa. Ożywa w postacie młodzieńca, który nie marznie co pozwala mu obnosić się ze swoją muskulaturą w grudniu i prowadzić szybkie naprawy na świeżym powietrzu.
Tu oczywiście szybko wchodzi wątek romantyczny, bo skoro już taki umięśniony choć chłodny przystojniak mieszka pod twoim dachem, to właściwie czemu nie stracić dla niego serca. I dotyczyć to będzie nie tylko naszej głównej bohaterki, ale także wszystkich w okolicy, bo nasz bałwanek, z naiwnością godną tych, którzy narodzili się przed kilkoma dniami jest miły i pomocny dla wszystkich. Zaś samo miasteczko przyjmuje fakt, iż pomiędzy nimi mieszka ewidentnie ożywiony bałwan z zadziwiającym spokojem, co sprawia, że zadajemy sobie pytanie – co tam się dzieje w pozostałe dni roku. Przy czym warto powiedzieć, że to film, który choć nie jest parodią produkcji świątecznych – porzuca jakiekolwiek wątki quasi realistyczne i idzie w pełną świąteczną fantazję. Ponownie też sugeruje, że filmy te oglądają wyłącznie kobiety pragnące oglądać męskie torsy w warunkach zimowych.
Czy bohaterka ma czerwony płacz? TAK (ale dopiero pod koniec filmu)
Czy bohaterka znajduje się w ramionach bohatera w sytuacji, która nie ma być romantyczna, ale zaczyna się między nimi długie spojrzenie, które świadczy o wzajemnej fascynacji, której się jednak boją poddać? Tak i w czasie wspólnych prac domowych i w czasie tańca.
Czy jest pocałunek przed końcem filmu, który pozostawia bohaterów niepewnych wobec swoich uczuć? Tak, w trakcie tańca. Wiadomo, że zawsze to się tak kończy. Nie tańczcie dziewczęta i chłopięta, jeśli boicie się tego co się wam w serduszku kołacze.
Czy jest całus na koniec filmu? No jasne, że tak oglądasz film świąteczny, serio, dlaczego jeszcze o to pytacie.
Na jakie pytania film nie odpowiada? Jak zbudować szczęśliwy i długotrwały związek z mężczyzną, który o świecie wie tylko to czego dowiedział się przez cztery dni z telewizji a poza tym nic, bo jest bałwanem.
Świąteczna Bolączka – tu nie ma żadnego odstępstwa od klasycznego schematu filmu świątecznego. Bohaterka z rodziny, która nie obchodzi świąt, też nie jest szczególnie zainteresowana świątecznymi przygotowaniami. Na całe szczęście wymyśliła aplikację, która pozwala ludziom dobierać się w pary na czas przedświątecznych przyjęć. Dwie osoby, które muszą się pojawiać na imprezach umawiają się, że będą swoimi drugimi połówkami na wszystkie te zawodowe i rodzinne przyjęcia, gdzie wypada gdzieś z kimś wpaść. Oczywiście nasza bohaterka zostanie powiązana z mężczyzną, z którą łączy ją dużo więcej. Nim się człowiek zorientuje to okazuje się, że nasza para czuje do siebie coś więcej.
Po drodze mamy jeszcze oczywiście wątek tego, że matka naszej głównej bohaterki nie wierzy w jej wspaniałą aplikację i chciałaby by dziewczyna wróciła do porządnego zawodu księgowej. Jest to film, który wydaje się być zemstą na księgowości, bo wynika z niego jednoznacznie, że kto w tym zawodzie pracuje nie ma serca i nie rozumie świątecznego ducha. Na całe szczęście są jeszcze piękni mężczyźni pracujący w marketingu, którzy poświęcają się dla rodziny, dzieci i świetlic środowiskowych. Nie to co ci paskudni księgowi. Serio komuś w Hallmarku chyba księgowa robiła problemy z rozliczeniem delegacji.
Czy bohaterka ma czerwony płacz? TAK
Czy bohaterka znajduje się w ramionach bohatera w sytuacji, która nie ma być romantyczna, ale zaczyna się między nimi długie spojrzenie, które świadczy o wzajemnej fascynacji, której się jednak boją poddać? Tak, co komplikuje wiele, bo wszak mieli się nie spotykać! To nie ich wina, że co chwila znajdowali się w romantycznej sytuacji.
Czy jest pocałunek przed końcem filmu, który pozostawia bohaterów niepewnych wobec swoich uczuć? Za cholerę nie pamiętam, byłam zbyt skupiona na tym by zastanawiać się, dlaczego scenarzysta nienawidzi księgowości.
Czy jest całus na koniec filmu? Jest, rzecz jasna jest. Całus jest obowiązkowy.
Na jakie pytania film nie odpowiada? Czy rzeczywiście da się stworzyć imperium oparte o aplikację, która jest przydatna wąskiej grupie osób przez jakiś miesiąc w roku. Obawiam się, że nie.
Święta pod gwiazdami – Ona, prawniczka i córka właścicieli niewielkiej kawiarni, On syn właściciela firmy deweloperskiej, która prowadzi do gentryfikacji okolicy. Ich drogi przecinają się przypadkiem przed świętami. Co to oznacza? Że ona udaje jego prawniczkę, a on obiecuje nie zamknąć kawiarni jej rodziców. Po drodze okazuje się, że nasza dwójka musi zorganizować przyjęcie świąteczne, co jest o tyle problematyczne, że nasza zdolna prawniczka potrafi zapomnieć o takim istotnym elemencie organizowania przyjęć jak załatwienie cateringu.
Film należy do nowocześniejszego wymiaru filmów świątecznych. Otóż jest to jeden z tych filmów świątecznych w których pojawiają się geje. Jest jednak pewien ważny element pojawienia się osób nie hetero – zawsze muszą być w długich monogamicznych związkach. W sumie mogą to być tylko szczęśliwe małżeństwa. Tu małżeństwo pojawia się by uratować przyjęcie i doradzić jaki wybrać catering. Co oczywiście ratuje święta. Potem zaś okaże się, że wcale nie trzeba burzyć kawiarni, można zgentryfikować okolicę w zupełnie nowy i kreatywny sposób.
Czy bohaterka ma czerwony płacz? NIE! Bohaterka ma biały płaszcz co stawia pod znakiem zapytania czy w ogóle to jest film świąteczny.
Czy bohaterka znajduje się w ramionach bohatera w sytuacji, która nie ma być romantyczna, ale zaczyna się między nimi długie spojrzenie, które świadczy o wzajemnej fascynacji, której się jednak boją poddać? Tak, w trakcie wspólnej jazdy na łyżwach. Oczywiście jak ktoś ci organizuje jazdę na łyżwach na zamkniętym lodowisku to już przepadło.
Czy jest pocałunek przed końcem filmu, który pozostawia bohaterów niepewnych wobec swoich uczuć? Nie, jest to klasyczny jednopocałunkowiec. Jednopocałunkowiec to klasyczny film świąteczny, gdzie bohaterce i bohaterowi należy się tylko jeden finalny całus.
Czy jest całus na koniec filmu? Jest na oczach całej szczęśliwej rodziny.
Na jakie pytania film nie odpowiada? Czy pomysł by zbudować nowy budynek nie zamiast kawiarni tylko nad kawiarnią istotnie zmieni wszystko na lepsze. Obawiam się, że nie ale to już nie problem bohaterki bo będzie narzeczoną właściciela firmy deweloperskiej.
Nasz mały sekret – nie jestem pewna czy można ten film zaliczyć do naszego pocztu filmów świątecznych. Widzicie spędzam swoje dnie i noce analizując klasyczne filmy, które włączą wątek romantyczny i świąteczny w specyficznym połączeniu. Tymczasem „Nasz mały sekret” to typowa komedia familijną. Czyli wątek uczuć pomiędzy bohaterką a bohaterem jest drugoplanowy wobec rodzinnej dynamiki. Przyznam szczerze – uważam, że takie filmy bywają dużo trudniejsze do oglądania niż klasyczna produkcja Hallmarku. O ile jeszcze jestem w stanie strawić przesłodzenie świątecznymi schematami o tyle słabe rodzinne opowieści zwykle są bardzo męczące.
I właśnie taki jest ten film – męczący. Mamy tu charakterystyczny zestaw doskonałych dowcipów, począwszy od koszmarnej matki, przez psa któremu trzeba płukać żołądek, po wspaniałe nieporozumienia, czyli kto ma romans, kto o tym wie a kto nie wie. Do tego punkt wyjścia całej historii, czyli założenie, że nasza para musi ukrywać, ze się zna (trochę trudno powiedzieć dlaczego, mogliby wyznać że się znali bez szczegółów związku) ma w sobie coś tak nieprzyjemnie nieszczerego, że trudno mi bohaterom kibicować. W ogóle nie przepadam za historiami, w których ludzie są w związkach, ale wynika, że nieszczególnie przepadają za swoimi drugimi połówkami, mam wtedy spory problem by im kibicować. Bo nie wierzę, że w kolejnym związku będą jakoś szczególnie bardziej otwarci i szczerzy wobec siebie.
Czy bohaterka ma czerwony płacz? NIE! Bohaterka nie ma czerwonego płaszcza i w ogóle ma kurtkę. Kto to widział. Jestem oburzona już piszę w tej sprawie maila do Netflixa.
Czy bohaterka znajduje się w ramionach bohatera w sytuacji, która nie ma być romantyczna, ale zaczyna się między nimi długie spojrzenie, które świadczy o wzajemnej fascynacji, której się jednak boją poddać? Nie, choć bohaterowie wymieniają pomiędzy sobą rozliczne spojrzenia i długie chwile milczenia, które świadczą o wzajemnym głębokim uczuciu jakie ich łączy.
Czy jest pocałunek przed końcem filmu, który pozostawia bohaterów niepewnych wobec swoich uczuć? Nie ma, ale jest scena w której bohaterka kładzie głowę na ramieniu bohaterowi, co jak wiemy w świątecznych filmach liczy się co najmniej jak obłapywanie się po kątach.
Czy jest całus na koniec filmu? Całus to mało, są zaręczyny!
Na jakie pytania film nie odpowiada? Jak wiele dyskusji przeprowadzono w siedzibie Netflixa odnośnie do tego, które wydarzenia można wstawić w animację, która streszcza dziesięć lat wydarzeń na święcie. I kto doszedł do wniosku, że pominięcie absolutnie wszystkiego co nie jest wydarzeniem popkulturowym czy premierą serialu Netflixa będzie dobrym pomysłem.
Święta w Maple Valley – moi drodzy, tu mamy tak zwany klasyczek. Czyli jest cudowna niewielka miejscowość I są oczywiście źli ludzie, którzy w takiej cudownej niewielkiej miejscowości chcą wykupić ziemię. Jest bowiem prawdą nad prawdy wszystkie, że cała anglosaska kinematografia świąteczna jest w swej naturze antykorporacyjna, co jest o tyle ciekawe, że filmy te produkują większe i mniejsze korporacje.
Wracając jednak do naszych świąt w Maple Valley, mamy tu oczywiście mężczyznę z miasta i kobietę z okolicy, mamy rodzinny biznes, mamy ziemię co to ją zły deweloper chce kupić. Reszta odbywa się plus minus zgodnie z przyjętym planem. Czyli śnieg pada, konie rżą, rodzina jest przesłodzona to tego stopnia, że zaczynasz się zastanawiać czy wyburzenie wszystkiego i postawienie jakichś bloków to nie jest rozwiązanie. Jednocześnie to jeden z tych filmów, w których koniecznie bohaterowie muszą odbębnić wszystkie świąteczne aktywności od jeżdżenia konno w śniegu, po przyjęcia, imprezy i liczne pobyty w stajniach i stodołach, które zawsze wyglądają jak z pocztówki.
Czy bohaterka ma czerwony płacz? NIE! Ale za to bohater ma czerwony szalik co powinniśmy traktować z równą powagą.
Czy bohaterka znajduje się w ramionach bohatera w sytuacji, która nie ma być romantyczna, ale zaczyna się między nimi długie spojrzenie, które świadczy o wzajemnej fascynacji, której się jednak boją poddać? I tak i nie. Znaczy jest bardzo wiele momentów tego typu ale ten film różni się jednym bardzo ważnym szczegółem, który stawia go w zupełnie nowej i nieznanej kategorii. O tym w następnym podpunkcie.
Czy jest pocałunek przed końcem filmu, który pozostawia bohaterów niepewnych wobec swoich uczuć? Nie, gdyż bohaterka całuje przedstawiciela korporacji na samym początku filmu! Z zaskoczenia! Bez uprzedzenia! Z impulsu. Aż się trzeba za pierś uniesioną w oburzeniu złapać, bo takie rzeczy… takie rzeczy się po prostu nie dzieją w filmach świątecznych.
Czy jest całus na koniec filmu? O i to jaki, kamera odjeżdża coraz dalej i dalej, a oni w tej stodole się całują i całują i całują i całują. Ło panie, gdzie sole trzeźwiące.
Na jakie pytania film nie odpowiada? Czy bohaterka i bohater rzeczywiście są w sobie zakochani czy też po prostu bardzo, bardzo chcą się ze sobą przespać na co nie pozwala im rama filmu świątecznego.
Paris Christmas Waltz – jestem niemal pewna, że tytuł tego filmu wypluł jakiś generator tytułów filmowych, który co roku wypluwa rzeczowniki i przymiotniki, które można połączyć ze słowem „Święta”. Bo to naprawdę brzmi jak tytuł, który masz zanim zaczniesz się zastanawiać co właściwie kręcisz.
A sama historia opowiada … no nie uwierzycie, o konieczności zatańczenia walca w Paryżu i to w czasie świąt. Tak nasza bohaterka jest księgową (Ha! Ponownie widać jakąś głęboką niechęć do tego zawodu) która rzuca swoją pracę (a właściwie poświęca ją dla kolegi z pracy) i ląduje na bezrobociu. Dzięki temu może wraz z profesjonalnym tancerzem, którego poznała na ulicy, wybrać się do Paryża i wziąć udział w konkursie tanecznym, w którym tańczą profesjonaliści z amatorami.
Szybko okazuje się, że taniec to najmniejszy problem, największy, że oczywiście zakochuje się w swoim tanecznym partnerze, jest zazdrosna o jego byłą partnerkę z parkietu, do tego pojawia się milion nieporozumień i pytanie – czy można być razem w tańcu i poza tańcem. A wokoło Paryż, który ma dwie ulice, trzy mosty i same piękne widoki. Nasza bohaterka przejawia przy tym zaskakująco optymistyczne podejście do życia, bo ani przez moment nie zadaje sobie pytania co właściwie zrobi ze swoim życiem, kiedy już nie będzie tańczyć walca na bardzo specyficznym konkursie tanecznym. Plus filmu – jest to jedna z tych świątecznych produkcji, które są bardzo przywiązane do scen tańca (w zeszłym roku oglądałam taką której 90% stanowiły sceny z „Dziadka do Orzechów”) . Także jak lubicie tańce to może to być całkiem miłe.
Czy bohaterka ma czerwony płacz? Nie, ale ma głęboko zielony płaszcz, co liczy się jak czerwony. Ma też jedną czerwoną sukienkę, więc jest ogólnie przygotowana do świąt.
Czy bohaterka znajduje się w ramionach bohatera w sytuacji, która nie ma być romantyczna, ale zaczyna się między nimi długie spojrzenie, które świadczy o wzajemnej fascynacji, której się jednak boją poddać? Tak, w czasie dekorowania choinki, w ogóle jeśli czegoś nas uczą filmy świąteczne to, że prędzej czy później w czasie dekorowania choinki wylądujecie w czyichś ramionach.
Czy jest pocałunek przed końcem filmu, który pozostawia bohaterów niepewnych wobec swoich uczuć? Tak, co gorsza jest to pocałunek na moście w Paryżu co jak wiemy oznacza, że przepadło.
Czy jest całus na koniec filmu? Jest pocałunek na parkiecie, co jak wiemy zawsze jest romantyczne i sędziowie powinni za to dodawać dziesięć punktów.
Na jakie pytania film nie odpowiada? Co właściwie dalej z życiem bohaterki, która zdecydowanie nie zrobi kariery w tańcu, nie ma pracy w księgowości i właśnie jest w Paryżu z facetem, którego zna tydzień
# Święta – od kiedy twórcy filmów świątecznych odkryli, że istnieje Internet odetchnęli z ulgą. Już nie trzeba koniecznie wysyłać przedstawicieli dużych firm do małych miasteczek by odkryli urocze sklepy – można większość załatwić online. Tu poznajemy bohaterkę, która wraz z siostrą prowadzi mały sklep z artykułami do wystroju wnętrz. Choć są zdolne i pełne pasji, to nie idzie im dobrze. Na całe szczęście istnieją wielkie firmy, które organizują konkursy dla małych biznesów. Problem w tym, że główna bohaterka niekoniecznie nadaje się by w takim konkursie wziąć udział. Jest singielką, do tego roztrzepaną i niekoniecznie wierzącą w miłość.
No ale od czego jest magia internetu. Wystarczy nagrać filmik, gdzie poprosisz swojego najlepszego przyjaciela by grał twojego męża, dziecko pożyczysz od siostry i voila, już robisz niesamowitą internetową karierę. Lajki lecą jak szalone, sklepowi powodzi się coraz lepiej, ty awansujesz w konkursie do kolejnych etapów, ale… mąż nie twój i dziecko zdecydowanie nie twoje. Do tego o wszystkim dowiedziała się twoja matka i przyjeżdża na święta.
To ciekawy przykład filmu świątecznego, który stara się pomiędzy dekorowaniem stodoły i robieniem świątecznych wieńców, dotknąć jakichś kwestii związanych z nieco realnymi problemami rodzinnymi. W tym przypadku, gówna bohaterka ma pretensje do swojej matki, że szukając miłości zaniedbywała swoje dzieci i ich potrzeby. Z resztą sama bohaterka jest przez wszystkich wokoło radośnie diagnozowana jako osoba, która nie przepada za samą sobą. Jest to zaskakująco głęboki wątek jak na film świąteczny, choć może wam zostać przysłonięty niesamowitą ilością świątecznych wieńców jakie pojawiają się w tym filmie.
Czy bohaterka ma czerwony płacz? Tak. Co więcej jestem coraz bliższa stwierdzenia, że w całym Hallmarku mają tylko jedne czerwony płaszcz, który wzajemnie sobie pożyczają.
Czy bohaterka znajduje się w ramionach bohatera w sytuacji, która nie ma być romantyczna, ale zaczyna się między nimi długie spojrzenie, które świadczy o wzajemnej fascynacji, której się jednak boją poddać? Ponieważ bohaterka i jej przyjaciel odgrywają małżeństwo to nie dość, że wymieniają między sobą te spojrzenia to jeszcze na jednym łóżku! Na którym razem śpią! Na całe szczęście w pełnym ubraniu inaczej policja musiałaby przyjechać do internetu.
Czy jest pocałunek przed końcem filmu, który pozostawia bohaterów niepewnych wobec swoich uczuć? Tak i to klasycznie pod jemiołą. Ludzie nie doceniają jak ważnym elementem świątecznych filmów jest ta tradycja. Co więcej zaczynam podejrzewać, że głównym, źródłem podtrzymania tradycji są świąteczne filmy. Bez nich wszyscy by o tym zapomnieli.
Czy jest całus na koniec filmu? Jest i jest jeszcze nawet zdjęcie, żeby udokumentować w social mediach tą radość. Przy czym muszę zaznaczyć, że jest to jedyny obejrzany przeze mnie film świąteczny w którym rzeczywiście aktor grający wybranka sera jest przystojny.
Na jakie pytania film nie odpowiada? Jak właściwie utrzyma się biznes bohaterek, po tym jak cała maskarada została ujawniona. Biorąc pod uwagę jak działa Internet to mały sklep zamknie się z powodu bojkotu przed nowym rokiem a bohaterki będą musiały zmienić tożsamość i miejsce zamieszkania.
Angielskie Święta – Był Paryż czas na Londyn. W Londynie jest nasz bohater, który powinien kupić idealny prezent dla swojej dziewczyny, problem w tym, że jedyne co przychodzi mu do głowy to kupienie karty prezentowej. Jakby tego było mało dziewczyna jest córką jego szefa, a praca… praca jest dla niego wszystkim. I tak nasz bohater ma tylko jeden dzień by znaleźć idealny prezent dla swojej dziewczyny. A ponieważ są święta to będzie musiał to zrobić w towarzystwie specjalistki do kupowania prezentów.
Och pełen wydarzeń będzie to dzień, który uwzględni nie tylko bieganie po sklepach i jarmarkach, ale także konieczny udział w przyjęciu i odkrycie prostego faktu, że jeśli nic nie wiesz o swojej dziewczynie, to być może nie jest to miłość twojego życia. W tle zaś kluczowe świąteczne wątki, czyli – inwestorzy umawiający ważne spotkania na dwudziestego czwartego grudnia, rodzina, która mimochodem chce żebyś przejęła rodzinną knajpę i oczywiście para gejów w szczęśliwym małżeństwie, która co prawda tym razem nie doradza w kwestii cateringu, ale zawsze może pożyczyć smoking. Wiadomo wszyscy geje mają w domu smoking. Jeśli nie macie… cóż przykro mi Hallmark was nie uznaje.
Czy bohaterka ma czerwony płacz? Nie, ma fioletowy. I teraz nie wiem, jak to czytać. Czy im się coś pomieszało w tych garderobach czy nie wysłali jedynego czerwonego płaszcza do Anglii i musieli wyjąć jakiś fioletowy z szafy.
Czy bohaterka znajduje się w ramionach bohatera w sytuacji, która nie ma być romantyczna, ale zaczyna się między nimi długie spojrzenie, które świadczy o wzajemnej fascynacji, której się jednak boją poddać? Cóż idą razem na bal. Jeśli jakakolwiek para idzie razem na bal to wszyscy wiemy czym to się skończy.
Czy jest pocałunek przed końcem filmu, który pozostawia bohaterów niepewnych wobec swoich uczuć? Jest pocałunek w policzek, który dla obojga jest tak bardzo poruszającym momentem, że można przyjąć, że w Anglii liczy się to jakby padli sobie w ramiona.
Czy jest całus na koniec filmu? Jest i to nad Tamizą. Czyli wiecie, jak w prawdziwej komedii romantycznej.
Na jakie pytania film nie odpowiada? Czy wspólne niekoniecznie udane zakupy (super prezentu nie udało się jednak nabyć) i jeden dzień we własnym towarzystwie są rzeczywiście podstawą do związku, zwłaszcza w przypadku, gdy nasz bohater w sumie nie poradził sobie ze swoim największym problemem, czyli pracoholizmem, nawet jeśli deklaruje, że jest inaczej.
To tyle na dziś, nie męczę was dłużej, ale obiecuję, że moje badania mające wyłonić „świątecznian filmianu” nie ustają. Jest bowiem kluczowe byśmy doszli do absolutnej kwintesencji filmu świątecznego. Co powiedziawszy – moje tegoroczne seanse były stosunkowo dalekie od najbardziej klasycznego scenariusza. Wciąż jednak przypominam wam, że wszystkie filmy świąteczne niezależnie od tego jak są piękne, dzieją się w dystopijnej wersji świata, gdzie opieka lekarska nie istnieje, i właściwie wszystkim w dzieciństwie umarła albo matka, albo ojciec, albo matka i ojciec. Także pamiętajcie – cień śmierci unosi się nad tymi pierniczkami. Nigdy o tym nie zapominajcie
PS: Jak co roku wyróżniłam poprzednie wpisy świąteczne na ten grudniowy czas, żebyście mogli się zanurzyć głębiej w moje obsesyjne oglądanie tych produkcji.