?
Hej
Jak wiecie (a jeśli jesteście zupełnie nowymi czytelnikami to zaraz się dowiecie) zwierz od kilku miesięcy co pewien czas serwuje wam listę swoich ulubionych parających się aktorstwem poddanych królowej brytyjskiej. Byli więc Szkoci, Walijczycy, Irlandczycy, Anglicy, Australijczycy i w końcu czas na Kanadyjczyków (oraz Kanadyjki). Zwierz przyjmuje zawsze ten sam wskaźnik, to znaczy własną sympatię, łamaną na zupełnie nie obiektywnie mierzoną popularność. Nie jest to więc w żadnym razie lista kompletna, co więcej od razu trzeba zaznaczyć, że do niekompletności tej listy przyczyni się fakt, że o ile zwierz pławi się w kulturze amerykańskiej i angielskiej o tyle kanadyjską zna dość słabo i ze słyszenia. Można więc od razu powiedzieć, że na liście raczej będzie więcej Kanadyjczyków o karierze międzynarodowej. Zwierz ma nadzieję, że wszyscy czytający go wielbiciele kultury kanadyjskiej (zwierz zakłada, że jeśli statystyki nie kłamią musi się wśród was drodzy czytelnicy znaleźć choć jedna taka osoba), wezmą to pod uwagę i nie poczują się zbyt dotknięci pewnymi oczywistymi z ich punktu widzenia brakami.
Rzecz jasna jak w przypadku każdej takiej listy zwierz gorąco namawia do uzupełniania jej także o własne propozycje. Zwierz zwyczajowo trzyma się w okolicach wielokrotności liczby dziesięć i pięć więc jasne że nie wymieni wszystkich. Poza tym – mimo, iż niektórzy wolą popkulturalne pytania zadawać zwierzowi niż googlowi – nawet zwierz nie pamięta (a czasem nawet nie wie) wszystkiego. Tak więc pamiętajcie, że zamiast łkać, że lista jest niekompletna dopiszcie po prostu własne propozycje. A i jak zwykle jeszcze jedna ważna uwaga – kolejność na tej liście nie ma nic wspólnego z szacunkiem czy sympatią jaką zwierz darzy wymienionych aktorów.
Ryan Gosling – dar Kanady dla kobiet na całym świecie. A właściwie dla widzów na całym świecie, bo pozytywnie o Goslingu wypowiadają się ostatnio wszyscy. Zwierz nie tak dawno analizował fenomen jego niesłychanej popularności wśród widzów, demokratów i feministek ale prawda jest taka, że aktor z niego całkiem niezły. Do tego ma dobre oko do projektów bo nie dał się uwięzić w jednym typie ról, wręcz przeciwnie skacze od jednego gatunku filmowego do drugiego, co przynosi mu co raz to nowe zastępy fanów. I w sumie dobrze, bo wydaje się, że Hollywood znalazło jednego ze swoich nowych aktorów do pozytywnych ról pierwszoplanowych – pozycja, która raz na jakiś czas się zwalnia, i kto ją dobrze zapełni może liczyć na szczęście i honory. Pod tym względem Gosling nadaje się idealnie, i można nawet przymknąć oko na fakt, że jest Kanadyjczykiem. Zwierz wieszczy kolejną falę uwielbienia po premierze Gangster Squad (przynajmniej w naszym kraju) bo nawet jeśli film nie okaże się za dobry, to Gosling gra tam bohatera pozytywnego i jeszcze spotyka się na planie z Emmą Stone – a chemia między nim a uroczą amerykańska aktorką stanowiła jedne z najmocniejszych punktów hitu jakim było Crazy Stupid Love.
Nathan Fillion – zacznijmy od stwierdzenia dwóch faktów. Po pierwsze Nathan Fillion nie jest wybitnym aktorem. Jest niezłym aktorem, może dobrym jeśli weźmiemy pod uwagę jego wyczucie komediowe. Teraz fakt drugi – zwierz uwielbia Nathana Filliona. To jeden z tych aktorów, którym zwierz jest gotowy wybaczyć pewne braki w warsztacie bo po prostu ich uwielbia. Filliona zwierz widział już wcześniej w różnych produkcjach (zdaniem zwierza jest on mimo swojej kwadratowości bardzo miły dla oka) ale naprawdę zobaczył go dopiero w Castle gdzie aktor rzeczywiście gra rolę życia tzn. dostał postać dopasowaną idealnie do swoich możliwości i z sezonu na sezon gra swojego bohatera – zamożnego pisarza, czułego ojca i zupełnie nieodpowiedzialnego pomocnika policji, co raz lepiej. No ale skoro widziało się Castle i chce się nawet w najmniejszym stopniu pretendować do roli znawcy popkultury trzeba też zobaczyć Firefly i Serenity. Fillion w obu produkcjach gra znakomicie swojego bohatera – kapitana trudniącego się przemytem statku, który ponad wszystko stawia swoją załogę i pragnienie wolności. Szkoda tylko, że zanim mogliśmy do końca poznać ta ciekawie rozwijającą się postać było już po wszystkim. Swego czasu chodziły plotki, ze Fillion mógłby zagrać Zieloną Latarnię. Niestety wybrano innego Kanadyjczyka i tak Zielona Latarnia to film, który chyba nikomu się nie podobał. Teraz zwierz czeka na pojawienie się Filliona w Wiele Hałasu o Nic. I to bardzo czeka.
Jim Carrey – zwierz wspominał o aktorze nie tak dawno temu przy okazji aktorów, którzy wymagali przeniesienia z jednej szufladki do drugiej. Carrey to jednocześnie jeden z najważniejszych aktorów komediowych w amerykańskim kinie ostatnich dwudziestu lat ale też jeden z najbardziej ukrywających swój talent dramatyczny aktorów w historii kina. Nie ulega bowiem wątpliwości, ze gdyby w odpowiednim momencie postawił wyłącznie na karierę dramatyczną (z wyłączeniem horrorów – ten horror z numerem 23 w którym grał przerażał głównie miałkością scenariusza) to mógłby grać w szachy Oscarami. Zwierz aktora chwali bo dopiero nie dawno uświadomił sobie, że granie totalnego idioty też wymaga umiejętności. I choć ostatnio kariera aktorska Carreya jakby przystopowała, to zwierz wierzy, że jeśli uda mu się znaleźć jakiś dobry, niekoniecznie komediowy scenariusz może wrócić na szczyt. Choć na razie kręci Głupiego i Głupszego 2 co niekoniecznie jest dobrym wyborem. Choć kto wie, w końcu żeby polubić smutnego klauna najpierw trzeba sobie przypomnieć jak dobrym jest klaunem.
Christopher Plummer – zwierz nie będzie przed wami udawał, że nie przegapił 90% kariery Plummera (na usprawiedliwienie może powiedzieć, że aktor mnóstwo grał na kanadyjskich scenach, do których zwierz jakby nigdy szczególnie nie miał dostępu, zwłaszcza przed swoim urodzeniem). Prawdę powiedziawszy, zwierz może sobie bez wahania przypomnieć tylko 4 filmy w których go widział przy czym dwa z nich dzieli prawie pół wieku. Ale po pierwsze – Plummer jest jednym z tych prawdziwie znanych kanadyjskich aktorów, po drugie od czasu kiedy zwierz pierwszy raz zobaczył Dźwięki Muzyki i zapałał szczerym uczuciem do kapitana Von Trapp darzy aktora sympatią i szacunkiem. Co ciekawe, Plummer wrócił do aktorów których zwierz rozpoznaje dopiero niedawno po swoich znakomitych rolach w Debiutantach, Ostatniej Stacji i Parnassusie. Niektórzy twierdzą, że zeszłoroczny Oscar dla aktora był próbą wyrównania błędów akademii zanim będzie za późno. Zwierz woli się przychylać do teorii, że raczej Plummer w podeszłym wieku udowodnił, że talent aktorski w przeciwieństwie do tego matematycznego nie słabnie z upływem lat.
Rachel McAdams – to jedna z niewielu aktorek, do których zwierz pała niczym nie uzasadnioną sympatią. Zdaniem zwierza jest ładna, wygląda na bystrą, wybiera ciekawe projekty, w których dobrze gra. Szersza publiczność zapewne poznała ją przy okazji Pamiętnika (gdzie wycisnęła co się dało z dość schematycznej roli), zaś szalone grono fanów wszystkiego co Sherlockowe na pewno kojarzy fakt, że jest ona Irene Adler w ostatniej filmowej wersji przygód genialnego detektywa. Aktorka przez pewien czas zdawała się grać dosłownie we wszystkim – zwierzowi strasznie podobała się jako wredna bohaterka we Wrednych Dziewczynach (trudno było ją potem poznać w innych produkcjach) i uważa że była całkiem niezła w swojej niewielkiej roli w O Północy w Paryżu. Zwierz nigdy nie zapomni też niekoniecznie najinteligentniejszego filmu roku jakim było Red Eye gdzie tak poradziła sobie z terroryzującym ją mordercą, że zwierzowi w pewnym momencie zaczęło być go żal.
Mary Pickford – kiedy mówi się o tym co może osiągnąć kobieta w świecie filmu, to trzeba powiedzieć o Mary Pickford. Zwierz nie może wam zbyt wiele opowiedzieć o talencie aktorki – widział ją w jednej czy dwóch produkcjach (niemych to na pewno) których tytułów nie pamięta. Zresztą zwierz zawsze miał problem z kinem niemym, bo to oglądanie zupełnie innego rodzaju sztuki. Ale Mary Pickford musi znaleźć się na każdej liście, i to nie dlatego, ze w złotych latach swojej kariery potrafił zarabiać w tydzień tyle co porządnie pracujący Amerykanin przez rok, ani nie dlatego, że to jej twarz była obiektem pierwszego w historii filmu zbliżenia. Mary Pickford w świecie w którym wytwórnie potrafiły wpisać aktorom do kontraktów zakaz uśmiechania się, nie dała sobie w kasze dmuchać. Razem ze swoim mężem Duglasem Fairbanksem i Charlesem Chaplinem założyła United Artist – wytwornie która miała uwolnić artystów od warunków narzucanych przez wielkie wytwórnie, jednocześnie jako jedna z niewielu gwiazd pamiętała o tym by zabezpieczyć swoje prawa do filmów w których występowała. Innymi słowy jest to dokładnie ten typ aktorki, który mógłby stanowić wzór dla każdej dziewczyny, która chce zaistnieć w świecie filmu. Bo grać to jedno – kierować tym jak co i na jakich warunkach się gra, to już wyższa szkoła jazdy.
Donald Sutherland – dla niektórych symbol kanadyjskiego aktora w amerykańskiej kinematografii. Grał w niesłychanej ilości filmów ale jego kariera zaczęła się rozkręcać dopiero wtedy kiedy wyglądem i postawą dorósł do grania apodyktycznych bądź dobrotliwych seniorów rodu. Zagrał w większej ilości seriali, które dobrze się zapowiadały ale zeszły z ekranu niż jakikolwiek inny znany aktor, o którym zwierz mógłby pomyśleć (pamiętacie taki fajny serial Dirty Sexy Money albo ten o tym jak kobieta zostaje prezydentem USA), jednocześnie w żaden sposób nie podziałało to w sposób negatywny na karierę aktora, który zdecydowanie cierpi na filmową nadgorliwość bo pojawił się w ponad stu produkcjach, co nie zdarza się często. Zwierz podobnie jak miliony miał go okazję widzieć ostatnio w Igrzyskach Śmierci gdzie grał prezydenta. I tam chyba zobaczymy go ponownie- zwłaszcza, ze wydaje się iż ta rola zostaje w porównaniu z książką trochę rozbudowana. Zwierz nie umieścił na liście jego syna czyli Kiefera Sutherlanda. Przede wszystkim dlatego, że aktor urodził się w Londynie przeto nie jest Kanadyjczykiem wedle ścisłych zwierzowych regulacji.
Keanu Reeves – zwierz od zawsze miał problem z Keanu. Jest w stanie przyznać, że aktor istotnie wygląda jakby się nie starzał i nawet zwierz potrafi niekiedy zrozumieć tę część damskiej widowni, która widzi w jego oryginalnej urodzie to coś co każe do niego wzdychać. Problem z Keanu polega jednak na tym, że emocjonalna skala jego ról jest ograniczona do jednego wyrazu twarzy. Czasem doskonale się to sprawdza jak w przypadku Matrixowego Neo w innych przypadkach. cóż niekoniecznie. Przy czym przypadek Keanu jest dobrą nauczką że nawet spora popularność nie przekłada się prosto na występy w co raz to lepszych projektach – prawdę powiedziawszy po Matrxie nie trafiło mu się już nic naprawdę dobrego (no może poza Scanner Darkly ale kto to oglądał), teraz ma wystąpić w filmie 47 Ronin która to produkcja ponoć zapowiada się ciekawie. Zwierz, któremu zawsze trochę żal Keanu dla którego sukcesy w życiu zawodowym zupełnie nie zgrały się ze szczęściem w życiu prywatnym, pewnie na film pójdzie cały czas zastanawiając się czy Keanu umie zmienić wyraz twarzy.
Sandra Oh – jeśli istnieje jakikolwiek powód dla którego zwierz ogląda 9 sezon Grey’s Anatomy to grana przez Sandę Oh postać Cristiny – niesłychanie ambitnej lekarki, której na drodze do szczęścia stoją takie drobne przeszkody, jak mężczyźni zostawiający ją przed ołtarzem, terroryści strzelający do wszystkiego co się rusza, spadające samoloty czy niewierni mężowie. Sandra Oh gra Cristinę koncertowo – wygląda jakby jako jedyna nie odpuściła sobie próby grania (reszta obsady zdaje się lecieć na automatycznym pilocie) – jej postać jest śmieszna, zdecydowana, niekiedy nawet kontrowersyjna. Aktorka wywiązuje się ze swojego zadania na tyle dobrze, że wydaje się iż scenarzyści dość naturalnie wysuwają jej postać co raz bardziej na pierwszy plan – co nie dziwi bo jest dla widza zdecydowanie ciekawsza niż nudnawa Meredith – teoretycznie główna postać serialu. Zwierz dostrzegł aktorkę już wcześniej w niewielkich rolach w całkiem sporej liczbie produkcji, i ma nadzieję, że po zakończeniu serialu znajdzie się dla niej coś ciekawego do zagrania.
William Shatner – dar kanady dla świata. Jedyny niepowtarzalny odtwórca roli Kapitana Kirka. Choćby nie wiadomo jak bardzo starał się Christopher Pine (nowy Kirk) nigdy nie dorówna Shatnerowi. Dlaczego? Specyficzna mieszanka pewności siebie i zbyt dobrej gry aktorskiej sprawiła, że postać Kapitana Kirka wyszła na ekranie bez porównania lepiej niż gdyby zagrał go naprawdę utalentowany aktor. Co prawda Shatner, który potem śpiewał i grywał nie za wielkie role w nie za dobrych filmach stał się potem trochę pośmiewiskiem (z resztą chyba nauczył się do własnej osoby podchodzić ze sporym dystansem) to jednak wystarczy pięć minut z TOS by uświadomić sobie, że był niezbędnym składnikiem genialnego koktajlu.
Cobie Smulders – zwierz umieszcza aktorkę na liście głównie ze względu na to, że nikomu we współczesnej amerykańskiej telewizji nie wypomina się tak bycia Kanadyjczykiem jak aktorce grającej Robin w How I Met Your Mother. Zresztą trzeba aktorce przyznać, że dobrze radzi sobie z rolą, która ponownie staje się powoli chyba ważniejsza niż to scenarzyści początkowo palowali. O jej dalszą karierę zwierz się nie boi bo pojawiła się na chwilkę w Avengersach a jak wiadomo, nawet jeśli ktoś pojawi się tam w niewielkiej roli to o nic się martwić nie musi bo już Marvel się nim zaopiekuje.
A teraz lista kilku osób które na liście powinny być ale ich nie ma bo zwierz coś do nich ma. Tak więc nie ma Michela Cera czyli Scotta Piligrima bo chłopak gra non stop tą samą rolę, która zaczyna zwierza denerwować, Nie ma Mike Myersa bo ten komik jest ambasadorem dokładnie tego poczucia humoru, które na zwierza nie działa, nie ma Ryana Reynoldsa bo zwierz autentycznie nie rozumie jego kariery, aktor średnio gra a co więcej na pewno nie jest tak przystojny jak próbują zwierzowi wmówić, nie ma Haydena Christiansena bo zwierz jeszcze nie jest gotowy wybaczyć mu to co zrobił w Gwiezdnych Wojnach. Nie ma Anny Paquin bo jak by zwierz się nie starał nie jest w stanie zrozumieć dlaczego grana przez nią w Czystej Krwi Sookie ma tylko jeden wyraz twarzy. No i to chyba wszyscy których nie ma a być powinni.
Jest za to bonus – czytelniczki oglądające serial Murdoch (o policyjnym detektywie pod koniec XIX wieku) zażądały by uwzględnić na liście grającego w nim główną rolę Yannicka Bissona, zwierz niestety serialu jeszcze nie ogląda (tzn. widział chyba tylko jeden odcinek) więc nie może niczego więcej powiedzieć, ale wspomina o nim co by zrobić czytelniczkom przyjemność.
Ps: Zwierz dawno nie pałał tak gorącym uczuciem do bohaterów jakiegoś serialu jak załapał do bohaterów serialu Ripper Street o którym już wam pisał. To jeden z tych cudownych przypadków kiedy serial robi się naprawdę co raz lepszy z odcinka na odcinek.
Ps2: Czy zwierzowi zostali jeszcze jacyś poddani królowej? Poza tymi mieszkającymi na małych wyspach bez własnej kinematografii? Chyba nie. szkoda bo dobrze się bawił.