Hej
Zwierz odbył już niemal całą honorową rundę po premierach nowych sezonów swoich seriali i z przykrością musi stwierdzić, że w tej tak chwalonej i uwielbianej amerykańskiej telewizji wcale nie dzieje się tak dobrze jak zwykło się uważać. Oczywiście nadal produkuje się seriale znakomite i lepsze od większości rzeczy pokazywanych na świecie ale duch nowości jaki witał nas na początku nowego tysiąclecia gdzieś nagle wyparował.
Zacznijmy od tego, że nad wszystkimi serialami ciąży klątwa cliffhangera — skoro wszystkie seriale niezależnie od tego czy są obyczajowe czy sensacyjne kończyć się muszą dramatycznym urwaniem akcji oznacza to, że scenarzyści często muszą się posługiwać rozwiązaniem znanym z Misery — ponieważ nie chcą za bardzo mieszać to owo dramatyczne zakończenie poprzedniego odcinka w pierwszym odcinku nowej serii okazuje się wielką ściemą — pomijając fakt, że wszyscy śmiertelnie postrzeleni tak naprawdę zostali tylko lekko ranni, a ci zabici okazali się być nie tym kim wydawało się że są, dowiadujemy się też że nie doszło do żadnych zdrad, że pozostawione to tu to tam na stolikach bohaterek testy ciążowe to ściema itd. Innymi słowy poświęca się jakość na rzecz przetrzymywania widzów przez dwa miesiące w niepewności.
Co więcej niepewności dość dla scenarzystów kłopotliwej bo jak zwierz już pisał nie ma na niebie i ziemi lepszego i bardziej kreatywnego scenarzysty niż umysł znudzonego fana. Tak więc kiedy seriale wracają scenarzyści nie mogą widzom zaoferować niczego więcej niż zawodu że akcja potoczyła się w sposób bardziej konwencjonalny niż to sobie przez lato wymarzyli. Sami zaś scenarzyści poświęcają kilka odcinków na odkręcanie tego co zakręcili w poprzednich sezonach co sprawia że serial da się oglądać dopiero od trzeciego czy czwartego odcinka kiedy opadnie wojenny kurz. Wtedy dopiero można zająć się ponownym knuciem misternej intrygi która doprowadzi nas do suspensu w następnym sezonie. I tak w kółko.
Na dodatek niemal co sezonu próbuje się przekonać widzów że bohaterowie się zmienili i że owe drastyczne wydarzenia z końca poprzedniego sezonu sprawiły że są dziś innymi ludźmi. I tu pojawia się problem — scenarzyści równie dobrze jak widzowie zdają sobie sprawę że nikt tak naprawdę nie chce oglądać nowych ulepszonych bohaterów ( zwierz jest zdania że widzowie bardzo nie lubią zmian zwłaszcza w charakterach bohaterów) — o tak znów przez jeden czy dwa docinki niemiły bohater jest uroczy, nieodpowiedzialna dziewczyna nie kłamie a ćpun nie ćpa ale potem trzeba ich prędziutko przywołać do porządku zanim widz zacznie się skarżyć że kiedy on zaczynał serial to bohhaterowie byli kimś zupełnie innym. I znów te kilka początkowych odcinków można często uznać za niebyłe.
Dla fanów seriali nie jest też tajemnicą że wielkie hity które kilka lat temu sprawiły że o amerykańskiej telewizji mówiono lepiej niż dobrze mają już po kilka lat i przeżywają zmęczenie materiału. W zmianie warty nie ma nic złego ale nowe propozycje zazwyczaj okazują się wariacjami na temat tego co właśnie skończyliśmy oglądać — i choć np. w przypadku seriali lekarskich można to jeszcze jakoś przeżyć to kiedy proponuje się nam po raz kolejny serial o pani detektyw i jej uroczym inteligentnym pomocniku, lub od wrednych młodych ludziach to powoli zaczyna się to nudzić. Zwłaszcza, że amerykańscy serialowi scenarzyści działają na dość prostej zasadzie że jeśli coś raz się sprzedało to sprzeda się i po raz drugi. I zwierz się z tym nawet nie kłóci ale co innego oglądać dwa podobnie filmy a co innego seriale ( no chyba że się jakiś gatunek uwielbia)
Oczywiście wciąż jeszcze pozostają znakomite seriale stacji kablowych ale czy tylko zwierz odnosi wrażenie że chęć dorównania najlepszym osiągnięciom kina sprawia, że np. oglądając Boardwalk Empire człowiek czuje się jak na pouczającej acz miejscami lekko nudnej pogadance o prohibicji w Stanach? Niby wszystko się zgadza ale jednak serial powinien być przede wszystkim zabawą.
Można przyjąć że narzekania zwierza wynikają z prostego faktu, że żaden z pierwszych odcinków nowych sezonów nie wbił go w fotel — wręcz przeciwnie większość z nich pozostawiła zwierza przerażająco niewzruszonym co poważnie go zaniepokoiło. Widzicie drodzy czytelnicy o ile zwierz uważa że oglądanie filmów nawet bez większych emocji zawsze przynosi jakąś korzyść o tyle w przypadku seriali nie ma się co zmuszać — jeśli serial nas nie bawi to jego oglądanie po prostu nie ma sensu. Skoro więc zwierz myśli o obejrzeniu kilku następnych odcinków niektórych ze swoich ulubionych seriali jako o obowiązku to zaczynają się tu schody. Zwierz bowiem jest popkulturalny i zawsze będzie ale nie ma zamiaru oglądać żadnego serialu z obowiązku lub tylko dlatego,że zdecydował się go oglądać jakieś cztery sezony temu — zwierz raz obejrzał jeden sezon serialu z poczucia obowiązku i do dziś uważa to za najbardziej zmarnowany czas w swoim życiu.
ps: Istnieje jeszcze jedno rozwiązanie — zwierz za dużo czasu spędził oglądając angielskie produkcje i teraz nie potrafi się przenieść na amerykański grunt Bo taki drugi sezon Downton Abbey wzrusza zwierza niezmiennie już od pierwszego odcinka.