Wiele rzeczy w życiu da się przewidzieć ale tego, że Olsztyn stanie się dla człowieka z Warszawy który nie odwiedził go przez pierwsze 27 lat swojego życia ani razu, miastem ważnym, przewidzieć raczej się nie da. Tymczasem od kilku lat do Olsztyna powracam z każdą wiosną, doczekałam się tramwajów, znajomości, i wspomnień. W tym roku znów należało do Olsztyna zajrzeć. I jak zwykle pretekst był ten sam czyli poświęcona serialom konferencja naukowa.
Seriale w kontekście kulturowym to konferencja która odbywa się w Olsztynie po raz trzeci i bardzo widać jak wiele się przez ten czas zmienia. Trzy lata to akurat tyle, by z radości, że w ogóle rozmawiamy o serialach przejść do nieco głębszej refleksji czy przypadkiem nie rozmawiamy o serialach w sposób zbyt jednorodny. W poprzednich latach często pojawiał się głos, że nieco zbyt radośnie ograniczamy pola zainteresowań badawczych do najnowszych produkcji telewizji kablowych. Mówiło się o tym w kuluarach wcześniej, ale oficjalnie konkluzja taka (łącznie z innymi pytaniami do badaczy seriali) pojawiła się w inaugurującym konferencję wykładzie Mirosława Filiciaka. Wykładu zresztą doskonałego, jak to bywa kiedy ktoś naprawdę wie o czym mówi, nie czyta, i jeszcze rzuca odpowiednią ilością nazwisk na poparcie swojej tezy. To taki wykład którego się słucha kiwa głową, i po kolei wykreśla kolejne linijki swojego wystąpienia aż zostanie ci tylko tytuł. A i to z zastrzeżeniami.
Zwierz się nieco śmieje ale serio, nie ma chyba nic bardziej stresującego niż być naukowcem impostorem (przecież zwierz naukowo serialami się nie zajmuje, tylko udaje) i występować na konferencji zaraz po osobie, której biogram czyta się dłużej niż twój referat. Zwierz doskonale zdaje sobie sprawę, że autorzy program i organizatorzy konferencji wierzą w jego możliwości, ale to jest dokładnie to miejsce gdzie zwierz prowadzący bloga i zwierz związany z akademią patrzą na siebie z powątpiewaniem – czy w ogóle powinny się poznać. Na całe szczęście, plus był taki, że choć zwierz mówił o serialach emitowanych na platformach streamingowych (zajmując się w sumie z krajowego punktu widzenia niszą) to udało mu się uciec od analizy treści czy przekazu pojedynczych tytułów a skupić się raczej na tym jak nowa forma dystrybucji wpływa na narrację, dystrybucję, produkcję i stosunek widza do serialu. Przy czym zwierz pragnął się tu wpisać głównie w tytuł konferencji, który brzmiał „Próba bilansu”. Nic tak dobrze nie robi jak blinas z wnioskami na przyszłość.
Co ciekawe, trochę jak na złość, po referacie który miał nam wszystkim uświadomić że nie możemy w kółko rozmawiać o serialach jakościowych tylko dlatego, że to ciekawa rozmowa, zwierz wysłuchał całe mnóstwo referatów pochylających się nad zupełnie inną tematyką. Najciekawszy blok w jakim brał udział zwierz był poświęcony głównie soup-doc – temu serialowemu gatunkowi który przejął duszę niejednego widza w Polsce. Ciekawe były referaty i dyskusje i nareszcie zwierz znalazł partnerów do rozmowy o tym co sądzimy o Szkole – wyjątkowo szkodliwej produkcji. Na kolejnych referatach zwierz też mógł posłuchać o czymś nieco innym – zwłaszcza ciekawy był referat o Flashu i tym co w kontekście tego serialu oznacza reboot, spin off, i w ogóle gra z tekstem w serialu super bohaterskim. W sumie najmniej porywającym referatem jaki usłyszał zwierz na całej konferencji był ten poświęcony serialom HBO.
Zanim zwierz zwiał by cieszyć się Olsztyńską cudowną pogodą i jedenastoma jeziorami, odbyła się jeszcze dyskusja – w której znów posadzono zwierza obok osób lepiej się znających od niego na temacie, i kazano odpowiadać na pytania. Zwierz robił co mógł i jak zwykle w takich przypadkach miał przede wszystkim nadzieję, że nikt tego nie nagrywał. Plus był jednak taki, że na Sali było sporo osób co zawsze cieszy bo dużo ciekawiej bierze się udział w dyskusjach gdy widać że mamy do kogo mówić. Zwierz przyzna szczerze, że z niepokojem przyjmował za to niemal oficjalne deklaracje że być może trzecia konferencja serialowa będzie ostatnią. Wydaje się że wydarzenie dopiero okrzepło, nabrało kształtu i stało się naprawdę ciekawe i różnorodne. Dlatego zwierz uznaje, że to co słyszał było jedynie próbą przeniesienia mechanizmów serialowych na świat naukowy i za rok wszyscy spotkamy się z referatami.
Jednocześnie, zwierz oprócz życia naukowego miał okazję ponownie odwiedzić Olsztyn. To ciekawe jak szybko można się przywiązać do miasta. Zwłaszcza, że po dwóch latach mniejszych i większych wykopków Olsztyn w końcu ma tramwaje. Tramwaje którymi zwierz wraz z ekipą jeździł po całym mieście zachwycając się jednocześnie tym jaka fajna jest komunikacja miejska kiedy wszystko jest nowe, skoordynowane i graficznie czytelne. W Olsztynie wszystko zrobiono na raz i teraz tramwaje i autobusy mogą chyba stanowić dumę miasta. W każdym razie cudne jest to, że zwierz ani razu nie martwił się jak zdobędzie bilety bo dało się je wszędzie bez trudu kupić. Nawet w środku nocy kiedy nie dało się niczym pojechać. To chyba jedyna wada – w nocy co prawda tablice informacyjne mamią godzinami przyjazdów ale ok. 23 może się okazać że następny tramwaj z tablicy jest o szóstej. A trzeba blisko podejść by to zobaczyć.
Poza tym jednak Olsztyn jest cudny choć różnorodny niesamowicie. W Kortowie, gdzie mieszkał zwierz (dostał pokój z takim widokiem na jezioro że, mógł się poczuć niemal jak w kajucie) można się poczuć jak w jakimś amerykańskim filmie, gdzie po uczelnianych kampusach ganiają stada studentów, którzy – zwierz przysięga – z roku na rok robią się młodsi. Pełno tu życia i rozbitego szkła, ale jednocześnie chce się żyć bardziej niż gdzie indziej a młodzieńcza energia sprawia że siedzenie po nocy na pomoście wydaje się doskonałym pomysłem. Zresztą zwierz jest pod wrażeniem, bo wydawać by się mogło, że umieszczenie studentów nad brzegiem jeziora zaowocuje czymś koszmarnym a tu proszę, wydaje się, że nikt się nie utopił. Do tego Kortowo zachęca do sportów wodnych. I to zachęca bardzo bo zwierz wylądował na rowerku wodnym co jak wszyscy wiemy, jest mniej więcej szczytem wodnej aktywności zwierza.
Poza Kortowem Olsztyn jednak nie staje się bardziej jednolity. Wystarczy pojechać na miejską plażę i do knajpy Przystań by dojść do wniosku, że Olsztyn to stolica kulturalnego i może nawet nieco burżujskiego wypoczynku nad jeziorami. Nowe budynki, pomosty i place zabaw (na jednym odbiliśmy od dzieci cudowną trampolinę i patrząc po naśladujących nas dorosłych żadne dziecko już sobie tam swobodnie nie poskacze) – wszystko lśni nowością i mówi, że oto mamy przestrzeń publiczną najwyższej próby. Zresztą podobnie jest nad brzegiem Łyny gdzie widać inwestycje, mamy piękną fontannę, nowe chodniki, mostki i cud miód. Taki Olsztyn zwierz uwielbia i ma wrażenie – że nie jeden przybysz z Polski zakochałby się w tym jednym z jedenastu jezior.
Niestety gdzieś obok tego rośnie Olsztyn trzeci, który z dala od centrum zamienia się w każde Polskie niezbyt wielkie miasto, gdzie nie ma inwestycji, gdzie starówka zaczyna trochę obłazić, a na rynku słychać cztery razy jak orkiestra dęta zaczyna grać hymn polski fałszując koszmarnie. To ten sam Olsztyn w którym chwilówki reklamuje wielki banner z liczącym pieniądze żydem i wciąż funkcjonuje jednogwiazdkowy hostel Wysoka Brama z którego zwierz rok temu błyskawicznie się ewakuował. Przy czym nie ma tu wielkiej winy Olsztyna jako takiego, raczej dowód na to, że rzadko bywa „albo” „albo” a częściej zupełnie różne przestrzenie, estetyki i style życia egzystują koło siebie. Na tym chyba zresztą polega klucz do Polski – nigdy nie jest tak wielkomiejsko i tak dziko jakby chciały się widzieć różne strony konfliktów.
Jeśli istotnie konferencja naukowa na której był zwierz była ostatnią to nie pozostaje nic innego jak zacząć załatwiać wyjazd na własną rękę. Zwierz nie widzi bowiem powodu by niezwykle słuszną tradycję odwiedzania Olsztyna wiosną zarzucić. W końcu trzeba te jedenaście jezior obskoczyć, wypić swoją odpowiednią dawkę cydru, zobaczyć w kinie najnowszą produkcję Marvela, pojeździć tramwajem i zadumać się, że jakoś tak się stało, że minął dokładnie rok kiedy podało się swój numer innemu uczestnikowi konferencji który teraz mieszka w tym samym pokoju co zwierz. Olsztyn jak na razie był dla zwierza łaskawy. I zwierz nie ma najmniejszego zamiaru mu odpuszczać.
Ps: Koniecznie musicie obejrzeć drugi sezon Grace nad Frankie. Nawet jeśli będzie was po drodze nudził czy denerwował to ostatnie sceny sezonu są warte wszystkiego. Serio to jest absolutna perełka.
Ps2: Słuchajcie jeszcze tylko jedna konferencja w tym miesiącu! Zwierz przyznaje że jest odrobinkę zmęczony.