Home Ogólnie Ostatecznie to nie był problem czyli ze spoilerami o The Final Problem

Ostatecznie to nie był problem czyli ze spoilerami o The Final Problem

autor Zwierz
Ostatecznie to nie był problem czyli ze spoilerami o The Final Problem

Na czym pole­ga urok opowieś­ci o Sher­locku Holme­sie? Paradok­sal­nie na ich pros­to­cie. Dwóch mężczyzn – z czego jeden genial­ny w dedukcji rozwiązu­je zagad­ki krymi­nalne. Zagad­ki są zazwyczaj tak skon­trolowane, że czytel­nik musi się zas­tanow­ić jak je rozwiązać. Nie mniej Sher­lock Holmes ma zde­cy­dowanie mniejszy prob­lem. Pod koniec zazwyczaj mamy rozwiązanie zagad­ki, prawdę która wychodzi na jaw i wpis Johna Wat­sona do dziejów wielkiego detek­ty­wa. Widzi­cie. Proste. Ide­al­na for­muła na seri­alowy pro­ce­dur­al. A ter­az poczy­ta­j­cie o ostat­nim odcinku 4 sezonu Sher­loc­ka. Ze spoil­era­mi. Ku przestrodze.

Kiedy wszyscy zasiedliśmy do ogląd­nie pier­wszych sezonów Sher­loc­ka mogło nas zach­wycić jak twór­cy wzięli tego kochanego bohat­era, i sto­sunkowo prostą for­mułę na opowieść i dos­tosowali do współczes­nych cza­sów. To wciąż był rozwiązu­ją­cy zagad­ki Sher­lock Holmes ale miał inter­net, tele­fon komórkowy i blog. Potem sce­narzyś­ci zro­bili to czego fan­dom zawsze prag­nął. I zawsze robił na włas­ną rękę. Dorzu­cili to tu to tam trochę infor­ma­cji, trochę pytań których nikt nie zadał na głos, jed­ną czy dwie his­to­rie pry­watne. Pry­watne Życie Sher­loc­ka Holme­sa spraw­ia, że jego kole­jne sprawy są coraz bardziej fas­cynu­jące. Ale po cza­sie naszym sce­narzys­tom i to było za mało, wszak sko­ro Sher­lock ma być lep­szy od wszys­t­kich to kogo intere­su­je rozwiązy­wanie spraw we współczes­nym Lon­dynie. Tych wszys­t­kich małych tajem­nic i wiel­kich rozwiązań. Nagle więcej pojaw­ili się szpiedzy, sprawy między­nar­o­dowe i tajem­nice które znacznie wykracza­ły poza możli­woś­ci umysłowe geniuszy. Ale jak zwyk­le i to okazu­je się za mało więc sko­ro rzeczy­wis­toś­ci nie da się bardziej pod­krę­cić zawsze moż­na po pros­tu zig­norować rzeczy­wis­tość i wrzu­cić nas do świa­ta gdzie nie wiemy czy to na co patrzymy jest prawdą czy złudzeniem.

Tak moi drodzy, gdzieś po drodze Sher­lock właś­ci­wie zgu­bił swój niewiel­ki pokój w cen­trum Lon­dynu, swo­je sprawy, swo­je dedukc­je. Dru­gi odcinek czwartego sezonu podobał się wielu – w tym zwier­zowi – ponieważ tak naprawdę przy­pom­i­nał swo­ją kon­strukcją tą najbardziej prostą ze wszys­t­kich his­torii o wielkim detek­ty­wie i nie takim wielkim przestęp­cy. Choć miejs­ca­mi nie miało to sen­su była to opowieść o Sher­locku Holme­sie. Nieste­ty trze­ci odcinek czwartego sezon doskonale pokazał że twór­cy już naprawdę nie wiedzą o czym kręcą ser­i­al i właś­ci­wie dlaczego nam o Sher­locku opowiada­ją. Teo­re­ty­cznie jest sce­na  z klien­tem przy­chodzą­cym ze sprawą – Mycroft w końcu sia­da na krześle przy Bak­er Street ale mniej więcej w chwili w którym wybuch prz­ery­wa codzi­enne sprawy kończą się opowieś­ci o Sher­locku. Co się zaczy­na? Opowieść która tak naprawdę nie ma sen­su z wielu powodów. Po pier­wsze nie za bard­zo ma sens sama w sobie, po drugie nie za bard­zo ma sens w uni­w­er­sum Sher­loc­ka a po trze­cie – spraw­ia, że spędza­my pół­torej godziny patrząc jak bohaterowie robią rzeczy które w sum­ie są trochę niewiązane z serialem.

Zaczni­jmy od sen­su samego w sobie. Sher­lock, John i Mycroft zosta­ją zmuszeni przez złą siostrę Holmesów do udzi­ału w fes­ti­walu rozwiązy­wa­nia zagadek. Zagad­ki są trudne czy niemożli­we do rozwiąza­nia i właś­ci­wie są dylemata­mi moral­ny­mi przed który­mi mają stanąć nasi bohaterowie. Począwszy od pier­wszego zada­nia nasi genial­ni ponoć bohaterowie dają się wcią­gać w kole­jne testy, zachowu­jąc przy tym pełną powagę i oczeku­jąc że gdzieś pod koniec czeka ich spraw­iedli­wie rozwiązanie. Prob­lem w tym, że mniej więcej w okol­i­cy drugiego tes­tu – w którym sios­tra Holmesów za nic sobie ma zasadę wyz­nac­zonej przez siebie gry, każdy inteligent­ny człowiek odmówił­by gra­nia. Każ­da gra tego typu – jeśli założymy że ktoś w nią gra ma sens tak dłu­go jak dłu­go może­my ufać że obie strony trzy­ma­ją się umowy. To znaczy, że moż­na dom­niemy­wać że rozwiązanie kole­jnej zagad­ki rzeczy­wiś­cie kogoś uratu­je. Tym­cza­sem praw­da jest taka, że właś­ci­wie od początku nasi – ponoć wybit­nie inteligent­ni bohaterowie powin­ni się zori­en­tować że dru­ga strona nie przestrze­ga zasad i niema zami­aru ich przestrze­gać. Jedynym wyjś­ciem w takim przy­pad­ku jest odmówić gry bo uczest­nict­wo w niej i tak nic nie zmienia. Dylemat moral­ny jest tu żaden bo jeśli oso­ba grożą­ca czyjąś śmier­cią nie waha się i tak zabić (bez wzglę­du na wynik roz­gry­w­ki) to spoko­jnie moż­na założyć że nie będzie respek­towała żad­nych zasad gry. Co więcej, bohaterowie nie mają żad­nych dowodów – mając np. infor­ma­cję o tym, że wiado­moś­ci od Moriarty’ego zostały nagrane wcześniej – że to co się dzieje w ogóle się dzieje. Inny­mi słowy – prawdę powiedzi­awszy, cały epi­zod w więzie­niu jest wielkim popisem braku kom­pe­tencji wszys­t­kich zebranych. A najbardziej sce­narzysty przekonu­jącego nas że mamy tu do czynienia z geniusza­mi pod­czas kiedy zawodzi ich dość proste rozumowanie.

Dru­ga sprawa to sama kwes­t­ia przepisy­wa­nia ist­nieją­cych zdarzeń. Widzi­cie zwierz jest pod tym wzglę­dem trochę jak bohater­ka Mis­ery. Otóż kiedy po jakimś cza­sie ktoś przy­chodzi do mnie i mówi, że wszys­tko co wiem wyglą­dało inaczej, wtedy zwierz ma szcz­erą ochotę powiedzieć mu żeby wziął siekierę i sam sobie odrąbał kostkę. To bard­zo leni­we zachowanie sce­narzys­tów, co więcej – czego zwierz aut­en­ty­cznie nien­aw­idzi – przepisu­jące częs­to nawet te odcin­ki które się nam podobały. Ewident­nie ze wzglę­du na ład­ny sce­nar­ius­zowy twist zde­cy­dowano się znacznie obniżyć IQ Mycrof­ta tak by po pier­wszej wzmi­ance o Mori­ar­tym i jego dzi­ała­ni­ach nie pod­niósł znacznie zabez­pieczenia siostry czy w ogóle prze­niesie­nie jej gdzie indziej. Albo przy­na­jm­niej poin­for­mowa­nia Sher­loc­ka o spraw­ie. Poza tym zwierz ma poważne prob­le­my z każdym wątkiem który w ogóle powołu­je się na pro­gramowanie ludzi – zwłaszcza wyka­sowanie wspom­nień. Jeśli bohater może nie pamię­tać że ma siostrę, zamienić w głowie przy­ja­ciela na psa to w sum­ie nie ma granic. To zdaniem zwierza kole­jny leni­wy zabieg który pozwala sce­narzys­tom na abso­lut­nie wszys­tko. Takie nag­i­nanie zasad rządzą­cych światem jest trochę jak zapewnie­nie nas że to wszys­tko był sen. Zwierz wie, że to nie był sen tylko dlat­ego że Mof­fat już ten zabieg wyko­rzys­tał. Co świad­czy jedynie o korzys­ta­niu z podręczni­ka „sce­nar­ius­zowe twisty dla leni­wych i zapracowanych”.

Kole­jny prob­lem to w ogóle sama postać siostry braci Holmes. Zwierz ma poważną wąt­pli­wość doty­czącą sposobu jej przed­staw­ienia. Jest w kul­turze dość niebez­pieczny trop – złego geniusza, oso­by tak wybit­nej że nie mogącej prze­by­wać z inny­mi ludź­mi, odpornej na emoc­je, odd­zielonej od tego co ludzkie. Taka isto­ta – choć nie będą­ca sama w sobie zła – wszak sios­tra braci Holmes nie uzna­je moral­noś­ci czy emocji – musi zostać odsep­a­rowana. Prob­lem w tym kiedy dosta­je­my his­torię dziec­ka, które zosta­je odsep­a­rowane na całe życie w więzie­niu i na dodatek jeszcze – z zakazem pod­da­nia jej jakimkol­wiek badan­iom psy­cho­log­icznym. Zwierz przyz­na szcz­erze, że nie lubi tego tropu, zarówno pod wzglę­dem świa­ta fikcji – jest po pros­tu leni­wy – jeśli zawsze moż­na wymyślić geniusza który zmienia ludzi jedynie tym co i jak mówi, to nie trze­ba się starać o motywac­je. Ale też pod wzglę­dem tego jak wpły­wa na świat real­ny. Otóż sios­tra braci Holmes prze­jaw­ia takie cechy które się psy­chice ludzkiej zdarza­ją jak np. nie rozróż­ni­an­ie czy brak rozu­mienia emocji. Ale to nie czyni człowieka nie­ludzkim i nie czyni go geniuszem. Szko­da że pop­kul­tura tak częs­to korzys­ta z tych cech w naj­gorszy możli­wy sposób. Zwierz  ma z tym prob­lem bo to szkodli­wy trop który trochę wiąże trud­noś­ci w odczuwa­niu emocji z jakimś wewnętrznym złem. Zresztą sama bohater­ka została stwor­zona wedle tak zgranych schematów że ostate­cznie nasi bohaterowie wal­czą z duchem, które­mu ostate­cznie mimo zła należy się współczu­cie. Prob­lem w tym, że źli bez motywacji, bez wiado­moś­ci o nich, bez emocji — źli bo źli — są nieciekawi.

Idąc dalej – prob­le­mem jest w ogóle pytanie po co – ja zwierz który zasi­adł do Sher­loc­ka, oglą­dam kole­jne odcin­ki seri­alu. To proste. Po to by zobaczyć jak Sher­lock Holmes genial­ny detek­tyw, i jego przy­ja­ciel John Wat­son rozwiązu­ją zagad­ki krymi­nalne we współczes­nym Lon­dynie. Chce oczy­wiś­cie zobaczyć trochę ich życia pry­wat­nego ale głównie chodzi o stary dobry krymi­nał z genial­nym bohaterem.  Jasne – cza­sem fajniejszy jest więk­szy wątek – ale ogól­nie na tym pole­ga cały urok. Miło jak panowie cza­sem pojadą na wieś i odpowiedzą na pytanie dlaczego straszy tam wiel­ki pies ale poza tym chodzi o starą dobrą opowieść. Po to sia­da się do seri­alu o Sher­locku Holme­sie. Nieza­leżnie od tego czy jest to ser­i­al współczes­ny czy starszy. I choć pod koniec dnia bardziej będzie nas może intere­sowało życie pry­watne naszego bohat­era to nie jest bez znaczenia w jakich sytu­ac­jach może­my go oglą­dać. Kiedy zabierze się Sher­lock­owi Lon­dyn, zagad­kę krymi­nal­ną, dedukcję ( w tym odcinku właś­ci­wie jej nie ma poza kilko­ma ele­men­ta­mi) to zostanie nam jak­iś bohater który coś robi. W tym przy­pad­ku bie­ga po więzie­niu o zaostr­zonym rygorze, rozwiązu­jąc prob­le­my moralne. Czy to jest coś co chci­ałam oglą­dać ? Nie. Czy w zupełnie innym wyko­na­niu w zupełnie innym seri­alu czy jako osob­ny film taki odcinek mógł­by mi się spodobać? Chy­ba nie bo ma za dużo dzi­ur i w sum­ie jest trochę nud­ny (tak naprawdę gra tylko na jed­nej emocji). Ale przy­na­jm­niej nie miałabym poczu­cia że twór­cy dają mi zupełnie co innego niż to po co przyszłam. Więcej — nie postarali się nawet na tyle by ich his­to­ria nie niszczyła tego co już znam.

Sher­lock jako ser­i­al – który być może właśnie się kończy – to doskon­ały przykład jak cza­sem tym co należy zro­bić jest trzy­manie się swo­jego pier­wot­nego pomysłu. Pier­wot­ny pomysł Mof­fa­ta i Gatis­sa był następu­ją­cy – jak wyglą­dał­by Sher­lock Holmes współcześnie. To był dobry pomysł i biorąc pod uwagę jak twór­cy odnosili się z początku do kanonu – zaskaku­ją­co nowa­tors­ki. Tylko że trze­ba się było go trzy­mać. Nadal opowiadać o tym co by było gdy­by Sher­lock Holmes był współcześnie dzi­ała­ją­cym detek­ty­wem który nie może pal­ić w miejs­cach pub­licznych, szu­ka współloka­to­ra i wysyła mu smsy. Moż­na było kom­bi­nować z rodz­iną – ale mniej więcej do poziomu rodz­iców, moż­na było podrzu­cać pyta­nia o sek­su­al­ność i miłość Sher­loc­ka. Ale na Boga trze­ba było się trzy­mać tytułu. To co zro­bili twór­cy pokazu­je, że tak właś­ci­we sami siebie kom­plet­nie nie rozu­mieją a raczej nie rozu­mieją  swo­jej wid­owni. Zwierz nigdy nie słyszał by ktoś powiedzi­ał że chce więcej akcji, niesamow­itych twistów, scen jak z Jame­sa Bon­da czy z thrillera psy­cho­log­icznego. Kiedy ludzie najgłośniej krzy­czeli „więcej” to chcieli więcej współczes­nego Sher­loc­ka, który mówi rzeczy których jego XIX wieczny odpowied­nik może by nie powiedzi­ał i który przede wszys­tkim – jest wymyślany na nowo w ramach znanej nam opowieś­ci. Tym­cza­sem twór­ców ta rama zaczęła gnieść i mniej więcej w tym momen­cie odle­ci­ał im helikopter. Bo tylko w tej ramie ich zabawny pomysł mógł się w pełni real­i­zować. Jeśli nie ma tych ram, jeśli mamy gdzieś praw­dopodobieńst­wo, jeśli nie intere­su­ją nas dedukcję to niema pomysłu na Sher­loc­ka. Jest zupełnie inny serial.

Jeśli ostat­ni odcinek tego sezonu miał­by być ostat­nim odcinkiem Sher­loc­ka to cały ser­i­al zapewne zostanie zapamię­tany głównie z tego, że wyniósł do sławy Bene­dic­ta Cum­ber­batcha i zmienił naszą per­cepcję Mar­ti­na Free­m­ana. Może też prze­jść do his­torii jako ser­i­al, który jako jedyny skończył się śmier­cią bohat­era, który co praw­da powró­cił z żywych ale z każdym rok­iem coraz mniej osób chce to przyjąć do wiado­moś­ci. I tak jak bied­ny Wat­son płakał nad grobem przy­ja­ciela prosząc go by jed­nak nie był martwy, tak Zwierz cza­sem się zas­tanaw­ia czy to nie jest tak, że Sher­lock powinien zostać martwy a my wszyscy zaw­ieszeni w oczeki­wa­niu na ten następ­ny doskon­ały sezon. To były dobre cza­sy. Proste cza­sy. Wiecie dlaczego? Bo to wtedy był ser­i­al o Sher­locku Holme­sie. Genial­nym detek­ty­wie z Lon­dynu który rozwiązy­wał zagad­ki krymi­nalne ze swoim przy­ja­cielem Johnem Wat­sonem. Tylko tyle. I aż tyle. I drodzy panowie. To nie był ostate­cznie prob­lem. To była najwięk­sza zaleta.

Ps: Jeśli kiedykol­wiek ktokol­wiek nakrę­ci kole­jny odcinek Sher­loc­ka oczy­wiś­cie zwierz go obe­jrzy ale musi powiedzieć że po tym odcinku coś w nim umarło. Późno bo późno ale jed­nak. Jest taki zach­wyt który się da ostate­cznie zabić.

84 komentarze
0

Powiązane wpisy

judi bola judi bola resmi terpercaya Slot Online Indonesia bdslot
slot
slot online
slot gacor
Situs sbobet resmi terpercaya. Daftar situs slot online gacor resmi terbaik. Agen situs judi bola resmi terpercaya. Situs idn poker online resmi. Agen situs idn poker online resmi terpercaya. Situs idn poker terpercaya.

Kunjungi Situs bandar bola online terpercaya dan terbesar se-Indonesia.

liga228 agen bola terbesar dan terpercaya yang menyediakan transaksi via deposit pulsa tanpa potongan.

situs idn poker terbesar di Indonesia.

List website idn poker terbaik. Daftar Nama Situs Judi Bola Resmi QQCuan
situs domino99 Indonesia https://probola.club/ Menyajikan live skor liga inggris
agen bola terpercaya bandar bola terbesar Slot online game slot terbaik agen slot online situs BandarQQ Online Agen judi bola terpercaya poker online