Moi drodzy kilka słów tytułem wstępu.
Od kilku lat chodzi mi po głowie historia zawieszona gdzieś pomiędzy długim opowiadaniem a powieścią. Kilka razy myślałam czy się za nią zabrać ale dopiero po sukcesie ostatniej „Powieści w odcinkach” poczułam, że to może być dla was jakaś frajda
W obliczu sytuacji w jakiejś się znaleźliśmy, gdzie wszyscy, łącznie ze mną, spędzamy więcej czasu w stresie niż to powszechnie dopuszczalne, i siedzimy dłużej w domu niż ktokolwiek chce przyszło mi do głowy powrócić do eksperymentu sprzed roku. „Powieść” pisana dla przyjemności — mojej i waszej, opowieść odciągałaby nas od myślenia o rzeczach złych i strasznych, dałaby trochę radości a jednocześnie — nie musiałaby spełniać najwyższych literackich standardów.
Pomysł spotkał się z entuzjastycznym przyjęciem na mojej grupie, a poprzednie podejście okazało się naprawdę satysfakcjonujące i stąd pomyślałam, że dlaczego by go nie zrealizować. To nie jest wielka powieść mojego życia. Raczej inny rodzaj serialu na czas epidemii. A czekając na to aż wyzdrowiejemy wszyscy możemy dobrze się bawić — przynajmniej taką mam nadzieję.