Hej
Zwierz ostatnio wychwalał swoje mp3 które pozwala mu łazić po mieście z setką utworów i nie przejmować się niską pojemnością pamięci ( sam zwierz musi przyznać że nieco go przeraża ilość utworów jakie może wcisnąć na takie małe urządzenie). Słuchając sobie utworów które wygrywa na niego od świąt ( zwierz musi w końcu wykasować kolędy z playlisty) zwierz natrafił na kilka piosenek angielskich śpiewanych przez Irlandczyków. Jako że są to piosenki folkowe zwierz zrozumiał z nich całe dwa słowa a reszta brzmiała jak niezrozumiały acz bardzo melodyjny bełkot ( zwierz musi się przyznać że o ile z angielskiego ze Szkockim akcentem coś jeszcze niekiedy rozumie o tyle angielski z Irlandzkim akcentem brzmi dla niego równie zrozumiale co kaseta puszczana na zwolnionych obrotach). I wtedy właśnie zwierz przypomniał sobie piękne czasy zanim rozumiał teksty piosenek. Tak niestety — oglądanie zbyt dużej ilości filmów i seriali w wersji oryginalnej zaowocowało u zwierza dość niebezpieczną kondycją językową — zwierz rozumie język angielski w mowie zdecydowanie lepiej niż rozumie go w piśmie i niż sam się nim posługuje. Z jednej strony to dla zwierza dobrze — może on sobie radośnie oglądać wszystko przez internet nawet nie orientując się że bohaterowie nie mówią w jego ojczystym języku. Niestety ta sama umiejętność bardzo utrudnia zwierzowi słuchanie muzyki. Dlaczego? Cóż po pierwsze dlatego że jak się często okazuje treść nie idzie w zgodzie z melodią — gdyby autorzy utworów mieli więcej talentu pewnie zajmowali by się bardziej wzniosłą formą literacką niż piosenka. Z resztą o czym zwierz mówi — tekściarze niemal całkowicie odeszli w niepamięć zastąpieni przez producentów oraz wykonawców którzy sami chcą sobie pisać teksty. nie zrozumcie mnie źle — wiem że żyło wielu dobrych wykonawców i autorów tekstów w jednej osobie. Ale zwracam się do waszej elementarnej logiki — jakie jest prawdopodobieństwo że wykonawca jest jednocześnie obdarzony pięknym głosem, zdolnościami muzycznymi, umie pisać dobrą poezję i jeszcze wygląda na tyle dobrze by móc się przebić w dzisiejszym świecie muzyki? Widzicie więc sami — jeśli nie rozumie się treści to nawet najgłupsza piosenka może zostać naszą ulubioną. No ale to nie jedyny powód. Chodzi też o ten prosty acz denerwujący fakt że wszystkie piosenki są o tym samym. OK. 90% piosenek jest o tym samym. O miłości. Z tych 90% jakieś 99% jest o miłości nieszczęśliwej. Szczęśliwie zakochani wyraźnie stanowią mniejszość. Zwierz nie kwestionuje wagi miłości w życiu człowieka tylko zastanawia się dlaczego ci tak zdolni ludzie jakimi są autorzy tekstów nie odczuwają żadnych innych uczuć czy nie mają innych obserwacji na temat świata. Być może nie powinnam narzekać bo przecież piosenka Ubrella Rihanny nie jest o miłości lecz jest bliżej nie zidentyfikowanym zaproszeniem by ktoś stanął pod jej parasolką. Pomijając seksualny kontekst takiego zaproszenia ( o ile w ogóle taki istnieje) zwierz dochodzi do wniosku ze jeśli to ma być utwór który ma zastąpić piosenki o miłości to może lepiej niech sobie grają o złamanych sercach i spacerach w deszczu. Wracając jednak do głównej bolączki zwierza — już dawno przestał on słuchać utworów po polsku właśnie z tego powodu — nawet jeśli melodia odpowiadała nastrojowi zwierza to słowa zazwyczaj wprawiały go w coś na kształt zażenowania. Niestety zwierz obawia się że niedługo to samo uczucie będzie mu towarzyszyć przy słuchaniu piosenek anglojęcznych. Co pozostaje marudnemu zwierzowi? cóż z całą pewnością może sobie słuchać piosenek po francusku bo rozumie w nich co piąte słowo. W ostateczności język chiński tez jest ładny i wdzięczny do wyśpiewania. Możecie uznać że zwierz się tragicznie czepia i że to piosenki popowe i że czego on chce. Zwierz wie i nawet nie ma pretensji, że ten piosenki są głupie. Po prostu łatwiej mu to znieść kiedy ich nie rozumie. Poza tym zwierz wygrał swoje mp3 w konkursie poetyckim a to zobowiązuje go do narzekania na słabe rymy ( spokojnie zwierzowi przejdzie wcześniej niż mp3 się zepsuje;)