Hej
Zwierz ostatnio dostrzegł że w kulturze nieco bardziej niż w innych dziedzinach życia zawsze można z czegoś zrezygnować. Praktycznie wszyscy to robimy — po prostu potrafimy bez czegoś żyć więc kiedy brakuje nam czasu albo pieniędzy rezygnujemy z nich dość szybko nawet nie czując ich braku. Otóż co zwierza zawsze w tym temacie intrygowało to fakt jak bardzo ludzie różnią się pod względem tego co z kulturalnych rozrywek mogą porzucić. Zwierz może powiedzieć bez bicia że gdyby odcięto go na zawsze od muzyki pewnie by przeżył — prawie nie kupuje płyt, i bywają długie miesiące kiedy nawet nie myśli o słuchaniu muzyki na swoim mp3 czy na swoim ślicznym telefonie. Zapytany dlaczego nie kupuje muzyki zdębiał początkowo a potem uświadomił sobie że istnieje jedna prawidłowa odpowiedź: Po prostu bez tego zwierz może żyć. Zwierz może też żyć bez telewizji i kina. Tak zwierz tak naprawdę potrzebuje do szczęścia swojego odtwarzacza i kolekcji DVD — bez tego zwierzowi żyło by się dużo gorzej. Z kolei dobry znajomy zwierza chętnie rozstałby się z życiem gdyby dowiedział się że już nigdy więcej nie posłucha muzyki która wypełnia całe jego dnie (choć muzykiem bynajmniej nie jest), z kolei matka zwierza spokojnie żyłaby sobie gdyby z powierzchni ziemi zniknęła telewizja dopóki ma odpowiednią ilość kryminałów do przeczytania, zaś ojciec zwierza istota głęboko uzależniona od internetu (niech nawet nie próbuje się bronić) pewnie dość ciężko przeżyłby jego brak. Skąd taka wyliczanka? Otóż przyszło zwierzowi do głowy że ta drobna różnica — to bez czego nie możemy żyć i to co mogłoby dla nas zniknąć z powierzchni ziemi sprawia że żyjemy poniekąd w równoległych światach. Czy osoba nie czująca muzyki mogąca z niej zrezygnować zrozumie kogoś kto wyciąga słuchawki z uszu tylko do mycia? Czy ktoś kochający przyjemność czytania jest w stanie znaleźć płaszczyznę porozumienia z kimś kogo odrzuca od książek? Oczywiście możecie powiedzieć że przesadzam — że upodobania kulturalne to tylko pikuś i jest tyle innych rzeczy które mogą ludzi łączyć i dzielić. To prawda ale z drugiej strony czy to w jaki sposób ucieka się od rzeczywistości (czym innym jest obcowanie z kulturą jak nie uciekaniem od codzienności) nie mówi o nas najwięcej? Jak już wielokrotnie zaznaczałam mogę się mylić — może tak naprawdę są tylko dwie grupy ludzi — ci którzy poszukują jakiejkolwiek ucieczki i ci którzy mogą żyć bez kultury. Choć ta druga opcja zwierza nieco przeraża.
PS: Wielka popkulturalna wiedza zwierza zaczęła w końcu przenikać do jego życia oficjalnego — ostatnio udało mu się zostać współpracownikiem przy artykule o celebrytach — macie więc do czynienia prawie z ekspertem;)