Dziś dzień nauczyciela. Mało osób o tym wie, ale gdybyśmy mieli tak usiąść i zastanowić się jaki właściwie zawód powinien wykonywać Zwierz zgodnie z wykształceniem to byłby to zawód nauczycielski. Tak moi drodzy Zwierz ma papiery na uczenie ludzi historii. Co więcej, mimo że ostatecznie nigdy nie uczyłam (a przynajmniej nie uczyłam tak oficjalnie) to zawsze myślę, że gdyby tylko wiązało się to z nieco wyższą pensją to chętnie zostałabym nauczycielką. Uczenie ludzi to super rzecz. A dziś – podpowiem wam jak być nauczycielem – a przynajmniej co o uczeniu mówią filmy.
Po pierwsze – nigdy przenigdy nie siadaj za biurkiem. Siedzenie za biurkiem jest dopuszczalne tylko wtedy kiedy trzymasz nogi na biurku. Nauczyciel który po prostu siedzi, nigdy nie zdobędzie uznania klasy – najlepiej usiąść na biurku (im bliżej krawędzi, czy kąta biurka tym lepiej – taka luźna poza „Och nie wiedziałam że tu jest biurko na którym można usiąść), ewentualnie chodźcie po klasie, lub stańcie przed biurkiem krzycząc coś do uczniów (o wymachiwaniu pracą domową dalej). W ostatecznym przypadku możecie stanąć na biurku co jak potwierdza doświadczenie jest bardzo skuteczną metodą nauczania oraz przyśpiesza proces składania wypowiedzenia.
Po drugie – koniecznie wybierz swoich ulubieńców. Polecamy przede wszystkim wyłowienie z klasy – zdolnych uczniów którzy mają problemy z prawem. Zdolnych uczniów którzy mają problemy z rodziną. Zdolnych uczniów którzy odrzucają swój talent. Zdolnych uczniów którzy nie wierzą w swoje możliwości. Zdolnych uczniów których rodzice chcą ich posłać do szkoły wojskowej. Dostajecie dodatkowy punkt jeśli wybrany przez was uczeń jest z mniejszości seksualnej i jeszcze nie dokonał coming-outu.
Po trzecie – wyrzuć podręczniki – wszystkiego uczniowie będą się uczyć przede wszystkim z twoich pełnych pasji i życia lekcji. Jeśli przedmiot uwzględnia jakiś program – odrzuć go! Najważniejsze by uczniowie skupili się na kreatywnej pracy nad jakimś projektem – który może mieć naprawdę bardzo mało wspólnego z tym czego powinni się uczyć. Jedynym wyjątkiem od tej reguły jest przypadek kiedy przygotowujecie się wszyscy razem do tego niesamowicie trudnego egzaminu. Ale tu też nie musicie się przejmować. Zapewniam was, że wszyscy wasi uczniowie zdadzą. Taka jest zasada – skoro nikt w nich nie wierzył to na pewno wszystko się uda.
Po czwarte – mam dla was dobrą wiadomość. Im bardziej nie chcecie uczyć, im bardziej nie macie żadnego doświadczenia z uczeniem tym lepiej dla was – z filmowego doświadczenia wynika, że tylko osoby które nie mają praktycznie nic wspólnego z edukacją mają szansę zamienić klasę w grupę śpiewających, grających, recytujących Dylana mistrzów. Jeśli nie chce się wam uczyć – mimo wykształcenia i zatrudnienia w szkole – też mam dla was dobrą wiadomość, wcześniej czy później okaże się że wasze olewcze i zupełnie nieprofesjonalne podejście to dokładnie to czego potrzebowali wasi uczniowie.
Po piąte – przygotujcie się emocjonalnie na tragedię. Zginąć może wasz uczeń, jego rodzic ewentualnie inny nauczyciel. Przyczyny są różne, od strzelanin, po samobójstwa i wypadki. Musicie być jednak dzielni i przede wszystkim pamiętać, że ta tragedia jest po to byście jeszcze mocniej uwierzyli w to co robicie. Jeśli wierzyć kinematografii bardzo rzadko zdarza się by cała klasa dożyła w zdrowiu do końca roku szkolnego. W niebezpieczeństwie są także rodzice waszych uczniów którzy niemal zawsze są na granic uzależnienia albo ciężkiej choroby nowotworowej.
Po szóste – nauka w szkole to nie tylko sprawdzanie klasówek (ich sprawdzania po nocach prawie nikt nie pokaże więc nie ma sensu się do tego przykładać) – to także miłość. Wchodząc do pokoju nauczycielskiego rozejrzyjcie się dookoła – miłość jest wszędzie. Oczywiście czasem serce pobłądzi i znajdziecie się w sytuacji w której macie romans z uczniem. To nigdy nie jest dobry pomysł. Serio co sobie myślisz romansując z uczniami, to jest pedofilia. Romanse z innymi nauczycielami też się zwykle dobrze nie kończą bo obmacywanie się w szkole jest źle widziane niezależnie od tego czy jesteś nastolatkiem czy dorosłym.
Po siódme – nie jesteś tak naprawdę nauczycielem póki nie zorganizujesz choć jednego szkolnego przedstawienia. I to nie takiego z dwoma drzewkami i jednym w miarę przytomnym uczniem który nauczył się kwestii. To ma być niemalże profesjonalne wystawienie Dziadów – wszystkich części – z ruchomymi dekoracjami, partiami śpiewanymi, próbami właściwie co tydzień i twoimi motywacyjnymi mowami, które przekonają nastolatki, że ich największym marzeniem jest granie ósmego szczebelka od płotu w piątej scenie czwartego aktu a nie spędzenie tego samego czasu w domu w swoim pokoju oglądając najnowsze Snapy znajomych.
Po ósme – jeśli jesteś nauczycielem przedmiotów sportowych to przygotuj się na rok pełen emocji. To nigdy nie jest tak, że na zajęcia stawia się polowa klasy a druga połowa gdzieś zwiała albo jest niedysponowana albo zapomniała stroju. Wszyscy są tu zwarci i gotowi. Co prawda jeszcze nie mają wszystkich potrzebnych umiejętności, i nie za bardzo ci ufają ale nie przejmuj się – do końca sezonu okaże się, że dzięki determinacji, woli walki oraz twojemu całkowitemu porzuceniu życia rodzinnego (czy ja już mówiłam że żona od ciebie odeszła) zdobędziecie szkolne mistrzostwo okręgu.
Po dziewiąte – dzieciaki mogą ci się na początku roku wydawać pełne pogardy i niechętne do nauki – ale prawda jest taka, że zanim się zorientujesz – będą cię lubić, szanować i co najważniejsze będą gotowe stanąć w twojej obronie. Ja wiem że jest dopiero październik ale pewnie już teraz przebieracie nóżkami na myśl o tym wielkim geście solidarności uczniów, którzy wykazując się niemal nieznaną postawą obywatelską pokażą że stoją za tobą murem. To nie będzie tak że dyrektor cię zwolni a uczniowie nawet nie zauważą. Będą specjalnie dla ciebie odgrywać tą słynną scenę ze Spartakusa. Bo cię kochają. Przecież to oczywiste.
Po dziesiąte – jeśli kiedyś przyjdzie do was uczeń, który wykazał się odwagą, i został za to ukarany powiedzcie mu „Weź sobie ciasteczko” (koniecznie musicie mieć ciasteczka na tą okazję). To najlepsza rzecz jaką możecie zrobić żeby pokazać że jesteście najlepszym nauczycielem w historii.
Tyle z faktów na dziś. Prawda jest taka, że obraz nauczycielstwa w filmach ma pewne luki. Nikt nie pokazuje koszmarnego układania sylabusów do lekcji, zastanawiania się jak do cholery zmieścić cały program w zmniejszającej się liczbie godzin przedmiotu, oraz jak trudno układa się testy – by cała klasa nie oblała. Nie pokazuje się koszmarnie nudnych rad pedagogicznych, oraz horroru zebrań klasowych na których cztery godziny wszyscy się kłócą czy dzieci mogą pojechać do Zielonej Góry na Zieloną szkołę czy to nie za dużo zieleni na raz. Nie pokazuje uciążliwego szukania pomysłów na ćwiczenia, żmudnego sprawdzania klasówek których autorzy mają poważny problem z pisaniem ręcznym, co nie jest ich winą, ale sprawia to że człowiek czuje się jakby sprawdzał klasówki młodych lekarzy, którzy przeszli już kurs wystawiania nieczytelnych recept. Nie pokazują, przykrości kiedy zdolny uczeń z różnych powodów nie może się rozwijać i żadną rapową piosenką tego nie zmienisz. Nie pokazuje też uczniów, którzy są fajni zdolni a potem po prostu odchodzą i nigdy się nie odzywają i można tylko z dystansu sprawdzać czy to czego ich nauczyliśmy się przydaje.
Jednocześnie uczenie jest zawodem fantastycznym i satysfakcjonującym. Moi znajomi nauczyciele, z jednej strony narzekają na uczniów, z drugiej – często się nimi chwalą, czy opisują fantastyczne zachowania młodych ludzi. Najbardziej na uczniów narzekają ci którzy nigdy nie uczyli młodych ludzi. Nawet leniwi studenci czasem mogą być powodem wielkiej radości i satysfakcji. Poza tym – uczenie jest fajne – przekazywanie wiedzy ma w sobie coś takiego że dla niektórych ludzi nie ma nic lepszego. Jednak najważniejsze jest to, że prawie każdy miał w życiu choć jednego nauczyciela któremu coś zawdzięcza. Kierunek studiów, pasje, poczucie własnej wartości. Bez tych nauczycieli pewnie bylibyśmy trochę kim innym. Dlatego zawsze podziwiam ludzi, którzy decydują się uczyć. Nawet jeśli nigdy bym ich nie wpuściła do domu. Jeszcze mi na stół wlezą i zaczną recytować Boba Dylana.