Przyznam szczerze, że zbieram w sobie energię do oglądania produkcji świątecznych od Netflixa ale zanim to nie nadejdzie jeszcze przez chwilę poświęcam czas mojej ulubionej rozrywce – oglądania europejskich romantycznych produkcji dostępnych na platformie. Od pewnego czasu bawią mnie te pięknie nakręcone, zwykle mało oryginalne historie, w których nic nie jest specjalnie realistyczne ale przynajmniej bohaterowie nie mówią po angielsku. Tym razem mój wybór padł na Astrologiczny przewodnik po złamanych sercach. To włoski serial, który podąża tropami typowej komedii romantycznej ale rozbija fabułę na kilka odcinków.
Bohaterką serialu jest Alice – asystentka producenta programów telewizyjnych. Dziewczyna ma złamane serce – bo jej wieloletni ukochany Carlo nie dość że związał się z inną kobietą to jeszcze właśnie się zaręczył i spodziewa się dziecka. Może dałoby się to jakoś przeżyć gdyby nie pracowali razem i nie widywali się prawie codziennie. Do tego Alice ma nowego szefa Davide który jak to zwykle w takich historiach bywa – zwraca na bohaterkę szczególną uwagę a ta zainteresowanie odczytuje w niewłaściwy sposób. Trochę na niego pofuka i pokrzyczy ale też nie raz spojrzy na niego jak na rycerza w lśniącej zbroi.
Pomoc dla Alice nadciąga z niespodziewanej strony oto w studio spotyka aktora Tio, który zdradza jej sekret – jest specjalistą od astrologii. Jeśli będzie podążała za jego radami i horoskopami ma szanse na miłość. Alice początkowo się wzbrania ale szybko astrologiczne przepowiednie połączone z urokiem Tio sprawiają, że jej życie nabiera trochę kolorów. I choć nie zawsze słucha swojego doradcy od gwiazd to jednak nabiera pewności siebie a nawet udaje się jej nową astrologiczną fascynację wykorzystać w pracy. Bo też oczywiście jest tu kilka zawodowych zakrętów bez których żadna tego typu produkcja nie mogłaby się odbyć. Podobnie jak bez kilku „wpadek” bohaterki które mają na ostatecznie pokazać jaka jest sympatyczna i urocza.
Nie jest to serial szczególnie odkrywczy, ani też korzystający z nieznanych wątków ale ma w sobie coś uroczego. Relacja Alice i Tio jest przyjacielska, swobodna i oboje tworzą na ekranie ciepłą parę, która chce się obserwować. Davide w zgodzie ze wszystkimi wytycznymi takich produkcji jest bardzo przystojny, tajemniczy i widać, że spogląda na Alice w sposób który informuje nas że nie myśli on o niej tylko jako o zdolnej pracownicy. Carlo były ukochany bohaterki jest odpowiednio oślizgły jako człowiek, który nigdy nie będzie dobrym kandydatem na chłopaka i męża. Kolejne nieudane związki bohaterki – także nie dziwią, podobnie jak delikatnie zarysowane problemy rodzinne.
Czym serial wygrywa? Cóż bohaterowie mówią po włosku, co jest miłe dla uszu (ostatnio wszystko co nie jest angielskim brzmi jak poezja), do tego historia rozgrywa się w Turynie i to tak sfotografowanym byśmy żyli i umierali pewni że piękniejszych miast we Włoszech nie ma. Cała produkcja utrzymana jest w ten specyficznej skali kolorystycznej europejskich komedii romantycznych gdzie wszystko jest w nasyconych ciepłych kolorach i wygląda jak z folderów turystycznych. Niektórych to odrzuca ja kocham takie kolorowe obrazki z Europy. Może dlatego, że do Turynu chcę się kiedyś wybrać a jakoś nie widzę bym kiedykolwiek wylądowała w Stanach.
Oglądając serial zastanawiałam się czy aby nie powinno mnie jakoś oburzać, że promuje on astrologię do podejmowania wyborów sercowych. Ostatecznie doszłam jednak do wniosku, że to jest taka bzdurka, że w sumie mniej mi przeszkadza, że bohaterka korzysta z astrologii niż z jakiejś aplikacji randkowej czy innego cuda które wymyślają scenarzyści by skomplikować prostą historię o tym jak ona spotyka jego i potem odstawiają jakąś z licznych wersji „Dumy i Uprzedzenia”. Tu przynajmniej od początku możemy założyć, że wszystko jest bardzo umowne i nie za bardzo ma jakiś sens. Zresztą wątek uczucia jakim Alice i Davide zdecydowanie zaczynają się darzyć ma – jak mniemam – przekonać nas, że nie ma takiego układu gwiazd który by rządził ludzkim sercem. Nie mniej – jeśli uważacie że jakiekolwiek wykorzystanie astrologii w fabule jest błędem to raczej was ta produkcja nie rozbawi. Ja tak bardzo nie wierzę w te wszystkie rzeczy, że traktuję ten wątek czysto umownie.
Jedyny minus tego serialu to fakt, że Netflix pokazał na razie sześć odcinków i nie wiem czy to połowa pierwszego sezonu czy też cały sezon ale ogólnie po tych sześciu odcinkach jest jakiś cliffhanger i powiem – ja już się robię za stara i zbyt zgorzkniała żeby mieć takie seriale romantyczne, ja już chcę miłości, pocałunków i dobrych zakończeń. Ale mam nadzieję, że Netflix nie zostawi mnie na lodzie i niedługo dostanę jakieś proste i banalne zakończenie, które da mi trochę radochy. Także Netflixie, proszę o nowe odcinki tylko chyżo!