Dawno zwierz nie polecał wam na blogu jakiegoś brytyjskiego serialu którego jeszcze nikt nie widział i który brzmi nudno ale w istocie jest doskonały. Tak więc czas zaproponować wam coś nowego. Dziś będzie to serial komediowy Quacks. Dowód na to, że między mną a BBC nadal wszystko się doskonale układa.
Jesteśmy w Londynie w XIX wieku w samym szczycie wspaniałych nowych odkryć związanych z medycyną. Coraz większa ilość pacjentów przeżywa operacje, co więcej jeśli dobrze odmierzy się chloroform czy eter to nawet nie wierzgają i nie krzyczą kiedy się ich kroi. Do tego raczkuje psychiatria i pomysł by nie trzymać wszystkich ludzi zamkniętych w ciemnych, zimnych celach tylko co pewien czas okładając ich pałką. A na dodatek powoli bo powoli medycyną zaczynają się zajmować kobiety i to nie tylko jako pielęgniarki. Wieść gminna niesie że lekarze coraz częściej zamiast po prostu stawiać diagnozę, próbują wcześniej zbadań pacjenta i dowiedzieć się co mu właściwie dolega.
W takim oto świecie zastajemy czwórkę bohaterów zajmujących się medycyną. Robert jest niesłychanie ambitnym chirurgiem, który amputuje nogi w rekordowym czasie, John jest dentystą ale jego wielką pasją jest eksperymentowanie z lekami, a zwłaszcza ze znieczuleniem. Czasem udaje mu się nawet podać komuś chloroform i go przy tym nie zabić. Na koniec William który próbuje osiągnąć jakikolwiek sukces jako psychiatra. Obok tej czwórki jest jeszcze Caroline, żona Roberta, która pragnie zostać lekarzem, jak na razie zajmuje się przede wszystkim wykorzystywaniem kruczków prawnych czyli wchodzeniem wszędzie tam gdzie zapomniano zapisać że istnieje zakaz wstępu dla kobiet. Wszyscy zaś żyją w tej epoce która przez krótką chwilę traktowała lekarzy niemal jak gwiazdy rocka a na pokazowe operacje przychodziły panie z towarzystwa popatrzeć co się tak właściwie dzieje na stole operacyjnym.
Zgodnie z dobą tradycją brytyjskich komedii nie wszystko jest tylko do śmiechu. Nasi bohaterowie mają problemy osobiste (och te wszystkie emocje których biedni członkowie wiktoriańskiego społeczeństwa nie potrafią nazwać) ale też, problemy związane z wykonywanym zawodem. Wszyscy chcieliby coś zmienić w tym jak się uprawia medycynę ale dość często trafiają na opór swoich przełożonych, zwłaszcza doktora Hendricksa, ich przełożonego, który chwali się tym, że jeszcze nigdy nie musiał badać pacjenta żeby postawić diagnozę. Poza tym jak to zwykle wśród ambitnych ludzi bywa, naszymi bohaterami rządzi niepewność, pragnienie sukcesu i długi finansowe. Poza tym mają oni szereg innych wad. Robert – jest najbardziej aroganckim typem człowieka jaki można spotkać (w sumie trudno się dziwić, jest popularnym chirurgiem), John zażywa wszelkie istniejące narkotyki by poznać ich działanie (i zatrudnia prostytutki głównie po to by spisywały jego narkotyczne wizje) a William jest nieszczęśliwie zakochany. Do tego Caroline, która ma wiele ambicji, cudowny charakter i jeden nie dający się pokonać problem – jest kobietą.
Nasi bohaterowie spotkają na swojej drodze znane postacie epoki, w tym Florence Nightingale, której starają się za wszelką cenę pozbyć (każe im myć narzędzia i otwierać okna, upiorne babsko) czy samego Dickensa. W roli Dickensa występuje zresztą Andrew Scott i jest absolutnie fenomenalny. Zresztą cały serial ułożony jest tak by w każdym odcinku znalazło się miejsce nie tylko na nowy przypadek medyczny ale też na nowy występ gościnny. Trudno się wiec nudzić, zwłaszcza że elementy czysto komediowe są przemieszane z nieco bardziej dramatycznymi a bohaterowie, mimo licznych wad szybko zaczynają nas nie tylko interesować, ale też mamy wobec nich spory sentyment. Do tego twórcy nie cofnęli się przed pokazaniem jak bardzo pewne wiktoriańskie przesądy czy pomysły na zdrowie są odbiciem współczesnego myślenia o zdrowiu i pewnych obsesji które pojawiają się w społeczeństwie. Serial pełen jest ludzi, którzy uwierzą każdemu szarlatanowi proponującemu szybki i skuteczny lek na wszystko, zamiast wybrać się do lekarza i otrzymać fachową poradę. Ogólnie w tych medycznych obsesjach wiktoriańskiego społeczeństwa widać często nas samych i jak można podejrzewać – nie jest to żaden przypadek. Co ponownie dokłada się do uwielbienia zwierza dla seriali BBC które potrafią nawet w komediowym z założenia formacie zmieścić sporo trafnych społecznie obserwacji.
Serial nie byłby takim cudeńkiem gdyby nie obsada. Na pierwszy plan wysuwa się przede wszystkim Rory Kinnear kryjący łysinę pod wybitną peruczką. Kinnear gra Roberta, aroganckiego chirurgia i robi to z wykorzystaniem swojego doskonałego wyczucia zarówno dramatycznego jak i komediowego. Ta rola to perełka dowodząca, że jeśli dobry aktor mówi, że nie umie grać w komedii bo jest aktorem dramatycznym to znaczy, że po prostu jest aktorem słabym. Równie dobra jest Lydia Leonard jako Caroline, której entuzjazm połączony z seksualna frustracją tworzy z niej postać którą łatwo polubić ale też nie trudno jej trochę współczuć. Plus to postać która pokazuje, że nawet jeśli piszemy serial o okresie kiedy kobiety niekoniecznie mogły się zajmować medycyną to nie znaczy, że nie znajdzie się sposób na pokazanie inteligentnej i kompetentnej kobiety lekarki. W końcu nie zawsze dyplom jest odzwierciedleniem wiedzy. Na koniec trzeba dodać, że całej obsadzie wszystkie sceny (w których jest) kradnie Rupert Everett. Choć przykre jest spojrzenie jak ten przepiękny niegdyś mężczyzna zrujnował sobie urodę operacjami plastycznymi, to wciąż jest to aktor zdolny z olbrzymim talentem do grania absurdu i angielskiego dystansu oraz ironii. Jego bohater to prawdziwie komediowa perełka.
Quacks to dokładnie taki serial jaki Anglicy robią najlepiej. Dowcipny ale bez śmiechu z puszki. Z odrobiną całkiem poważnych informacji, i niekoniecznie zabawnych dramatów. Do tego jeszcze wszystko podlane odrobiną obrzydliwości, bo nie da się opowiedzieć o ówczesnej medycynie w higieniczny sposób. A na koniec doskonale postacie zagrane przez bardzo zdolnych aktorów. Aż trudno chcieć czegoś więcej. To znaczy można byłoby chcieć więcej odcinków bo jak to zazwyczaj w przypadku produkcji BBC bywa zafundowano nam sześć półgodzinnych odcinków i na razie oczekiwanie na więcej. A chyba więcej będzie bo serial nie tylko spotkał się z życzliwym przyjęciem przez krytyków ale w ogóle wszędzie ma doskonałe oceny. Do tego jeszcze pewnie sporo osób przyjdzie zobaczyć jak Andrew Scott gra jedno z najlepszych wcieleń Dickensa w kulturze popularnej. Więc jest szansa na kolejny sezon. Pewnie za jakiś rok, dwa, trzy. Cholera wie to BBC.
Ps: Już za chwileczkę już za momencik wraca podcast Zombie vs Zwierz i to nie tylko w naszych starych kanałach ale też w ramach całkiem nowej inicjatywy Podsłuchane. Więcej dowiedzie się już niedługo na blogu i w podcaście.