Ostatnio spędzam czas odosobnienia głównie nadrabiając filmy kierowane głównie (choć nie tylko) do młodszej widowni, które przegapiłam w kinie. Tym razem padło na nowość na HBO GO „LEGO:Przygodę 2”. Choć pierwszą część uwielbiam to drugą po prostu w kinie przegapiłam. A właściwie – nigdy nie zebrałam się, żeby ją obejrzeć. Co w sumie trochę odpowiada na pytanie – co właściwie się takiego zdarzyło, że po wielkim pozytywnym zaskoczeniu jakim był pierwszy film Lego, jego kontynuacja stała się produkcją, która zarobiła dużo mniej od części pierwszej i właściwie przeleciała trochę bez echa.
Zacznę od tego, że pod pewnymi względami sam film całkiem mi się podobał. Nie był ani zły, ani dobry, pod koniec trochę stracił tempo ale miał sporo całkiem przyjemnych scen. Miał też dużo parodystycznych numerów musicalowych, co mnie zawsze bawi i kilkoro znanych aktorów, w rolach postaci z klocków. Poza tym, jeśli przyjrzeć się mu pod względem różnego rodzaju nawiązań – to była to istna uczta dla widzów koło trzydziestki, którzy jeszcze kojarzą do czego twórcy nawiązują. A już tak w ogóle to sam film ma całkiem fajny przekaz odnośnie ludzi pozostających w związkach, bo nauka, że może nie należy drugiej osoby na siłę zmieniać by pasowała do jakiegoś naszego wzorca nie jest taka głupia. Zwłaszcza, że mamy tu przykład bohaterki, która pragnie by jej partner/przyjaciel zmienił się w twardszego faceta i film dość jasno mówi, że może jednak nie należy każdemu facetowi wciskać koniecznej przemiany w twardego, samowystarczalnego zbawcę okolicy, bo może się to źle skończyć. Film dorzuca do tego puentę już dla dzieci, osadzoną w naszej rzeczywistości, gdzie ponownie przypomina się, że LEGO jest dla wszystkich i wszyscy – niezależnie od płci czy wieku mogą się nim bawić razem.
Pozostaje więc pytanie – co nie zagrało i sprawiło, że LEGO: Przygoda 2 zniknęło z pamięci widzów równie szybko co się pojawiło. Wskazać można co najmniej kilka powodów, ale pierwszy i najważniejszy jest taki – o ile pierwszy film był zaskoczeniem o tyle ten nikogo nie jest w stanie zaskoczyć. Od momentu premiery pierwszego filmu o LEGO mieliśmy produkcję z przygodami Batmana, nieco mniejsze (ale moim zdaniem bardzo sympatyczne) LEGO Ninjago i teraz drugą część LEGO: Przygody. Wszystkie te filmy są do siebie bardzo podobne – dowcipne, najeżone odwołaniami do kultury popularnej, z bohaterami świadomymi tego, że są bohaterami i z wykorzystaniem popularnych klocków i zestawów. Kierowane jednocześnie do dzieci i dorosłych, do ludzi kochających LEGO i pamiętających je tylko z dziecięcych zestawów. O ile pierwszy film LEGO: Przygoda był pewnym zaskoczeniem – nikt nie spodziewał się takiego podejścia do tematu, to teraz właściwie druga część nic nowego nie mogła zaoferować.
Być może gdyby zdecydowano się opowiedzieć zupełnie inną historię, z nowymi bohaterami w nowym otoczeniu – przynajmniej to byłoby jakimś ciekawym dodatkiem. Tymczasem zdecydowano się na klasyczną kontynuację rozgrywającą się – pięć lat później (zresztą to długie oczekiwanie na kontynuację zdecydowanie nie pomogło) w tym samym domu z tymi samymi bohaterami. No i tu właściwie nie było już niczego co mogłoby jakoś szczególnie poruszyć widzów. Nie wiem jak wy ale ja jakoś nie jestem szczególnie emocjonalnie przywiązana do rozwoju psychologicznego figurek Lego. Zwłaszcza, że zarówno w tej części jak i w poprzedniej – bohaterowie są napisani dość schematycznie – zgodnie z wytycznymi pisania postaci w filmach, w których nikomu aż tak bardzo nie będzie należało na bohaterach. Przy całej mojej sympatii do pierwszego filmu – to nie produkcja Pixara gdzie czujesz związek z postaciami tak jakby były żywymi ludźmi.
Ostatecznie, jeśli odejmiemy efekt zaskoczenia, i przypomnimy sobie, ile czasu minęło od pierwszej części to bardzo widać, że jednak Lego: Przygoda 2 musiałoby zrobić naprawdę coś niezwykłego, żeby wywołać podobną falę emocji co część pierwsza (pamiętacie, jak wszyscy byli oburzeni tym, że pierwszy film nie dostał nominacji do Oscara). Jednocześnie mam wrażenie, że scenarzystom (tym samym) po prostu zabrakło jakiegokolwiek pomysłu na kontynuację historii. Może gdyby to była zupełnie niezależna opowieść, która nie musiałaby na każdym kroku nawiązywać do części pierwszej (a nawiązań muzycznych i wizualnych jest tu całkiem sporo) udałoby się w jakiś sposób znów wzniecić zainteresowanie. Zastanawiam się czy ten scenariusz w ogóle nie przeleżał trochę w szufladzie. Zwłaszcza biorąc pod uwagę, że zaczyna się dosłownie sekundy po zakończeniu części pierwszej więc te pięć lat które minęło mogłoby równie dobrze być zaledwie rokiem czy nawet kilkoma miesiącami (gdyby nie fakt że pięć lat dzieli premiery obu filmów). No i nie da się ukryć, że jeśli jakiegoś dziewięcioletniego dzieciaka niesamowicie rozbawił film pierwszy to teraz ma lat czternaście i niekoniecznie się wybierze do kina. Reszta widzów mogła nawet zapomnieć, że była część pierwsza.
Jednak tym co mnie osobiście najbardziej zniechęciło do filmu było porzucenie pewnej spójności świata przedstawionego. W pierwszej części wszystkie przepowiednie i tajemnice, wszystkie rzeczy, które nie pasowały do reszty opowieści okazywały się łatwymi do wytłumaczenia elementami świata realnego, który otaczał bohaterów (super glue, plakat motywacyjny z kotem). Uważam, że to był jeden z najlepszych elementów pierwszego filmu, gdzie wszystko ładnie składało się w całość. W drugiej części pojawiają się jednak rzeczy, których w taki sposób nie można wyjaśnić. Wręcz przeciwnie – film pozwala sobie na zabawę paradoksami, podróżami w czasie i innymi elementami, które nijak nie pasują do świata zbudowanego w pierwszej części. To co było najzabawniejsze – możliwość prostego wyjaśnienia tego co się dzieje światem zewnętrznym, tu zostało zamienione na wyjaśnienie pozbawione sensu, głównie po to by zaskoczyć widza. Moim zdaniem to spory błąd.
Co ciekawe, kiedy zaczęłam oglądać film spodziewałam się czegoś dużo gorszego niż dostałam. Serio byłam niemal pewna, że ten film to straszna kicha. Tymczasem dostałam film w sumie całkiem przyjemny, ale jednak – jak już wskazałam z licznymi wadami. Warto też zwrócić uwagę, że właściwie ten film nie stworzył, żadnej nowej ciekawej postaci – dwie które są dodane bardzo przypominają pod pewnymi względami, te które już znaliśmy wcześniej. Do tego mam wrażenie, że poza rozwinięciem postaci Batmana zrezygnowano z naprawdę fajnego wykorzystywania postaci ze znanych zestawów Lego. W jednej z pierwszych scen filmu odsyła się na misję figurki z bohaterami z DC i właściwie potem pojawiają się tylko na chwilkę. Szkoda, bo sceny z postaciami znanymi z innych filmów czy franczyz były w jedynce jednymi z najzabawniejszych (podobnie jak wykorzystanie postaci historycznych). Żałuję też trochę, że film w żaden sposób nie skomentował faktu, że część figurek która pojawia się w filmie to figurki z „Lego Friends”. Może firma nareszcie by się odniosła do faktu, dlaczego ich figurki kierowane do dziewczynek tak bardzo różnią się od tych standardowych. Od zawsze mnie to strasznie denerwowało. Zwłaszcza, że te figurki z zestawów kierowanych do dziewczynek, są po prostu brzydsze.
Jestem ciekawa czy doczekamy się jeszcze jakichś większych filmów LEGO. Osobiście mam wrażenie, że przyjęta formuła tych produkcji się wyczerpała. Może zostaną mniejsze produkcje takie jak wspominane na początku Lego Ninjago (które jest naprawdę fajne, dowcipne i dużo bardziej koncentrujące się na opowieści niż na dowcipnym nawiązaniach do innych dzieł popkultury – co ciekawe w Polsce chyba nie było tego filmu w kinach). Co w sumie jest ciekawe – bo po LEGO: Przygoda i potem po LEGO: Batman wydawało się, że takie produkcje będą nam towarzyszyć dość często, zwłaszcza, że LEGO jest w dobrych kontaktach z właściwie ze wszystkimi dużymi franczyzami (ostatecznie istnieją seriale LEGO: Star Wars). Teraz jednak wydaje się, że coś co było początkowo super zabawą szybko się znudziło. I teraz pytanie – czy LEGO spróbuje jeszcze raz czy już sobie duży ekran odpuści. Czytałam, że po niepowodzeniu filmowym drugiej odsłony Lego: Przygody Warner Bros. zawiesił plany produkcji większej ilości filmów, ale samo LEGO rozmawiało z Universalem. Tak wyglądała sytuacja w grudniu 2019 i nie znalazłam (choć nie szukałam bardzo) więcej wiadomości. Przyznam jednak szczerze, że chyba wolałabym, żeby twórcy filmów z LEGO przemyśleli swoje pomysły. Bo ten który mieli, był naprawdę fajny, ale mam wrażenie, że już się wyczerpał.
PS: Ja wiem, że części z was może nie interesować co sądzę o filmie dla dzieci sprzed prawie roku ale pisanie recenzji bardzo mnie relaksuje.