Raz do roku, dokładnie w dzień mojej rocznicy ślubu, zbieram w jednym miejscu wszelkie życiowe (i nie tylko mądrości) jakimi mój mąż podzielił się ze mną w roku ubiegłym. Uważam, że nie ma lepszego zobrazowania natury naszego związku, który oparty jest na zaufaniu, sucharach i gramatykach martwych języków. Od razu zaznaczam, że ów spis jest czyniony za zgodną męża mego i jest on go w pełni świadom.
***
Ja do Mateusza: „Lubię cię, właściwie to jesteś moim ulubionym człowiekiem”
Mateusz: „To dobrze, bo ja zastanawiałem się nad etymologią nazw Złego w Słowiańszczyźnie”
Ja: „Nie chcesz mi tego ułatwić, co?”
***
Mateusz „Nie powinno się mówić poliamoria tylko rodzina pokemoniczna”
***
Ja: Mateuszu co dzisiaj robiłeś?
Mateusz: Czytałem o prorokach
Ja: Jakich?
Mateusz: O Mojżeszu, Mahomecie, Buddzie, Jezusie…
Ja: Mateuszu przyznaj się o co chodziło…
Mateusz: No dobra, zastanawiałem się czy jest nauka o prorokach i trafiłem na profetologię.
Ja: I na tym się skończyło? Prawda?
Mateusz: No dobra, masz mnie – trafiłem na publikację bahaistów.
Pamiętajcie żony, jeśli zadacie wystarczająco dużo pytań wcześniej czy później przyłapiecie męża na synkretyzmie religijnym!
***
Nikt:
Naprawdę nikt:
Absolutnie nikt:
Mateusz (nagle): „Jakie byłoby twoje rybie alter-ego? Bo moje to Teodorsz
***
Mateusz (z namysłem) „A ty gdybyś była chlebem to byś była chałką”
***
Mateusz (nagle): „Kaśka ale ty byś miała przerąbane jakbyś mieszkała w mieście Ur”
***
Mateusz stawia kubek na stole. Poprosiłam go o herbatę, więc automatycznie zaczynam popijać.
Po chwili jednak zbieram się na odwagę: „Mateusz jaką herbatę właściwie piję?”
„Na razie potencjalną, bo jeszcze nie dodałem do tej wody torebki”
***
Ja: „Praca na dziś skończona obejrzę sobie Bridgertonów”
Mateusz: „Obejrzysz Królową Charlottę, a to nie są Bridgertonowie, to jest opowieść ze świata Bridgertonów”
Ja: „Nie spodziewałam się, że akurat tym serialem się interesujesz”
Mateusz: „Nie interesuje się, po prostu w drodze do pracy mijam olbrzymi mural z reklamą serialu. To powinna być dla ciebie wskazówka, jeśli chcesz mi coś przekazać, najlepiej zadziała olbrzymi mural, który mijam codziennie w drodze do pracy”
***
Niedziela wieczór – mąż serwuje żonie dorsza w pomarańczach
Poniedziałek – żona przeżywa reakcje alergiczną na pomarańcze, gdyż od zawsze jest uczulona (nie bardzo, ale jednak) na cytrusy.
Mąż (refleksyjnie): „Wiedziałem, że jesteś uczulona na pomarańcze, ale nie podejrzewałem, że na wszystkie”
***
Mateusz „Siedzimy w parku, jest miło, nie możesz uciec. To opowiem ci o grze, na którą czekam”
***
Przeglądamy paragon po zakupach i odkrywamy, że tym co zawyżyło cenę był kawałek dorsza, który ku naszemu zaskoczeniu kosztował 50 zł (źle spojrzeliśmy na cenę)
Ja: To jak chcesz przyrządzić tego dorsza?
Mateusz: Ja nie wiem czy w ogóle można go jeść. To dorsz inwestycyjny.
***
Mateusz (tonem konwersacyjnym) „Trzęsienia ziemi powodują teodyceę”
Po czym patrzy na mnie „Czy mam powiedzieć przypis?”
***
Ja: Mateusz musimy posprzątać mieszkanie
Mateusz: czas porozmawiać o koncepcji wolnej woli
I nie, absolutnie nie udawał – usiadł i wygłosił Wykład o tym czy wolna wola istnieje i dlaczego nic nie ma sensu.
Nigdy nie próbujcie zmusić do sprzątania kulturoznawcy z zacięciem teologicznym, bo będzie was zabawiał, podczas kiedy WY składacie ubrania
***
Kiedy mąż przestaje się do ciebie odzywać, bo oddzieliłaś przecinkiem podmiot od orzeczenia i poczuł się osobiście urażony.
***
Mateusz: „Wczoraj średnio się czułem, myślałem, że mam gorączkę i tak sobie rozważałem teorię Baudrillarda i to co pisał o Marksie”
***
Mateusz kupił sobie 3 kilogramy granatów. Na pytanie, dlaczego trzy odpadł „Bo trenowałem powściągliwość i nie wziąłem więcej”
***
Ja: „Kochanie czy możesz mi podać torbę na śmieci”
Mateusz (spoglądając na zegarek): „No tak po północy, uaktywniła się sprzątająca Kasia”.
Mój mąż twierdzi (moim zdaniem niesłusznie), że moja potrzeba sprzątania ujawnia się tylko po północy i nie ma sensu z tym walczyć
***
Słyszę stukot a potem głos z pokoju obok
„Tak Shubi fizyka wciąż działa, wliczając w to grawitację, ale naprawdę nie potrzebujemy twojego eksperymentu, żeby to teraz weryfikować”
***
Mateusz – wchodzi do knajpy (gdzie na niego czekam) i od wejścia podchodzi do kelnerki i mówi „Szukam żony” chwila dekoncentracji z obu stron „To znaczy żonę już mam, szukam, gdzie siedzi”
***
Ja: „Dobry jest ten nasz nowy stojak na pranie, co?”
Mateusz: „Nie wiem, nie da się ocenić”
Ja: „No jak to, przecież ten poprzedni był zły”
Mateusz: „Tak, ponieważ nie był dobry, ale o ile zło da się stwierdzić jako brak dobra ale żeby definiować dobro jako brak braku dobra, wydaje mi się głęboko podejrzane”
Ja: „Czyli nie masz opinii o stojaku?”
Mateusz: „Nie No mam, stojak nie istnieje to tylko simple ułożone stojakowato”
Wyprosiłam go z pokoju.
***
Dziś rano jem sobie śniadanie w kawiarni – jajecznica z sałatką. Zjadłam prawie całą sałatkę, ale zostało kilka listków i Mateusz po mnie dojada.
Ja: „Kochanie nie musisz kończyć mojej porcji”
Mateusz (filozoficznie): „Jeśli ta sałata była niedomyta i są na niej bakterie coli, to przynajmniej umrzemy razem. Nie chcę zostać sam”
***
Ja: „Mateusz pojedziesz ze mną do Płocka?”
Mateusz „Nie wiem czy jazda do Płocka nie leży poza granicami mojej miłości”
***
Mateusz „Hermes to dobra nazwa dla domu pogrzebowego. To taki psychopomp”
Ja: „Czemu używasz określenia psychopomp, nikt tak nie mówi”
Mateusz: „Bo to jest dobre, poprawne słowo. Poza tym jak to nikt tak nie mówi. Ja tak mówię, moja mama tak mówi, pewnie Aleksandra Klęczar też tak mówi. To bardzo dużo osób”
Ja: „Dokładnie trzy”
Mateusz „No właśnie, prawie wszyscy których znam”
***
„Gramatyka języka awestańskiego ma wiele sensu” rzekł mój mąż „Zaraz ci przeczytam”
***
Ja do Mateusza „Kochasz mnie?”
Cisza
Jeszcze trochę ciszy
Ja: „Kochanie?”
Mateusz: „Cokolwiek mówiłaś nie słuchałem cię. W telewizji były małe foki”
Tak to właśnie się nam życie układa. Awestański, małe foki i stojaki na ubrania, o których nie da się powiedzieć, czy są dobre czy złe. Żadnego innego życia nie chciałam, bo to jest najlepsze i żadnego innego męża nie chciałam, bo ten jest najlepszy i jestem pewna, że mnie kocha, tak do granic Puław i kiedy akurat w zasięgu wzroku nie ma małych fok. Czyli jest dobrze.